Wydawnictwo: Zakamarki
Data wydania: 2014-04-22
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 164
Bardzo nietypowa i dziwna książka o dziewczynce, która z domu dziecka została adoptowana przez... Gorylicę. Do końca nie wiem co o tej książce sądzić. Były momenty porywające, ale też i nudne. Taka trochę fantastyczna. Niby dzieje się w normalnym świecie wśród ludzi, a nikogo nie dziwi, że gorylica nosi ubrania, jeździ autem i mówi. A na dodatek prowadzi sprzedaż złomu.
Zwariowana opowieść o przyjaźni dziewczynki z pewnym niezwykłym gawronem - oraz o podążaniu za marzeniami. Pełen humoru debiut Fridy Nilsson, autorki Hedwigi...
Szkolne życie bywa naprawdę niełatwe, zwłaszcza kiedy ma się już dziewięć lat. Ostatni tom pełnych humoru przygód rezolutnej Hedwigi. Nowy rok szkolny...
Przeczytane:2014-12-29, Ocena: 6, Przeczytałam,
Pozory mylą
Nie bez przyczyny mówi się, że „Nigdy nie ma drugiej okazji, żeby zrobić pierwsze wrażenie”. Już badania przeprowadzone przez Alberta Mehrabiana, socjopsychologa, wykazały, że aż połowa pierwszego wrażenia opiera się na wyglądzie. Co jednak ma zrobić gorylica, która z natury nie jest pięknością, szczególnie wówczas, kiedy jej ulubionym odzieniem są stare, opadające spodnie, natomiast zajęciem – grzebanie w pępku? Trudno mając owłosione nogi, wzrost przekraczający dwa metry i pokaźną tuszę zrobić dobre wrażenie, szczególnie na dzieciach…
„Kiedy miałam dziewięć lat, zostałam adoptowana przez gorylicę” – książki, która tak się zaczyna, po prostu nie można nie przeczytać. O tym, jak doszło do tej niecodziennej adopcji i jakie były konsekwencje wydania dziecka gorylicy, pisze Frida Nilsson, w niezwykle ciepłej, ale i refleksyjnej powieści dla dzieci „Moja mama Gorylica”. Opublikowana nakładem wydawnictwa ZAKAMARKI historia to nie tylko dowód na to, jak bardzo mylące może być pierwsze wrażenie, ale również na to, jak ważna jest wiara i nadzieja.
Autorka przedstawia nam Jonnę, wychowankę domu dziecka Czysty Kąt. Dziewczynka została podrzucona dziewięć lat temu pod drzwi sierocińca i od tej pory nieustannie marzy o mamie, która pachniałaby perfumami, miała włosy spięte w kok i eteryczny wdzięk. Mamie, która pokochałaby ją taką, jaką jest, która przytuliłaby i nie kazała nieustannie myć rąk. Nic dziwnego, że kiedy pod Czysty Kąt podjeżdża stare Volvo, z którego wytacza się gorylica, Jonna nawet przez chwile nie podejrzewa zwierzęcia o jakiekolwiek zamiary wobec jej osoby. Tymczasem gorylica wybiera właśnie Jonnę, być może właśnie dlatego, że sparaliżowana strachem dziewczynka jako jedyna nie zdołała schronić się pod dachem zakładu, a może dlatego, że znów miała brudne ręce, w przeciwieństwie do reszty sierot.
Zaledwie piętnaście minut wystarczyło, by Jonna opuściła mury sierocińca z nową mamą – gorylicą, która ponoć zjada dzieci na śniadanie. Czyżby podróż do nowego domu, starej opuszczonej fabryki, miała być ostatnią w jej życiu? Trzeba przyznać, że gorylica gotująca wodę w wielkim kotle nie pozwala mieć złudzeń co do przyszłości dziewczynki – przecież wszyscy wiedzą, że zupa z dziecka jest bardzo smaczna …
Wszystkich, lubiących szczęśliwe zakończenia uspokajam, że Jonna pozostała cała i zdrowa, a woda w kociołku miała służyć wyłącznie do kąpieli. Jednak w przypadku tej opowieści nie można liczyć na „i żyli długo i szczęśliwie”, bowiem gorylica i dziewczynka będą musiały poznać się lepiej, by zrozumieć i … pokochać. Nie obędzie się przy tym bez wielu zabawnych sytuacji, bez kilku tragedii, a nawet łez. Na ziemię gorylicy czyha bowiem bezwzględny radny, Tod Fjordmark, który wraz z innymi członkami rady gminy, planuje zrewitalizować tereny robotnicze i wybudować wielki (i przynoszący spory dochód) basen. Opanowany żądzą zysku mężczyzna nie cofnie się przed niczym – nawet przed szantażem.
Czy więź, która połączyła Jonnę i jej opiekunkę będzie na tyle silna, by przetrwać przeszkody piętrzone przez Fjordmarka? O tym przekonamy się podczas lektury uroczej powieści „Moja mama Gorylica”. Piękna i mądra opowieść zasługuje na uwagę nie tylko dzieci, ale i rodziców, którzy często zbyt szybko wydają opinie i ferują wyroki. Wciągający tekst uzupełniają wspaniałe, czarno-białe ilustracje Lotty Geffenblad, które doskonale oddają naturę gorylicy oraz niezwykle sugestywnie prezentują jej domostwo. Tym samym, jest to jedna z tych książek, które na długo pozostają w naszej pamięci, które nas zawstydzają, zmuszają do korekty swojej postawy, do przemyśleń, a może nawet przeprosin. Pamiętajmy bowiem, że pozory mogą mylić…