Prawdziwie epicka fantasy rozgrywająca się w świecie o udokumentowanych ośmiu tysiącach lat historii, znajdującym w się obliczu nadciągającej groźnej zimy - która może trwać dziesięć lat - mamionym przez miecze i czary władne wywołać niszczycielskie skutki... Martin urządził wyśmienitą ucztę dla miłośników fantasy o olbrzymim apetycie
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2012-04-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 574
Tytuł oryginału: A Storm of Swords: Blood and Gold
Język oryginału: Angielski
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Uważaj na siebie. (...) Zrobiłeś się teraz bardzo wielki, ale im wyżej człowiek się wespnie, tym boleśniejszy jest upadek.
Pióro Georga R.R. Martina dla mojej czytelniczej duszy jest jak dobra uczta w drogiej restauracji. Kiedy sięgam po jego książki, wiem, że będzie to niesamowita przygoda. Wśród autorów "cięższej" fantastyki (nie słodkiego romantasy czy innej lekkiego polotu literatury tego typu) stał się moim ulubionym autorem. Seria "Gra o tron" pochłonęła mnie na dobre i dosłownie wciągam ją ekspresowo. Z jednej strony nie mogę oderwać się od książki, jestem ciekawa losów bohaterów, a z drugiej żal mi, że tak wyborne dzieło, tak szybko się kończy.
"Nawałnica mieczy. Krew i złoto" to totalna petarda. Dzieje się tutaj bardzo dużo, a fabuła jest rewelacyjna i niesamowicie zaskakuje. Autor potrafi wprawić czytelnika w osłupienie i momentami zastanawiałam się, skąd on brał takie pomysły i to w dobrym znaczeniu tych słów. W tym tomie byłam pod ogromnym wrażeniem poczynań Tywina Lannistera, facet choć okrutny, strategicznie jest mistrzem wojny. Zaskoczył mnie także Tyrion Lannister, to jak potoczyło się jego życie i odwaga, na jaką się zdał, cudo. Karzeł ma charakter i kibicuję mu w tym świecie. Intryguje mnie również postać bękarta Boltona, cały czas przewija się jego temat, ale jeszcze nie poznaliśmy jego charakteru, choć czuję, że będzie to bohater, który wywoła grozę, ale też nada historii dreszczyku i brutalności, która tak bardzo cechuje tę serię.
Poznawanie "Nawałnicy mieczy. Krew i złoto" jest jak przeprawa przez ocean. Płyniemy spokojnie, aby za chwilę pojawił się znienacka sztorm. To, co George R.R. Martin funduje tutaj czytelnikom, to jest coś po prostu wspaniałego. Zaskakuje na każdym kroku, zwroty akcji, które pojawiały się podczas czytania, wprawiały mnie w osłupienie i jednocześnie byłam pod wrażeniem tego geniuszu. To, jak ten facet obmyślił całą fabułę, jest niesamowite i nie można odmówić jemu talentu. A przede wszystkim pełen szacunek ode mnie za utrzymanie tak wysokiego poziomu powieści przez cztery tomy, co nie zdarza się często przy wielotomowych seriach. Mam ogromną nadzieję, że dalej będzie tak samo, bo na ten moment jestem zachwycona.
Przyznaję, że jestem w ogromnym szoku, ile wątków zostało wyjaśnionych, popchniętych i napędzanych akcją do przodu lub pojawiło się nowych. Za każdym razem, gdy pojawiał się bohater, o którym zdążyłam już gdzieś tam zapomnieć, autor wprowadzał go na nowo i sprawiał, że fabuła zaskakiwała. Ale to ilu bohaterów on uśmierca i jak wielu mu jeszcze zostaje w tym ogromnym świecie, również zasługuje na uznanie. Bo żeby zrobić to tak umiejętnie, aby było czuć intrygi, walkę o tron i to nie tylko za pomocą stali, ale również poprzez strategie, tajemnicze zagrywki, to naprawdę wymaga ogromnego talentu. Z całą pewnością w tym tomie nie brakuje brutalności.
Muszę przyznać również, że moją sympatię zaczęli zyskiwać Stannis i kobieta w czerwieni. W poprzednich tomach ich wątek był mało znaczący i lekko nużący, teraz jednak wszystko się zmieniło i jestem zachwycona sposobem, w jaki został poprowadzony ich los. Nie mogę się doczekać kontynuacji i rozwoju wątku pomiędzy Panem Światła, a Innymi. Dużo ważnych szczegółów wyszło na jaw i jestem pod ogromnym wrażeniem, jak Martin łączy wszystko w jedną całość. Cały czas przewijała się też tułaczka Branna, która została otwarta i w zasadzie to nie wiele się tutaj działo, jednak ponownie autor tak zakręcił fabułą, że cały czas mam z tyłu głowy wiele pytań i czekam na kolejny tom, aby zobaczyć, z kim chłopak wyruszył na spotkanie. Nie zabrakło również rozwoju losów Sansy, w której życie mocno wkroczył Littlefinger. W końcu zaczęło się coś dziać, a nie tylko jej użalanie się nad sobą i lalkowate myślenie, które mnie dobijało momentami. Ten facet to po prostu wąż, który opłata potajemnie wszystkich. Ale przyznać muszę, że jego postać nadała wątku Sansy trochę charakteru, ponieważ nie lubiłam momentów, gdy ona się pojawiała. Choć przyznać muszę, że Littlefinger pachnie zaburzeniami.
Nie do podważenia jest fak, że "Nawałnica mieczy. Krew i złoto" to kawał dobrej lektury i uważam, że to najlepszy tom z czterech, które poznałam. Bardzo dużo tutaj się dzieje, wiele wątków zostało wyjaśnionych, ale także spora ilość nabrała nieoczekiwanego zwrotu akcji. Wciągnęłam się w nią niesamowicie mocno i nie mogłam oderwać się od lektury. To jak rozwinęła się fabuła i akcja związane ze Starkami, murem, dzikimi, Joffreyem, Tyrionem, to zdecydowanie intelektualne arcydzieło. Potrzeba ogromu talentu, aby tak zakręcić historią, wprowadzić tak wiele elementów, a jednak połączyć wszystko w spójną całość i sprawić, że czytelnik ma ochotę na jeszcze więcej i z chęcią sięga po kolejne książki, aby poznać dalszą część fantastycznej fabuły. I pomimo tego, że wykreowany świat jest tak ogromny, to jednak nie ma problemu, aby się w nim odnaleźć, wręcz jest on ogromnym atutem, a podzielenie książki na różne rozdziały, które pozwalają spojrzeć na pewne wydarzenia z różnych perspektyw, sprawia, że książka staje się jeszcze bardziej interesująca. Mamy tutaj też wiele wspaniałych miejsc, które poznajemy, a mapa mam wrażenie, że nie ma końca. Autor jednak świetnie opisuje otoczenie, przede wszystkim szczegółowo i jako czytelnik możemy wyobrazić je sobie bez problemu. A zakończenie, które zaserwował nam Martin! Co to było! Normalnie przeżyłam szok, nie spodziewałam się takiego obrotu spraw. Ponadto wątki fantastyczne, które zostały wprowadzone do powieści, są tak oryginalne, kreatywne i intrygujące w każdym momencie. Coraz więcej pojawia się ich i nadają powieści wyjątkowości.
"Nawałnica mieczy. Krew i złoto" to wspaniała lektura, przy której przyjemnie spędziłam czas. Jest wzorem, jak powinno się pisać książki, aby pochłonęły na dobre. Do tej pory nie spotkałam drugiej, tak świetnie poprowadzonej serii, w której jest tak złożony świat, tyle różnorodnych wątków i ogrom bohaterów, których losy splatają się w jedną całość. Nie mogę doczekać się, aż sięgnę po kontynuację, a wszystkich, którzy jeszcze nie mieli okazji poznać serii, zachęcam do sięgnięcia po nią. Zdecydowanie warto.
Świat nie jest taki jak kiedyś. Wszystko się zmienia... na gorsze. W Westeros walki miedzy królami nadal trwają i nie widać zwycięzcy. A królestwo powinno mieć dobrego króla. W końcu nadchodzi zima – zima, która zmieni wszystko. Minęły lata odkąd ostatni raz prawdziwa zima zawitała w Siedmiu Królestwach. Pytanie brzmi: kiedy nadejdzie? Każdy pragnie szczęśliwie i zwycięsko wrócić do domu. Jednak droga jest długa i kręta. Kto wygra w grze o tron? Kto wróci do domu? Czy w Westeros zawita kiedyś pokój?
"Krew i złoto" jest kolejną częścią obecnie bardzo popularnej serii "Pieśń Lodu i Ognia". Seria zyskała sławę wraz z serialem "Gra o tron". Obecnie w telewizji można obejrzeć już pierwsze odcinki piątego sezonu. Liczne reklamy przypomniały mi, że cały cykl czeka na mnie na półce jeszcze nieskończony. Tu już piąty sezon, a ja nadal tkwię w miejscu. Czy druga cześć "Nawałnicy mieczy" okazała się tak samo dobra, jak poprzednie części? Jak najbardziej. Moim zdaniem nawet lepsza niż pierwsza część: "Stal i śnieg".
Martin jak zwykle wprowadza nas w niesamowity świat "Pieśni Lodu i Ognia". Od początku zachwycała mnie kreacja tej rzeczywistości. Wszystko tam jest idealne i przestrzenne. Nie jesteśmy w stanie poznać całego świata. Tak samo jak nasz ciągnie się przez wiele kilometrów, gdzie większość z ziem nie została jeszcze odkryta. W dodatku stworzenie Siedmiu Królestw, Muru, wierzeń, zwyczajów, czy samych zamków i ich położenia jest niesamowita. Gdy czytałam, czułam się, jakbym tam była. Nie miałam wrażenia, że to tylko papierowa rzeczywistość, która w każdej chwili może zniknąć. Tam każdy aspekt jest perfekcyjnie dopracowany.
Jednak najważniejszą rolę grają bohaterowie, których jest wiele. Podziwiam Martina, że nie myli się, kto jest kim i co najważniejsze o nikim nie zapomina. Każdy ma do odegrania jakąś rolę w tej opowieści. Choćby nawet małą, ale zawsze jakąś. Każda postać ma swój odrębny charakter i historię, o której można by napisać oddzielną książkę. Są oni bardzo dobrze wykreowani. W szczególności fascynuje mnie Jaime. Wiem, że większość osób ma o nim złe zdanie, ale dla mnie jest wyjątkową postacią. Pomijam aspekt moralności i wydarzeń z nią związanych. Jednakże obserwacja jego zachowania jest intrygująca. Nigdy nie mogę przewidzieć jego reakcji i nie do końca rozumiem jego postępowanie. Jest to frustrujące, ale w ten sposób, który motywuje mnie do lepszego poznania go. I to nie jest jedyny bohater, który tak bardzo mąci mi w głowie.
Słyszy się dużo opinii na temat często występującej śmierci w "Pieśni Lodu i Ognia". Podobno zbyt częstej... Nie do końca zgadzam się z tym. Nie mogę zaprzeczyć, że jest jej dużo, lecz poza pierwszym szokiem w "Grze o tron" nic mnie pod tym względem nie zdziwiło. To jest wojna. Ludzie zawsze ginęli w wojnie i będą ginąć. Książka nie miałaby sensu, gdyby nie było ofiar. Śmierć ponoszą niewinni ludzie, którzy nie mają nic wspólnego z intrygami, walkami, ale również ludzie, którzy przysłużyli się tej sytuacji politycznej.
Muszę też przyznać, że bardzo fascynują mnie te wszystkie intrygi, knucia, plany. Jest to dla mnie zagmatwane, ale podejrzewam, że od początku taki był zamiar autora. Jestem oburzona, że wyszły na jaw wszystkie kłamstwa, w które od początku wierzyłam. Nie każda prawda okazała się tą prawdziwą prawdą. Często byłam zaskakiwana. Czasami pozytywnie, a czasami wyjątkowo negatywnie. Zdarzało się, że miałam ochotę rzucić książką o ścianę.
Niestety powieść tak jak poprzednie miała wyjątkowo irytującą wadę – zakończenia rozdziałów. Zawsze kończyły się w najlepszym momencie. Uważam, że ogólnie jest to bardzo dobry sposób kończenia książek (w szczególności jak kolejna część leży na półce), jednak nie każdego rozdziału! Niektóre rozdziały poszczególnych postaci były oddzielone dwustoma stronami opowieści o innych bohaterach. Zanim doszłam do tego miejsca, dawno zapomniałam, co tak bardzo mnie zafascynowało. Zajmowałam się historią postaci obecnie czytanej przeze mnie, która kończyła się w najciekawszym momencie. Ten zabieg nie powinien być tak często stosowany.
Książkę jak i serię polecam wszystkim fanom fantastyki. Jest to obowiązkowa pozycja do przeczytania. Natomiast innym czytelnikom również polecam. Nie każdemu spodoba się ten klimat, lecz niejedna osoba może odkryć w niej wiele dobrego. Ja z chęcią sięgnę po kolejne tomy.
CYKL: "PIEŚŃ LODU I OGNIA" (TOM 3.2)
Dalszy ciąg przygód bohaterów znanych z poprzednich części. Wydarzenia przedstawione w tym tomie obejmują te, które fanom serialu znane są z czwartego sezonu.
Nie chcę wiele zdradzać szczegółów z fabuły, dlatego jedynie napiszę, że wiele się dzieje. Z niektórymi postaciami przyjdzie nam się pożegnać, z innymi będziemy bawić się na weselach. Jeszcze inni będą walczyć zaciekle w bitwach.
Tom trzyma poziom poprzednich. Jest dobry, mimo, że długo go czytałam. Zastój spowodowały fragmenty około połowy tomu. Od drugiej połowy aż do końca czytałam z zainteresowaniem nawet większym niż na początku.
Opinia opublikowana na blogu:
https://literackiepodrozebooki.blogspot.com/2021/11/nawanica-mieczy-krew-i-zoto.html
NAWAŁNICA KRWI I ZŁOTA
Walka o władzę trwa. Tak najkrócej można określić to, co dzieje się w „Krwi i złocie”, drugiej części „Nawałnicy mieczy” – trzeciego tomu sagi „Pieśń lodu i ognia”. Sagi, która stała się światowym fenomenem, imponującym rozmachem i wykonaniem. I imponuje też ten tom, wieńczący kolejny rozdział opowieści o zmaganiach w Westeros, który – choć nieco cieńszy od „Stali i śniegu” – nieprzerwanie zachwyca miłośników dobrej literatury niezależnie od gatunku.
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2020/11/nawanica-mieczy-krew-i-zoto-edycja.html
Jak poprzednie części, książka podobała mi się. Jest to ciekawy świat, ciekawe przygody bohaterów i zaskakujące zwroty akcji.
Tak jak poprzednie części idealnie zawierały się ocenowo w zgrabnej szóstce, tak ten konkretnie, jak dla mnie wyskoczył poza skalę. Nie przypominam sobie, żebym doznawała aż takiego poruszenia podczas lektury poprzedniczek. Autor ewidentnie rozwinął skrzydła, co przejawia się dużo większą liczbą zgonów, intryg oraz małżeństw. Akcja ruszyła z kopyta, a jej końca nie widać. Polecam, no i muszę kiedyś w końcu obejrzeć serial!
Kolejna część sagi i kolejne zwroty akcji. Choć wydawałoby się, że bohaterowie są czytelnikowi już dobrze znani i nie mogą go w żaden sposób zaskoczyć, czynią to podwójnie. Po pierwsze tym, że zaskakują, a po drugie tym, że jednak są w stanie to zrobić. Pozostaje pytanie, czy to jakaś metamorfoza, czy może tylko gra... Odpowiedź zapewne przyjdzie z czasem.
Żelazny Tron jednoczył Zachodnie Królestwa aż do śmierci króla Roberta. Wdowa jednak zdradziła królewskie ideały, bracia wszczęli wojnę, a Sansa została...
Wybór znakomitych opowiadań, osadzonych w świecie Umierającej Ziemi stworzonym przez Jacka Vance'a, a zebranych porzez George'a R.R. Martina i Gardnera...
Wszyscy na koniec stajemy się piosenkami. Jeśli mieliśmy szczęście.
Więcej