Każdy potrzebuje zwierciadła, w którym mógłby się przejrzeć. Pewnie dlatego jedna połowa świata rozgląda się za swoją drugą połową. Paulo Coelho w swojej książce opowiada o spotkaniu dwojga ludzi po latach rozłąki. Miłość, która w nich zasnęła, budzi się powoli, pośród wątpliwości i obaw przed porażką. Aby uwierzyć w drugiego człowieka, należy najpierw uwierzyć w siebie. Żyć w harmonii ze światem widzialnym i niewidzialnym. Odnaleźć prawdziwe oblicze Boga... Ale czy miłość jest w stanie uchronić przed samotnością? Nie zapominajmy, że Bóg ukrył piekło w samym sercu raju .
Wydawnictwo: Drzewo Babel
Data wydania: 1996 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 215
Tytuł oryginału: Na margem do rio Piedra eu sentei e chorei
Język oryginału: portugalski
Tłumaczenie: Stępień Basia, Kowalski Andrzej
,,Miłość jest zawsze nowa. I bez względu na to, czy w życiu kochamy raz, dwa czy dziesięć razy, zawsze stajemy w obliczu nieznanego. Miłość może nas pogrążyć w ogniu piekieł albo zabrać do bram raju - ale zawsze gdzieś nas prowadzi".
Paulo Coelho potrafi uświadomić człowiekowi parę mądrych prawd. Swoimi historiami niesie uniwersalny przekaz, częstuje życiowym doświadczeniem, obdarowuje tak zwaną życiową mądrością, pozwala zaczerpnąć dla siebie ze źródła samoświadomości.
,,Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam" to poruszająca podróż po zakamarkach ludzkiej duszy. Pełna deliberacji o ludzkiej naturze. Zwracająca uwagę na potrzebę i wagę dostrzegania ,,Niezwykłości" w codziennym życiu. Uwrażliwiająca na wagę potrzeb nie tylko innych, ale przede wszystkim własnych. Pokazująca ulotność chwil. Sens z pozoru nic nieznaczących decyzji, gdzie jednak jedno ,,TAK" lub jedno ,,NIE" - może odmienić los. Pozwalająca przejrzeć się w zwierciadle własnych niewypowiedzianych myśli, nieuświadomionych pragnień, pokładanych nadziei. Autor nienachalnie uświadamia czytelnikowi istotę niezbędnych do osiągnięcia pełni życia doświadczeń niepowodzeń i utraconych złudzeń.
,,Na brzegu rzeki Piedry usiadłam i płakałam" to opowieść o spotkaniu dwojga ludzi po latach rozłąki. O ich relacji naznaczonej emocjami, uczuciami, wątpliwościami, tęsknotą, obawami i ogromną potrzebą podzielenia się swoją samotnością. O trudności dopuszczenia do głosu drzemiącego w nas dziecka i przeżywania życia celebrując każdy moment będący, czy to cieniem, czy blaskiem, bo przecież właśnie to te momenty tworzą życie, bywają zwrotne, kluczowe, decydujące o wszystkim..
Polecam.
Czy człowiek jest z gruntu dobry czy zły? Pewnego dnia do Vicos, małego masteczka w Pirenejach przybywa tajemniczy nieznajomy. Jego niepokojąca obecność...
To ważna książka zawierająca wybór myśli, które najtrafniej charakteryzują istotę twórczości jednego z najbardziej znanych autorów...
Przeczytane:2020-03-02, Ocena: 1, Przeczytałam, ***Wiara i religia,
Od bardzo dawna nie sięgałam po książki Paulo Coelho. Ale ostatnio jedno z moich tegorocznych wyzwań czytelniczych zdopingowało mnie do przeczytania "Na brzegu rzeki Pierdy usiadłam i płakałam". Pamiętam, że "Alchemik", a potem także niepozorny, choć bardzo wymowny "Podręcznik wojownika światła" wywarły na mnie duże wrażenie. Niestety tym razem tak się nie stało. Nie jestem zachwycona tą historią.
"Na brzegu rzeki Pierdy usiadłam i płakałam" to opowieść o dwojgu ludziach - kobiecie i mężczyźnie, którzy przyjaźnią się w dzieciństwie, są sobą zauroczeni jako nastolatkowie. Później ich drogi się rozchodzą. Teraz, po latach, spotykają się znowu. Ona kończy studia, on planuje wstąpić do seminarium. Spotkanie w Madrycie ma być dla nich sprawdzianem, ma odkryć prawdę o uczuciach i więzi łączącej ich w czasach szkolnych. Bohaterowie muszą dokonać wyboru, podjąć ostateczne decyzje, dostrzec to, co jest istotą życia i podążyć ostatecznie wybraną ścieżką...
W tej historii autor postawił przed sobą trudne zadanie. Postanowił zmierzyć się z miłością, jej znaczeniem, wagą i złożonością. Skupił się na dwóch aspektach tego najważniejszego uczucia - miłości do Boga i uczuciu łączącym kobietę i mężczyznę. Każdy czytelnik musi sobie sam odpowiedzieć na pytanie, czy pisarz sprostał temu zadaniu... Jedno jest pewne - nie ma na świecie nic ważniejszego, nic piękniejszego, nic silniejszego od miłości.
Paulo Coelho wiele miejsca w swoich opowieściach poświęca wierze, która jest motorem życia człowieka. W "Alhemiku" były to subtelne i wyważone nawiązania, które ciekawie uzupełniały całą historię. Tutaj jest zupełnie inaczej. Liczne odniesienia do Biblii, przypowieści, cytaty z psalmów epatują dosłownie z każdej strony i sprawiają, że historia staje się ciężka w odbiorze. Wszechobecny patos podkreślany z dużą przesadą wprowadza sztuczność, opowieść staje się nienaturalna i sprawia, że momentami dosłownie ulewa nam się tą religijnością.
Niezrozumiałym jest dla mnie również fakt przedstawienia Maryi jako Boginki, czyli żeńskiego wcielenia Boga. Nie kwestionuję ogromnej roli, jaką Matka Jezusa spełnia w religii i Kościele, ale zaproponowana przez Coelho interpretacja jest dla mnie nie do przyjęcia.
Tytułowa rzeka Piedra według miejscowej legendy ma tajemniczą moc zamieniania łez cierpienia w kamienie, które opadają na jej dno. W ten sposób płaczący może ugasić ogień smutku i odzyskać spokój. Tę niespotykaną magię rzeki postanowiła sprawdzić bohaterka opowieści Paulo Coelho wrzucając do niej karty opowiedzianej historii... Nad Piedrą znajduje się jeden ze znanych klasztorów. W jego pobliżu, nieopodal drogi do Saragossy rzeka tworzy malownicze wodospady, są tu też jaskinie wymyte częściowo przez nurt wody. To prawdziwa osobliwość przyrody, która chyba najbardziej zainteresowała mnie w całej tej książce.
Niestety obawiam się, że nie zdecyduję się więcej na opowieść tego autora. Nie odpowiada mi przesada, patetyczność i nadmiar z jakim wypowiada się w kwestiach Boga, wiary i religii. Niestety ma tu zastosowanie popularna zasada - co za dużo, to niezdrowo.