Wyspa Harris, Hebrydy Zewnętrzne.
Wyrzucony na plażę mężczyzna nie ma pojęcia, gdzie się znajduje ani kim jest. Stopniowo dowiaduje się kolejnych szczegółów o sobie: nazywa się Neal Maclean i zjawił się na Harris przed rokiem, by pisać książkę. Tyle że w jego komputerze nie ma po niej ani śladu. Jedyne, co znajduje w domu, to mapka z zaznaczoną trasą zwaną Szlakiem Trumien.
Wyspa Flannana.
Na niezamieszkanej wysepce archipelagu Hebryd Zewnętrznych, z której ponad sto lat temu w tajemniczych okolicznościach zniknęło trzech latarników, zostają znalezione zwłoki zamordowanego mężczyzny. Policja podejrzewa Macleana. A jemu trudno dowieść niewinności, skoro nadal niewiele pamięta i sam nie jest o niej przekonany.
Edynburg.
Karen Flemming, zbuntowana nastolatka, która od dwóch lat zmaga się z traumą po samobójstwie ojca naukowca, dostaje od jego przyjaciela dziwny list napisany przez ojca przed śmiercią. I budzi się w niej podejrzenie, że tata wciąż żyje, a za jego zniknięciem może stać koncern, w którym pracował.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2018-06-06
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: angielski
Język oryginału: Coffin road
Tłumaczenie: Lech Z. Żołędziowski
"Czasem wspomnienia z przeszłości nie spełniają naszych nadziei, gdy się do nich wraca."
Sympatycznie spędziłam z książką czas, poprowadziła mnie w klimat, który bardzo mi odpowiada, rewelacyjne opisy krajobrazu, które aż skłaniają do samodzielnego odwiedzenia wspomnianych miejsc. Powieść z dreszczykiem, umiejętnie budowanym napięciem, zbiorem tajemnic i niewiadomych. Odizolowana wyspa, z niewielką liczbą mieszkańców, wszyscy doskonale się znają i każdy nienaturalny ruch wzbudza wahanie i nieufność. Przybysze pod baczną obserwacją miejscowych, zaś sekrety wcześniej czy później wydostają się na powierzchnię. Jak zatem w takich warunkach ukryć coś, co nie powinno ujrzeć światła dziennego, jak trzymać z dala wścibskie spojrzenia ciekawskich, jak nie zdradzić się słowem czy gestem, tym bardziej jeśli straciło się pamięć i nie wiadomo kim się jest, a nawet gdzie się jest?
Przekonał mnie surowy wyspiarski klimat Harris i echa tajemniczego zniknięcia trzech latarników sprzed ponad wieku na Eilean Mòr. Spodobało mi się również odwołanie do sytuacji pszczół we współczesnym świecie, grożących im niebezpieczeństw, stopnia wymieralności i znaczenia dla podtrzymania życia na Ziemi. Doceniam przyjemny styl narracji, frapująco zaplecioną intrygę, zaskakujące zwroty akcji, atrakcyjne przedstawienie postaci. Chętnie wkraczamy w kolejne rozdziały, podążamy tropem zbrodni, mistyfikacji i manipulacji. Przybliżaną historię poznajemy z trzech perspektyw, George Gunna, młodego detektywa sierżanta, Neala Macleana, mężczyzny, który stracił pamięć, i Karen Fleming, siedemnastoletniej córki poszukującej ojca. Wątki zgrabnie przeplatają się podsycając naszą uwagę i zaangażowanie. Lekkie zastrzeżenia mam jedynie do niektórych zachowań Karen, ale to młoda i zbuntowana nastolatka, niepotrafiąca jeszcze przewidzieć konsekwencji swoich zachowań, a jakoś trzeba było nadać akcji thrillerowskiego pazura i elementów sensacji.
bookendorfina.pl
To zdecydowanie najlepsza książka jaką czytałam w ostatnim czasie. Ta książka to taka, którą się czyta tzw. jednym tchem od pierwszej do ostatniej strony, książka z nieprzewidywalnym zakończeniem, z każdym rozdziałem bardziej tajemnicza i wciągająca. Jeśli lubicie thillery jak ja, to ta książka napewno Was pozytywnie zaskoczy :) Jak dla mnie hit !
mojemisiowelove
Powieść zaczyna się mocno - główny bohater budzi się na plaży i nie pamięta zupełnie nic. Szybko odkrywa nie jest tym, za kogo się podawał. W takim razie -kim jest? Pierszw rozdziały naprawdę mnie porwały. Później niestety było coraz nudniej. Miałam wrażenie, że fabuła prowadzona jest po łebkach. Byle do przodu. Niby jest wszystko, co powinno być w dobrym thrillerze... Zabrakło tu tego "czegoś ". Duży plus za prowadzenie narracji w osobie pierwszej. No poza rozdziałami poświęconym Karen. Szkoda, że jej postać została potraktowana tak marginalnie. Lektura na zabicie czasu się nada.
Autora cenię głównie nie za fabułę, ale za tło tej fabuły. Niewielu pisarzy potrafi opisywać przyrodę, tło, to co jest widoczne na drugim planie w tak zajmujący sposób. May porusza moje zmysły, wyobrażam sobie daną plażę, domek, czy inne miejsce. Dba o szczegóły, ale bez przesady.
Trudno nazwać powieść "Na szlaku trumien" literaturą wybitną, co nie jest ujmą dla autora. W tym gatunku literackim zwyczajnie trudno jest wymyślać fabułę, nie będąca powieleniem nawet w części wcześniejszych utworów. Mamy tutaj poszukiwanie, sfingowaną śmierć i bunt nastolatki. Oczywiście autor jest znany z tego, że zawsze popiera to co dobre, a tutaj sprawa dotyczy czegoś istotnego - życia jednego gatunku owadów.
Wielki plus za język, będący żywym elementem tej opowieści. May kieruje czytnika w różne miejsca, czasami egzotyczne, co jest dodatkowym atutem opowieści. "Na szlaku trumien" opowiada o walce o lepsze jutro nie dla siebie, ale dla ludzkości. Ostatnie rozdziały zaskakują, ale również przypominają coś ważnego.
Peter May po raz kolejny udowadnia, że pomysł na miejsce akcji to nie wszystko. Ważne jest umiejscowienie, które przykuje uwagę czytelnika. Tutaj mamy wszystko, co jest potrzebne do relaksu przy lekturze, od której trudno jest się oderwać. Polecam.
Kiedy detektyw Sime Mackenzie wsiada do niewielkiego samolotu na lotnisku św. Huberta w Montrealu, nawet nie ogląda się za siebie. Licząca 850 mil podróż...
Na wyspie zostaje popełniony brutalny mord na jednym z mieszkańców wioski Crobost. Do śledztwa zostaje przydzielony oficer policji z Glasgow, Fin Macleod...
Przeczytane:2019-03-10,
Na szlaku trumien to książka, która przerwała moją złą passę czytelniczą. Ostatnimi czasy stałam się wyjątkowo wybredna i w każdej książce doszukiwałam się czegoś złego. Nudziłam się. Każda powieść, po którą sięgałam wydawała mi się mdła i nijaka. Aż tu nagle przyszło mi się zapoznać z twórczością Petera Maya – po raz pierwszy. I choć nie natrafiłam na historię idealną, to mimo wszystko kończąc ostatnią stronę byłam w stanie powiedzieć sama do siebie: „To było dobre. Podobało mi się”.
Akcja powieści biegnie dwutorowo. Jedna perspektywa przypada potencjalnemu Nealowi Macleanowi, bowiem mężczyzna tak naprawdę nie pamięta, kim jest. Zostaje wyrzucony na plażę, jest cały obolały i nic nie pamięta. Sąsiadka jednak znajduje go w krytycznym stanie i odprowadza do domu. Tam subtelne śledztwo daje mu pewne wskazówki, ale pustka w głowie wciąż jest ogromna. Druga perspektywa należy do nastoletniej Karen Fleming, zbuntowanej dziewczyny mieszkającej w Edynburgu. Karen nie może sobie poradzić ze zniknięciem swojego ojca i tym, że policja oraz jej matka uznali, że popełnił samobójstwo. Gdy od dawnego znajomego dostaje dziwny list od ojca, który miał do niej trafić w 18 urodziny, dziewczyna jest przekonana, że jej ojciec żyje i postanawia zrobić wszystko, żeby go odnaleźć. Czy dwójkę tych bohaterów cokolwiek łączy?
Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym elemencie istotnym dla fabuły – tuż niedaleko miejsca pobytu rzekomego Macleana policja znajduje zwłoki zamordowanego mężczyzny. Czy muszę pisać, na kogo padają pierwsze podejrzenia? Ogółem świetnym zabiegiem było wprowadzenie bohatera, który ma całkowity zanik pamięci. Dzięki temu akcja robi się nieprzewidywalna, a czytelnik razem z nim odkrywa prawdę krok po kroku. Wraz z Nealem stara się dojść do tego, kim on tak naprawdę jest i dlaczego żyje w odosobnieniu od tylu miesięcy. Czy ma rodzinę? Kim jest z zawodu? Dlaczego hoduje pszczoły? Jakie to wszystko ma znaczenie? A co najważniejsze, czy faktycznie zamordował tego mężczyznę, którego ciało odnaleziono?
Przyznam szczerze, że Peter May niejednokrotnie mnie tutaj zaskoczył. Choć momentami fabuła wydawała mi się być przewidywalna, to jednak potrafił tak umiejętnie namieszać, że chwilami już niczego nie byłam pewna. Dodatkowo wprowadził do swojej powieści tak interesujące wątki, że naprawdę z czasem ciężko było mi się oderwać od lektury. Nie zapomniał też o odpowiednim stopniowaniu napięcia czy lekkiej nutce dramatyzmu. Nie mogę napisać w tym temacie zbyt wiele, bo będzie to ujawnienie pewnych faktów, do których czytelnik powinien dotrzeć sam – razem z głównym bohaterem, natomiast mimo tego, że wydawać się może iż zastosowano tutaj dosyć oklepane tematy, to mimo wszystko zyskują one pewien powiew świeżości.
Peter May świetnie poradził sobie z wytworzeniem specyficznego klimatu wysp na Hebrydach Zewnętrznych. Morska bryza, wzniesienia, pochmurne niebo… To wszystko da się odczuć na własnej skórze. Całkiem nieźle wyszła też kreacja bohaterów. Choć mało wiemy o głównym bohaterze, to zmienia się to z czasem i w wielu sytuacjach na jaw wychodzą jego najbardziej charakterystyczne cechy charakteru. A siedemnastoletnia Karen? Z początku wydawało mi się, że to taka zwyczajna, zbuntowana i rozwydrzona dziewucha, ale okazało się, że za tą maską buntu kryje się naprawdę zdolna i inteligentna dziewczyna, która po prostu nie lubi się dostosowywać i robić wszystkiego zgodnie z ogólnie przyjętymi normami. I nie chodzi mi tutaj o taki typowy bunt, jak branie narkotyków na przekór rodzicom czy upijanie się do nieprzytomności. Inteligencja sprawia, że ta dziewczyna postrzega świat i swoje otoczenie zupełnie inaczej.
Moje pierwsze spotkanie z twórczością Petera Maya uważam za naprawdę udane. Ta powieść mnie po prostu wciągnęła i zainteresowała na tyle, że nie byłam w stanie odłożyć jej na półkę. Czytałam i czytałam, aż dobrnęłam do ostatniej strony. Choć nie jest idealna, to jest naprawdę świetnie napisana i bardzo dobrze się ją czyta. Pojawiają się tutaj ciekawe wątki i rozwiązanie tajemnicy, jaką jest utrata pamięci bohatera. Polecam!