Nie było w ostatnich latach głośniejszej historii.
Mariusz, nazwany przez media ,,polskim Fritzlem", przez dwa lata więził żonę w piwnicy. Gdy sprawa wyszła na jaw, okazało się, że prokuratura maltretowanej kobiecie - oraz jej córce - trzykrotnie nie uwierzyła.
Katarzyna Włodkowska, autorka głośnego reportażu prasowego Dom zły, kilka lat pracowała nad książką, w której stara się odpowiedzieć na kluczowe pytanie - czy rodzina i sąsiedzi wiedzieli? Na oczach wszystkich to świetnie udokumentowany reportaż, oparty na dowodach, relacjach, rozmowach z prokuratorami, policjantami, psychologami i osobami z najbliższego otoczenia sprawcy. To opowieść o tym, jak się rodzi zło, próba dotarcia do źródeł znieczulicy instytucji zobowiązanych do reagowania, portret lokalnej społeczności. Włodkowska pokazuje też, jak trauma wpływa na życie, i podejmuje się rekonstrukcji przełomowych momentów śledztwa wszczętego po publikacji jej reportażu. Śledztwa, w którym decydująca okazała się psychologia zapachu i pamięci.
Wydawnictwo: Wielka Litera
Data wydania: 2022-09-28
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 328
Uwaga! Książka dla ludzi o mocnych nerwach!
"Nie da się tej historii zmyślić, taką wyobraźnią dysponują może autorzy najbardziej krwawych horrorów ..."
"Na oczach wszystkich. Historia przypadku polskiego Fritzla" Katarzyny Włodkowskiej to reportaż poświęcony dość głośnej historii z ostatnich lat, która wydarzyła się na Kaszubach.
Mariusz - choć równie dobrze zamiast imienia można używać słowa POTWÓR - przez lata więził swoją żonę w piwnicy. Znęcał się nad nią, traktował jak psa. Zgotował jej i dwóm córkom piekło w obskurnych czterech ścianach. To był prawdziwy "Dom zły". Biedna rodzina, on przepijał pieniądze, warunki życia nie były ciekawe. Ewa (jej imię zostało zmienione na potrzeby książki) w pewnym momencie prosi o pomoc matkę i brata i udaje jej się uciec. Ale to nie koniec jej koszmaru. Gdy składa zeznania i wnosi sprawę do sądu okazuje się, że prokuratura nie wierzy kobiecie i umarza sprawę. I dzieje się tak aż trzy razy!
Ewa z córkami muszą walczyć o sprawiedliwość, spokój i "prawo" do nowego życia.
Katarzyna Włodkowska w swojej książce udokumentowała całą sprawę, dotarła do świadków, prokuratorów i policjantów. Zdobyła mnóstwo dowodów i cennych informacji. Przez cały czas miała kontakt z Ewą więc bardzo dobrze poznała jej historię. Na jej przykładzie pokazała z jakimi traumami zmaga się kobieta i jej dzieci. Autorka poświęciła też uwagę na społeczne, historyczne i psychologiczne aspekty, co daje nam dogłębny obraz otoczenia i problemów rodziny Mariusza.
W "Na oczach wszystkich" pojawia się też sprawa pewnej rodziny zastępczej - również POTWORÓW, którzy znęcali się nad powierzonymi ich opiece dziećmi i dwójkę z nich zabili. Ten wątek jest istotny i zestawiony w kontekście tego, co spotkało Ewę pokazuje skalę polskiej patologii, wymiar zaniedbań służb, rażące błędy osób, instytucji, które powinny i mogły zareagować ale nic nie zrobiły.
I choć reportaż Katarzyny Włodkowskiej jest świetnie napisany i dopracowany w stu procentach to czytanie o takich okropnościach nigdy nie jest łatwe. To interesująca tematyka ale bardzo bolesna, bezlitosna, szokująca.
Poznawanie historii Ewy nie jest komfortowe, to intensywne przeżycie. Byłam przerażona tym, co ją spotkało. Czułam złość z powodu tego, jak wiele rzeczy zostało niezauważonych i zlekceważonych przez najbliższe otoczenie czy policję. Czułam obrzydzenie do potworów i czynów, jakich się dopuścili. Czułam niepokój, strach ... Tyle skrzywdzonych osób ... Nie mogę przestać myśleć o tej książce 😢.
"Na oczach wszystkich" to reportaż Katarzyny Włodkowskiej, który przybliża jedną z głośniejszych spraw w Polsce dotyczącą maltretowania i więzienia kobiety. Żony. Matki. Córki. Wnuczki. Koleżanki. Znajomej. Sąsiadki. Więziona przez męża w piwnicy, maltretowana, głodzona, bita, gwałcona. Czy można bardziej upodlić, zniszczyć człowieka? Na oczach dzieci? Nie potrafię wyobrazić sobie ogromu bólu, strachu, niesprawiedliwości, który dotknął tę kobietę i jej potomstwo.
Takie historie zawsze skłaniają do zadawania pytań. Czy człowiek rodzi się zły? Skąd się bierze bestialska osobowość człowieka? I co najgorsze, dlaczego dzieje się to dzięki osobie, którą kochamy? Która powinna zapewnić poczucie bezpieczeństwa, ciepła, szczęścia. Ale jeszcze najgorsze jest to, gdy osoby trzecie wiedzą o tych okrutnych zdarzeniach i nie reagują. Nie chcą. Nie mogą. Nie potrafią. Albo sami w nich uczestniczą...
Katarzyna Włodkowska długo pisała ten reportaż, dzięki czemu zebrała ogrom materiału dotyczącego "polskiego Fritzla".
Dotarła do wielu źródeł, rozmawiała z rodziną winnego. Nie owija w bawełnę pisząc, ile osób spartaczyło tę sprawę. Jak zeznania pokrzywdzonej kobiety, jej dzieci są nic niewarte. Naprawdę?! Jak w takim razie inni ludzie, skrzywdzeni, mają mieć zaufanie do służb, które powinny bronić obywatela? Reportaż ten pokazuje ciemne strony próby szukania pomocy. Znieczulicy, która panuje wśród prokuratorów, asesorów, kuratorów, ale i społeczeństwa, które nawet nie wie, że przymyka oko na zwyrodnialca, na krzywdę niewinnego człowieka.
Nadal buzuje we mnie wiele negatywnych emocji, które chcą się wylać i krzyczeć w niebogłosy. Potrząsnąć ludźmi "u góry", by brali swoich obywateli na poważnie. To, że przemoc jest "od zawsze" nie znaczy, że można na nią przyzwalać, nawet w zaciszu domu. "Na oczach wszystkich" to emocjonalny ładunek jądrowy, który spustoszy Wasz wewnętrzny spokój. Będziecie źli, rozgoryczeni. I to prawidłowe odebranie tejże lektury.
Katarzyna Włodkowska szukała odpowiedzi, skąd bierze się to zło. Tę książkę oparła na wielu rozmowach, dowodach, do których miała dostęp i jest to duże przedsięwzięcie. Jestem pełna podziwu, że doszło do wydania książki po tym, co Autorka przeżyła. Nie mówię tu o jakichś szczególnych zdarzeniach, choć spotkanie, czy rozmowa z osobami winnymi, czy ich bliskimi, mocno oddziałuje na człowieka, mimo wszystko.
Jedyne co mi nie zagrało, to historia Kaszub i szukania w niej pewnych wyjaśnień dotyczących sprawy. Może nie do końca połączyłam kropki, o co w tym chodzi, ale wyrywało mnie to trochę z kontekstu książki. Mam na ten temat różne przemyślenia, jednak za wiele ich, by się tu rozpisywać. Szczerze Wam polecam ten reportaż, choć będzie to dla Was bardzo trudna droga do przejścia. Jednak warto, mimo tego bólu. I reagujcie na krzywdy innych. Na najcichszy krzyk o pomoc.
"Na oczach wszystkich" to wstrząsający reportaż obok którego nie można przejść obojętnie. Nie jest to jednak książka, po którą mogą sięgnąć wszyscy. Okrucieństwo, które jest w niej opisane wstrząsa człowiekiem, aż trudno uwierzyć, że człowiek może w taki sposób traktować drugiego całowieka.
Ewa, to kobieta, która dosłownie przeżyła piekło na ziemi! Wyszła za mąż za mężczyznę, który jej życie zmienił w piekło, a ją pozbawił wiary w siebie, własną wartość i w ludzi. Kobieta, która zniosła tak wiele, a jej jedyną winą było to, że zawierzyła mężczyżnie. Oddała mu swoje serce, wierzyła, że razem stworzą szczęśliwą, kochającą się rodzinę, jakich wiele na świecie. Jednak z dniem ślubu jej życie zamieniło się w piekło.
Ewa wyszła za mąż za Mariusz i razem zamieszkali w wiosce na Kaszubach. To właśnie tam rozegrał się prawdziwy dramat kobiety. Mężczyzna swoją żonę przez dwa lata więził w piwnicy, gdzie "jadła jak pies", "załatwiała się, gdzie popadnie", a na dodatek była wielokrotnie gwałcona przez męża i jego kolegó, którzy płacili Mariuszowi za seks z jego żoną. Była kompletnie pozbawiona kontaktu ze swoimi bliskimi, gdyż musieli się oni z kążdą wizytą zapowiadać, inaczej słyszeli, że Ewy nie ma w domu. Kobieta urodziła dwie córki, które patrzyły na okrucieństo ojca i same były przez niego wykorzystywane seksualnie. To okrucieństwa, których nie da się zrozumieć, ciężko w ogóle sobie wyobrazić, że coś tak okrutnego mogło naprawdę się dziać.
Pani Katarzyna Włodkowska swój reportaż, mimo bardzo ciężkiej tematyki ujęła go w bardzo prosty sposób, brniemy przez niego z wielkim zainteresowaniem, ale również zszokowaniem. Aby przeczytać całość trzeba wykazać się ogromną odpornośćią psychiczną.
Najgorsze w całej historii jest to, że wydarzyła się naprawdę oraz to, że kobieta wraz z córkami poszukiwała pomocy w wymiarze sprawidliwości, ale niestety jej nie otrzyłamła. Mimo trzykrotnego zgłaszania sprawy, Mariuszowi nie udowodniono winy i dopiero znalezienie pamiętnika dziewięcioletniej dziewczynki, która opisała całe okrucieństwo, w sposób, w który je zapamiętała, uświadomiło wszystkim wokoło, co tak naprawdę się dzieje. Pani Katarzyna podkreśla również Norweskie prawo, które zwraca znaczną uwagę na stosowanie przemocy wobec dzieci, czego zdecydowanie brakuje w naszym kraju. Jest to okrutne, ale jakże prawdziwe. Wielokrotnie zdarzają się przypadki wykorzystywania dzieci, czy znęcania się nad nimi, czego nikt wokoło nie dostrzega.
Reportaż inny niż wszystkie. Okrutny, przepełniony bólem, smutkiem i łazami. Ale dzięki tej historii wiemy, że warto zawalczyć o siebie i swoich bliskich, bo jednak sprawiedliwość istnieje i prędzej, czy później wszystkich dosięgnie.
Zdecydowanie polecam wszystkim, którzy tylko przebrną przez tyle okrucieństwa.
Sprawa "polskiego Fritzla" wstrząsnęło Polską. Maltretowana i przetrzymywana przez 2 lata w piwnicy żona, milczący świadkowie i brak reakcji władz - tak wyglądało piekło na ziemi.
Katarzyna Włodkowska wykonała tytaniczną, świetną pracę dziennikarską, aby pomóc ofierze bestialskiego mężczyzny i nagłośnić prawdę. Nie zliczę, ile razy łapałam się za głowę czytając o tym, jak bardzo całą sprawa zostało zlekceważona przez otoczenie - dosłownie, jak w tytule, na oczach wszystkich rozgrywał się dramat, któremu można było w wielu momentach zapobiec. Emocje w relacjach Ewy (zmienione imię byłej już żony) i jej córek z tego, co działo się w zaciszu ich domu przyprawiały mnie o gęsią skórkę i łzy bezsilności - długo nie zapomnę wstrząsających obrazów, które towarzyszyły kolejnym przytaczanym wspomnieniom.
Co ważne, książka poza bezpośrednimi relacjami z przebiegu zdarzeń zarysowuje również szerszy horyzont historyczny, społeczny i psychologiczny. Pomaga to głębiej wgryźć się w okoliczności oraz mechanizmy, które doprowadziły do całej historii.
Nie będę ukrywać - to trudna lektura. A przy tym całym ciężarze, jaki wywołuje, jest jednocześnie niezwykle potrzebna, bo to nie jest odosobniony przypadek przemocy. Warto przeczytać, warto otworzyć oczy.
Książka pełna smutku i goryczy, ale zdecydowanie niesamowicie ważna i potrzebna. To w końcu głos z tej drugiej strony, pokazujący nam jak działają służby publiczne i jak umarzane są kolejne sprawy.
Czytając ją, aż ciężko jest uwierzyć, że ta historia mogła wydarzyć się naprawdę i, że ktoś był w stanie znieść tak dużo. Do tego niesamowicie poruszyły mnie tutaj zwierzenia i zapiski dzieci. To, co dziewczynki musiały przeżyć w pierwszych latach swojego życia, będzie oddziaływało na ich całe dorosłe życie. Autorka dobrze to ujęła. Powiedziała, że realia takiego dzieciństwa sprawiają, że cierpienie zaczynają one traktować jak normalną cenę każdego związku i miłości. Myślę, że przeczytanie jej jest poniekąd oddaniem hołdu i szacunku osobom, które na co dzień doświadczają przemocy domowej. Często one milczą, boją się otworzyć i oczywiście wstydzą się swojej historii i tego, że są tak upokarzane. Ta książka to ich dojście do głosu i wykrzyczenie całego bólu, jaki musiały znosić.
Mam nadzieję, że również my po jej przeczytaniu inaczej spojrzymy na otaczające nas osoby i będziemy pamiętać o tym, aby nie bać się pomagać, nawet jak ktoś mówi, że tej pomocy nie potrzebuje.
Nie możemy reagować milczeniem, a niestety bardzo często ma to miejsce.
Zdecydowanie jestem na tak!
To zdecydowanie najmocniejsza książka, jaką przeczytałam. Interesuję się true crime, więc moja wrażliwość na opisy zbrodni jest trochę "spłycona" (jeszcze kilka lat temu o wiele bardziej przeżywałam to, o czym teraz słucham/czytam bez przyspieszonego tętna), a jednak historia Ewy wstrząsnęła mną i wywołała kłucie za żebrami. Chciałabym bardzo, żeby to, co opisała autorka było fikcją literacką.
Są takie książki, których treść jest lekka i przyjemna, ale styl autora sprawia, że czytanie staje się udręką. Tu jest dokładnie odwrotnie- lekkie pióro i wdzięczny styl autorki sprawiają, że człowiek zatraca się w lekturze, przy której nie sposób nie zapłakać i nie dostać gęsiej skórki z oburzenia, zniesmaczenia i niemożności objęcia rozumem tego, jak funkcjonowała rodzina sprawcy.
Na ogromny plus poczytuję to, że Pani Włodkowska bardzo szeroko i wnikliwie opisała tło społeczno-historyczno-gospodarcze całej sprawy. Zawsze myślałam "co za różnica kto w jakiej rodzinie czy społeczności się wychował? To on podjął decyzję o krzywdzeniu drugiej osoby.", ale Pani Włodkowska przekonała mnie, że to, na jakim gruncie ktoś wyrósł, może mieć realne znaczenie.
Ocena wysoka, jak najbardziej należna, ale ostrzegam, jest to reportaż dla ludzi o mocnych nerwach.
Katarzyna Włodkowska przedstawiła nam historię pełną bólu, przemocy, piekła której kobiecie zgotował jej własny mąż. Mariusz (imiona w reportażu zostały zmienione) nazwany polskim Fritzlem, przez lata dopuszczał się na swojej żonie największego okrucieństwa, takiego którego człowiek nie jest w stanie sobie wyobrazić. Zamykał w piwnicy, gwałcił, kazał jeść z miski jak psu. Znęcał się nad żoną i córkami, oczywiście nikt nic nie widział, ani nie słyszał, rodzina mieszkająca na jednym podwórku, sąsiedzi, lekarz. Mimo że kobieta błagała o ratunek i dwa razy próbowała się wyrwać z tego piekła, żadne służby jej nie uwierzyły, opieka społeczna zamiotła sprawę pod dywan, policja też nie widziała problemu.
To nie tylko reportaż o życiu Ewy i Mariusza. To również spojrzenie na życie w hermetycznym, wiejskim środowisku, kaszubska społeczność nie lubi obcych u siebie, co autorka odczuła nie raz na własnej skórze. Rozmowy z prokuraturą, psychologami, Ewą, jej rodziną, jak również próby rozmowy z Mariuszem i spojrzenie na całą sytuację jego rodziny. Pani Katarzyna przygotowała się do tego reportażu bardzo profesjonalnie i czułam że oddała się temu w 100% co na pewno nie było łatwe i za co bardzo jako czytelnik dziękuję.
Moje odczucia przy tej książce były wstrząsające, jak ktokolwiek może pozwalać na takie okrucieństwo, gdzie również cierpią dzieci, które dopiero zaczynają swoje życie, a z tą traumą będą musiały się bardzo długo zmagać. Byłam wkurzona, jak można mieć taką znieczulicę i chronić to co dzieje się w rodzinie, mimo że dzieje się tam piekło, to okrutne, tam każdy powinien być skazany.
Polecam, warto przeczytać, mimo że to bardzo wstrząsającą historia.
,,Na oczach wszystkich. Historia przypadku polskiego Fritzla" to historia polskiego małżeństwa. Mąż maltretował żonę i córki, a prokuratura im nie uwierzyła. Trzykrotnie.
To wstrząsający reportaż. Już sam temat jest trudny, a wręcz nie do uwierzenia jest to, że te wydarzenia miały miejsce zaledwie 12 lat temu.
Śledztwo zostało przeprowadzone niedokładnie i umorzone. Nie uwierzono ani kobiecie, ani jej córce. Opinie biegłych były pomijane. Podobnie jak słowa ofiar. Nie sprawdzano bilingów, świadkowie kłamali i nikogo to nie interesowało.
To naprawdę przerażające jak wiele zaniedbań było w tej sprawie. Niektórych ludzi pociągnięto do odpowiedzialności, a innych wykorzystano jako kozły ofiarne. Niestety prawo nie zawsze jest sprawiedliwe.
Uważam, że jest to książka warta uwagi. Pokazuje, że powinniśmy reagować kiedy widzimy, że dzieje się coś niedobrego, a nie udawać, że tego nie widzimy czy po prostu ignorować.
Pomimo trudnej tematyki, ten tytuł czyta się szybko i bardzo dobrze.
To po prostu trzeba przeczytać.
Niewielka wioska na Kaszubach. To tam, wśród ludzi, którzy się znali, bo tam wszyscy się znali rozegrał się dramat Ewy, bohaterki reportażu Katarzyny Włodkowskiej.
Ewa była poddawana torturom przez swojego męża, którego prasa okrzyknęła polskim Fritzlem. Trwało to kilka lat, a zaczęło się tuż po ślubie. Kobieta była bita i zmuszana do uprawiania seksu. Żyła w absolutnej izolacji. Przez wiele miesięcy była skazana przez męża na pobyt w piwnicy, gdzie była głodzona i maltretowana. Niejednokrotnie zdarzało się, że była gwałcona przez zapraszanych przez niego kolegów. W ten sposób przeżyła prawie dwa lata.
W międzyczasie przyszły na świat dwie córki Ewy. Dziewczynki przyglądały się temu, co ich matce robi ojciec. Zaklejał im usta taśmą żeby nie krzyczały oraz wykorzystywał je seksualnie.
Ale nie to jest najgorsze. Najstraszniejsze jest to, że nikt nie uwierzył maltretowanej kobiecie. Ważniejsze były zeznania sąsiadów i rodziny, którzy zgodnie stwierdzili, że małżeństwo Ewy jest udane. Gdyby nie pamiętnik dziewięcioletniej córeczki Ewy, ta sprawa mogłaby nie mieć takiego zakończenia. Dziewczynka opisała w nim koszmar, jaki rozgrywał się w jej domu.
Fragment pamiętnika dziewięciolatki: "Jestem Alicja. Ten zły tata Mirosław zamykał mamę w piwnicy. Mama tam piła i jadła jak pies. Kupę i siku robiła, gdzie popadnie, a ja uderzałam mamę pałką w głowę, tak jak tata kazał. My z tatą Mirosławem chcieliśmy zabić mamę, żeby była nowa mama".
,,Na oczach wszystkich" to wstrząsający reportaż. To również kawałek życia kobiety, która poddana została torturom przez człowieka, któremu zaufała. Nie sądzę, żeby ta publikacja zostawiła kogoś obojętnym na krzywdy ludzkie. Można w tym momencie napisać, że dobrze się stało iż taki materiał trafił się Włodkowskiej, a ona z kobiecą delikatnością i ogromnym wyczuciem opisała dramat Ewy i jej córek oraz znieczulicę wymiaru sprawiedliwości.
Nie umiem i nie chcę odnieść się do tego, jakim trzeba być człowiekiem (jeśli w ogóle jest się człowiekiem robiąc takie rzeczy) żeby tak traktować drugiego człowieka. Tak go upodlić i zniewolić, doprowadzić żeby bał się własnego cienia. To okropne.
Reportaż Katarzyny Włodkowskiej z pełnym przekonaniem polecam. Uważam, że powinien zostać przeczytany przez jak największą liczbę czytelników, bo warto, bo tak trzeba, żeby coś podobnego więcej się nigdzie nie przydarzyło. A jeśli - żebyśmy byli wyczuleni na najmniejsze odstępstwa czy anomalie. Musimy nauczyć się patrzeć i widzieć.
Przeczytane:2022-12-04,
Mariusz, nazwany przez media „polskim Fritzlem”, przez dwa lata więził żonę w piwnicy. Gdy sprawa wyszła na jaw, okazało się, że prokuratura maltretowanej kobiecie – oraz jej córce – trzykrotnie nie uwierzyła.
Katarzyna Włodkowska w swoim najnowszym reportażu przybliża nam jedną z najgłośniejszych i najbardziej przerażających spraw w Polsce dotyczącą maltretowania kobiet. Ewa przez dwa lata była poniżana, maltretowana, gwałcona i więziona przez własnego męża. W końcu zdobyła się na odwagę, by o tym opowiedzieć, jednak po trzech próbach zgłoszenia wydarzeń, jakie miały miejsce w jej domu, prokuratura za każdym razem jej nie wierzyła.
Rozpoczynając lekturę wiedziałam, że przebrnięcie przez kolejne strony tej książki nie będzie należało do łatwych. Historia Pani i Ewy, i jej córek przeraża, szokuje i sprawia, że czytelnik czuje złość i frustrację, nie tylko na społeczeństwo, które otaczało pokrzywdzoną, ale przede wszystkim na instytucje, które pomimo zgłoszeń, nie zrobiły nic. Dodatkowych emocji dostarczają nam pamiętniki pisane przez Alicję i Wiktorię, ich historia sprawia, że człowiek czuje się bezsilny na takie sytuacje i zadaje sobie pytanie, jakim trzeba być potworem, by w tak okrutny sposób zniszczyć dzieciństwo swoich córek.
„Na oczach wszystkich” to bardzo drastyczny reportaż, zdecydowanie dla osób o mocnych nerwach. Czytając zadawałam sobie pytanie, jak to możliwe, że nikt tego nie widział, nikt nie zareagował. Autorka wykonała kawał dobrej roboty, przez 4 lata zbierała materiały do swojej książki, wnikliwie, przyglądając się tutejszej społeczności, przeprowadzając rozmowy, szukając odpowiedzi na nurtujące ją pytania. W dużej mierze skupiła się na społeczności, w której żyła rodzina pani Ewy, zagłębiła się również w przeszłości rodziców obojga małżonków, próbując znaleźć źródło problemów. To kolejny świetnie napisany reportaż oparty na dowodach, rozmowach z prokuratorami, policjantami, psychologami a także osobami z najbliższego otoczenia sprawcy. Z pewnością pozostanie na długo w mojej pamięci, bo zło jakiego doświadczyła Ewa wżyna się w nasz umysł tak mocno, że nie sposób o tym nie myśleć.
„Na oczach wszystkich” to przerażająca i bardzo bolesna historia, jednak warto po nią sięgnąć, chociażby dla przestrogi, ale także, po to by, choć przez chwilę poczuć to, co czują ofiary przemocy domowej. Bo ból i upokorzenie, jakiego doświadczyła Ewa i jej córki, jest tak realny i namacalny, że czytając jej historię mamy wrażenie, jakbyśmy byli na jej miejscu. Dlatego też nie bądźmy obojętni, jeżeli choć w niewielkim stopniu podejrzewany, że komuś dzieje się krzywda- reagujmy. Być może komuś uratujemy życie.