Dalsze losy Mańki i Tośka - zakochanej pary, znanej z Lilki i Trzymaj się, Mańka!
Na miłość nigdy nie jest za późno.
Tak właśnie myśli Marianna, gdy wspólnie z ukochanym Antkiem musi sprostać nowemu etapowi w życiu. Antek, inżynier pracujący w Korei Południowej, przechodzi na emeryturę, czuje się niepotrzebny i rozżalony. Jak wykorzystać energię, zapał i pasję, które wciąż w sobie ma? Jak sprawić, by znów złapał wiatr w żagle, w nowym życiu bez pracy zawodowej?
Wrócić do Polski i spokojnie mieszkać w domu z ogródkiem pod miastem? Czy takie sielsko-anielskie życie w jednym miejscu to jedyne przeznaczenie dla dwojga dojrzałych ludzi? A może lepiej podróżować, odważnie poznawać świat, cieszyć się sobą?
Mańka wie jedno: na pewno nie zostawi Antka samego. Nieważne, co wybiorą, gdzie pojadą, byle razem.
Zaliczą Lizbonę, Finlandię, nawet Australię. A przy okazji będą się zmagać z rodzinnymi problemami, małymi i dużymi.
Małgorzata Kalicińska wciąż w doskonałej formie! Opowiada o miłości czułej i życzliwej. Ale też o trudnych wyborach, niespodziewanych możliwościach, rozstaniach i powrotach.
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2018-10-03
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 550
Marianna i Antek to bardzo oryginalna para. Mieszkają w Korei Południowej, gdzie mężczyzna pracuje jako inżynier w stoczni. Nic jednak nie trwa wiecznie - Antoni zostaje zmuszony do przejścia ma emeryturę i para staje przed trudnym pytaniem: "co dalej?". Czy Antoni pogodzi się z nową rolą emeryta ? Czy para wróci do Polski czy będzie kontynuować zagraniczne przygody ? Czy to już czas na stabilizację i maleńki domek na wsi ? Czy raczej nadszedł czas na korzystanie z życia ? Jedno jest pewne - nie ważne gdzie, ważne że razem.
"Miłość na walizkach" to bardzo ciepła, lekka historia dwojga dojrzałych ludzi, którzy na nowo odnaleźli wspólne szczęście. Pierwsza myśl jaka nasunęła mi się po lekturze książki: "normalna historia, bez ubarwiania, bez sztucznych zachwytów". I w tym przypadku słowo "normalna" to ogromny komplement. Autorka przedstawia miłość i codzienne problemu bohaterów w bardzo prosty ale zarazem oryginalny sposób. W książce poruszane zostają ważne tematy m.in.: choroba najbliższych, rozstania, powroty i wątpliwości związane z przejściem na emeryturę. Marianna i Antoni to sympatyczni, życzliwi ludzie a ich życie obfituje w podróże i wiele przygód. W książce znajdziemy nie tylko opis pięknej miłości ale również mnóstwo emocji związanych z codziennością oraz nieznany dotąd świat widziany oczami bohaterów. Autorka łączy opis perypetii bohaterów z opisami ich podróży, dzięki czemu możemy poznać odrobinę Korei, Portugalii czy nawet Australii. Jedynym motywem, który niekoniecznie przypadł mi do gustu są rozmowy głównej bohaterki z duchami. Moim zdaniem zupełnie niepotrzebny element nie wynoszący nic do historii. Początkowo, gdy zobaczyłam, że książka zaliczana jest do romansów podchodziłam do niej z dystansem - po lekturze stwierdzam, że takie romanse to ja mogę czytać codziennie. Lekka, dowcipna, pozytywna książka idealna na miłe popołudnie przy kawie.
Czy są takie babcie i takie domy jak w tej powieści?Są. Każdy może taki dom zbudować i nadać mu taką aurę. Naturalnie to rola nas, kobiet: babć, mam, córek...
Pies Rudy i Kot Kotowski zjawili się w jej domu trochę przypadkiem, ale skoro przyszli, to już zamieszkali i zaczęli mówić...
Przeczytane:2018-10-25, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2018, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu,
To moja siódma książka Małgorzaty Kalicińskiej. Uwielbiam jej gawędziarski styl pisania, postaci, które są piękne w swojej prostocie, swojskie, takie.. zwyczajne. Lubię to, że Autorka nie boi się tematów trudniejszych, a zarazem nie robi z nich wielkiej sprawy. Jak to bywa w życiu - raz jest lepiej, raz gorzej, raz wcale, ale nie ma takiej sytuacji, z której nie można znaleźć wyjścia. I to jest fajne! Poza tym bohaterkom, a w zasadzie bohaterom, bo przecież mężczyznom też, daleko do młodzików, zbuntowanych nastolatków. To młodzi duchem, ale trochę starsi ciałem i doświadczeniem ludzie, którzy swoje już przeżyli, a teraz mądrzejsi, stateczniejsi już nic nie muszą, a zarazem wszystko mogą. I tak dobrze się czyta o takiej Mani, która ma swojego Antka. Jest on dla niej po prostu ukochankiem, z którym sobie żyje tak dobrze, spokojnie i dojrzale.
Marianna dużo przeszła w swoim życiu. Miała męża, ale już jest po rozwodzie. Ma syna, ale daleko, najpierw w Skandynawii, a teraz w Australii. Ma wnuka, ale w zasadzie go nie zna, nie widuje, tyle, co przez skype'a. I ma mężczyznę, którego poznała przypadkiem, a jeszcze większym przypadkiem pokochała. Pierwsze kroki w swojej relacji stawiali w dalekiej Korei, teraz kiedy Antoniego dopadła emerytura, mogą żyć pełnią życia. Oszczędności wystarczają na dalekie i bliskie podróże, a w domu nic ich nie trzyma. No właśnie, w domu. Tylko, gdzie jest ten ich dom? W Korei już nie, mieszkanie Marianny jakieś takie małe i niepraktyczne, a pomysł na budowę na wsi też nie wypalił. Jednak to nie ma znaczenia, byle razem i jest po prostu dobrze.
Marianna pisze książki, jej ukochanek marzy o swoim warsztacie, w którym będzie mógł sobie dłubać i odpoczywać pomiędzy wyjazdami. Korea nastraja ich pozytywnie i przekonuje do podróżowania. Zwiedzają bliższe i dalsze zakątki świata. Tworzą związek szczęśliwy, dojrzały i pełny. Oboje mają swoje rodziny, dzieci rozsiane po świecie, kiepskie wspomnienia z przeszłości. Mania przyjaźni się ze swoim byłym mężem i z jego nową kobietą, bo właściwie czemu nie? Córka Antoniego przekonuje się do jego nowej kobiety, bo i sama na nowo odkrywa miłość. Jej ojciec początkowo sceptyczny, a jednak akceptuje nowego narzeczonego Dominiki. Widzi, że jest szczęśliwa, więc i on jest. To takie proste.
Jednak to nie jest powieść jedynie o szczęściu, radości i przyjemności. Życie jest zbyt skomplikowane, żeby tak było. Śmierć przeplata się z narodzinami, zima z latem, smutek z radością, zacisze domowego ogniska z egzotycznymi podróżami. Jest różnorako, barwnie, chwilami te barwy troszkę ciemniejsze, bo trzeba kogoś pożegnać, a za chwilę rozbłyskają kolorowe kwiaty i słońce egzotycznej podróży. Taka właśnie jest "Miłość na walizkach" - pełna normalnego życia, które nie oszczędza, a dostarcza mnóstwo emocji.
Marianna martwi się o siebie i Antka, wie, że nie są już najmłodsi, więc zapisuje ich na kompleksowe badania. Nawet cytologia, nawet badanie prostaty. Chcą być razem na dobre i na złe, wolą wiedzieć, że dzieje się coś złego i zapobiegać, leczyć. On troszczy się o wygodę swojej kobiety, nie chce, żeby poruszali tematy finansowe, nalega na zmianę samochodu - na bezpieczniejszy, odprowadza do lekarza w chorobie. Tak przyziemnie, a zarazem cudownie, prawda?
Nowa książka Mani opowiada o związkach, które rozpadły się, a następnie w jakiś dziwny sposób zespoliły na nowo. Głupie odejścia, zdrady, czasami rozstania przymusowe, bo rodzice, wypadek, czasem przypadkowe, ale zawsze zostawiające po sobie głęboką ranę, która zabliźnia się albo nie. Czasami partner lub partnerka wybaczają i miłość okazuje się silniejsza niż urażona duma i zranione serce. Innym razem zakochani odnajdują się przypadkiem. Po latach. Dają sobie drugą szansę, bo ludzkim jest popełniać błędy, a są sytuacje, w których nie warto brnąć w głupi upór. Życie jest za krótkie, żeby się złościć. Opowieści te prowadzone są z perspektywy kobiety, mężczyzny i dziecka. Sympatyczne i dające nadzieję na to, że miłość istnieje i potrafi pokonać każdą przeszkodę.
Nie jest to książka wyłącznie dla dojrzałych kobiet. Powinien przeczytać ją każdy, bo porusza ważne kwestie związków i zwykłego, codziennego życia: rozstania i powroty, zaangażowanie, podział obowiązków, kwestie finansowe, rodzinne, zdrowie i choroby, narodziny i śmierć. Pani Małgorzata Kalicińska kupiła mnie swoim wspaniałym, gawędziarskim stylem pisania już dawno. Pokochałam go w felietonach, rozkoszowałam się nim nad rozlewiskiem i tę historię (a to już 3 książka!) też pochłonęłam. Zachwycają mnie postaci, takie zwyczajne, jak z klatki obok, a zarazem tak niezwyczajne w swoim zachowaniu, w serdeczności i w uczuciach. To jest obyczajówka, ale taka z najwyższej półki, którą polecam każdemu. Warto, nie tylko dla historii, ale też, aby poznać różne oblicza miłości.