Są tylko dwie rzeczy niezwyciężone na świecie – Armia Czerwona i polski turysta
Radziecki celnik, lotnisko Moskwa – Wnukowo
Jesteśmy za biedni, aby spędzać urlop w kraju.
Jeden człowiek z dobrą intuicją i 850 pogardzanych w kraju krawatów na gumkę wywołało modową rewolucję w kazachskiej Ałma Acie. Najazd polskich letników w maluchach na Grecję doprowadził do fali bankructw tamtejszych producentów namiotów, śpiworów, parasoli i kuchenek gazowych. Jedna zaledwie szczegółowa kontrola powracającego do Polski transatlantyku Stefan Batory ujawniła u pasażerów 1,1 miliona nielegalnych dolarów…
W kraju księżycowej ekonomii, rubli transferowych i eksportu wewnętrznego, chcąc nie chcąc, każdy polski turysta stawał się przemytnikiem i handlarzem. Miliony drobnych spekulantów drżało na myśl, że celnik odkryje jedną nadliczbową butelkę wódki. Ci odważniejsi potrafili wyczarterować radziecki statek M/S Gruzja, a siedemdziesiąt ton nielegalnych dżinsów wysłać do kraju koleją.
Na saksy i do Bułgarii – to barwnie i niezwykle dowcipnie opisane perturbacje Polaków z niedoborami socjalizmu, bezdusznością pograniczników i nieznajomością języków obcych. A na końcu i tak wygrywa polski turysta. Tym co pamiętają – na pewno zakręci się w oku sentymentalna łza. Młodym -otworzą się oczy.
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2019-04-03
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 368
Frykasy z ''demoludów" i nie tylko.
Choć początkowo treść publikacji nie zaskakuje, ponieważ autor nieco przynudza, widoczny jest też bark pomysłu na książkę. Sposób prowadzenia narracji mógłby być żwawszy. Nie wszystkie zaprezentowane anegdoty śmieszą- chyba mam odmienne poczucie humoru. Jan Głuchowski ma dość toporne pióro, jakby nie mógł zdecydować, co chce nam przekazać. Z czasem jednak jest coraz lepiej.
Obecnie przyszło nam żyć ''w ciekawych czasach", w których mamy mocno ograniczoną możliwość swobodnego podróżowania: pandemia, odradzające się antagonizmy, konflikty zbrojne. Ale czy bohaterom omawianej publikacji było lżej? W jaki sposób radzili sobie z utrudnieniami, często w podstawowych kwestiach? Często bywało i tak, że bilet na dany lot, rejs czy przejazd został sprzedany wcześniej, zanim pojawiło się ogłoszenie. Oferty rozprowadzano nieoficjalnie, spod tzw. lady. Takie były ówczesne realia.
Dziennikarz oprowadza nas po takich krajach, jak: Grecja, Egipt, Bułgaria, Rosja, Kuba, wskazując na ''zaradnych'' niekiedy wycieczkowiczów, ubijających interes przy pierwszej lepszej okazji. Co sprytniejsi, w ubrania zaopatrywali się w Turcji. Największym wzięciem cieszyły się ubrania (pożądane były futra), bajecznie tanie alkohole czy ubrania. A pierz i czosnek nabywano w NRD. Nie każdego też było stać na taką ekspedycję, nie wspomnę o rejsie kultowym ''Stefanem Batorym". W Egipcie kupowano stosy biżuterii.
Co? Gdzie? Kiedy? Za ile?
Podróżowano prawie wszystkim, czym się dało: samolotami (z wiadomych względów taka wycieczka była znacznie kosztowniejsza), statkami, pociągami, samochodami (kultowy Fiat 126 p.).
Dziennikarz sporo uwagi poświęca turystyce handlowej naszych rodaków na Węgrzech. Trzeba przyznać, że byliśmy wówczas odważni i przedsiębiorczy. Inwencji w przemycaniu nadwyżek towarowych, nam nie brakowało. Szczególne ''zasługi" na tym polu miały kreatywne starsze panie. Interesujący jest też wątek, w którym Głuchowski oprowadza nas po Indiach, przybliżając sylwetkę pierwszego premiera Jawaharlala Nehru i jego charyzmatycznej i zdecydowanej córki, Indiry Gandhi.
Fragment:Po pierwsze – funkcję informacyjną. Daje on mianowicie wyobrażenie o cenie walut obcych. Informacja ta jest wykorzystywana przy podejmowaniu...
Nowe wydanie akademickiego podręcznika, adresowanego do studentów wydziałów prawa i ekonomii oraz praktyków. W części ogólnej przedstawiono charakterystykę...