Warszawska Saska Kępa i piękne plenery Kazimierza Dolnego. Marta, młoda, ambitna kobieta, za nic nie chce powielać losów swoich rodziców i rodzeństwa. Wie, czego chce, i odważnie realizuje plany. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się Janusz - mężczyzna, który niebawem ma wziąć ślub... Czy miłość tych dwojga ma szansę na szczęście? I czy zakochana kobieta ma prawo oddzielić ojca od córki?
,,Nadwiślańskie serca" to opowieść o tym, że czasem rzeczy najistotniejsze są tak blisko, że ich nie dostrzegamy. To książka o potędze miłości, również tej dojrzałej, o sile przyjaźni i niepotrzebnych stereotypach.
Wydawnictwo: Czarne
Data wydania: 2017-06-21
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 424
Książkę „Nadwiślańskie serca” napisała Katarzyna Archimowicz. To piękna opowieść o miłości pokonującej wszelkie bariery. Bije z niej przyjemne ciepło w kolorze pomarańczowym niczym okładka.
Główną bohaterką jest Marta. Młoda dziewczyna, która kończy studia i zaczyna samodzielne, dorosłe życie. Z dala od rodziny za to z wierną przyjaciółką u boku Marta szuka pracy i pomysłu na przyszłość. Przypadkowo poznaje Janusza. Statecznego mężczyznę, który mieszka w domu obok wraz ze swoją przyszłą żoną Dorotą i jej córką. Co wyniknie z tej znajomości?
Książka dodaje otuchy tym, którzy natrafili na przeszkodę w drodze do swojego rodzinnego szczęścia. Bo okazuje się, że miłość jest ponad ograniczeniami fizycznymi, różnicą wieku, brakiem więzów krwi. Na miłość i szczęście zasługuje każde pokolenie. To ludzie sami komplikują sobie życie. Przecież wystarczy, że otworzymy się na drugiego człowieka, oddamy mu trochę swojego czasu i wyrzekniemy się odrobimy egoizmu, a miłość staje się bardzo prosta.
Książka mnie zauroczyła. Podczas czytania miałam wrażenie, że zaglądam w życie kogoś, kto mieszka obok. Nie ma tu czarnego charakteru ani heroicznego bohatera. Za to znajduję opis osób z krwi i kości, które działają pod wpływem emocji, mylą się i naprawiają swoje błędy. Ludzi, którzy pragną być kochani choć nie zawsze sami potrafią wyrazić swoje uczucia. Jak w prawdziwym życiu – nic nie jest czarne albo białe. Historia nie jest przekoloryzowana, wydaj się być prawdziwa, szczera i to bardzo ujmuje czytelnika.
Poruszający jest wątek Agaty. Nie znam osobiście żadnej niewidomej osoby, dlatego zaskoczył mnie świat opisywany z jej perspektywy. Pewnie nie ja jedna odkryłam, że myślę schematami i powinnam zrewidować swoje poglądy.
Autorka doskonale trafia do czytelnika. Daje mu przyjemną lekturę jednocześnie przemycając w niej treści skłaniające do refleksji nad własnymi postawami i podejściem do życia. W książce poruszanych jest wiele wątków, wszystkie emocjonujące. Do tego dialogi z humorem, aż robi się cieplej na sercu. To książka, która spodoba się kobiecie w każdym wieku. Nie sposób się przy niej nudzić!
Piękna okładka oraz fabuła obiecująca wzruszenia i dobrą ucztę literacką.
A jak było ?
Można zarzucić autorce, że ma opisowy styl pisania, że stosuje jednostronne opisy podkreślające kto jest dobry a kto zły, że wszystko podane jest jak na tacy a historia toczy się oklepanym torem.
Można ale po co ? Mnie się podobało.
Nie znam wcześniejszych książek Katarzyny Abramowicz ale tą powieścią bardzo szybko skradła moje serce. O samego początku dałam ponieść się fabule i dałam oczarować językowi jakim posługuje się autorka. Cała treść wolna od wulgaryzmów ale tak poprowadzona aby nie brakowało w niej pazura i humoru. Pięknie opisane emocje i rozterki bohaterów powodowały, że chciało się przewracać strony i nie miałam wrażenia, że tracę czas. Ta powieść nie jest banalna. Jest piękna. Napisana naprawdę na wysokim poziomie moim zdaniem Abramowicz ma niezwykły talent do opisywania ludzkich emocji i stworzyła bohaterów z dbałością o szczegóły i staranne portrety psychologiczne. Wszystko tu jest dokładnie przemyślane i wywarzone.
W powieści pojawiają się postaci zarówno pierwszoplanowe jak i drugoplanowe ale ich losy nawzajem się przeplatają i uzupełniają. Poznajemy ich życie, komplikacje , trudności a także chwile radości przepełnione miłością.
„ Nadwiślańskie serca „ to lekka powieść ku pokrzepieniu serc, która pozwoliła mi się zrelaksować.
Autorka stworzyła wyrazistych bohaterów i fajną historię, którą się czyta bardzo dobrze. Trochę moje obawy wzbudziła czcionka bo jest dość mała, ale powieść jest tak wciągająca, że nawet nie zauważyłam kiedy pochłonęłam te ponad 400 stron. Zakończenie budzi pewien niedosyt ale każdy je może zinterpretować po swojemu. Książkę polecam ze względu na realizm, piękną fabułę a przede wszystkim wspaniałą polszczyznę . Z przyjemnością sięgnę po pozostałe książki Abramowicz.
„ Nie patrzcie kochani, w życiu zbyt daleko, bo może się okazać, że to, co jest najważniejsze, macie cały czas obok siebie. Kiedy człowiek wyostrza wzrok, by dostrzec dal, rozmazuje mu się obraz tego, co najbliżej. A właśnie tam może być jego szczęście. „
"(…) o rodzinie stanowi nie złożone przed urzędnikiem oświadczenie, ale miłość budowana między ludźmi".
To zabawne, jak ludzie potrafią sami sobie komplikować życie i w swoim dążeniu do zadowolenia, nie zauważać, że szczęście jest blisko, niemal na wyciągnięcie ręki. Nie dziwię się więc, że temat ten, dość często poruszany w powieściach obyczajowych, za każdym razem wywołuje we mnie wiele przemyśleń. Katarzyna Archimowicz w swojej najnowszej powieści, zafundowała mi pełen wachlarz emocjonalny związany z tą właśnie płaszczyzną.
Katarzyna Archimowicz to absolwentka matematyki na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Obecnie autorka uczy w szkole podstawowej i gimnazjum oraz jest doradcą zawodowym. W wolnym czasie haftuje wielkoformatowo, czyta oraz marzy o podróży do Petersburga i na Syberię. Jej debiutem literackim była dobrze przyjęta powieść pt. "Miłość w Burzanach".
Marta to ambitna studentka fizjoterapii. Janusz jest przedsiębiorcą, żyjącym z Dorotą i jej córką, który ma wziąć niebawem ślub. To właśnie oni spotykają się przypadkowo w Kazimierzu Dolnym. Po jakimś czasie, los ponownie krzyżuje ich losy w Warszawie. W życiu bohaterów wiele się zmienia i tylko od nich zależy, czy napotkane wzloty i upadki będą przeżywać wspólnie.
"Nadwiślańskie serca" to powieść obyczajowa, która pomimo widocznej schematyczności fabularnej, pozwala czytelnikom roztrząsać problemy głównych bohaterów, rozkładać na czynniki pierwsze podjęte przez nich decyzje, wzruszać się oraz złościć. Dzieje się bowiem w tej książce wiele, dzięki czemu uczestniczenie w życiu ukazanych w utworze postaci, sprawia sporo frajdy.
Katarzyna Archimowicz w swojej najnowszej książce nakreśliła mocno wyraziste, z ugruntowanym podłożem psychologicznym, sylwetki głównych bohaterów, czyli Marty i Janusza, oraz tych drugoplanowych, równie ważnych, czyli Agaty i Mateusza. W zasadzie w obydwu przypadkach z wielką uwagą śledziłam ich koleje losu oraz starałam się zrozumieć podejmowane przez nich decyzje, co nie było wcale łatwe. Wszystko to zostało okraszone prostym, ale malowniczym językiem, pozwalającym wciągnąć się w całą fabułę do samego końca.
Powieść autorki jest utworem dotykającym takich bliskich każdemu z nas tematów, jak bezwarunkowa miłość, ambicja, złe decyzje, walka o lepszy byt. Jest jednak jeden wątek, który po perturbacjach miłosnych Marty i Janusza, przykuł moją największą uwagę. Otóż Katarzyna Archimowicz dotknęła tematu niepełnosprawności fizycznej pod postacią wątku niewidomej Agaty. Ukazane w książce objawy dyskryminacji podczas szukania przez nią pracy, niewątpliwie zwiększają świadomość czytelnika w temacie ogromu trudności, z jakimi muszą zmierzyć się takie osoby. Oprócz tego, przypadek Agaty to także widoczny przykład tego, jak rządzą nami stereotypy, które ukierunkowują nasze myślenie na konkretne tory.
"Nadwiślańskie serca" to książka, którą polecam wszystkim miłośnikom życiowych historii, opartych na silnych, realistycznych fundamentach. Katarzyna Archimowicz pisze z serca do ludzkich serc. To się czuje.
Marta Żmigrodzka to dwudziestopięcioletnia dziewczyna pochodząca z okolic Kazimierza Dolnego, ale od dawna mieszkająca w Warszawie, gdzie studiuje fizjoterapię i pracuje. Pewnego dnia zjawia się u niej właściciel stancji, którą ona wynajmuje, z pomysłem zamiany mieszkań. Mianowicie Marta miałaby przenieść się do jego domu położonego na Saskiej Kępie, a on wraz ze schorowaną matką wymagającą rekonwalescencji wróciłby do tegoż mieszkanka, które jest idealnie zlokalizowane i z pewnością byłoby praktyczniejsze pod wieloma względami oraz lepiej dostosowane do potrzeb starszej pani. Kobieta przystaje na propozycję. Jest zachwycona nowym miejscem, przepełnionym zielenią i spokojem. Znajduje nową pracę w sklepie z asortymentem dziecięcym w okolicznej galerii, pomaga pani Karczewskiej w rehabilitacji (matce właściciela mieszkania), a ponadto uczęszcza na zajęcia. Któregoś popołudnia na podwórku dostrzega psa, z którym postanawia podzielić się ledwo przygotowanym obiadem. Kolejnego dnia przybywa do niej mała dziewczynka - Julia, którą Marta decyduje się zaopiekować podczas nieobecności jej rodziców. Wieczorem w jej drzwiach staje mężczyzna - Janusz, na którego niegdyś zwróciła uwagę podczas pobytu w Kazimierzu Dolnym. On również ją rozpoznaje. Okazuje się, że jest ojcem siedmioletniej dziewczynki, a także sąsiadem Marty. Kobieta z każdym kolejnym spotkaniem jest nim coraz bardziej oczarowana, jego zewnętrzną aurą, inteligencją i uprzejmością. Ma cichą nadzieję na coś więcej. Jednak to niemożliwe, bo Janusz za parę tygodni bierze ślub z Dorotą...
Powieść jest z pewnością do bólu przewidywalna i schematyczna, aczkolwiek wyjątkowo mi to nie przeszkadzało. Akcja toczy się powoli, w spokojnym tempie, co sprawiło, że nie tylko mocno zagłębiłam się w historię, delektowałam się każdym wyrażającym ją słowem, fragmentem stanowiącym opisy pięknych miejsc, rozkoszowałam się intensywnością przenikających się wzajemnie zapachów kwiatów i potraw, a nawet czułam niebywałe smaki rozmaitych dań (np. duszonej wątróbki z cebulką, kogutów kazimierskich, czebureków), ale przede wszystkim się wyciszyłam, oderwałam od codzienności i zapomniałam o rzeczywistości. Całkowicie pochłonęła mnie owa opowieść, czytałam ją między innymi wieczorami. I pomimo iż oczy odmawiały posłuszeństwa, to kontynuowałam ją, nieustannie sobie obiecując, że jeszcze tylko jeden rozdział. A kiedy już naprawdę następowała konieczność odłożenia książki na stolik nocny i tym samym oddaniu się w objęcia Morfeusza, to po przebudzeniu moją pierwszą myślą było, aby czym prędzej wrócić do lektury. Przyznaję, że po jej skończeniu, czuję swego rodzaju pustkę, tęsknotę za bohaterami, za ich życzliwością, otwartością i wszechogarniającą miłością oraz radością. Tłem ukazanej historii są zarówno klimatyczna, osobliwa, cicha i wyjątkowa Saska Kępa - dzielnica Warszawy, jak i pełen urokliwych uliczek, wzbogacony sprawiającymi niesamowite wrażenia krajobrazami, przekazujący romantyczne fluidy i napawający nadzieją oraz szczęściem Kazimierz Dolny, a ponadto magiczny i wyrażający niepowtarzalną atmosferę Lwów. Wspaniałe zestawienie ujmujących i pasjonujących miejsc jest bez wątpienia atutem utworu.
W powieści przewija się kilka postaci, tych odgrywających główne role, jak i pełniących funkcje drugoplanowe, których losy się nawzajem przeplatają i uzupełniają. Z niezwykłą dbałością, precyzją i dokładnością poznajemy ich życie, nierzadko pełne komplikacji i ciągłych trudności, niekiedy przepełnione smutkiem i bólem, poczuciem osamotnienia, ale również naznaczone chwilami euforii, spokoju, przesiąknięte miłością, rozkoszą, wiarą i ogromnie odczuwalnym ciepłem. Dzięki zastosowaniu narracji trzecioosobowej mamy możliwość bliższego zaznajomienia się z charakterystyką danej osoby, jej postępowaniem w przeróżnych sytuacjach, zachowaniem w przypadku nie tylko łatwych i przyjemnych, ale też zawiłych i wymagających zaangażowania zdarzeń, z towarzyszącymi jej emocjami, marzeniami, pasjami oraz podejściem do życia codziennego oraz przyszłości. Wszyscy bohaterowie zostali wyraziście wykreowani, to ludzie z wadami i zaletami, bardzo autentyczni, z którymi zapewne można się utożsamiać. Wielu obdarzyłam sympatią, gdyż okazali się bardzo przyjaźni, wykazywali się dobrocią i szczerością, stawiali na pierwszym miejscu miłość, rodzinę i bliskość, kierowali się tylko pozytywnymi przesłankami, a poza tym odważyli się zacząć życie od nowa bez zbędnego balastu. Byli też tacy, których niestety nie polubiłam, bowiem budzili same negatywne odczucia. Mimo iż starałam się zrozumieć ich poczynane kroki i dokonywane decyzje, to nie zapałałam do nich życzliwością. Mamy okazję poznać w szczególności: Martę - otwartą, uprzejmą, naturalną, bezpretensjonalną, uczuciową, wrażliwą i ambitną kobietę; Agatę - jej niewidomą przyjaciółkę, zmagającą się z wieloma przeszkodami związanymi z jej ułomnością; Janusza - mężczyznę pracowitego i szarmanckiego, odpowiedzialnego ojca (nie)swojej córki, kochającego partnera; Dorotę - oziębłą, wyrachowaną, egoistyczną karierowiczkę, traktującą dziecko przedmiotowo; Rafała - damskiego boksera i lenia; Julkę - dziewczynkę uśmiechniętą, pełną życia i pozytywnej energii oraz wielu innych, w tym rodziców oraz wspólnika i przyjaciela Janusza, najbliższych i znajomych Marty. Najbardziej urzekła mnie relacja Janusza z Julką, łączyła ich silna więź, której nikt i nic nie było w stanie przerwać. Natomiast bez wątpienia ciśnienie podnosiło mi zachowanie Doroty wobec swej córki, kobieta traktowała dziecko jak mebel, który można przestawiać z miejsca na miejsce oraz kompletnie nie zauważała, a następnie nie uwzględniała uczuć innych. Nie będę szerzej komentować jej osoby, bowiem prawdę mówiąc, musiałabym chyba pokusić się o użycie niecenzuralnych słów.
Powieść napisana jest barwnym, niekiedy wyszukanym, często prostym i zrozumiałym językiem. Podzielona jest na ponad dwadzieścia kilkustronicowych rozdziałów, wpływających w dużej mierze na jakość czytania i ogólnego odbioru. Przeważają w niej plastyczne i bardzo szczegółowe opisy wykonywanych czynności, przygotowywania posiłków (pobudzając kubki smakowe), odwiedzanych miejsc i otaczających je widoków oraz przemyśleń i uczuć wszystkich postaci. Miałam wrażenie, że zwiedzam poszczególne regiony i doceniam ich walory turystyczne, spaceruję uliczkami wspomnianych miejscowości, smakuję regionalne dania, czuję uderzający zapach bzów czy aromatycznej zielonej herbaty. Ponadto drobiazgowość i skrupulatne omówienie emocji targających bohaterami, pozwoliło mi takowe silnie odczuć i wniknąć w umysły tych ludzi, próbując przybrać ich role. Dialogi pojawiające się w powieści były sensowne i treściwe, bez poczucia jakiejkolwiek sztuczności. Pojedyncze zatem elementy doskonale się wzajemnie ze sobą komponowały i dopełniały, tworząc przyjemną i zajmującą całość.
Podsumowując, "Nadwiślańskie serca" to piękna, pasjonująca, wielowątkowa, refleksyjna, emocjonująca i życiowa powieść. Porusza ona mnóstwo istotnych zagadnień, a ściślej mówiąc, traktuje o trudach życia osoby niewidomej skazanej na siebie, która musi wykazać się siłą i samodzielnością niezbędnymi do tego, aby przetrwać w otaczających ją warunkach oraz poradzić sobie z mobilnością po domu i mieście, podjęciem pracy, a nawet znalezieniem partnera, dla którego stworzenie związku z osobą niewidzącą nie stanowi problemu. To też historia podejmująca tematykę dotyczącą przysposobienia bezdomnego, opuszczonego zwierzęcia, w tym przypadku znalezionego wygłodniałego i spragnionego bliskości psa. Ponadto to opowieść o zdradzie, samotności, samolubstwie, pazerności, postrzeganiu drugiego człowieka przez pryzmat jego szaty zewnętrznej, przemocy, przedmiotowego traktowania dziecka, przedkładaniu kariery ponad rodzinę, ale również o prawdziwej i głębokiej miłości oraz nadziei na lepsze jutro. Powieść uświadamia, że nigdy nie jest za późno na prawdziwą miłość, a także, że zawsze jest dobry czas na dokonanie życiowych zmian. Trzeba tylko chcieć, otworzyć swe serce i posłuchać jego głosu oraz wewnętrznej intuicji, która z pewnością wskaże słuszną drogę ku szczęściu i spełnieniu. Gorąco polecam!
Dzisiaj przychodzę do Was z kilkoma słowami o książce, która moim zdaniem idealnie wpasowuje się w aktualnie otaczającą nas wiosenno - letnią wręcz aurę, jaka od pewnego czasu w pełnej krasie rozgościła się za naszymi oknami.
Pozycja, jaką mam na myśli jest trzecią w dorobku Katarzyny Archimowicz. Nosi ona tytuł „Nadwiślańskie serca” i ukazała się nakładem Wydawnictwa Black Publishing.
W powieści równolegle poznajemy losy Marty Żmigrodzkiej i Janusza Bliskiego.
Marta jakiś czas temu wyjechała z rodzinnych stron by ułożyć sobie życie w Warszawie. Zawodowo idzie jej całkiem nieźle, jednakże w sferze uczuciowej nieco utknęła w związku bez przyszłości, z którego coraz mocniej stara się wydostać, co w końcu jej się udaje.
Janusz właśnie planuje ślub ze swoją ukochaną Dorotą, para wychowuje córkę kobiety z poprzedniego związku. Dla mężczyzny kilkuletnia dziewczynka jest całym światem i nie ma najmniejszego znaczenia fakt, iż nie jest ona jego biologiczną córką. Zwłaszcza, że to głównie Janusz zajmuje się Julią, gdyż Dorota zbyt skupiona jest na swojej karierze zawodowej.
Ścieżki Marty i Janusza krzyżują się po raz pierwszy w urokliwej scenerii Kazimierza Dolnego… Nie będę Wam jednak spoilerować jak potoczy się dalsza historia obojga, bo tego dowiecie się sięgając po książkę.
Niemniej jednak postaram się uchylić nieco rąbka tajemnicy i zdradzę, że chociaż jest to książka o miłości, nie jest ona płytkim romansem. Autorka poruszyła w niej bardzo istotne kwestie wyborów dokonywanych przez człowieka – tych pomiędzy rodziną, a pracą, czy też miłością do kobiety, a miłością do dziecka.
Przybliżyła również nieco tematykę dotyczącą osób niewidomych, ponieważ przyjaciółka głównej bohaterki Agata na co dzień żyje w świecie ciemności. Bardzo istotne jest jednak to, iż taki stan rzeczy nie przeszkadza jej żyć pełnią życia i realizować się na różnych płaszczyznach, chociaż oczywiście wymaga to od niej samozaparcia i odwagi absolutnie nie jest niemożliwe.
W oparciu o wykreowane postacie Katarzyna Archimowicz bardzo plastycznie opisuje jak poszukując miłości, akceptacji i swojego miejsca w życiu jednocześnie sami sobie potrafimy wszystko ogromnie skomplikować i tkwić miesiącami, czy nawet latami w różnego rodzaju toksycznych relacjach i sytuacjach, które nasilają w nas poczucie niespełnienia, frustracji etc.
W tej niezwykle ciepłej i barwnej opowieści zawarta została niezłomna prawda, że na miłość, przyjaźń, szczęście, życie pełną piersią i spełnianie marzeń nigdy nie jest za późno.
Zapraszam Was do lektury najnowszej książki Katarzyny Archimowicz życząc Wam urokliwej podróży poprzez krajobrazy Kazimierza Dolnego – niech „Nadwiślańskie serca” z perypetiami ich bohaterów dostarczą Wam uśmiechów, wzruszeń oraz całej gamy niezapomnianych, czytelniczych wrażeń!
* https://www.facebook.com/Ksiazkowoczyta *
http://ksiazkowoczyta.blogspot.com/2018/05/kiedy-czowiek-wyostrza-wzrokby-dostrzec.html
Burzany są dla Grety prawdziwym azylem. Stąd pochodzi, to właśnie na urokliwym Polesiu chciałaby kiedyś zapuścić korzenie. Podczas wizyty w rodzinnych...
W sylwestrowy poranek ktoś zadzwonił do drzwi. Na zewnątrz stał policjant i było jasne, że nie przynosi dobrych wiadomości. Uporządkowane i monotonne życie...