Kiedy jedno życie to za mało.
Niespełniony komik Graham Patterson przejeżdża przez zapyziałe miasteczko w Karolinie Północnej, gdy nagle psuje mu się samochód. Zmuszony czekać dwa dni na naprawę, zachodzi do salonu tajemniczej tatuażystki. Zachwycony jej kunsztem, postanawia zrobić sobie tatuaż, który ,,najmniej mu się podoba". Nie ma pojęcia, że tym samym zyskał moc przemieszczania się między równoległymi rzeczywistościami. Od tej pory życie Grahama Pattersona rozszczepia się na trzy splatające się wersje jego biografii. Kłopot w tym, że wersje te zaczynają się z sobą mieszać...
Dowcipna, lekka forma, a jednak skłaniająca do namysłu ? Carroll jest w tym mistrzem!
Jonathan Carroll jest jednym z moich ulubionych żyjących pisarzy. Właśnie przeczytałem jego najnowszą powieść Mr. Breakfast. Piękna i błyskotliwa refleksja na temat sztuki, miłości, natchnienia i tego, po co warto żyć. (...) Prawdziwa uczta. - Neil Gaiman.
Minutę temu skończyłem Twoją znakomitą powieść. Końcowe rozdziały czytałem wolniej, sycąc się cudownymi szczegółami. Ta książka jest dla Ciebie zarówno charakterystyczna - stanowiąc część mozaiki Carrolla - jak też jedyna w swoim rodzaju. Podoba mi się jej szufladkowa budowa na zasadzie rosyjskich matrioszek i podobają mi się nowe ujęcia, kiedy wcześniejsze zdarzenia ukazują odmienne oblicze w świetle późniejszych. Podoba mi się humor - figlarność, głupawe dowcipy i surrealnie proste/prosto surrealne kombinacje słów, które od początku są Twoim znakiem rozpoznawczym. - Jonathan Lethem
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2019-10-15
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 272
Tytuł oryginału: Mr. Breakfast
MR. NOBODY
Proza Jonathana Carrolla zaintrygowała mnie lata temu już samymi tytułami. Zanim jednak przeczytałem swoją pierwszą jego powieść, minęło sporo czasu. Od tamtej chwili jednak co raz wracam do jego dzieł i za każdym razem robię to z dużą przyjemnością. Po „Mr. Breakfast” sięgnąłem więc w ciemno i chociaż ani okładka, ani tytuł, ani opis nawet nieszczególnie do mnie trafiły, całość okazała się bardzo przyjemną lekturą, po raz kolejny potwierdzająca, że książki z nazwiskiem Carrolla na okładce warte są poznania.
Czym może się zakończyć przejazd przez mieścinę w Karolinie Północnej? Zazwyczaj niczym szczególnym, ale kiedy Graham Paterson zatrzymuje się i odwiedza dziwny lokal tajemniczej tatuażystki, kończy – zgodnie ze swoim życzeniem – z dziarą, która najmniej mu się podoba. Drobiazg? Nie, kiedy okazuje się, że nagle potrafi podróżować między alternatywnymi światami. Tak oto rozpoczynają się trzy rożne wersje jego losów, które z czasem zaczynają się ze sobą aż za bardzo mieszać…
Całość recenzji na moim blogu: https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2019/11/mr-breakfast-jonathan-carroll.html
Zdarza się Wam zastanawiać nad tym, że niektóre rzeczy w życiu mogliśmy zrobić inaczej? Podjąć inne decyzje? Nie powiedzieć czegoś? Zamiast pójść w lewo, to w prawo? Skorzystalibyście z takiej możliwości, gdyby istniała?
Graham Patterson główny bohater najnowszej powieści Jonathana Carolla zyskuje taką szansę. Podczas podróży przez pewne miasteczko w Karolinie Północnej psuje mu się auto i jest zmuszony odstawić je do warsztatu. Trafia do salonu tatuażu, gdzie poznaje niezwykłą artystkę tej trudnej sztuki - Annę Mae Collins. Będąc pod urokiem jej wspaniałych prac decyduje się na wykonanie małego dzieła sztuki na bicepsie. Wybiera wzór nazywany przez Annę Mae - tatuażem śniadaniowym.
Razem z niezwykłym obrazem otrzymuje możliwość wyboru trzech linii swojego życia. Każdą z nich może podglądać trzy razy. Potem może wybrać jedną z nich i w niej pozostać lub też zrezygnować z możliwości wyboru i żyć tak, jak do tej pory. Wszystkie życia Grahama zaczynają się ze sobą plątać, czas jednak nadal upływa.
Powieść Johathana Carolla zahacza i to mocno o świat fantastyki, a w samej interpretacji nie jest prosta i oczywista. Czyta się ją bardzo przyjemnie z częstym uśmiechem na ustach, głownie z uwagi na jej lekką formę i dowcip.
Graham w jednym ze swoich alternatywnych żyć jest utalentowanym fotografem. Jego najbardziej znane zdjęcia - ich tytuły - tworzą nazwy poszczególnych rozdziałów w książce. Poznajemy przez to proces ich powstawania, ale zdjęcia nie są widoczne dla wszystkich, tylko dla naznaczonych możliwością wędrówki pomiędzy równoległymi rzeczywistościami. Każde z tych zdjęć nie jest zamkniętą formą przekazu, jak - prawdziwa sztuka.
I choć na te zdjęcia/obrazy składają się jedynie słowa, to zdaje mi się, że je widziałam.
Czy to znaczy, że ja też mam śniadaniowy tatuaż?
Nie dostrzegamy piękna rzeczy małych, ulotnych chwil. Żyjemy w Pożyczonym świecie, próbując Wiązać wodę w supeł. Często nie jesteśmy świadomi tego, że jesteśmy krusi jak szkło, ale jednocześnie wzmocnieni przez ogrom doświadczeń i nie tak łatwo jest nas rozbić.
Okazuje się, że ile żywotów byśmy nie wiedli, to zawsze spleciemy swoją historię z tymi samymi ludźmi. Nie wiemy też,na jak wiele innych istnień wpływamy swoimi wyborami.
Zastanawiałam się nad możliwością interpretacji i jestem zapętlona jak znak nieskończoności. Każdy kto przeczyta tę książkę, to chyba zrozumie ją inaczej - kiedy przefiltruje ją przez własne emocje i doświadczenia.
Nie da się przeżyć dobrze życia, będąc jedynie obserwatorem, człowiekiem duchem.
Można tę powieść również traktować jako swoiste wezwanie do działania.
Jesteśmy sumą wyborów i którą z wielu ścieżek w życiu nie podążymy, to i tak dotrzemy do miejsca przeznaczenia?
Zbieramy doświadczenia w podobny sposób jak zwierzęta umieszczone na tatuażu bohatera i to od nas zależy w którym miejscu pozostaniemy. Czy chcemy być pszczołą, jastrzębiem, a może lwem?
Takich autorów i takie książki nie tylko warto znać i czytać.
Warto przede wszystkim o nich ze sobą rozmawiać. Mam nadzieję, że w swoim otoczeniu znajdę niejedną osobę, którą skuszę na lekturę i na późniejszą wymianę poglądów.
Może ta historia wcale nie jest tak mocno fantastyczna, jak się na pierwszy rzut oka wydaje, bo przecież zawsze mamy możliwość wyboru.
Najbardziej znana, obok Krainy Chichów, powieść Carrolla\r\n\r\nDziecko na niebie to przyprawiająca o dreszcz opowieść o miłości i okrucieństwie...
Vincent Ettrich, lekkoduch i kobieciarz, ku swemu zdumieniu niespodziewanie wraca po śmierci między żywych. Nękany przez tajemnicze zjawy dowiaduje się...
Przeczytane:2019-11-24,
Powiem wam szczerze - Graham Petterson był nieudacznikiem. Próbował swoich sił w kabaretowym świecie, ale szło mu to niezwykle mozolnie i jego występy były raczej "zapchaj-dziurami", niż czymś, na co oczekiwała z zapartym tchem widownia. Miał kiedyś ukochaną, ale rozstał się z nią, bo bał się odpowiedzialności związanej z założeniem rodziny. I zamiast pozbierać jakoś swoje życie do kupy, spakował do samochodu kilka klamotów i udał się w wielką wyprawę po Stanach Zjednoczonych, co może i brzmi rockowo i przejmująco, ale w wypadku Grahama było tylko ucieczką od życia, które sam sobie zafundował. Zresztą, nie zajechał daleko - w Karolinie Północnej w przypływie chwilowego impulsu zrobił sobie tatuaż, który wpakował go w totalny ambaras. Otóż moc tego malunku na skórze pozwalała Grahamowi na poznanie trzech alternatywnych wersji swojego życia i finalnie wybrania tej, w której chce pozostać. Brzmi intrygująco, ale odkrywając z Grahamem kolejne możliwości jego wcielenia, nagle moje oczarowanie zmieniło się w przerażenie. Na początku byłam przekonana, że sama skorzystałabym z takiej opcji, gdybym tylko miała możliwość, ale po skończeniu lektury przyszła refleksja - jak dobra musiałaby być wersja, którą bym wybrała, żebym ani razu nie pożałowała swojej decyzji?
My, ludzie, jesteśmy stworzeniami, które trudno zadowolić. Wiecznie narzekamy, trujemy na karty, jakie otrzymaliśmy od losu i często mówimy: "aaa, gdyby to wszystko potoczyłoby się inaczej, to byłbym kimś!". I nagle autor daje nam w ręce książkę, która pokazuje, że guzik prawda - jaki los nie byłby nam przypisany, lwia część sukcesu zależy od naszego charakteru i samozaparcia. Gdyby Graham Petterson urodził się w najznakomitszej królewskiej rodzinie, to i tak byłby nieudacznikiem, tylko nieco bogatszym i z większymi koneksjami. Ale dalej bałby się zaryzykować i sprawić, żeby jego życie było bardziej szczęśliwe, żeby coś znaczyło w historii ludzkości. Tajemnicze, niewytłumaczalne siły dają mężczyźnie możliwość zobaczenia kim by był, gdyby nie bał się skoczyć w przepaść, wierząc, że jego talent i miłość do kobiety same się obronią.
I Graham ogląda swoje "a co by było gdyby" życia i jest sfrustrowany i nadal przerażony. Naprawdę, on nie potrafił dostrzegać żadnych pozytywnych stron sytuacji, w jakiej się znalazł. Wiecznie obrażony, napuszony, zrezygnowany - nie wiem, być może taki był zamysł autora, żeby ten jego Graham był odbiciem tych wszystkich zmarkotniałych ludzi, którzy narzekają, że im się nie układa, bo urodzili się w małym polskim miasteczku a nie w centrum Chicago, albo po prostu miał depresję i dlatego był taki... martwy.
Najważniejsze jest to, że pomimo postaci Grahama, która była ciągle na "nie", to "Mr. Breakfast" jest książką wyjątkową. Spektakularną dla mnie osobiście, bo pokazuje, że wybór nie zawsze jest czymś dobrym. Bo wtedy nagle okazuje się, że wszystkie słabości, jakie widzieliśmy w innych czynnikach, są w nas samych i cała odpowiedzialność spoczywa na nas. Nie na środowisku, nie na genach, nie na stężeniu zanieczyszczeń w powietrzu. Jesteśmy kowalami własnego losu. Co - jeśli się nad tym zastanowić - jest dość przerażające.