W pobliżu jednego z mazurskich jezior, pośród drzew i krętych leśnych alejek znajduje się Pensjonat Samotnych Serc.
W mazurskim pensjonacie pojawia się Filip, pierwsza miłość Matyldy. Kobieta nie może zdecydować, czy warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki, czy lepiej dać szansę nowemu uczuciu. Tymczasem do Borówek przyjeżdża pani Józia, prawdziwy wulkan energii. Kobieta opowiada właścicielce pensjonatu o natrętnym adoratorze, którego poznała w sanatorium. Pewnego dnia mężczyzna zjawia się w Borówkach i prosi znajomą o pomoc w nietypowej sprawie. Pani Józia godzi się, nie wiedząc, że w ten sposób zapoczątkowuje ciąg nieprzewidzianych, czasem zabawnych, wydarzeń.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2021-04-07
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
W pobliżu jednego z mazurskich jezior pośród drzew i krętych leśnych ścieżek znajduje się Pensjonat Samotnych Serc.
W mazurskim pensjonacie pojawia się Filip, pierwsza miłość Matyldy. Kobieta nie może zdecydować,czy warto wchodzić dwa razy do tej samej rzeki,czy lepiej dać szansę nowemu uczuciu. Tymczasem do Borówek przyjeżdża pani Józia, prawdziwy wulkan energii. Kobieta opowiada właścicielce pensjonatu o natrętnym adoratorze, którego poznała w sanatorium. Pewnego dnia mężczyzna zjawia się w Borówkach i prosi znajomą o pomoc w nietypowej sprawie. Pani Józia godzi się, nie wiedząc,że w ten sposób zapoczątkowuje ciąg nieprzewidzianych,czasem zabawnych,wydarzeń.
Przydałby się taki pensjonat w realu jak ten opisany w książce. Gdzie można się wyciszyć, pozbyć koszmarów i nabrac sił. Można też znaleźć prawdziwą przyjaźń i miłość. Wszystkie postacie opisaane przez autorkę są pozytywne i dają się polubić. Przyjemnie odetchnąć przy tej książce po stresującym dniu.
Powrót do pensjonatu samotnych serc wywołał we mnie falę wspomnień i częsty uśmiech na twarzy. Dlaczego? Wszystko to za sprawą faktu, że poprzednią powieść Zofii Ossowskiej czytałam podczas wakacji w Bieszczadach i biorąc drugą część nie było mocnych, by nie wrócić pamięcią do tamtejszych krajobrazów oraz uczuć, które mi wówczas towarzyszyły. Pisząc te słowa czuję jak po sercu rozlewa się błogie ciepło. Cudny stan!.
Przekraczając próg pensjonatu ponownie spotykamy jego właścicielkę, panią Wiesię, jej syna Artura i kilku nowych domowników. Bo musimy to zaznaczyć, iż w Borówkach każdy kto się pojawi, szybko określony zostaje mianem właśnie domownika. Matylda łapie potężny haust powietrza po trudnych wydarzeniach z mężem na czele. Pomaga jej w tym Artur, któremu nie jest obojętna. Z wzajemnością. Dwa pokiereszowane przez los serca zaczynają nieśmiało bić we wspólnym rytmie, który zostaje zakłócony przez pojawienie się Filipa a następnie Kamili. Dawna miłość Matyldy wraz z córką ulega namowom i daje sobie szansę na oderwanie od pełnej bólu tęsknoty codzienności. Częste rozmowy dawnej pary nie spotykają się z przychylnością ze strony Artura, ale to one jeszcze bardziej mają szansę upewnić go w kwestii jego emocji w kierunku Matyldy. Podobnie rzecz wygląda, kiedy do pensjonatu zawita Kamila. Żona Artura przyjeżdża z zamiarem zamknięcia przeszłości. Role się odwracają i Matylda ma szansę dogłębnie poczuć to, co chętnie spycha na najdalszy plan.
Wygląda na to, że silne wydarzenia niekoniecznie muszą nas tylko przygniatać, ale przede wszystkim mają moc uświadamiania tego, co jest najistotniejsze.
„Miłość w Pensjonacie Samotnych Serc” to historia nie tylko ludzi młodych, którym przychodzi poukładać życie na nowo, ustalić priorytety, odrzucić to co złe.
Kiedy na karty książki trafia pani Humorek akcja nabiera tempa. Kobieta właśnie wróciła z sanatorium i zamiast do własnego domu trafia pod dach przyjaciółki a wszystko przez... adoratora! Bohaterka wprowadza niewątpliwie dużo uśmiechu, ale jeśli poświęcimy jej więcej czasu myślę, że bez trudu dostrzeżemy trudne emocje, które nią targają. Nie łatwo jest zaufać po zdradzie czy ciężkich doświadczeniach jak w przypadku Matyldy, ale obdarowanie kogoś miłością kiedy pierwszą się bezpowrotnie pochowało i można odwiedzać ją tylko na cmentarzu, również nie jest proste.
Powieść przeczytałam z ogromną frajdą. Bardzo polecam lekturę obu części, najpierw „Pensjonat Samotnych Serc” następnie „Miłość w Pensjonacie Samotnych Serc”. Książki pełne ciepłych emocji i uczuć, słońca i serdeczności, miłości i przyjaźni zachwycą każdą miłośniczkę literatury obyczajowej. Chciałabym tutaj jeszcze zaznaczyć, że treść nie jest przesłodzona. Bohaterowie zmagają się z własnymi słabościami, codziennością, ale to wszystko jest tak dobrze skomponowane, że trudno się nie zachwycić. Tego zdecydowanie jeszcze w tak wspaniały sposób nie podano!
Jeżeli nie macie jeszcze wakacyjnych planów, ośmielam się zaprosić Państwa na Mazury. Jako przewodniczkę wybierzcie Zofię Ossowską. Nie będziecie żałować.
Za egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Filia.
,, Musiał się dowiedzieć, o co chodzi z tym tajemniczym miejscem, o którym ani widu, ani słychu w sieci".
Kochani przed wami druga część losów Filipa i Matyldy. Jeśli jakiekolwiek pytania z części pierwszej pozostały bez odpowiedzi, to tutaj z pewnością je znajdziecie.
Filip przez przypadek spotkał swoją dawną miłość. Stara się jej nie narzucać, choć bardzo chciałby wszystko wyjaśnić. Przyjmuje do wiadomości dystans, jakim go obdarza, choć coraz trudniej jest mu utrzymać w tajemnicy, że wciąż ją kocha. Korzystając z urywków w których oboje nie posiadają świadków, powracają do przeszłości, by wyjaśnić trapiące ich tajemnice. Niestety nie jest tak słodko jakby się wydawało. Filip bowiem poznaje Artura, który podkreśla niejednokrotnie, że Matylda jest jego własnością.
,, Filip siedział przygaszony przy stole i żałował, że nie mógł cofnąć czasu choćby o minutę".
Przejmująca powieść, która ukazuje nam, że poprzez złe wybory możemy wiele stracić. Związku nie wolno budować z przynależności do drugiego człowieka. Bez miłości rozpadnie się niczym dom bez fundamentów.
Tutaj chciałam podkreślić, że bohaterowie są niezwykle inteligentni. Nikt nie szuka na przymus kłopotów, a powiedziałabym nawet, że starają się je rozwiązywać na bieżąco. Niewątpliwie każdy z nich chce poczuć się wolny od swoich tajemnic. Jednak by wszystko naprawić, trzeba powrócić do przeszłości.
,, Czy prawdziwe uczucie może przetrwać nawet wiele lat rozłąki?"
Akcja niezwykle wciągająca. Czuć tutaj tą nutkę niepewności, która każe nam doczytać ją do końca, w możliwie jak najkrótszym czasie. Jest jak zimny lód, który z każdym kęsem smakuje nam coraz bardziej. Przy końcu książki bardzo chcemy rozpocząć kolejną.
Czytając ją, poczujecie na sercu takie niezwykłe ciepło, które sprawi, że mimo niepewności, doświadczycie odrobinę bezpieczeństwa. Przez cały czas będziecie czekali na moment, by wyjaśniło się, czy Matylda powróci do Filipa.
Bardzo dziękuję projektowi Autorom Książek w Obiektywie za egzemplarz do recenzji.
Wzruszająca powieść o wielkiej miłości dla wielbicieli "Alibi na szczęście" i "Domu nad rozlewiskiem". Tego miejsca nie znajdziesz w Internecie. Nie...
Piękna powieść o odwadze i wielkiej miłości, która pozwala przetrwać w trudnych czasach. Rok 1942. Do drzwi domu Rzewnickich puka uciekająca przed...
Przeczytane:2023-06-24, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2023, 26 książek 2023, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2023, 12 książek 2023, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, Mam, Recenzenckie, ***Pensjonaty i hotele,
LECZNICZA KURACJA DLA SERCA
Ostatnio jestem na etapie nadrabiania zaległości i dokańczania książkowych cykli, które w bliższej lub dalszej przeszłości rozpoczęłam i przerwałam w oczekiwaniu na pojawienie się kolejnego tomu. Zazwyczaj tak się potem dzieje, że na półce czekają nawet po dwie albo trzy części danej serii, które zdążyły się już pojawić w księgarniach, a na które ja nie znalazłam czasu.
"Pensjonat samotnych serc" Zofii Ossowskiej czytałam zaraz po premierze w lipcu 2020 roku i aż trudno było mi uwierzyć, że od tego czasu minęły już prawie trzy lata. Zadziwiające jest to, że wizytę w Borówkach, w wyjątkowym pensjonacie nad Mamrami dobrze zapamiętałam i tym chętniej powróciłam tam ponownie. Z przyjemnością sięgnęłam więc po drugą powieść tego cyklu zatytułowaną "Miłość w pensjonacie samotnych serc".
Gościnna i serdeczna Wiesia nadal prowadzi swój wyjątkowy pensjonat, gdzie znajdą schronienie osoby poturbowane przez los, które potrzebują pewnej szczególnej rekonwalescencji. Wciąż gospodynię otaczają przemili goście, a właściwie oddani przyjaciele. Bo musicie wiedzieć, że ten, kto trafi do pensjonatu staje się niemal członkiem tej szczególnej patchworkowej rodziny. Warto nadmienić, że o Borówkach nie znajdziecie informacji ani w internecie, ani w gazecie, ani też w żadnych mediach. Tu trafiają tylko ludzie z polecenia i trzeba przyznać, że ów marketing szeptany spełnia bardzo dobrze swoją rolę.
W pensjonacie schronienie znalazła Matylda Jaśmin, po tym jak uciekła od męża psychopaty. Namiary na to miejsce otrzymała od swojej szefowej Klary, która także jest częstym gościem w Borówkach. Tutaj też próbuje powrócić do równowagi po traumatycznych przeżyciach Artur - syn Wiesi, dla którego Matylda staje się bliską sercu osobą. W pensjonacie pojawiają się też nowe osoby jak Filip - pierwsza miłość Matyldy. Dziś jest samotnym ojcem jedenastoletniej Amelki. Mężczyzna nie może pogodzić się z bolesną stratą, próbuje zapomnieć i leczy smutki w alkoholu. Takie działanie nieuchronnie prowadzi go do zguby. Jedyną szansą na stawienie czoła tragicznej przeszłości i wyzwolenie się ze szpon nałogu jest pobyt w pensjonacie nad Mamrami. Bywalczynią tego wyjątkowego miejsca jest też niezwykle oryginalna i nadzwyczaj bezceremonialna Józefa Humorek - sąsiadka z Borówek, dzięki której wpadamy w krąg zaskakujących zdarzeń, a uśmiech nie schodzi nam z twarzy.
"Miłość w pensjonacie samotnych serc" to niezwykle pozytywna opowieść, dzięki której czujemy się zdeterminowani do działania, gotowi na zmiany i przekonani, że chcieć oznacza móc. I choć problemy z jakimi borykają się bohaterowie są raczej ciężkiego kalibru, to magia pensjonatu i mieszkających w nim ludzi działa relaksująco i wlewa w serca nadzieję na nowy, lepszy początek.
Już od pierwszych stron po prostu zatonęłam w powieściowej fabule i zrobiłam sobie kilkugodzinne wakacje od rzeczywistości. Książkę czyta się błyskawicznie, a interesujące wrażenia i cała gama emocji towarzyszy nam podczas całej lektury. A gdy już doczytamy książkę do końca, to ogarnia nas ochota na pakowanie bagażu i wyjazd na Mazury. Powieść Zofii Ossowskiej jest więc fantastyczną formą promocji tego przepięknego regionu naszego kraju.
W książce mamy też wzmianki o Tatrach i Zakopanem, bo stamtąd właśnie przybywa Filip z Amelką, a także znad Bałtyku, gdzie spędzają romantyczny weekend Matylda z Arturem. Jak widać autorka zadbała byśmy mieli w tej jednej powieści, niczym w pigułce morze, góry i... przede wszystkim Mazury. Moim zdaniem był to rewelacyjny pomysł.
Bardzo się cieszę, że autorka zrezygnowała ze sztucznego podziału książki na części.. Całość jest nadal bardzo spójna, klarowna i czytelna. Matylda częściej jest po prostu Matyldą, czy Mati, a nie Jaśminem, tak jak to było w części pierwszej. Pamiętam, że drażniło mnie wówczas zbyt częste nazywanie bohaterów samymi nazwiskami. Małe zastrzeżenie jedynie do wątku Filipa, który otrzymał wsparcie od Wiesi i Matyldy, a potem miałam wrażenie, że jego problem zszedł na dalszy plan, urwał się, pozostał w zawieszeniu. Mam w tej kwestii pewien niedosyt.
Warto przenieść się na jeden - dwa wieczory do Borówek by poddać się osobliwemu testowi na szarlotkę, albo po prostu przyjemnie spędzić czas w otoczeniu pięknej przyrody, sympatycznych ludzi i słodkich zwierzaków. Taki pobyt na pewno będzie udany. A pani Zofia szykuje dla nas już kolejną odsłonę pensjonatu samotnych serc. Zapewniam, że jest na co czekać!