Wieloletni partner Wisławy Szymborskiej, miłośnik przyrody, piewca małych miasteczek, organizator spływów kajakowych, niekwestionowany autorytet, przyjaciel Stanisława Różewicza – Kornel Filipowicz to niedościgły mistrz opowiadania . Lakoniczne i klarowne, nastrojowe i dramatyczne, emanują one niespotykaną empatią do świata i człowieka . Poczucie humoru, duch ironii i delikatne przymrużenie oka nadają im niezwykłą lekkość, a dar przenikliwej obserwacji sprawia, że wydarzenia marginalne, niemal banalne, pod jego piórem nabierają nowych znaczeń . Autorski wybór Justyny Sobolewskiej wydobywa blask, uniwersalność i ponadczasowość tej prozy .
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2017-08-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 348
Pierwsze dziecięce wyprawy do lasu i nad rzekę. Migotanie odcieni zieleni i pulsowanie zapadającego zmierzchu. Zachwyt, strach, zaciekawienie. Śmiała próba...
Przeczytane:2017-08-31, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, Egzemplarze recenzenckie,
Gdyby Kornel Filipowicz żył i został zaproszony na 21. Targi Książki w Krakowie, byłby pierwszym autorem, do którego skierowałabym swoje kroki, by zrobić z nim pamiątkowe zdjęcie i zamienić kilka słów o najlepszej pozycji, jaką dane mi było w tym roku przeczytać.
Jedno jest pewne. Historie zawarte w pozycji zostaną ze mną na bardzo długi czas. Lubię książki, które skrywają w sobie zagadki. Które skłaniają do refleksji, wywołują nostalgię, jakąś tęsknotę... Chętnie przeniosłabym się do tych intrygujących opowieści, jakie Filipowicz skreślił w inny, absolutnie genialny sposób.
Zagłębiając się w treść opowiadań pierwsze, co można zauważyć to niesamowity język, jakim posługuje się Kornel Filipowicz. Przed przeczytaniem tej książki trzeba być przygotowanym na to, że kiedy zamkniemy lekturę, nic nam nie będzie odpowiadało. Upłynie trochę czasu zanim wrócimy do czytania innych zwykłych książek. O właśnie... przy "Mojej kochanej, dumnej prowincji" wszystko inne, nawet to, co kiedyś podbiło serca, okazuje się błahe, blade, zwyczajne. Nie sposób nie zakochać się w stylu Filipowicza.
Choć nie jest to jedna historia, bez problemu przechodzimy z jednego świata do drugiego. Czasami zastanawiałam się, czy kolejne opowiadanie będzie w stanie mnie zaciekawić bo przecież to, które właśnie skończyłam, było rewelacyjne.
Autor nie tworzy długich, rozbudowanych dialogów. Powiedziałabym nawet, że rozmów pomiędzy bohaterami jest tutaj najmniej. W ogólnym rozrachunku jest oszczędny w słowach, książka liczy niestety tylko 238 stron. To mało, jednak Filipowicz na tak małej przestrzeni potrafi pobudzić czytelnika, jego wyobraźnię, uczucia.
Prym wiodą tutaj fascynujące obrazy z bardziej lub trochę mniej odległej przeszłości, często zapomniane a młodym pokoleniom w ogóle nieznane. Jakże ta książka jest cudowną odskocznią od tych oklepanych powieści, których teraz najwięcej na półkach księgarń. Akcja opowiadań toczy się w małych mieścinach, gdzie ludzie wiodą proste życie. Dzięki autorowi egzystencja na prowincji przybiera nowy wymiar. Odkładając książkę na półkę inaczej spojrzymy na otaczającą nas rzeczywistość.