Powiadają, że Kaptur, Pan Śmierci, zgromadził zastęp bogów w miejscu znajdującym się poza zasięgiem śmiertelników. Powiadają, że czeka on na końcu każdego planu i spisku, wszystkich zakrojonych na wielką skalę ambicji. Tym razem jednak sprawy mają się inaczej. Tym razem Kaptur jest na początku...
Darudżystan poci się w letnim upale. Miasto jest pełne złowrogich omenów, niepokojących pogłosek i podstępnych szeptów. Przybyli obcy, morderca wziął się do roboty, możliwe też, że budzi się pradawna tyrania. Na byłych Podpalaczy Mostów z Baru K'rula zwrócili swe śmiercionośne spojrzenia miejscy skrytobójcy. Niski, korpulentny człowieczek w czerwonej kamizelce jest przerażony swą wciąż rosnącą tuszą, wie jednak, że to najmniejsze z jego zmartwień. Gdzieś w dali słychać bowiem ujadanie ogarów.
W dalekim Czarnym Koralu z pozoru obojętne rządy sprawują Tiste Andii. Pod potężnym kurhanem usypanym pod miastem gromadzą się tysiące wyznawców kultu Odkupiciela. Ongiś był on śmiertelnikiem, a jego honor i szlachetność czynią go bezbronnym wobec wypaczonych ambicji wyznawców.
Tak więc, Kaptur stoi na początku spisku, który wstrząśnie całym kosmosem, na jego końcu zaś czeka ktoś inny. Nadszedł czas, by Anomander Rake, Syn Ciemności, naprawił straszliwy, starożytny błąd.
Z tym kolejnym rozdziałem wspaniała opowieść Stevena Eriksona zbliża się do ostatniego etapu.
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2013-10-11
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 864
Kolejna część sagi "Opowieść z malazańskiej księgi poległych" - epickiej powieści o wojnie, intrygach, magii i zdradzie....
Kolejna powieść z cyklu Malazańska Księga Poległych, wspaniałej monumentalnej sagi o wojnie Imperium Malazańskiego i ludziach uwikłanych w grę, której...
Przeczytane:2013-11-30, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2013,
Są pisarze, którzy potrafią przelewać na karty książki swoje odczucia, pomysły, wyobrażenia o rzeczach, sytuacjach i ludziach, którzy istnieli, istnieją lub mogli istnieć. Są jednak też tacy pisarze, którzy za pomocą swojej niczym nie ograniczonej wyobraźni, tworzą zupełnie nowe, baśniowe, piękne i nie mieszczące się w żadnych ludzkich granicach, światy. Tych autorów cenię najbardziej, gdyż czymże jest wymyślenie losów jednego lub kilku bohaterów, wobec kreowania nowych światów, całkowicie innych od tego, w którym żyjemy. Jednym z tych nielicznych autorów jest kanadyjski pisarz - Steven Erikson, autor cyklu "Opowieści z Malazańskiej Księgi Poległych". Być może wielu uzna to za nazbyt śmiałe stwierdzenie, ale nie zawaham się go użyć, określającego owego autora mianem współczesnego Tolkiena..Dlaczego tak uważam? Wystarczy bowiem aby każdy poszukujący odpowiedzi na to pytanie, sięgnął po dowolną powieść z tego cyklu, a sam się dobitnie o tym przekona. Doskonałą okazją niechaj będzie tutaj najnowsze dzieło Eriksona, a mianowicie wydane nakładem Wydawnictwa MAG, drugie wydanie powieści "Myto ogarów.."
Steven Erikson jest niezwykle cenionym i popularnym pisarzem literatury fantasy, którego to dokonania są porównywane do dokonań największych autorów tego gatunku. Do najpopularniejszych książek autora należą wszystkie te, osadzone w świecie Imperium Malazańskiego i jego pogranicza. Wydane w 1999 roku pierwsza cześć sagi - "Ogrody księżyca", została nominowana do prestiżowej nagrody " World Fantasy Award", w kategorii najlepszapowieść.
"Myto ogarów" jest ósmym tomem, z liczącej już dziesięć części, sagi o fantastycznych światach i zamieszkujących je równie fantastycznych, co i niezwykłych postaciach. Próba zarysowania fabuły owej powieści, wydaje się z góry skazana na porażkę, gdyż mnogość wydarzeń, miejsc, bohaterów, nawiązań do poprzednich tomów, jest tutaj tak wielka i ważna dla fabuły, iż samo wyjaśnienie głównych wątków zajęło by co najmniej kilkanaście stron. Niemniej niemożliwe, jest kuszące, dlatego też postaram się w tych kilku zdaniach, nakreślić o czym opowiada "Myto ogarów".
Akcja powieści osadzona jest w trzech głównych miejscach, czyli Czarnym Koralu, Darudżystanie oraz Dragnipurze. W każdym z tych miejsc wydarzenia dzieją się osobno, choć ich wpływy będzie miał duże znaczenie dla całości opowieści. I oto kolejno, w Czarnym Koralu, na czele którego stoi Anomander Rake, pojawia się grupa niebezpiecznych i równie okrutnych wyznawców "Umierającego Boga", której celem jest zniszczenie poświęconego "Odkupicielowi grobu", a tym samym zniszczenie miasta. W tym samym czasie, w Darudżystanie, nieliczna grupa, znanych z poprzednich tomów, "Podpalaczy Mostów", próbuje wieść spokojny żywot, prowadząc własny lokal w dawnej świątyni K'rula, lecz nie jest im to jednak dane, gdyż na ich życie zaczynają czyhać groźni skrytobójcy, wynajęci przez tajemniczego przeciwnika. Do miasta wraz z zabójcami przybywają nowi bohaterowi, niezwykle ważni dla losów Malezańczyków. Są to m.in.: Scillara, Barathol Mekhar i Chaur, a także szalony kapłan Iskaral. Pojawia się również sam Dassem Ultor. I wreszcie trzecie miejsce rozgrywającej się akcji, czyli więzienie wszystkich dusz zabitych przez "Syna Ciemności", z którego to "Chaos" jest coraz bliższy wydostania się na wolność..A wszystkie te wydarzenia są okraszone narracją głównego gawędziarza niniejszej powieści, którym to jest rubaszny, z pozoru nieszkodliwy, ale i niezwykle przebiegły - Kruppe.
Powiem wprost. Ktoś, kto czytał poprzednie części cyklu, z pewnością, mówiąc kolokwialnie, "połapie się" w niniejszym zarysie fabuły, jak i zarówno w wątkach zawartych w powieści. Ktoś, dla kogo owa książka miałaby być pierwszą, jaką przeczyta z całej sagi, cóż..życzę Mu wielkiej samozaparcia i cierpliwości:) Niewątpliwie będzie Mu ona potrzebna,. gdyż w "Mycie ogarów" autor powraca do wątków, bohaterów i miejsc, już dawno zapomnianych przez wiernych czytelników całego cyklu. Ze swej perspektywy uważam to za zabieg bardzo interesujący, gdyż niejako przywołujący liczne wspomnienia z lektury poprzednich części, wyjaśniając w ten oto sposób wiele niedokończonych wówczas wątków.
Styl opowieści i toczonej w niej narracji jest właściwie doskonale Nam znany z poprzednich dokonań autora. Liczne, by nie rzec bardzo liczne, wątki wciąż się ze sobą wzajemnie przeplatają, zaś opisywane w nich wydarzenia mają ze sobą bardziej pośredni lub bezpośredni związek, o którym to dowiadujemy się w końcowej części powieści. Nawet jeśli nie wszystkie poruszone watki wydaja się Nam w pełni wyjaśnione i zakończone, to z całą pewnością możemy zakładać, że autor powróci do nich w kolejnym tomie cyklu. Swoją drogą jest to wręcz zadziwiające, iż przy tak obszernym, rozbudowanym i bogatym materiale, który składa się na dziesięć tomów, Erikson wciąż w pełni kontroluje swoją opowieść, zarówno pod względem jej spójności, ciągłości wydarzeń, szczegółowości. Myślę, że świadczy to o wielkiej klasie pisarza i jego profesjonalizmie, którego to mogą śmiało uczyć się inni autorzy nurtu fantasy.
Jeśli chodzi zaś o samą akcję i jej tempo, to być może będzie ono nieco zaskakujące dla fanów całego cyklu. Po raz pierwszy bowiem, spośród wszystkich cześć tej fantastycznej sagi, wydarzenia przedstawione w "Mycie ogarów" nie toczą się w czasie wojny i nie mają z nią ścisłego związku. Powieść ta to czas pokoju, choć nie pozbawionego licznych spisków i knowań, zamachów, potyczek oraz walki o przetrwanie, to jednak pokoju. Dlatego też w pełni naturalne wydaje się, że znajdujemy tutaj więcej statycznych scen, skupiających się na polityce, rozmowach, przemyśleniach, planowaniu itd. Nie oznacza to bynajmniej, że powieść ta pozwala się nudzić, gdyż zapewniam, iż tak nie jest. Po prostu jest to niezwykle dynamiczna historia, która w przypadku każdego innego autora, była by określona mianem powieści o piorunującym tempie akcji. Ponieważ jednak jest to dzieło Stevena Eriksona, to i skala oceny jej tempa jest inna.
To, co zawsze było silną stroną powieści z niniejszego cyklu, to mocno zarysowane postacie. Nie sposób odnieść się tutaj do poszczególnych bohaterów, gdyż jest ich tak ogromna liczba, a każdy z Nich mógłby spokojnie pretendować do miana głównej postaci, to warto poświęcić kilka słów całości grupy. Otóż są to bohaterowie tak bardzo różni od siebie, iż wręcz ze wszech miar wiarygodni. Każdy z nich jest inny, jedyny w swoim rodzaju. Nie do końca zły i nie do końca dobry. Nie da się bowiem podzielić owe postacie na pozytywne i negatywne. To, jakimi są i jak postępują, kształtują okoliczności, miejsce i czas w którym się znaleźli. Nawet te, wydawałoby się, najbardziej mroczne postacie, jak chociażby Kallor, zyskują pewne pozytywne ludzkie cechy, które być może nie pozwalają na polubienie owej postaci, ale przynajmniej na częściowe zrozumienie jego postępowania.
Szczególną postacią w niniejszej części cyklu, jest główny narrator, czyli Kruppe. Jest on niepozornym i nikomu nie szkodzącym człowiekiem, o nieco zbyt obwitej budowie ciała. Jednocześnie nieodłącznymi cechami jego charakteru są przebiegłość i dwulicowość. Dla osiągnięcia swojego celu jest gotów zrobić niemalże wszystko. Jednocześnie jest to najbardziej kwiecista postać w powieści, której po prostu nie sposób nie polubić. Otóż lubimy go za jego cięty język, dowcip i niezwykłe poczucie humoru, które po prostu powala z nóg. Osobiście uważam, iż brak takiej postaci jak Kruppe, byłby wielką startą dla całej powieści, czyniąc ja w ten sposób wręcz zbyt mroczną. A tak oto mamy, od czasu do czasu, możliwość ataku niedającego się niczym powstrzymać, śmiechu. Chwała za to autorowi.
Wszyscy fani twórczości Eriksona będą w pełni usatysfakcjonowani finałem powieści, który jest niezwykle dramatyczny, porażający i pozostawiający odczucie niedosytu, podyktowane bynajmniej nie rozczarowaniem, ale zaostrzonym apetytem na jeszcze więcej. Finałowe wydarzenie, które rozgrywają się Darudżystanie, w pełni wynagradzają, czasami być może zbyt długie, fragmenty poświęcone rozważaniom i knowaniom głównych bohaterów. Tutaj mamy czystą akcję, szczęk mieczy, magiczne zaklęcia, krew i śmierć, a więc wszystko to, do czego przyzwyczaił Nas autor w swoich poprzednich dziełach.
Jeśli miałabym się pokusić o ostatecznie podsumowanie "Myta ogarów", to chyba określiła bym ową powieść mianem lekko mrocznej i pesymistycznej podróży wstecz, w kontekście wydarzeń znanych nam z całego cyklu. Podróż owa fascynuje, porywa czytelnika i zachwyca swoją szczegółowością. Jednocześnie stanowi niejako krótką przerwę w oczekiwaniu, na finałowe wydarzenia całej sagi. Warto zatem się na nie przygotować i zaostrzyć sobie apetyt na te wielką ucztę, zasiadając do lektury "Myta ogarów".