Historia przyjaźni ubranej we wszystkie odcienie miłości.
Margaret Megan Murphy to młoda, zbuntowana Brytyjka, która nie lubi przyznawać się do swoich polskich korzeni. Pewnego dnia jednak, za sprawą ultimatum postawionego jej przez egocentryczną i upartą babkę, będzie musiała zmierzyć się z kwestią swojego pochodzenia. Pomóc ma jej w tym wyprawa do kraju przodków, gdzie dziewczynę czeka trudna szkoła przystosowania się do prawdziwego, pozbawionego luksusów życia...
Czy niepokorna Margaret poradzi sobie w nowej, zupełnie obcej rzeczywistości? Czy wieś, której nazwy nie jest w stanie nawet wymówić, może stać się jej drugim domem? I czy długo skrywana tajemnica rodu Murphych wyjdzie w końcu na jaw?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2018-06-22
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 421
Polecam, kiedy się rozkręci, nie można przestać czytać.
Pierwsze strony, pierwsze rozdziały wcale nie zwiastowały kierunku, w jakim podąży ta historia. Byłam nieco skonsternowana, ale z natury jestem ciekawską osobą, więc czytałam dalej i dalej... Nawet nie wiem, kiedy perypetie Margaret i otaczających ją ludzi wciągnęły mnie na dobre. Dobre wrażenie zrobiło na mnie wykreowane przez autorkę tło dla toczących się wydarzeń. Wiejska społeczność, piękna przyroda, konie, a także ludzie strudzeni codzienną pracą, nie żyjący w luksusach, ale wspierający się nawzajem. Dla nich przyjaźń jest warta więcej niż pieniądze. Ale Margaret przyzwyczajona jest do czegoś zgoła innego. Trudno jej przywyknąć do takiego życia, tym bardziej że do Strzyczewic trafia właściwie za karę. Ale pobyt w tym miejscu pomaga jej dostrzec to, czego dotąd nie potrafiła zauważyć. Dziewczyna poznaje ważną rolę przyjaźni, obecności drugiego człowieka, a także miłości. Przede wszystkim jednak Maggie na nowo odkrywa samą siebie, co jest niespodzianką nie tylko dla mieszkańców Lawendowego Dworku, ale również dla niej samej. "Miłość szeptem mówiona" to mieszanka powieści obyczajowej i romansu, doprawiona sporą dawką humoru. Książka która i bawi, i wzrusza, wywołuje zarówno salwy śmiechu, jak i łzy . Idealna, by odprężyć się po dniu pełnym pracy i obowiązków. Debiut Moniki Cieluch uważam za udany.
Już dawno przy żadnej książce nie wylałam tyle łez. ? To było po prostu piękne.
Jeden błędny wybór...
Jedna decyzja wbrew sobie...
Poczucie porażki...
Bezdroża, z których nie da się powrócić...
Ścisk w sercu...
Żal do świata...
To wszystko jest zapisane, niewymazywalne, staje się zadrą, której nie da się już ukoić, która pozostaje do końca dni... ?
Jestem zaskoczona, bo aż ciężko mi uwierzyć, że to debiut autorki. Sposób, w jaki przekazuje emocje, porusza dogłębnie. To splot śmiechu, żalu, niemiłosiernego bólu, którego nie sposób ukoić. Historia bohaterów jest bolesna, jest istnym ciosem w moje serce. A do tego tak niezwykle prawdziwa. Jeśli jeszcze nie czytaliście, to bardzo polecam. Na zawsze zostanie w moim sercu.
W końcu nadszedł dzień, w którym Margaret została zdana na samą siebie. (s. 44)
Beztroska 26-letnia Brytyjka świetnie się w życiu bawi. Aż za bardzo, co martwi jej babcię Sophię. Kobieta nie radzi sobie z wnuczką, która ma po niej odziedziczyć dużą firmę kosmetyczną. Obawia się, że rodzinna firma zostanie sprzedana. Na Margaret Megan Murphy nie działają żadne prośby ani groźby. W dodatku młoda kobieta wypiera się polskich korzeni i unika języka polskiego. Pewnej nocy przelała się czara goryczy. Uparta i nieco egocentryczna babcia wymyśliła plan sprowadzenia wnuczki na właściwą drogę. Zaczęła wcielać go w życie. Megan wybrała mniejsze zło – wyjazd do Polski, do ciotki Heleny, przyjaciółki Sophie. W Strzyczewicach przez trzy miesiące ma zmierzyć się z polskością i prawdziwym życiem bez luksusów.
Oto on, człowiek, którego wspomnienie prześladowało ją od wczesnych lat dzieciństwa, wypełniając je strachem i nocnymi koszmarami. (s. 250)
Nikt tak naprawdę nie wie oprócz Gośki, co przed dwudziestu laty zdarzyło się w Strzyczewicach – jej osobistym piekle na ziemi, jak od tamtej pory wyglądało jej prawdziwe życie i z czym się borykała. Teraz musiała zmierzyć się z przeszłością, koszmarami i Tomaszem, wnukiem Heleny, oprawcą z dzieciństwa. Na dzień dobry Margaret dostała list z nakazami i zakazami. Swoją pracę zaczęła następnego dnia rano. Tomasz, jej szef, kazał jej… wyrzucić obornik z kilku boksów koni. Dla londyńskiej paniusi rozpoczęły się trzy miesiące męki w Lawendowym Dworku.
Jeśli Helena nie poradzi sobie z najmłodszą Murphy, Sophie będzie zmuszona przyznać się do kolejnej życiowej porażki. (s. 13)
Autorka poruszyła kilka problemów w książce. Nie zdradzę wszystkich, by nie psuć innym radości czytania. Na pierwszy plan wysuwa się szkoła życia, jaką dostaje Gośka. Codzienność bohaterki to ciężka praca, upokorzenie, irytacja, niezrozumienie, zmęczenie, ból, z rzadka śmiech czy satysfakcja. Każdego dnia odbiera kolejne, cenne lekcje od różnych nauczycieli – Tomasza, Majki, starego Nowaka, ciotki Heleny. Czy niegrzeczna Margaret stanie się grzeczną Małgorzatą?
Na drugi plan wysuwa się polskość i niechciane przez Megan dziedzictwo kulturowe i narodowe. Kobieta zna język polski, ale go nie używa, dopiero w ojczyźnie swoich przodków zmuszona jest mówić po polsku. Dialogi z jej udziałem bawią, gdyż jest to mieszanina polskiego z angielskim (są przypisy!) oraz poprzekręcane słowa. Momentami nieźle się można uśmiać. Także z wyczynów Gucia. Do tego polska mentalność, polska wieś i jej „wielobarwność” od sąsiada dziwaka po pijaka.
I przyjaźń, która poniekąd narzucona, staje się czymś prawdziwym, która uczy bliskości drugiego człowieka, a jednocześnie sprawia, że pod jej wpływem człowiek się zmienia, odkrywa siebie. Ale czy można zaprzyjaźnić się z drugą osobą w ciągu trzech miesięcy? Czy to nie koleżeństwo przypadkiem? Poznajcie gadatliwą Majkę o ciepłym uśmiechu, która nie może się rozstać z pewną książką.
Kochać kogoś, to znaczy zrobić wszystko, by mógł być szczęśliwy. (s. 418)
I miłość w różnych odcieniach – ta rodząca się z czasem, powoli; ta wybuchająca gejzerem pożądania, przyciągająca dwoje ludzi do siebie nawzajem; ta rodzinna – czasami z ciężką ręką, czy ponad wszystko; ta rodzicielska, babcina i ta erotyczna, namiętna. Czytelnik cofa się w czasie i poznaje historię miłości Sophie. Zośka miała swoje za uszami. A na okrasę miłość do zwierząt. Miłośnicy koni będą usatysfakcjonowani akcją rozgrywającą się w stadninie Tomasza Winiarskiego, choć mnie trochę zabrakło psa. Mało było lawendy, nie pachniało nią zbyt mocno.
Gdzieś we wnętrzu duszy czuła, że mimo swoich usilnych starań i wielokrotnych prób wtopienia się w życie wsi, wciąż sercem i duszą tkwiła w Londynie. (s. 192)
W powieści nie mogło zabraknąć tajemnicy, i to niejednej. Te z przeszłości Zośki są odkrywane stopniowo. Te z przyszłości także. Niektórych rzeczy łatwo się domyślić. Autorka przemyca jakieś ogólne uwagi, czytelnik próbuje zgadnąć, co się stało i nie może się doczekać prawdy. Bomba emocjonalna wybucha pod koniec. Zakończenie wprawia w zdumienie, także te w epilogu. Dużo w tej książce licznych zwrotów akcji, paleta emocji mieni się różnymi odcieniami. Od śmiechu po łzy (przygotujcie chusteczki), choć nie taki był plan Sophie. Życie zaskakuje, a krnąbrny i niesforny los przynosi „dary” wedle uznania, śmiejąc się człowiekowi w nos z jego postanowień.
Keep calm! You can do it! (s. 63)
Miłość szeptem mówiona Moniki Joanny Cieluch zaczarowała mnie tylko na dwa dni, bo nie mogłam się od niej oderwać. Do tej pory siedzi w mej głowie historia przymusowego urlopu niepokornej Margaret i szkoły życia. Gośce kibicowałam od początku, gdyż to twarda i zawzięta babka, ale i ona jest tylko człowiekiem. Wzięłam do ręki obyczajówkę z humorem, jak założyłam po wstępie, a odłożyłam „życiówkę”, w której zostały poruszone bardzo ważne kwestie i która wywołała we mnie mnóstwo emocji. Autorce dziękuje za propagowanie szczytnego celu na kartach powieści.
Przeczytane:2024-06-02, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, 26 książek 2024, 52 książki 2024, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, Ulubione, polecam,
"Kochać kogoś to znaczy zrobić wszystko,
by mógł być szczęśliwy."
Czasami los sprawia, że ścieżki życia poprowadzą nas poza granice Polski, gdzie ludzie na nowo układają swoje życie, ale nie zapominają o tym skąd pochodzą. Starają się odwiedzać swoje rodzinne strony, pielęgnują polską kulturę i tradycje, dbają o polską mowę ucząc jej młode pokolenie i czują tęsknotę za swoją ojczyzną. Tak jest u wielu osób, ale nie u bohaterki książki ,,Miłość szeptem mówiona". Gdy zdecydowałam się ją przeczytać, wiedziałam, że była to debiutancka powieść pani Moniki Cieluch, która w 2018 roku dała znać o swoim pisarskim talencie po raz pierwszy. Ja zaczęłam ją poznawać jej twórczość od książki ,,Niepokorna", a potem sięgnęłam po powieść ,,Pod skrzydłami żurawi", a ostatnio - ,,Na zawsze i na wieczność", która skradła moje serce. Z ciekawością więc wgłębiłam się w historię zawartą w jej debiutanckiej opowieści.
Margaret Murphy nie lubi wspominać o swoim pochodzeniu. Nie używa języka polskiego, mimo że doskonale go rozumie, gdyż jej babcia Sophie urodziła się w Polsce i swoje młodzieńcze lata spędziła właśnie tam. O tym, co sprawiło, że znalazła się w Wielkiej Brytanii dowiadujemy się stopniowo w trakcie poznawania historii Margaret. Wraz z tym wątkiem przeplatają się wydarzenia sprzed 45 lat i w ten sposób możemy śledzić dwie różne historie kobiet wychowanych w zupełnie innych warunkach. Margaret niechętnie wspomina o swoich polskich korzeniach i od zawsze czuje się Angielką, gdyż tutaj się urodziła, tutaj ma swoich przyjaciół z którymi często imprezuje i tutaj pracuje w firmie BioCosmetix, której właścicielką jest jej babcia.
Margaret poznajemy od niezbyt chwalebnej strony, gdy budzi się rano z kacem i bólem głowy po suto zakrapianej imprezie w klubie. Dziewczyna ma 26 lat i nie jest już smarkulą, ale dorosłą kobietą, ale tego po jej zachowaniu nie widać. Jej życie to ciągłe imprezowanie z przyjaciółkami, erotyczne podboje kończące się w łóżku, a do tego mnóstwo wlewanego w siebie alkoholu, ale też zażywania narkotyków.
Jej babcia Sophie ma dość nieodpowiedzialnego postępowania swojej wnuczki i nie widząc, by cokolwiek miało się zmienić na lepsze, podejmuje pewne decyzje mające zmusić dziewczynę do prowadzenia bardziej ustabilizowanego i odpowiedzialnego życia. Gdy po ostatnim wybryku wnuczki, musiała odebrać ją z komisariatu policji, jej cierpliwość się skończyła. Postanawia dać młodej pannie nauczkę i stawia warunki. Margaret ma wyjechać na 3 miesiące do Polski, do niewielkiej wsi Strzyczewice, w której Sophie spędziła swoją młodość i przeżywała swoją pierwsza miłość. Te kilkanaście tygodni mają nauczyć Margaret prawdziwego życia. Oczywiście ona nie jest zadowolona z decyzji babki, tym bardziej, że warunki postawione przez Sophie obejmują zakaz używania Internetu, komórki, używek i seksu. Jednak wie, że jeżeli nie spełni jej woli, zostanie odcięta od finansowego źródła, jakim są wpływy z firmy BioCosmetix. Nie ma więc wyjścia i chcąc nie chcąc wylatuje do kraju swojej babki. Jest przekonana, że uda się nieco ją oszukać i wbrew jej zakazom i nakazom w miarę przyjemnie spędzi czas na jakiejś tam wiosce. Do tego, gdy przyjeżdża po nią przystojny mężczyzna, ma też nadzieję, że ten czas minie jej całkiem przyjemnie. Wkrótce przekonuje się jak bardzo się myliła, bo babka zadbała o każdy szczegół. Ten przystojniak to Tomasz - wnuk Heleny, przyjaciółki z młodości Sophie, która wówczas była po prostu Zosią. On doskonale wie, jakie ziółko jest z Margaret i nie zamierza jej ułatwiać pobytu na wsi.
Ten przydługi nieco opis to jedynie skromne wprowadzenie do fabuły pełnej emocji i wydarzeń, które biegną w dwóch przestrzeniach czasowych. Przeżycia Margaret śledzimy, gdy jest rok 2015, natomiast, by poznać losy Sophie, cofamy się w czasie do 1970 roku. Możemy dzięki temu porównać ówczesne warunki życia i zestawić z dzisiejszymi możliwościami oraz podejściem do wielu aspektów życia, zwłaszcza, jeżeli chodzi o relacje damsko-męskie.
Nie jest to słodka historia, mimo że pierwsze rozdziały mogą na to wskazywać. Zwłaszcza historia Zofii i jej pierwszej miłości wzbudza wiele odczuć i nie wszystkie jej decyzje popierałam. Z kolei Margaret od początku mnie irytowała i nie spodziewałam się, że zacznę ją lubić. Oczywiście można było się domyślić, że dokona się w niej przemiana, ale ta pierwsza wersja kobiety mnie denerwowała. Z nieukrywaną satysfakcją obserwowałam, jak Margaret dostaje lekcje życia i spostrzega, że nie wszystko może być tak, jak ona chce. Jej sposób bycia był nie do zaakceptowania, gdyż jest arogancka, chamska, krnąbrna, bezczelna, perfidna, fałszywa, a poza tym lekceważy innych ludzi, próbuje nimi manipulować. Do tego usilnie stara się zdobyć Tomasza, gdyż jest przyzwyczajona do tego, że mężczyźni zawsze jej ulegali. Nie jest przyzwyczajona do traktowania z góry przez facetów, ignorowania, więc często nazywa Tomasza "szowinistyczną świnią".
Nie wszystko było dla mnie w tej powieści jasne, chociażby więź, jaka łączy Tomasza, wnuka Heleny, przyjaciółki Sophie i Majkę, którą Margaret poznaje po przyjeździe do Strzyczewic. Majka jest stałym gościem w domu Heleny i Tomka. Tego mi zabrakło i nie do końca zostało wyjaśnione, tak jak w pełni nie podobało mi się zakończenie i za to ujmuję jeden punkcik, ale mimo tego jestem usatysfakcjonowana lekturą.
,,Miłość szeptem mówiona" to opowieść o losach dwóch kobiet, których losy znacząco się różnią, ale niektóre decyzje i błędy są podobne, mimo odmiennych warunków życia. Jest w tej powieści zarówno cierpienie, ból, tęsknota, niespełniona miłość, złe decyzje, których skutki widać po latach, co dotyczy Sophie. Margaret natomiast dopiero w małej polskiej wsi dowiaduje się, czym jest przyjaźń, bliskość drugiego człowieka, rodzinne więzi i praca, a przede wszystkim dostrzega to, co jest dla niej ważne. Odkrywa w sobie uczucia, które do tej pory były dla nie obce. Zaczyna rozumieć, że nie wszystko jest do kupienia, zwłaszcza jeżeli chodzi o miłość, do której nie można nikogo zmusić.
Książkę przeczytałam w ramach współpracy z wydawnictwem Novae Res