Matka Makryna

Ocena: 4.57 (7 głosów)
Historia słynnej oszustki religijnej podziwianej przez papieży i... Juliusza Słowackiego. Matka Makryna to monolog przeoryszy klasztoru bazylianek w Rzymie, matki Makryny Mieczysławskiej. W latach 40-tych XIX wieku stała się obiektem fascynacji i uwielbienia polskiej emigracji i europejskiej prasy, kiedy opowiedziała o prześladowaniach, jakie spotkały ją ze strony władz rosyjskich. Sięgnęła szczytów władzy, zarówno świeckiej jaki kościelnej.

Informacje dodatkowe o Matka Makryna:

Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2014-10-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788328009288
Liczba stron: 320

więcej

Kup książkę Matka Makryna

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Matka Makryna - opinie o książce

Avatar użytkownika - danonk
danonk
Przeczytane:2015-01-03, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015, polskie czytanie,
Opowiada o XIX-wiecznej oszustce Makrynie Mieczysławskiej, która podawała się za przełożoną unickiego klasztoru, torturowaną przez Rosjan, bo nie chciała przejść na prawosławie. W rzeczywistości była wdową po rosyjskim żołnierzu, który ją bił, lżył, gnębił. Z czasem zaczęła wieść swoją opowieść, tworzyła przejmujące obrazy upokorzeń katolickich sióstr. Zwiodła swoimi opowieściami wiele osobistości tamtych czasów. Pisali o niej Mickiewicz, Słowacki, Krasiński. Dopiero w latach 20-tych XX wieku została zdemaskowana. Książkę nie czyta się łatwo, Dehnel używa języka tamtych lat. Ale mnie historia Makryny bardzo się podoba.
Link do opinii
Avatar użytkownika - maja_klonowska
maja_klonowska
Przeczytane:2015-05-14, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2015,
W swojej powieści Jacek Dehnel przypomniał zapomnianą postać matki Makryny Mieczysławskiej ksieni bazylianek, cierpiącej prześladowania z rąk Moskwy. Autor oparł się na zachowanych i dostępnych mu materiałach historycznych, oddając głos swojej bohaterce: na przemian przeplatają się rozdziały stylizowane na spowiedź - tę oficjalną i tę prawdziwą. Jedne są opowieścią ksieni zakonnic zmuszanych nieludzkim traktowaniem do przejścia na prawosławny obrządek. Drugie zaś są rachunkiem sumienia z życia kobiety, która przez całe życie zaznała tylko nędzy, głodu i bicia.Zostając po śmierci męża szafarką w pobliskim klasztorze, myślała,że tam doczeka już swoich dni. Jednak posądzona o kradzież, musiała go opuścić. Ratując się przed głodową śmiercią, zaczyna snuć opowieść o męczeństwie mniszek i znajduje schronienie u coraz zamożniejszych ludzi. Historie o prześladowaniu zaprowadziły ją z biednych, kresowych ziem, najpierw do arystokratycznych domów, zaś potem do Paryża i Rzymu - przed tron samego papieża. Inteligentna, umiejąca trafnie ocenić ludzkie charaktery, odmieniała - jak to się mówi - przez wszystkie przypadki słowa, które wtedy wszyscy chcieli usłyszeć: Bóg, Ojczyzna, męczeństwo, Polska, by jak najwięcej na tym skorzystać. Nie odebrałam postaci matki Makryny jako osoby chciwej, żądnej bogactwa, sławy, dążącej do tego wszelkimi możliwymi sposobami. Bardziej przypomina mi osobę, która szuka własnego kąta na ziemi i talerza ciepłej zupy po latach poniewierki. Owszem zyskiwała na tym, bo ta niegdyś mała żydowska dziewczynka Jutka, popychadło kuchenne - Julka, prawosławna żona rosyjskiego oficera Irina Wincz, aż w końcu matka Makryna Mieczysławska - męczennica i wieszczka staje się celebrytką polskiego społeczeństwa na emigracji. Zyskiwała na tym nie tylko ona, ponieważ za opowieściami o prześladowaniach szły datki na Kościół, na emigrantów, uciskanych Polaków - jak zwykle skłóconych, ale twardo walczących o sprawę Polski. Rozdziały po prześladowaniach zakonnic trochę mnie znużyły. Bardziej mnie zainteresowały te, w których matka Makryna przedstawia prawdziwe koleje swojego losu, kiedy próbuje przedstawić motywacje swoich działań. Książka jest stylizowana na wypowiedzi osoby niewykształconej, ale nie przeszkadza to w ogólnym odbiorze. Szkoda tylko, że słowniczek wyrazów trudnych znajduje się na końcu powieści. Warto przeczytać tę książkę, chociażby po to, by przypomnieć zapomnianą postać naszej historii. Hochsztaplerkę, która wodziła za nos Kościół i arystokratów, której postać pojawia się w twórczości naszych wielkich romantyków i, którą zdemaskowano dopiero wiele lat po śmierci.
Link do opinii
Niewiarygodna historia biednej, bitej i poniżanej przez męża prostej służącej, której udaje się oszukać prawie cały świat. Zyskała sławę w całej Europie, podając się za mniszkę, prześladowaną i poniżaną za odmowę przejścia na prawosławie. Muszę przyznać, ze wcześniej o tej historii nie słyszałam, ale nie przeszkadzało to w czytaniu książki. Autor świetnie oddał język i ducha epoki, co na początku może sprawiać małe trudności, ale po kilku stronach historia wciąga na tyle, że zapomina się o nieco innym niż dzisiejszy języku. Sam autor podkreśla, że nie jest to tekst historyczny, tylko próba opowiedzenia historii znanej od lat, a wciąż zaskakującej i nieprawdopodobnej. Jeśli spojrzeć na nią szerzej, można odczytać ją jako opowieść o kłamstwie, obłudzie, udawaniu, ale także o okrucieństwie tamtej epoki - jakże to odległy obraz od tego, jaki znamy z romantycznych wierszy Mickiewicza (który, swoją drogą, jest jednym z bohaterów ,,Matki Makryny"). Znakomita lektura!
Link do opinii
Avatar użytkownika - anek7
anek7
Przeczytane:2015-01-11, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki w 2015 roku, Mam,
Jesienią 1845 roku pojawiła się w Paryżu pewna kobieta. Głosiła, że nazywa się Makryna Mieczysławska i była przeoryszą zlikwidowanego przez władze rosyjskie klasztoru bazylianek w Mińsku. Matka Makryna twierdziła, że za odmowę przyjęcia prawosławia tak ona, jak i pozostałe siostry były przez wiele lat więzione, zmuszane do ciężkiej pracy i torturowane, tak, że większość z nich zmarła w niewoli lub została na stałe okaleczona. Makrynie udało się w końcu uciec z niewoli i dotrzeć do Poznania. Stamtąd już bez większych problemów dotarła do stolicy Francji, gdzie stała się ulubienicą polskiej emigracji, a jej opowieści o mękach przeżytych w obronie wiary poruszyły nie tylko jej rodaków, ale również francuską opinię publiczną. Wkrótce Makryna udała się do Rzymu, gdzie spotkał się z nią papież Grzegorz XVI. Mieczysławska została już w Wiecznym Mieście, stanęła na czele nowo utworzonego zakonu i do końca swych dni (zmarła w 1869 roku) cieszyła się dużą popularnością. Jeszcze za życia Makryny trafiali się wątpiący w jej historię, tym bardziej, że władze carskie kilkakrotnie starały się przekonać, że jest zwykłą oszustką, a jej opowieści są wyssane z palca. Jednak dopiero kilkadziesiąt lat później, w roku 1923, ks. Jan Urban, w oparciu o liczne źródła historyczne zdemaskował Makrynę Mieczysławską jako oszustkę. Jacek Dehnel to jeden z popularniejszych współczesnych polskich autorów. W jego dorobku znajdziemy powieści, opowiadania, felietony i utwory poetyckie, a także przekłady (m.in. "Wielkiego Gatsby'ego" F.S. Fitzgeralda). Jego utwory są tłumaczone na wiele języków, a sam autor jest laureatem licznych nagród i wyróżnień przyznawanych za twórczość literacką. Niestety, moja znajomość twórczości Jacka Dehnela nie jest zbyt imponująca - jak dotąd przeczytałam jedynie "Lalę". Książką byłam zachwycona, więc kiedy nadarzyła się okazja poznać najnowszą powieść, czyli "Matkę Makrynę" nie wahałam się ani chwili. Narracja prowadzona jest dwutorowo: opowieść Makryny, którą wzruszała Polaków na emigracji przeplata się z "prawdziwą" historią Ireny Wińczowej, kobiety, która podawała się za prześladowaną bazyliankę. Od razu powiem, że o Makrynie Mieczysławskiej i jej opowieści słyszałam już wcześniej (w końcu studiowałam historię), chociaż dokładnych szczegółów martyrologii mińskich bazylianek nie znałam. Tak więc ta część książki, chociaż czytana z zainteresowaniem, nie wniosła wiele nowego do mojej wiedzy na temat Makryny (no może poza opisem tortur stosowanych wobec mniszek). O wiele bardziej zainteresowana byłam jej drugim obliczem czyli Wińczową. Że Irena jest oszustką dowiadujemy się od niej samej niemal na początku powieści. Oto wdowa po rosyjskim oficerze, alkoholiku i brutalu, najprawdopodobniej żydówka, zostaje bez środków do życia. Przypadkiem poznaje siostrę bazyliankę, która po likwidacji swego rodzimego klasztoru zatrzymuje się u wileńskich bernardynek i od niej słyszy co nieco na temat losu członkiń jej zgromadzenia. Kiedy musi opuścić Wilno i wręcz żebrać aby przeżyć, zaczyna się podawać za mniszkę, która cudem uciekła z rosyjskiej kaźni. Jej opowieści wzruszają słuchaczy, otwierają nie tylko serca ale i mieszki, tyle, że prawda szybko wychodzi na jaw. Rzekoma Makryna musi opuścić rodzinne strony, bo im dalej od Wilna i Mińska, tym mniejsza możliwość, że oszustwo wyjdzie na jaw. I tak trafia na paryskie salony... W powieści Dehnela spotkamy wiele osób znanych z kart naszej historii: począwszy od twórców kultury - Mickiewicza, Słowackiego, Krasińskiego, Norwida, poprzez księcia Adama Jerzego Czartoryskiego i jego otoczenie związane z Hotelem Lambert, na księdzu Aleksandrze Jełowieckim i innych duchownych kończąc. Wszyscy oni dali się omotać sprytnej oszustce, co może świadczyć o jej charyzmie i pewnej inteligencji - w jej historię uwierzyli ludzie wykształceni, kulturalni i inteligentni. Owszem, Makryna trafiła ze swoją historią na niezwykle podatny grunt - kilka lat wcześniej upadło powstanie listopadowe, w kraju szerzą się represje, a emigranci starają się przekonać świat o rosyjskim okrucieństwie wobec Polaków, jednak to nie do końca tłumaczy fenomen fałszywej zakonnicy. Dehnel świetnie kreuje swoją bohaterkę - możemy obserwować jakiej metamorfozie podlega Irena/Makryna od rozpaczy i desperacji, poprzez bezczelne kłamstwo i fałszywą pobożność aż do genialnej mistyfikacji, w którą chyba w końcu sama uwierzyła. Można mieć o niej różne zdanie, można jej współczuć, można się na nią oburzać, ale jednego nie można jej odmówić - niesamowitego wręcz opanowania i żelaznej konsekwencji w budowaniu własnego wizerunku. Na koniec należy jeszcze wspomnieć o języku powieści. Ponieważ narratorką jest sama Makryna, siłą rzeczy wysławia się w polszczyźnie rodem z XIX wieku a jej wypowiedzi pełne są określeń pochodzących z gwary litewskiej. (Od razu uspokoję, że do tekstu dodany jest słowniczek, więc bez problemu można zrozumieć o co chodzi). Jacek Dehnel po raz kolejny udowadnia, że jest mistrzem słowa. A ja po raz kolejny przeczytałam genialną powieść, która wyszła spod jego ręki. Zdecydowanie polecam.
Link do opinii

Ufff.... wreszcie to zmęczyłam. Książka, która zapowiadała się nieźle, z każdą kolejną stroną gasiła mój entuzjazm. Pierwsze moje wrażenie: o, język stylizowany na stary - czy ja dam radę? Dałam. Byłam zaskoczona, jak dobrze to się czyta, jak gładko. Dehnel zrobił dobrą robotę i tu ukłon w stronę jego talentu (jak widać talent ma - to moje pierwsze z nim spotkanie) i te trzy gwiazdki są właśnie za to. No i tyle, jeśli chodzi o dobre strony tej książki jak dla mnie. Opowieść na początku była całkiem ciekawa, przez kilkanaście, kilkadziesiąt stron. Potem zaczęła mi się dłużyć, miałam wrażenie, że jest niepotrzebnie rozwleczona i przegadana. I nudna... jak flaki z olejem. I osoba samej Makryny. Ot, zwykła cwana oszustka. Po co się o takich rozpisywać? Jeśli w świecie ludzi kulturalnych takie osoby zasługują na książki, to ja dziękuję bardzo, mogę pozostać niekulturalna. Przeczytałam też w Wikipedii o Makrynie, tam też było, jak dla mnie za długo, ale znacznie ciekawiej. Nie rozumiem zachwytów nad tą książką, nie rozumiem jej racji bytu i jej celu. 

Link do opinii
Avatar użytkownika - MagdaMc
MagdaMc
Przeczytane:2019-02-18, Ocena: 5, Przeczytałem,

Czmutem bym Wam w oczy pluskała mówiąc, że to słaba książka jest. Dehnel już tak ma, że nawet pisząc słabsze książki, tworzy bardzo dobre książki. Tak jest w przypadku "Matki Makryny" właśnie. Dehnel wziął tym razem na warsztat opowieść o zakonnicy, która fałszując historię swojego życia (nigdy bowiem zakonnicą nie była) zdołała w XIX w. zdobyć posłuch doczekawszy się miana świętej męczennicy.
Ciekawa jest ta opowieść o sprytnej, w gruncie rzeczy, inteligentnej kobiecie, która znalazła sposób na to, by porwać za sobą tłumy. Historia jej życia (siedem lat w niewoli u Moskali) - podkreślam, zmyślona - była wodą na młyn dla polskiej emigracji we Francji, pretekstem do mesjanistycznego postrzegania roli Polski pod zaborami. Sprzyjał Makrynie czas - apogeum romantyzmu. Epoka romantyzmu jest drugim, chociaż niezbyt na pierwszy rzut oka uchwytnym, bohaterem tej opowieści. Sporo miejsca poświęca się tu np. mroczniejszej stronie Adama Mickiewicza i jego związkom z sektą Koło Sprawy Bożej. I to, paradoksalnie, jest najsłabszą (ale wciąż dobrą) strona powieści. Dehnel ma tendencję do hermetyzowania swoich opowieści, wymaga od czytelnika (takie mam wrażenie) jeśli nie erudycji, to przynajmniej zainteresowania tematyką książki i doczytania jakichkolwiek materiałów rozszerzających wiedzę. Wydaje mi się, że dla czytelnika po szkolnej legendzie Mickiewicza i Romantyzmu stawianego na piedestale, przedstawienie tej epoki w "Matce Makrynie" może być niezrozumiałe. 
Natomiast tym, dla czego trzeba czytać Dehnela, jest język, jakiego używa w swoich powieściach. Do każdej podchodzi indywidualnie: inaczej gawędzi o Lali, inaczej opisuje szaleństwo Goyów, Matka Makryna też wypowiada się językiem charakterystycznym dla epoki, ale jednocześnie nie przestylizowanym. Więc raz jeszcze - warto, chociaż opisywana powieść nie jest tą, od której polecam zacząć przygodę z twórczością Jacka Dehnela.

Link do opinii

Matka Makryna Mieczysławska to postać historyczna i mocno kontrowersyjna. Maltretowana przez męża kobieta, po jego śmierci zmuszona żebrać i radzić sobie jak tylko się da. Pracując jako świecka szafarka przy rozdawaniu jadła ubogim podchytuje opowieść unickiej zakonnicy bazylianki. Stawia siebie w roli matki przełożonej i zaczyna snuć opowieść o prześladowaniach ze strony prawosławnych Rosjan. Im dalej od rodzinnych stron (i ryzyka przyłapania na kłamstwie), tym opowieść się bardziej rozrasta aż do ewidentnych absurdów. Jednak Makryna znajduje posłuch u Polaków na emigracji we Francji. Spotyka elity, poetów, biskupów, ma audiencję u papieża. Niezwykła to była kariera oszustki, która potrafiła manipulować tłumem, wiedziała, że musi opowiadać to, co ktoś chce usłyszeć, a jednocześnie była zwykłą niewykształconą kobietą.
Wyznania o siedmioletnich prześladowaniach drukowano cały XIX wiek dla religijnego zbudowania czytających. Matka Makryna została zdemaskowana w XX wieku, choć miała nadal kościelnych obrońców, a ostatecznie została zapomniana.
Lektura to była dla mnie trudna, nie ze względu na archaizowany język, a bardziej przez to napięcie towarzyszące czytaniu monologu bohaterki, przekonanie, że to niemożliwe, już, już przekroczyła granicę, zaraz ją ktoś zdemaskuje, za dużo absurdu, za dużo prześladowań, zbyt wiele zakonnic umarło w wieloraki sposób... A jednak nie. Przetrwała.

Link do opinii
Inne książki autora
Języki obce
Jacek Dehnel0
Okładka ksiązki - Języki obce

W najnowszym tomie "Języki obce" Jacek Dehnel bawi się formą. Czytelnik otrzymuje szereg utworów prezentujących najróżniejsze style - od miniatur po nieużywane...

Tajna Warszawa. Czyli historie zbrodni, kradzieży i oszustw w międzywojennej stolicy opisane w tygodniku Tajny Detektyw
Jacek Dehnel0
Okładka ksiązki - Tajna Warszawa. Czyli historie zbrodni, kradzieży i oszustw w międzywojennej stolicy opisane w tygodniku Tajny Detektyw

Bogata, świecąca neonami dansingów, chlubiąca się luksusowymi hotelami i gronem wybitnych twórców kultury Warszawa dwudziestolecia międzywojennego ma swój...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy