Imię Lena powstało ze zdrobnienia Heleny i Magdaleny. Mgła jest mieszanką powietrza i wody. Ten dualizm wpływa na całe życie głównej bohaterki. Jest ona i dwóch mężczyzn. Starszy i młodszy. Ojciec i syn. Obaj nie mają pojęcia, że dzielą się jedną kobietą. Igor mieszka w Polsce i jest fotografem, a jego ojciec pracuje jako rzeźbiarz w Toskanii. Lena nie potrafi wybrać żadnego z nich, więc decyduje się na równoległe życia. Dwa kraje, dwa żywioły, dwa związki. Czy miłość można podzielić, rozłożyć na procenty? A może wolno kochać jednakowo silnie, bez konieczności wyboru? Opowieść o uczuciu, które wymknęło się standardom i zaśmiało w nos przyjętym konwenansom.
Wydawnictwo: Edipresse Książki
Data wydania: 2018-07-04
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 320
Zainteresowałam się lekturą gdyż zaciekawił mnie opis książki, a zarazem fakt, że napisała to Natasza Socha. Miałam już możliwość przeczytać kilka powieści autorki i bardzo mi się podobały. Przy ,,Mgłach Toskanii'' sądziłam, że zostanę porwana w ciekawy świat bohaterów, intrygującą fabułę i magiczny świat Toskanii. Miałam względem tej lektury bardzo duże oczekiwania, jednak nie zostały one spełnione tak jak tego na początku oczekiwałam.
Lena od paru lat żyje w szczęśliwym i udanym związku z Igorem. Pracuje jako konserwator dzieł sztuki, ta praca to nie tylko jej ogromna pasja, ale i miłość, której oddała cząstkę siebie. Pewnego dnia otrzymuje propozycję wyjazdu na kilka miesięcy do Sienny, by tam zająć się pracą nad freskiem w jednym z kościołów. Niestety los bywa przewrotny i gdy dociera do miejsca... Reszty musicie dowiedzieć się sami.
Już od samego początku natrafiłam na mur, którego nie potrafiłam przeskoczyć. Pierwsze kilkadziesiąt stron mnie nużyły, w żaden sposób nie zaciekawiły mnie do tego, bym z przyjemnością odkrywała dalsze losy bohaterów. Oni też wydawali mi się za płytcy, mało wyraziści, nie zapałałam do nich sympatią tak jak dzieje się w przypadku innych powieści. Na tle pięknej Toskanii, która bardziej mnie interesowała niż grające tam postacie, oni się po prostu zgubili. Zabrakło mi tu tej dawki energii, które sprawiłyby, że bohaterzy zapadną mi na długo w pamięci. A tak patrząc z perspektywy czasu większość informacji na temat fabuły zatarła się w mojej podświadomości.
Największe wrażenie wywarła na mnie sama Toskania. Dzięki autorce mogłam przenieść się do tego magicznego świata do którego nigdy nie miałam okazji zawitać. Zachwyciła mnie opisami, tym, że bez ruszenia się z kanapy mogę znaleźć się w cudownych Włoszech o których ciągle tak marzę. Do miejsca, gdzie czas nie gra roli, gdzie czuć piękne zapachy potraw, słychać śpiew ptaków, czuć ciepłe promienie słońca rozgrzewające twarz. Uwielbiam gdy autorzy otwierają przede mną drzwi do takich wspaniałych miejsc, z których nie chce się w ogóle wychodzić. Gdzie kultura, ludzie, kuchnia odgrywają w tym świecie ogromną rolę.
Niestety krajobraz Toskanii nie zrekompensuje tego, że fabuła historii mi się nie podobała. Bohaterzy mnie nużyli, w żaden sposób mnie nie zainteresowali tym, co przeżywają, co odczuwają, o czym myślą, zero. A szkoda, bo książka ma swój potencjał i gdyby się go bardziej dopracowało, więcej uwagi poświęciło postaciom aniżeli miejscu wtedy książkę, by się lepiej czytało, a zarazem przyjemnie. Jednak to moja subiektywna opinia. Innym opowieść, jak widziałam, bardzo się podobała. Niestety mi nie przypadła do gustu. Mam nadzieję, że to była jednorazowa historia autorki, która mi się nie podobała, a reszta będzie zupełnie inna. Warto jednak dać szansę ,,Mgłom Toskanii'' i samemu wyrobić sobie opinię na temat lektury.
Podsumowując książkę oceniam na trzy. Nie była świetna, ani tak kiepska, by ocenić ją jak najgorzej. Historia ma swoje plusy i minusy, gdzie ja widziałam więcej minusów aniżeli plusów, ale jak wspominałam to moja subiektywna opinia. Inni mogą mieć inne zdanie na temat książki.
Helena Magdalena zwana Leną. I oni. Igor i Maksymilian zwany Ianem. Syn i ojciec. Dwa światy. Dwa kraje. Polska oraz malownicza Toskania. Dwie miłości i całkowite rozdarcie, kogo wybrać ? W końcu jestem szczęśliwa z jednym i z drugim. Jak się skończy to miłosne uniesienie ? Kogo wybierze Magda ? A może nie wybierze nikogo ?,całkiem ciekawa pozycja, dzięki której bliżej możemy poznać magiczna Toskanię i zakochać się bez reszty :-) polecam :-)
Rozterki uczuciowe głównej bohaterki to główna osnowa tej powieści. Powód? Dwóch mężczyzn - ojciec i syn oraz ich dwa światy - Polska i Włochy. A skoro Włochy, to i smaki, zapachy Toskanii. Za to przyznaję dodatkowy duuuży plus. Kolejny za pasje zawodowe trójki głównych bohaterów. Trzeci za niebanalne zakończenie.
Toskania... to tam rozgrywa się akcja kolejnej powieści popularnej polskiej pisarki, którą wydawca dość śmiało porównał do Jojo Moyes. Sceptycznie do tego stwierdzenia podeszłam ale teraz, znając całą treść mogę ze zdumieniem stwierdzić, że zgadzam się z nim. Według mnie „Mgły Toskanii” to obowiązkowa lektura na wakacje dla każdej kobiety. To książka z kategorii tych, o których szybko się nie zapomina...
Jedna kobieta o dwóch osobowościach, czy to możliwe? Okazuje się, że jak najbardziej. Lena czyli Helena i Magdalena w jednym jest konserwatorem sztuki od lat jest w związku z Igorem, którego narzędziem pracy jest aparat fotograficzny. Ich poukładaną codzienność burzy wyjazd Leny do Toskanii w celu pracy nad freskiem w jednym z tamtejszych świątyń. Początkowo perspektywa rozłąki nie przeraża aż tak mocno, jednak z każdą chwilą nieobecności ukochanej osoby zaczyna ona wzbudzać niepokój. Kobieta prędko zachłysnęła się Toskańską kulturą, smakami, krajobrazami i stopniowo odkrywa, że nie ma w niej dojmującej tęsknoty za ukochanym. To spostrzeżenie wywołuje w niej smutek. Jednak nie tylko nowy klimat i otoczenie odciągają myśli Leny od Igora. Kobieta poznaje tam ojca swojego narzeczonego. Ich relacja szybko wykroczy poza ramy zwyczajnej serdeczności. Taki stan rzeczy jeszcze mocniej wszystko komplikuje. Lena stanie przed trudnymi wyborami... czy zdoła dokonać takiego wyboru, by nie żałować?
Coś mi mówiło, że ta książka będzie dobra. Jakiś głos szeptał „przeczytaj”. W związku z tymi odczuciami skusiłam się na lekturę tej powieści i przeliczyłam się. Ta książka jest więcej niż dobra, jest świetna! Dawno nie czytałam tak pachnącej i smakowitej historii. Zgrabna całość zachwyca. Fabuła być może oklepana, poruszana już niezliczoną ilość razy. Co czyni ją taką wyjątkową? Z pozoru nie widoczne szczegóły. To, że akcja dzieje się w Toskanii, pięknym miejscu na ziemi, gdzie kolory są intensywniejsze, krajobrazy zapierają dech w piersiach, owoce pieszczą kubki smakowe... długo można wymieniać. Faktem jest, że Natasza Socha rewelacyjnie oddała klimat tamtych miejsc. Snuła opowieść niespiesznie, dzięki czemu nie pominęła szczegółów i tak dobrze rozrysowała życie poszczególnych bohaterów. Jestem oczarowana, ponieważ to taka lekka książka idealna na letnie dni a zarazem niesie za sobą ważne przesłania.
Za egzemplarz dziękuję wydawnictwu.
RECENZJA PRZEDPREMIEROWA
Premiera: 20 czerwca 2018
„Mgły Toskanii” to najnowsza powieść autorstwa Nataszy Sochy, jest to jedna z tych autorek, po których książki sięgam „w ciemno”. Wiem bowiem, że dostarczą mi niezapomnianych chwil pełnych refleksji, nowych wrażeń i zupełnie innych perspektyw.
„Mgły Toskanii” to powieść, która tylko pozornie opowiada jedynie historię jednej kobiety i dwóch mężczyzn. Tak naprawdę jest to książka wielowymiarowa, poznajemy bowiem świat z różnych perspektyw, a mgła wyznacza nam szlaki i horyzonty, które tylko my sami możemy ograniczyć naszym umysłem.
To historia, której myślą przewodnią jest dualizm. To on otacza Lenę szczelnie, niczym płaszcz przeciwdeszczowy, wyznacza jej granice postrzegania, staje się w końcu jej nieodłączną częścią osobowości, ale również świata, który ją otacza. Dwa imiona, dwa kraje, dwóch mężczyzn, dwie miłości – dwa skrajnie różne światy, doznania i doświadczenia. A w samym środku znajdujemy właśnie Lenę.
Jeśli oczekujecie płomiennego i słodkiego romansu, to z całą pewnością go nie otrzymacie!
„Mgły Toskanii” to nieszablonowa powieść, którą tworzą barwy i smaki. Wraz z Leną poznajemy inny świat, pełen kolorów, odcieni i przebarwień. Okazuje się, że życie nie jest w odcieniach czarno – białych albo tonacjach szarości. Życie utkane jest z wielobarwnych nici, poplątanych, lekko zamazanych, a na domiar tego, codziennie obleczonych nowymi odcieniami. Doznania zmieniają się wraz z godzinami, minutami i sekundami.
Natasza Socha zabiera nas w podróż do Włoch, ale robi to w tak nietypowy sposób, że podczas czytania zapierało mi dech w piersiach. Nigdy nie byłam w tym kraju, choć to zawsze było (i nadal jest) moim marzeniem. A jednak podczas lektury czułam się niesamowicie.
Autorka nie pokazuje nam Toskanii w fotograficznym skrócie. O nie!
Poznajemy ten kraj za pomocą zmysłów.
Powiem Wam, że nie spodziewałam się tego!
Do tej pory sądziłam, że nieznane mi miejsca mogę poznać jedynie za pomocą plastycznych opisów. A tymczasem autorka potrafiła mnie wprowadzić w stan niezmierzonej fascynacji za pomocą zmysłów: wzroku, słuchu, węchu, smaku i dotyku. Toskania odbierana za pomocą ferii barw, leniwej ciszy, zapachu lawendy, smaku przypraw i regionalnych potraw oraz wina, a także za pomocą modelowanej w dłoniach gliny i szamotu – wygląda zupełnie inaczej niż sobie to wyobrażałam.
Autentycznie czułam, że tam jestem. Widzę, dotykam, smakuję, wącham i słucham. Doświadczam tego osobiście. Mogę stwierdzić, że Toskanię poznałam organoleptycznie, bez pośpiechu i gonitwy. Rozkoszując się wszystkim tym, czego doznawała Lena, co pokazywał jej Ian, co dawał jej Igor oraz tego co sama Toskania miała do pokazania.
„Mgły Toskanii” to opowieść o wyborach. Okazuje się, że czasem posiadanie wyboru nie jest niczym dobrym, a im większy mamy wybór tym bardziej nie możemy się zdecydować, gubimy gdzieś w tym wszystkim nasze palące pragnienie tego, co najważniejsze. Czasami jest lepiej nie mieć wyboru, aby móc zobaczyć go tam, gdzie jest niedostrzegalny.
„Mgły Toskanii’ to również lekcja życia, którą wraz z bohaterką mamy okazję odbyć. Uczymy się poznawania świata za pomocą tego, co dała nam natura. Nasze zmysły. To dzięki nim możemy przeżyć coś zgoła innego, doświadczyć świata poza jego granicami, utartymi przez ludzi. Doznać życia w pierwotny sposób. To tak jakby uczuć się wszystkiego od nowa, niczym dziecko. Brzmi może nieco nieprawdopodobnie, ale okazuje się, że to właśnie najwłaściwszy sposób smakowania i czerpania z życia tego, co najpiękniejsze. Tylko tak możemy zaznać tego, co nas otacza, poczuć głęboko w sobie i zachwycić się pięknem i nietuzinkowością otoczenia.
„Mgły Toskanii” to także historia miłości. Właśnie, nie o miłości, a miłości pod różnymi postaciami. To niezdefiniowane do końca słowo, ma dla człowieka ogromne znaczenie.
Gdyby ktoś zapytał, co to jest miłość i w czym się ona objawia?
Nie potrafimy odpowiedzieć jednoznacznie.
Bo miłość to coś, co czuć można na tyle sposobów, ile jest w życiu barw. Tylko nasz umysł stawia jej ograniczenia i bariery. „Po raz pierwszy odnoszę dziwne wrażenie, że miłość jest podzielna. Że nie dotyczy tylko jednej osoby, nie jest zaborcza w swym wyborze. (…) A zatem można kochać jednocześnie dwie osoby i to nie jest tak, że dzielisz swoje uczucia. Że rozkładasz je na procenty. Każde z nich potrafi być podwójnie silne i podwójnie dodające skrzydeł. Owszem różnią się od siebie, ale efekt końcowy jest taki sam: chcesz być z tym człowiekiem. Z tym i z tamtym również.”
To właśnie miłość – niejednoznaczna, bezgraniczna, pozbawiona barier, trudna do określenia…wypełniająca nasze wnętrze, uzupełniająca nasze braki.
„Mgły Toskanii” to piękna wielopłaszczyznowa historia, opowiadająca o życiu, miłości, świecie.
Mówi również o czasie. Bo czas w tym wszystkim jest pojęciem względnym i poza wszelkimi oznaczeniami. Autorka sugeruje, że aby doświadczyć czegoś w pełni – nie wolno się śpieszyć. Trzeba dać sobie i doznaniom czas, bo tylko wówczas mamy szansę na dokładne i wnikliwe poznanie i znalezienie tego, co najpiękniejsze i najbardziej wartościowe.
Każdy z nas kolekcjonuje wspomnienia, z wyjazdów, z życia. Ale czy potraficie określić jedną rzecz, która was ujęła, zafascynowała, zapisała się w waszej pamięci tak mocno, że będziecie pamiętać o tym za 20 lat?
Celebrujcie zatem chwile, bo one nieuchwytne są jak wiatr, jak powietrze, jak woda...jak mgła.
Recenzja na: http://przeczytajka.blogspot.com/2018/06/mgy-toskanii-natasza-socha.html
Cześć! Miło mi was znowu widzieć! Mimo że w Poziomkowie spadł pierwszy śnieg, dużo się u mnie dzieje. W klasie pojawił się nowy chłopiec o bardzo intrygującym...
Agata traci pracę w kancelarii prawnej. Popełniła tylko jeden błąd - w dała się romans z szefem. Zapewniał ją, że łączy go z żoną zimne wyrachowanie....
Przeczytane:2018-07-16, Ocena: 6, Przeczytałam,
Mogłabym napisać książkę. Historię złożoną trochę ze swojego życia, trochę z życia znajomych, dorzuciłabym coś z wyobraźni, ubrała w ładne słowa. Wymyśliłabym bohaterów, ożywiła ich na kartach niesamowicie wciągającej powieści, a potem cieszyła oko, widząc okładkę (którą oczywiście sama bym wybrała) na półkach w księgarniach. I czekałabym na miliony. Otworzyłabym jakieś specjalne konto, na które wpływałyby tantiemy ze sprzedaży, znalazłaby się tam również spora kasa za spotkania autorskie. A jakże! Przecież wszyscy mówią, że powinnam zacząć pisać!
Pokora. O niej nieświadomie przypomina Natasza Socha swoją najnowszą książką Mgły Toskanii.
Jak pisze Socha, każdy czytelnik jej książek wie. Że ma ironiczne poczucie humoru, że porusza bardzo życiowe kwestie w sposób przystępny dla każdego i że jej książki czyta się w jeden wieczór. Są dla wszystkich. Taką Sochę poznałam, takie książki Sochy czytałam (pomijając Aptekę marzeń, która całkowicie odbiegła od schematu) i taką ją pokochałam. Nagle w moje ręce trafiły Mgły Toskanii. Niby prosta historia – jedna dziewczyna i dwóch facetów. Właściwie fabuła sama się nasuwa, więc teoretycznie z czytaniem można by sobie dać spokój. Wiadomo – wybierze jednego albo żadnego i na przykład zdecyduje się na trzeciego… lub trzecią – kto ją tam wie! Mogłaby również mimo wszystko zdecydować się na dwóch (oj tak, Natasza Socha jest zdolna do wymyślenia takiej historii). Jednak dla mnie ta cała fabuła jest niczym. Poważnie. Może tylko linią melodyczną do jednego z piękniejszych utworów. Jedyne, co mnie denerwuje, to fakt, że brzmi to niezwykle patetycznie, a pisarce daleko do wyniosłości.
Mgły Toskanii to książka o sztuce. I – wbrew temu, co możecie pomyśleć po przeczytaniu opisu na okładce – wcale nie mam tutaj na myśli tylko sztuki w rozumieniu artystycznej działalności, która jest przecież tak bliska bohaterom. Chodzi mi o sztukę życia, swoisty spokój duszy, odkrywanie nowego, docenianie małych rzeczy, napawanie się codziennością. Nieśpieszne delektowanie się tym, co nas otacza. Toskania u Sochy jest czymś nieskończenie pięknym – urokliwe miasteczka pełne zabytków, małych rodzinnych restauracyjek serwujących aromatyczne espresso, niebiańskich aromatów i doskonałego wina.
Wreszcie: Caravaggio i jego historia. Gdy czytałam o tajnikach konserwacji, o skrupulatnej pracy specjalistów, o odkrywaniu tajemnic XVI wieku czułam się, jakbym naprawdę była w Sienie, stała za plecami Leny i obserwowała jej mozolną pracę. Sposób, w jaki ta książka została napisana, odbiega od kilku poprzednich. Nie wątpię, że każda kosztowała wiele przygotowań, jednak w przypadku Mgieł Toskanii naprawdę podwójnie widać wykonaną pracę. Czuję mimo wszystko, że to nie jest tylko efekt dobrego researchu, bo nawet najlepsze przygotowanie nie zastąpi nutki pasji i wieloletniego zainteresowania przebijającego się się przez wielogodzinne oglądanie filmów o konserwacji zabytków w Kaplicy Sykstyńskiej.
Zapytacie: co z tą pokorą? Tą książką Natasza Socha pokazuje, że pisanie należy zostawić najlepszym. To nie jest zadanie dla każdego, choć wielu wydaje się, że potrafiłoby to robić – bo przecież dużo czytają, bo wiedzą co nieco o kuchni tego zawodu, a nade wszystko: bo wszyscy mówią, że powinni. Efektem tego jest często czterysta stron lektury, w której nie ma nic poza dialogami zbudowanymi z dwu- lub trzywyrazowych zdań. Gdy taki tekst odsączyć z dialogów, zostaje zaledwie pięćdziesiąt stron treści. Brakuje w nim miąższu, tego całego soku, który skapuje po rękach i brudzi je aż po łokcie niczym toskańska oliwa u Sochy. W Mgłach Toskanii mamy wszystko, czego można oczekiwać od naprawdę świetnej książki. Dla mnie to po prostu najlepsza odsłona pisarki.