Głośna książka autorstwa zdobywcy Rosyjskiego Bookera (2015) - najbardziej prestiżowej nagrody literackiej w Rosji. ,,Naftowa Wenus" to książka, która z pewnością poruszy najmocniej tych, którzy bliżej zetknęli się z problemem osób niepełnosprawnych. Intymna historia relacji pomiędzy ojcem i synem ma jednak wymiar uniwersalny - to także opowieść o dojrzewaniu do wyzwań, jakie stawia przed nami życie, o wartości ludzkiej egzystencji i tolerancji.
,,Naftowa Wenus" wyróżnia się niezwykłą szczerością i głębią doświadczeń. Doświadczeń okrutnych i bezwzględnych. Bohater-narrator nie oszczędza ani siebie, ani otaczającego świata z jego stereotypami, zakłamaniem i niezdolnością do zrozumienia cierpienia innych. (...) To powieść o względności cierpienia w ogóle. O tym, że całkiem znośne życie może rozpaść się w każdej chwili i to nie jeden raz. O tym, że coś, co wczoraj wydawało się nie do zniesienia w istocie było zaledwie niefortunnym przeżyciem, zaś nowy dzień przyniósł taki cios, że nawet nie wyobrażasz sobie, jak to przetrwać - opisuje książkę Aleksandra Sniegiriowa krytyk literacki Agłaja Toporowa.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 178
Tłumaczenie: Borys Hass
Życie rzadko kiedy układa się idealnie. Nawet w najlepsze chwile wkrada się coś smutnego, ale też w najgłębszym smutku można znaleźć coś dobrego. „Naftowa Wenus” to opowieść pozbawiona patosu, czy heroizmu, to historia, w której szara rzeczywistość przeplata się ze śmiechem, nie raz śmiechem przez łzy.
Aleksandr Sniegiriow to pisarz rosyjskiego pochodzenia urodzony w 1980 roku w Moskwie. Z wykształcenia jest politologiem, z zawodu redaktorem. Literacką nagrodę otrzymał już za swój debiut, tj. zbiór opowiadań „Wybory”. W 2015 roku został wyróżniony jedną z najbardziej prestiżowych nagród, tj. rosyjskiego Bookera. Nagrodę tę otrzymał za powieść „Wiera”. „Naftowa Wenus” również zdobyła spore uznanie, w tym nominację do wspominanego Bookera oraz nagrodę księgarni Ozon.ru za najlepszą sprzedaż roku. Wszystko to sprawiło, że moje oczekiwania wobec książki były całkiem wysokie.
Odpowiedzialność spadła na Fiodora dużo wcześniej, niż by sobie tego życzył. Jest wziętym architektem, pracuje na całym świecie, może pochwalić się współpracą z ważnymi osobami, ale... na sercu ciąży mu pewien sekret – syn, do którego się nie przyznaje. Chociaż nigdy go nie chciał, chociaż przeszkadza mu to, że chłopak ma Downa, po raz kolejny nie ma wyboru. Musi zająć się swoim dzieckiem. Czy podoła wyzwaniu? Ile będzie go kosztowała rezygnacja z dotychczasowego życia?
„Wielu pasażerów na pewno rozważa, jak postąpiliby sami, gdyby w ich życiu pojawił się down. Opiekowaliby się, czy oddali do przytułku. Nasz widok skłania ludzi do myślenia o wieczności. Współczują nam. Chyba nikt się nie domyśla, jak często wypominam rodzicom ich miłosierdzie, które i mnie zrobiło miłosiernym wbrew mej woli”.
Jak to już wynika z opisu fabuły, „Naftowa Wenus” to książka, która porusza trudne tematy: niepełnosprawność, samotność, życie, które nie spełnia oczekiwań. Jednak pomimo tego czytelnik nie czuje się przytłoczony. Opowieść nie jest ciężka ani dołująca, lecz zwyczajnie szczera. Nie ma tutaj literackich upiększeń, czy przesadzonej dramaturgii. Nie ma rozdzierających serce scen, czy wyznań. Co za to jest? Przede wszystkim proza życia, szara rzeczywistość, melancholia i smutek, ale też śmiech, dowcipy i miłość.
Naftowa_wenus2
Na pierwszy plan wysuwa się uczucie ojca do syna, do chłopca, który nie spełnia społecznych oczekiwań. Nie będzie to uczucie łatwe, ale wraz z rozwojem opowieści, staje się dość uniwersalne. Bohaterowie zmuszeni będą pokonywać przeciwności zarówno te nietypowe, związane niepełnosprawnością, jak i te zupełnie zwyczajne – powstające na gruncie relacji ojciec i syn.
„Co to takiego ta miłość? Rodzice Lenki uważali, że miłość do takich jak Wania polega na tym, żeby uwolnić ich od cierpienia. Tacy ludzie chorują, ich życie nie jest pełnowartościowe, narażeni są na wyśmiewanie i poniżanie. Pozostawienie ich przy życiu – to okrucieństwo, pozbawienie ich życia – akt miłosierdzia”.
Gdzieś w tle, w detalach, w postaciach trzecioplanowych, równie szczerze prezentowana jest nam Rosja. Po raz kolejny mamy do czynienia bardziej z wnikliwą obserwacją niż analizą i oceną. W powieści pojawiła się też scena, w której bohaterowie prezentują różne podejście co do przyczyn niedoli oraz najlepszego rozwiązania na przyszłość. To, co czytelnika może dotknąć, to poczucie beznadziei. Może nie jest ono dojmujące, ale jednak wszechobecne. Przekonaniu, że „dobrze nie jest”, kultywuje każdy. Ujawnia się ono nie tylko w słowach, ale też w cichej akceptacji tego, co się zastanie.
„Oto ona, moja Rosja – lekkomyślna damulka, przyzwyczajona do pieniędzy i zalotów mężczyzn. Wszyscy doskonale rozumieją, że jest brutalna i wulgarna, że pije i urządza skandale. Wystarczy jednak jej jeden uśmiech i wszystko jej wybaczą. (…) Moja ojczyzna, której każdy krok jest nieprzewidywalny”.
Ciekawym wątkiem jest też kwestia religijności. Wiara odgrywa w powieści ważną rolę, chociaż dla każdego z bohaterów znaczy co innego. Sam Fiodor jest rozdarty, z jednej strony czuje się przez Boga skrzywdzony, wręcz niesprawiedliwie ukarany niepełnosprawnym synem, z drugiej, czasami po prostu woli mówić, że w niego nie wierzy. Zupełnie inne podejście do tematu prezentuje jego mama, która konwencjonalne wierzenia łączy z przesądami czy praktykami nieznanego pochodzenia. W tym wszystkim, gdzieś w tle, wraca nam specyfika Rosji, w której codzienność wciąż wpisana jest religijność, a jej praktykowanie jest na swój sposób stanem dorozumianym.
W powieści pojawiają się też drobne nawiązania do II wojny światowej, tym razem z innej, niż zazwyczaj, perspektywy. W społeczeństwie wciąż żywe są wspomnienia tamtego czasu, czy łupów, z którymi wróciła armia. Nie ma tu jednak żadnego nobilitowania, a ordery, które walają się na pchlich targach niczym metalowy gruz, na swój sposób dają do myślenia. Bo czy warto było ginąć za kawałek blachy? To pytanie jest niestety bardzo aktualne w dzisiejszych czasach.
„Naftowa Wenus” to książka dla bardziej wymagających czytelników, którzy szukają w literaturze czegoś więcej, niż przyjemnej akcji i miłych bohaterów. To powieść zmuszająca do myślenia, budząca emocje, ale nie żerująca na smutku i nieszczęściu. Bez wątpienia w publikacji tej znajdziecie wiele celnych spostrzeżeń i bezpardonowych obserwacji. Nie wszystkie będą piękne, za to bez wątpienia ważkie.
Dominika Róg-Górecka
Za możliwość recenzowania dziękuję portalowi Na kanapie.
Zazwyczaj z nagrodami bywa różnie, bo współcześnie jury wybiera laureatów ze względów politycznych, a nie ze względu na wartość literacką. Tak bywa zazwyczaj, ale – na szczęście – zdarzają się wyjątki. W przypadku recenzowanej przeze mnie książki, nagroda Rosyjskiego Bookera z 2015 roku jest zasłużona. Naftowa Wenus to bardzo mocna pozycja, fascynująco dosadna, niezwykle ambitna. To zaskakujące, że Rosjanie posiadają swoisty talent do opisywania historii trudnych, sięgających dna ludzkiej egzystencji. Dostojewski, Tołstoj i Aleksandr Sniegiriow to jedni z najlepszych pisarzy rosyjskojęzycznych.
Ale do rzeczy. Książka „Naftowa Wenus” opowiada historię młodego człowieka, wziętego architekta, który stoi u progu wielkiej kariery za oceanem. Ach ten amerykański sen… Jednak na przeszkodzie staje mu nieoczekiwana śmierć matki i ojca… i syn z zespołem Downa. Do tej pory to dziadkowie opiekowali się niechcianym synem, który jest dla naszego głównego bohatera nie tylko ciężarem, ale i powodem do wstydu. Zresztą historia Wani – zdrobnienie od Iwana – zaczęła się na długo przed jego narodzinami. Jego rodzice zostali oszukani przez panią doktor prowadzącą ciąże, która nie poinformowała ich o wadach płodu. Tak więc narodziny dzieciaka z zespołem Downa były dla nich ogromnym szokiem. Postanowili się go pozbyć… Po wielu perypetiach, opisanych w książce dosyć krótko, ostatecznie Fiodor, nasz główny bohater, nie był w stanie tego zrobić. Koniec końców niepełnosprawne dziecko trafiło do jego rodziców. Aby „ukazać się w lepszym świetle” wymyślono kłamstwo, że jego dziecko zmarło, ale w ramach „rekompensaty” adoptował chorego chłopaka… Trochę to pokrętne, no ale cóż, bywają i tacy ludzie.
Tak czy inaczej, po nieoczekiwanym zgonie dziadków – babcia otruła się olejkiem kamforowym, a dziadek zmarł z wyrzutów sumienia po przesłuchaniu na posterunku policji – Fiodor musi zaopiekować się swoim niechcianym synem. Co więcej, chłopak jest świadkiem śmiertelnego wypadku, z którego „zabrał” obraz Wenus zalanej naftą. Choć obraz jest niezwykle kiczowaty ma swój urok. Jest tak jakby metaforą małego Iwana, który mimo swego kalectwa, posiada ogromny urok osobisty, który jest piękny na swój niepowtarzalny sposób. Zresztą dzieciak jest bardzo intrygującą osobowością – inteligentny po swojemu, potrafi rzeczowo i obrazowo uzasadnić nie tylko swój świat, ale i świat otaczających go ludzi. To bardzo niezwykłe, gdyż Autor w świetny sposób oddał to, jak osoby z zespołem Downa odczuwają i postrzegają świat. Przyznam, że gdzieś tam w środku zawsze odczuwałem lęk przed takimi osobami. Nie umiem tego nazwać, ale mimo wszystko tak jest. Dzięki tej książce trochę go przełamałem, bo okazało się, że to tacy sami ludzie jak my, tylko odrobine prostsi, odrobinę dosadniejsi i potrafiący cieszyć się z tego, czego my już nie potrafimy docenić. Śmiało można powiedzieć, że możemy się od nich wielu rzeczy nauczyć.
Książka bardzo mi się podobała. Już od pierwszych stron wiedziałem, że będzie to niezwykła przygoda. Pochłonąłem ją w jedną noc. Znajdziecie w niej wiele autoironii Fiodora, który opisuje nie tylko swoje błędy, ale i zabawne historie, które przydarzyły mu się w towarzystwie niechcianego i pogardzanego dziecka. Sniegiriow wspaniale oddał również paradoksy współczesnej Rosji, jej małoduszność, a jednak religijność, złośliwość, ale pomieszaną z fascynacją, pogardę połączoną z miłością. Słowem – Autor udowadnia, że nawet to, co najgorsze, ma w sobie coś pięknego; że nawet niechciana „kula u nogi” może stanowić coś, co przyniesie nam szczęście, nawet jeśli będzie ono dosyć przewrotne.
Naftowa Wenus to opowieść o dorastaniu mężczyzny do bycia ojcem, i to od razu rzuconym na głęboką wodę. Ten, zdawałoby się, nieczuły architekt, w wymuszonej sytuacji opieki nad dzieckiem, którego się wstydzi, zaczyna odkrywać swoje wnętrze. Poznaje siebie i innych ludzi na nowo, uczy się troski nad słabszym człowiekiem. A to nie takie proste, wziąwszy pod uwagę, że jego syn bierze świat w dosyć prosty sposób – wszystko go fascynuje, wszystko go cieszy, nie rozumie skomplikowanych uczuć innych ludzi. Czy można pokochać człowieka, który aż tak bardzo różni się od swojego pierwowzoru? Jak się okazuje, tak, jak najbardziej. Puentą powieści jest to, że przewrotny los, który coś nam odbiera, coś czego tak bardzo pragnęliśmy przez całe życie, a daje nam kulę u nogi, może sprawić, że ta kula stanie się najpiękniejszą rzeczą, najpiękniejszą przygodą naszego życia. I to jest coś naprawdę cudownego. Polecam wam śmiało.
Książka została otrzymana z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
Wania ma piętnaście lat i zespół downa, ale jest upośledzony w stopniu lekkim. Potrafi pisać, czytać i liczyć. Zapamiętuje ważne kwestie, jest podatny na uczenie się czegoś nowego. Przekonujemy się o tym, kiedy nagle z czasoprzestrzeni znika jego opiekunka. Doskonale pamięta, czego go nauczyła, jakie czynności wykonywała, gdzie udawała się po poradę.
Wtedy też poznajemy historię narodzin Wanii i dylematów, jakie mieli jego bardzo młodzi rodzice. Ich małżeństwo nie wytrzymało tak ciężkiej próby. Opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym przejmuje babcia chłopca. Kobieta ucieka się do wróżb i zabobonów, różnego rodzaju relacji z Bogiem, którego poszukuje w różnych religiach i wyznaniach. Do leczenia używa ziół, regularnie odwiedza szamanki i znachorki. Cały czas poszukuje przyczyny przypadłości swojego wnuka. Myśli, że jest w stanie go uleczyć. Kiedy umiera w dziwnych okolicznościach, opiekę na Wanią przejmuje ojciec, Fiodor Owczinnikow.
Sam Fiodor dojrzewa do bycia ojcem niepełnosprawnego dziecka dopiero po śmierci swojej matki a babci chłopca. Na szczęście Wania jest w miarę samodzielny. Zespół chorobowy objawia się oczywiście wyglądem i nie jest dobrze przyjmowany przez otoczenie Fiodora. Znajomi i nieznajomi obdarzają go współczuciem lub niechęcią. Zarówno jedno jak i drugie jest dla niego przykre.
Po pogrzebie uświadamia sobie, że z problemami został sam. Komentuje: „Mój los znalazł się wprost przed moim nosem. Chuchnął mi w twarz. Poczułem jego zapach.” Niewybrednie wypowiada się o Bogu, ma do niego pretensje za taki los, a za chwilę prosi go o coś.
Skąd tytuł? Naftowa Wenus to postać ze zdobycznego obrazu. Celowo nie piszę „ukradzionego”, ponieważ Wania, który przyniósł obraz do domu, myślał o nim jak o kolejnej zdobyczy. Uważam, że stanowi świetny wątek sensacyjny, do końca trzymający w napięciu. Obraz łączy właściwie wszystkich bohaterów powieści.
Rzecz dzieje się w Rosji, więc pojawiają się rosyjskie realia (jako żywo przypominające nasze za PRL-u )np. Fiodor próbuje coś załatwić w urzędzie i trafia na „trójprzymierze”, czyli ponury ochroniarz, kolejka i przerwa na obiad. Wchodzimy też do mieszkania bohatera, szanowanego i wziętego architekta, z dużym potencjałem, gdyż ma zlecenia nawet zagraniczne, ale choć nie jest to tzw. komunałka, daleko mu do luksusów. Fiodor sam je remontuje i naprawia sprzęty, a także wyściela gazetami kubeł na śmieci.
Mimo trudnych i poważnych treści, powieść, okraszona wątkiem sensacyjnym i humorem narratora, jest lekka w odbiorze.
Jedna z tych książek, które skłaniają do refleksji...
"Naftowa Wenus" to książka, po którą sięgałam mając mieszane uczucia. Z jednej strony zainteresował mnie opis, a z drugiej - hamowała obecna sytuacja i ogólne nastawienie dookoła do wszystkiego, co rosyjskie (autorem jest Aleksandr Sniegiriow). Po długich wahaniach zdecydowałam się, bo w sumie, co książka winna...
Poszczególne wydarzenia stanowią opowieść, w której dziwne zbiegi okoliczności splatają losy zupełnie obcych sobie osób, których to już pierwsze spotkanie nie wróży niczego dobrego. Tymi osobami są: główny bohater i jego syn (często nazywany po prostu downem) oraz dość charakterne przyrodnie siostry, które w odróżnieniu od większości społeczeństwa nie patrzą na chorego chłopca z politowaniem, ciekawością czy pogardą, lecz traktują go jak równego sobie - troszczą się o jego wygląd i dobre samopoczucie, a w obliczu grożącego mu niebezpieczeństwa walczą niczym lwice (przypadkowo okazuje się nawet, że jedna z sióstr zdobyła drugie miejsce w Paryżu w kickboxingu będąc jeszcze nastolatką). Pomimo wielu różnic, po zastanowieniu można dojść do tego, co łączy głównych bohaterów - wszyscy są w jakimś stopniu związani ze sztuką (Wania w sposób wyjątkowy, a jego pojmowanie niektórych spraw może być trudne do zrozumienia dla osób, które nie mają pojęcia o tym, jak rozumują osoby z niepełnosprawnościami takimi jak ten chłopiec).
Moim zdaniem "Naftowa Wenus" to książka warta polecenia chociażby ze względu na to, że skłania do refleksji. Pozwala zatrzymać się i zastanowić nad tym, co jest w życiu najważniejsze i najcenniejsze. Pokazuje jak może się zmienić sposób rozumowania człowieka i postrzeganie spraw w różnych (czasem ekstremalnych) sytuacjach.
"Nagle czuję, że coś we mnie zniknęło, pozbyłem się jakiegoś balastu. Strachów. Teraz niczego się nie boję. Przedtem się bałem, że nigdy nie będę miał zdrowego dziecka. Bałem się nauczycieli szkolnych, więzienia, gliniarzy. Bałem się nędzy, bezrobocia, impotencji. Bałem się raka, AIDS, tortur z wykłuwaniem oczu i igłami pod paznokciami. Bałem się ciemności, karaluchów, filmowego Obcego. Bałem się, że zostanę na zawsze służącym Wani...
Teraz się nie boję. Wcale."
"Naftowa Wenus" to pozycja o dorastaniu, odpowiedzialności, trudnych decyzjach, wpływie otoczenia, niepełnosprawności, miłości, szacunku do innych, postaw obywateli w stosunku do ojczyzny, ale przede wszystkim jest to książka o wolności i jej różnych obliczach. Autor decyduje się na dość chłodny, racjonalny przekaz. Raczej nie ma na celu grania na emocjach czytelników - nie dąży do tego, by odbiorca współczuł któremuś z bohaterów, ale muszę przyznać, że mimo wszystko pod koniec uroniłam kilka łez...
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl.
"Żaden ze mnie święty, po prostu nie mam wyjścia".
To książka o kilku ważnych aspektach naszego życia, ale w głównej mierze o miłości, "o miłości w ogóle", w całej swojej definicji mieszczącej tak wiele. O uczuciu, którego istota się nie zmienia, a jedynie forma ulega modyfikacji. "Naftowa Wenus", czyli kameralna opowieść w perspektywie kompozycyjnej, a tak mocno uniwersalna w perspektywie ludzkiej.
Aleksandr Sniegiriow to urodzony w 1980 r. w Moskwie politolog i absolwent Rosyjskiego Uniwersytetu Przyjaźni Narodów. Autor w trakcie swoich podróży po świecie, wykonywał wiele różnych zawodów, od kelnera po budowlańca. Zadebiutował w 2005 r. zbiorem opowiadań, a w 2015 r. za powieść "Wiera" otrzymał Rosyjskiego Bookera, czyli bardziej prestiżową nagrodę literacką w Rosji.
Fiodor Owczinnikow ma trzydzieści jeden lat, ukończone studia architektoniczne i dzięki intratnemu zleceniu od bogatych Rosjan, perspektywę wyjazdu do Miami. Kilka chwil zmienia jednak diametralnie plany mężczyzny. Fiodor musi bowiem zaopiekować się swoim piętnastoletnim synem Wanią z zespołem Downa, nad którym do tej pory pieczę sprawowali jego dziadkowie.
Czy da się zgrabnie połączyć esencję komizmu i tragizmu z tak delikatnym tematem, jakim jest relacja ojca z synem? Z pewnością tak, ale w przypadku tej książki, zadanie to zostaje utrudnione ze względu na niepełnosprawność syna protagonisty. Aleksandr Sniegiriow podejmuje się jednak tego wyzwania, a finalny efekt jego literackich poczynań porusza do głębi, wywołując szereg wielu ambiwalentnych uczuć. Autor warstwę życiowej tragedii, jaką jest dla Fiodora syn z zespołem Downa łączy bowiem z komicznymi wydarzeniami, jak chociażby wizyta ojca z synem u jasnowidzki, a wszystko to ubiera w kostium nieuchronności ludzkiego losu.
"Naftowa Wenus" okazuje się dla czytelnika dość nieoczywistą opowieścią o ludzkiej ułomności i jednocześnie bezwzględności, jaką nosi w sobie każdy z nas. Główny bohater utworu i jednocześnie jego narrator pierwszoosobowy, przedstawia swoją historię pragmatycznie, tym samym dodając jej wiarygodności. Nie ukrywa swoich słabości, wywołując myśli, których wielu z nas nie jest w stanie wyartykułować. Jego opowieść drażni, wnika głęboko w duszę, prowokuje do dyskusji i w końcu wzrusza nieoczekiwanym finałem. A w tego typu epickich powieściach cenię sobie to najbardziej.
Aleksandr Sniegiriow pisze także trochę o Rosji, ale to raczej trzecioplanowa bohaterka tej opowieści. Autor trafnie punktuje bowiem cechy charakterystyczne rosyjskiego życia codziennego, od biurokracji i korupcji po rozwarstwienie materialne społeczeństwa. Nie da się także ukryć, iż słowa: "Moja ojczyzna, której każdy krok jest nieprzewidywalny" w obecnej sytuacji brzmią niemal proroczo. Ciekawym i dość symbolicznym wątkiem w tej płaszczyźnie jest wspomnienie pewnego radzieckiego grzybka leczniczego, który zanurzony w trzylitrowym słoju przez rosyjskie gospodynie, na początku lat dziewięćdziesiątych XX wieku odszedł w zapomnienie.
Nieprzypadkowy tytuł tejże książki wiąże ze sobą początek i koniec tej historii w symetryczną całość będącą wycinkiem życia, w którym: "Wszystko zwija się w kłębek: myśli, znajomości, historia, los. Wszystko rodzi się z małego zawijasa, nici i wszystko do pierwocin wraca". W tej słodko-gorzkiej opowieści Fiodor i Wania uczą pokory, zmuszają do rewizji własnych poglądów, a nawet pozwalają spojrzeć nieco inaczej na zagadnienie ojcostwa.
Po rosyjskich autorów, zwłaszcza współczesnych sięgam obecnie z mieszanymi uczuciami. Ciekawość wygrała, dlatego przeczytałam ,,Naftową Wenus" Aleksandra Sniegirowa. Autor zdobył Rosyjskiego Bookera w 2015 roku, tym bardziej chciałam poznać jego prozę.
W ,,Naftowej Wenus" poznajemy historię Fiodora, który jest ojcem Wani - chłopaka z zespołem Downa. Już pojawienie się chorego dziecka burzy całkowicie wszystkie plany bohatera, przekreśla marzenia o wspaniałym, pełnym wrażeń życiu. Oboje rodzice porzucają Wanię zaraz po urodzeniu. Wobec tego chłopakiem zajmować będą się dziadkowie. Kiedy chłopak ma 16 lat, niemal jednocześnie umierają, a on sam trafia pod opiekę ojca. Od tej chwili konieczność sprawowania opieki nad Wanią zmienia jego życie całkowicie.
Akcja książki jest pełna absurdu i zadziwiających zbiegów okoliczności. Pewnego dnia Wania wymyka się z domu i przynosi do domu obraz przedstawiający kobietę oblewaną naftą. Wkrótce okazuje się, że ukradł go z samochodu, który uległ wypadkowi, a kierowca, a jednocześnie autor obrazu, zginął. W wyniku niedopatrzenia, czy też złej woli administracji cmentarza, został pochowany na miejscu spoczynku rodziny Wani. W ten sposób bohaterowie poznają Sonię i Maszę - córki malarza. Dziewczyny mają niesamowity temperament. Zaprzyjaźniają się z Wanią i traktują go jak normalnego nastolatka.
,,Naftowa Wenus" opowiada o krętych ścieżkach życia, w którym niczego nie da się przewidzieć. Wszystko może zmienić się w jednej chwili. Wania najpierw pojawia się w życiu swoich rodziców, burząc wizję szczęśliwego życia. Po szesnastu latach gwałtownie zmienia rzeczywistość swojego ojca, by równie niespodziewanie zniknąć.
Autor zmierzył się z kwestią posiadania niepełnosprawnego dziecka. Z reguły wszyscy życzą sobie, by ich dzieci były zdrowe i marzą o życiu, w którym wszystko jest idealne. Okazuje się, że gdy nie jest, nadal można czerpać z codzienności wiele dobrego. Niepełnosprawne dziecko można kochać i wcale nie wiąże się to z poświęceniem, jakimś nadludzkim dobrem rodzica.
Tata Wani jest pełen goryczy i poczucia krzywdy w związku z faktem, że jego potomek jest niepełnosprawny. Rozważa o utraconej wolności i szansach zrobienia kariery. Jednak krótki okres wspólnego życia dopiero wyzwala Fiodora całkowicie, bo dopiero wtedy rozumie, że już niczego się nie boi.
Powieść rosyjskiego pisarza nie obyła się bez krótkich rozważań o tym, czym jest Rosja i co to znaczy być Rosjaninem. I choć to zaledwie kilka zdań, to w obliczu bieżących wydarzeń, mają bardzo silny wydźwięk.
Wbrew pozorom książka jest napisana dość lekko, z dużą dozą dystansu, absurdu i czarnego humoru. Dzięki temu czyta się ją szybko i z niegasnącym zainteresowaniem. Prowadzi do wniosku, że każde dziecko, również niepełnosprawne, jest darem, który ubogaca rodziców, choć nie w taki sposób, jaki sobie wyobrażali.
Podsumowując, ,,Naftowa Wenus" to całkiem udana literatura.
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta w serwisie nakanapie.pl
Ocena: 6, Przeczytałam,
W październiku 2020 roku wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego nastąpiło zaostrzenie prawa aborcyjnego w Polsce. Rozpoczęła się rozgrzewająca do czerwoności dyskusja. Wielu z nas zadawało sobie pytanie, jakbyśmy my się zachowali, gdybyśmy usłyszeli, że nasze dziecko jest poważnie chore. Ludzie pytali się siebie „(…) jak postąpiliby, gdyby w ich życiu pojawił się down”[1].
Nie przez przypadek wywołałam tym dosadnym cytatem Zespół Downa. W dyskusji o obronie życia często powoływano się na osoby, które zostały nim dotknięte. Rodzice takich dzieci fotografowali się z nimi i opowiadali, jakie są cudowne. Traktując zwolenników aborcji trochę, jak morderców czyhających na życie ich pociech. Ja tutaj nie będę pisała, po której stronie barykady stoję, chociaż uważny odbiorca pewnie wyczyta to między wierszami. Wywołałam ten temat dlatego, że w moje łapki wpadła książka, która idealnie wpisuje się we wciąż żywą – pomimo upływu dwóch lat – dyskusję. Mam na myśli powieść Aleksandra Sniegiriowa pt.: „Naftowa Wenus”. Książkę o relacji między ojcem, a jego niepełnosprawnym synem.
Możemy ją podzielić na dwie części. Pierwsza, w której poznajemy Fiodora i Iwana. Autor skupia się w niej na historii tych postaci i emocji, jakie towarzyszą wychowaniu dziecka z Zespołem Downa – rozczarowaniu, wstydowi, poświęceniu, zazdrości, ale też miłości i wzajemnej trosce. Druga część to pasmo szalonych przypadków. Wręcz absurdalnego cyklu powiązanych ze sobą zdarzeń. Nie do końca wiem, jak je interpretować, więc nie podzielę się z wami moimi myślami. Wydarzenia są realne, a jednak ich koncentracja wokół Naftowej Wenus, czy też efekt jej pojawienia się w życiu bohaterów kojarzy mi się z groteską w stylu Vonneguta czy Bułyczowa – których ubóstwiam.
Wracając do okołoaborcyjnej dyskusji. Myślę, że zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy powinni tę powieść przeczytać. Jej wielkim atutem jest dosadny język. Aleksandr Sniegiriow nie sili się na „polityczną poprawność”. Jest bezpośredni i bezczelny. I to rewelacyjnie obrazuje, jaką skomplikowaną sprawą jest wychowywać niepełnosprawne dziecko, ile złych i dobrych emocji siedzi w jego opiekunie. (Tak, wiem, że nie ma dobrych i złych emocji, są po prostu emocje. Biorę na siebie cała krytykę związaną z tym zwrotem, jednak on idealnie przekazuje to co chcę powiedzieć.)
Wania nie był chciany. Jego ojciec nie miał wyboru. Musiał się nim zająć. Musiał wybrać pomiędzy intratną pracą, poziomem życia, a synem. „I wtedy zrozumiałem: inwalida to nie jest zwykłe więzienie. To więzienie, które budują sobie ci, którzy inwalidą się opiekują”[2] mówi rozgoryczony, zmęczony Fiodor. Z drugiej strony dokłada wszelkich starań, żeby chronić Wanię przed światem, przed wścibskimi spojrzeniami przechodniów, przed nieodpowiedzialną opiekunką itd., itp. Kontrast między słowami i czynami, aż bije po oczach.
Przypatrzmy się przez moment Iwanowi. Pomimo używania zwrotów, które można by uznać za obraźliwe, autor rysuje Wanię, jako cudownego, rezolutnego chłopca. To jest taki bohater, którego pokochamy, chcemy przytulić i również otoczyć opieką. Aleksandr Sniegiriow w „Naftowej Wenus” porusza również kwestię, o której mało się mówi. Mianowicie, jak niepełnosprawny postrzega sam siebie. W pewnym miejscu Wania krzyczy: „Nie chcę być głupkiem! Nie chcę być pokraką! Chcę być mądry, piękny, uczciwy, odważny, szczery... Codziennie się modlę...”[3]. Jeżeli chronimy życie, to chronimy je do śmierci. Nie kończymy na narodzinach. Każda osoba, która przychodzi na świat – nieważne czy pełno czy niepełnosprawna – powinna mieć prawo do godności. A godność to m.in. szacunek do samego siebie.
Zwrócę jeszcze uwagę na to, że Aleksandr Sniegiriow zamyka tę historię. Trochę mnie to zaskoczyło. Myślałam, że będzie paplał o życiu Fiodora i Wani, aż wyczerpią mu się pomysły. Okazało się, że powieść została napisana z planem, z pomysłem na finał i morał. Powinnam dodać dobry, mocny finał i morał.
Nie chciałabym, żeby „Naftowa Wenus” przepadła w fali krytyki rosyjskiej inwazji na Ukrainę. To nie jest książka polityczna, to książka proludzka. Niepełnosprawność dotyka wszystkich nacji, dlatego nieważne, w jakim języku się o niej opowiada. Aleksandr Sniegiriow ofiarował czytelnikom bezpardonową, ale też przesyconą wrażliwością powieść. Mocna, dosadna, piękna i fantastycznie napisana. Rewelacyjne ujęcie tematu i przepyszna literacka uczta.
[1] Aleksandr Sniegiriow, „Naftowa Wenus”, tłum. Borys Hass, wyd. Glowbook, Sieradz 2022, s. 34.
[2] Tamże, s. 38.
[3] Tamże, s. 43.