Na północnym Atlantyku toczy się zażarta bitwa, podczas której życie trzech tysięcy marynarzy zależy od decyzji jednego człowieka.
Komandor porucznik marynarki wojennej USA George Krause dowodzi czterookrętową eskortą, która ma zabezpieczyć przed nieprzyjacielskimi atakami konwój, złożony z trzydziestu siedmiu statków, płynący z Ameryki do Anglii przez mroźny Atlantyk. Na konwój polują wilcze stada niemieckich okrętów podwodnych i, aby uchronić ważny ładunek, Krause musi rozegrać z U-Bootami grę na śmierć i życie, zmagając się przy tym ze zmęczeniem, głodem, pragnieniem i osobistymi demonami.
Misja Greyhound to klasyka literatury marynistycznej i jedna z najlepszych powieści o II wojnie światowej i toczonej wówczas wojnie morskiej.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2020-07-21
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 320
Tytuł oryginału: Greyhound
"Misja Greyhound" to trudna lektura. Dla mnie dużo słów było niezrozumiałych i trudno było mi wyobrazić sobie to, co czytałam. Do tej ciągle powtarzające się zwroty, nie wnoszące do akcji nic nowego. Rozumiem, że chcąc oddać prawdziwość wydarzeń należało się posłużyć terminologią, używaną przez żołnierzy w czasie walk. Jednak, wydaje mi się, iż można było to nieco uprościć - tak, aby "zwykły" czytelnik też mógł poznać fakty i wczuć się w sytuację marynarzy walczących na morzu z wrogą armią.
Tymczasem mi pozostanie po lekturze przeświadczenie, że kapitanowie statków wojskowych piją całe dzbanki kawy, wykrzykują na okrętkę trzy te same zdania i bolą ich nogi od wojskowych butów.
A zupełnie nie o to chodziło, kiedy sięgałam po lekturę.
Maj 1810 roku. Kapitan Horatio Hornblower obejmuje dowództwo na swoim pierwszym okręcie liniowym. HMS „Sutherland” jest najbrzydszym dwu-pokładowcem...
Rok 1808. Wojska napoleońskie opanowują Europę. Na morzach trwa zażarta wojna pomiędzy sprzymierzoną flotą Francji z Hiszpanią, a marynarką Wielkiej Brytanii...
Przeczytane:2020-08-30,
"Mógł jedynie kontynuować to, co rozpoczął, kroczyć tak długo, jak długo starczało mu sił."
Zastanawiałam się, czy sięgać po książkę, obawiałam się, że polegnę na obrazie morskiej bitwy, ale już po kilku rozdziałach pogratulowałam intuicji słusznej podpowiedzi. Trzymała w napięciu od pierwszej do ostatniej strony, proponując mega dynamicznie rozgrywającą się akcję, bez chwili wytchnienia, jak i ciekawy portret psychologiczny głównego bohatera. George Krause jest komandorem porucznikiem marynarki wojennej USA, dowódcą niszczyciela osłaniającego konwój płynący z Ameryki do Anglii. Trzy tysiące marynarzy wyczekuje jego rozkazów powierzając mu bezpieczeństwo i życie. Formacja wpada w środek wilczego stada U-Bootów. Rozpoczyna się trzydniowa przeprawa wypełniona piekielnym dramatyzmem. Trzeba przyznać, że maksymalnie wciągają opisy zmagań dowódcy i załóg.
Foster wybornie odmalował stan człowieka działającego pod mega presją czasu, stawiającego czoła podejmowaniu błyskawicznych decyzji ze świadomością niedopuszczenia żadnego błędu. Krause uwzględnia mnogość danych, luki w komunikatach, znaczące wątpliwości, setki pytań, na które nie ma łatwych odpowiedzi, a należy natychmiast je znaleźć bazując na doświadczeniu i intuicji. Po wielu godzinach pracy przy maksymalnej koncentracji wkrada się irytujące zmęczenie, niemożność zaspokojenia podstawowych potrzeb. To walka z nieprzyjacielem i sobą samym. Trzydniowa batalia z dobrze wyszkolonym wrogiem przechyla szalę wygranej raz w jedną, raz w druga stronę. Wielokrotnie trzeba liczyć na błąd przeciwnika lub zwykły łut szczęścia. Nieustanna przenikliwa świadomość odpowiedzialności za ludzi, zatem władzy nie mogą przejąć słabości.
Gdzieś w tle, ale na wyciągnięcie ręki, wybrzmiewają niepokojące wspomnienia z osobistego życia Fostera. A przecież w bitwie z niemieckimi siłami trzeba wyłączyć emocje, aby wykazać się najwyższym profesjonalizmem. Zastanawiałam się, czemu, oprócz oczywistych założeń, autor decyduje się na wzmianki o Evelyn i prawniku. Doszłam do wniosku, że pragnie ukazać ludzki odcień rewelacyjnie zaprogramowanego do dowodzenia przywódcy, ale też naświetlić oblicze samotności. Dzięki temu czytelnik prowadzi przemyślenia w różnych kierunkach. Powieść robi dobre wrażenie, im dłużej w niej siedzimy, tym bardziej doceniamy atmosferę. Rewelacyjnie zbilansowane opisy i dialogi, a w zasadzie rozkazy i odzew na nie, tylko pozornie z daleka od emocji i zawirowań głosu. Konfrontacja ze śmiercią ukazana z wyczuciem, niby oszczędnie i niebezpośrednio, a jednak silnie pobudzająco wyobraźnię. Książka powstała sześćdziesiąt pięć lat temu, a wciąż potrafi wciągnąć w interesujące przesłania, cieszyć barwną fabułą, przyciągać osobowością kluczowej postaci. Klasyka marynistyczna, która nie ma się czego wstydzić.
bookendorfina.pl