Oto świat, w którym lisy płaczą, a dzieci mówią językiem ptaków.
Nowa powieść autorki nominowanej do Paszportów "Polityki" i Nagrody Literackiej NIKE.
Rumunia, lata 80. Świat jak z poetyckiego koszmaru albo zmysłowego bad tripa, w którym sieroty uprawiają śmieciowy szamanizm, a kobiety karmią świńskim mlekiem.
Cosmina jest hersztką wyśnionej wspólnoty dzieci, które wytwarzaj swoje własne, cielesne rytuały. Te sieroty nie znają dotyku. Co dzieje się z ciałem, które nie jest dotykane? Cosmina zabiera pobratymców w drogę do ich własnej mitologii.
Lenuta, pracownica sierocińca, funkcjonuje w sieci wrogości i nieufności związanej z niesławnym dekretem 770. Jednak największego wroga ma w swoim własnym synu. Kiedy Lenuta ma stawić opór, sięga po beznadziejnie radykalne środki.
Ta transowa opowieść nie poddaje się dyktatowi realizmu. Zabiera do wnętrza ciała, ukazując, że to co fizjologiczne jest polityczne.
Elżbieta Łapczyńska - autorka książki ,,Bestiariusz nowohucki" nagrodzonej Nagrodą Conrada, nominowanej do Nagrody Literackiej Nike, Paszportów ,,Polityki", Nagrody Literackiej Gdynia oraz Nagrody Literackiej m.st. Warszawy. Laureatka Międzynarodowego Konkursu na Dramat Współczesny o Tematyce Żydowskiej oraz Nagrody im. Adama Włodka, półfinalistka Gdyńskiej Nagrody Dramaturgicznej. Stypendystka Miasta Krakowa w dziedzinie teatru i literatury. Tańczy, obserwuje ptaki.
Wydawnictwo: Agora
Data wydania: 2024-04-10
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 240
Nowa Huta, lata 50. Tu powstaje kombinat-kolos i miasto-labirynt. Wykuwa się tu także nowy człowiek – produkt nieudany i popsuty. Wielowątkowa opowieść...
Przeczytane:2024-07-11, Ocena: 4, Przeczytałam, 2024,
Po przeczytaniu ,,Bestiariusza Nowohuckiego" powinnam wiedzieć, czego się mam spodziewać. W Mowie chleba jest to samo - połączenie opisu zła, brzydoty, ludzkiej podłości z poetyckim baśniowym językiem. I chociaż większość recenzentów twierdzi, że dzięki takim zabiegom autorka unika ,,pornografii przemocy", ja jestem innego zdania. Uważam, że właśnie je podkreśla, uwypukla, czyni jeszcze straszniejszym. Podczas lektury czułam się oblepiona brudem, bezdusznością, podłością, bestialstwem. Chciałam jak najszybciej uciec z tego świata i chcę jak najszybciej zapomnieć o tej książce. Nie uczyniła mnie osobą bardziej wrażliwą. Wręcz odwrotnie w miarę czytania miałam w sobie coraz mniej empatii, stawałam się coraz bardziej nieczuła i zdystansowana do losu tych kobiet i dzieci. I może właśnie o to autorce chodziło, że po przekroczeniu pewnej granicy zła, z którym mamy do czynienia, aby nie zwariować, musimy się obudować jakimś pancerzem obojętności.
Tym razem tematem swojej powieści Łapczyńska uczyniła piekło rumuńskich kobiet i dzieci, które ,,zafundował" im wprowadzony w 1966 r. przez Nicolae Ceausescu dekret 770, zakazujący nie tylko aborcji, ale też antykoncepcji, a kobiety przerywające ciąże karał więzieniem. Ten podły proceder trwał 23 lata (pewnie bardzo sprawnie działali tam różnego autoramentu obrońcy życia, tfu!!!). Po rozstrzelaniu Ceausescu, w 1990 roku w takich sierocińcach jak ten opisany w książce, przebywało ponad 170 tys. dzieci zaniedbanych w niewyobrażalnym wręcz stopniu. I właśnie o tym koszmarze autorka postanowiła napisać coś na kształt najokrutniejszej z baśni braci Grimm. Moim zdaniem odebrała człowieczeństwo wszystkim - sierotom, kobietom, ale ani słowem (nawet baśniowym lub poetyckim) nie wspomniała o twórcach tego zła. Rozumiem, że zło rodzi zło, że każde zwierzę (opiekuńcze, dające mleko świnie, przylatujące ptaki, płaczące lisy) to szlachetne istoty w porównaniu z ludzkimi potworami, ale taki sposób przedstawienia tej tragedii niezbyt mnie nie przekonuje.