Dlaczego lekarze nie widzą w tobie człowieka? Paweł Reszka, wybitny dziennikarz, autor świetnie przyjętej książki „Chciwość“, opowieści o tym jak nas naciągają banki, tym razem wszedł za kulisy szpitali. Zatrudnił się jako sanitariusz. To, co tam usłyszał i to, co zobaczył przeraziło nawet jego. Obojętność wobec cierpienia jest wszechogarniająca.
Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Data wydania: 2017-04-11
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 296
Język oryginału: Polski
Tłumaczenie: brak
Nie przepadam za książkami napisanymi w formie wywiadów czy też krótkich anegdot. Kiedy jednak co rusz zaczęłam na trafiać na zdjęcia i opinie o książce "Mali bogowie", to z czystej ciekawości otworzyłam ją na Legimi. Tematyka książki jest dla mnie o tyle ciekawa, że z racji przewlekłej choroby sama często krążę od jednego lekarza do drugiego. Dodatkowo mam również kilku znajomych pracujących w służbie zdrowia, którzy niejednokrotnie raczyli mnie różnymi opowieściami. Chciałam więc skonfrontować moje osobiste doświadczenia i to co do tej pory słyszałam z tym, co zostało opisane w książce "Mali bogowie"
Specyficzna forma książki "Mali bogowie" niekoniecznie każdemu przypadnie do gustu. Rozmowy z różnymi lekarzami, rezydentami przeplatane są, w sumie bardzo krótką, historią autora. Zatrudnił się on incognito w jednym z polskich szpitali. Obraz polskiej służby zdrowia jaki się z książki wyłania naprawdę daje do myślenia, a wręcz budzi przerażenie.
Z jednej strony widzimy tragiczną sytuację młodych lekarzy, lekarzy z powołania, którzy po latach ciężkiej pracy, po latach kosztownych studiów czy szkoleń otrzymują śmieszne pieniądze. Dla mnie to po prostu paranoja, że osoba z taką wiedzą, biorąca na siebie tak cholerną odpowiedzialność za nasze zdrowie i życie - za normalny, 8-godzinny etat zarabia mniej niż pierwszy lepszy pracownik z innego sektora. Pracownik ze zdecydowanie niższym wykształceniem, którego odpowiedzialność wobec innych ludzi, społeczeństwa jest wręcz żadna. Na pewno największym problemem jest tragiczna organizacja całej służby zdrowia. Rozmaite wytyczne z NFZ, które mają na celu nie dbanie o przeciętnego obywatela, lecz szukanie choćby złotówki oszczędności.
Z drugiej strony "Mali bogowie" pokazują obraz wypalonych, sfrustrowanych i zmęczonych lekarzy. Chcąc zarabiać - jak dla mnie zupełnie słusznie - pieniądze rekompensujące czas, trud i inwestycje włożone w szkolenia: przenieśli się do sektora prywatnego. Często jednak w pogoni za godnym wynagrodzeniem stracili zainteresowanie pacjentem. Stał się dla nich kolejnym "klientem", który zapłaci i zaczęli iść nie na jakość lecz na ilość.
Książka jest według mnie obowiązkową pozycją dla osób, które narzekają na podejście personelu państwowej służby zdrowia do nas, pacjentów. Równocześnie powinna to być przymusowa lektura dla wszystkich urzędników NFZ. De facto to oni decydują o tym kogo i jak leczyć, za jakie pieniądze. A tak naprawdę nie mają bladego pojęcia o tym jak wygląda proces leczenia danej choroby.
W moim przekonaniu to również my, pacjenci, powinniśmy zacząć działać. W kierunku tego, żebyśmy zostali objęci taką opieką medyczną, jaka jest w danym momencie potrzebna, a nie taką, na jaką stać konkretną jednostkę organizacyjną. Dopóki kornie będziemy godzić się na takie funkcjonowanie NFZ, dopóki z bezsilności, braku czasu będziemy wyciągać z kieszeni dodatkowe pieniądze na leczenie prywatne - nie zmieni się nic.
Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Doskonale odzwierciedla funkcjonowanie naszego systemu zdrowia. Daje do myślenia. Przedstawia smutną ,polską rzeczywistość. Polecam każdemu do przeczytania.
Mając w rodzinie (i to najbliższej) lekarza oraz będąc okazjonalnie klientem systemu marki NFZ człowiek myśli, że zna ten świat. Jestem zszokowana lekturą tej książki - niby samej treści niewiele, ale sens spozierający spomiędzy liter, wyrazów i zdań jest powalający. System jest chory, a my chorujemy razem z nim. Z jednej strony nie dziwię się lekarzom, że traktują nas jak numerki, z drugiej - jako odbiorca usługi jaką jest powrót do zdrowia - oczekuję, że będę traktowana z zainteresowaniem i szacunkiem. Pogodzenie interesów lekarzy i pacjentów nie idzie w parze z lobbystami i Ministerstwem Zdrowia. Od dawna na lekcji biologii w szkole podstawowej uczono mnie, że lepsza (w domyśle - tańsza) jest profilaktyka, niż leczenie. Niestety dostęp do specjalistów z roku na rok jest coraz bardziej utrudniony, a cierpi na tym całe nasze społeczeństwo, które w zastraszającym tempie umiera. Anonimowi lekarze, stażyści i rezydenci w wypowiedziach w książce dali wiele pomysłów jak naprawić system, obawiam się jednak, że nie idzie to z interesem naszego Państwa. Szkoda, bo zdrowy naród to silny naród, ale nie mnie to osądzać.
Absolutne must-read dla każdego.
Oceniając książkę, a nie temat...
... jedno na pewno trzeba oddać Autorowi: jest konsekwentny i to dzięki temu osiąga sukces i popularność.
Zarówno w tej pozycji, jak i w późniejszych, Reszka do starej jak świat formy wywiadu wprowadza własną niewielką modyfikację: wypowiedzi wszystkich rozmówców są ,,znormalizowane" pod kątem składni i leksyki, sam Autor-dziennikarz praktycznie nie występuje, brakuje też pytań dziennikarskich, które by tworzyły ramy poszczególnych wypowiedzi. Efekt jest taki, że czyta się jak wypowiedź jednego człowieka(lub jakiegoś tworu/masy), który opowiada czytelnikowi o systemie służby zdrowia. To trochę tak jakby słuchać opowieści dobrego znajomego (sfrustrowanego znajomego) przy niedzielnym popołudniowym piwie. Ta forma się sprawdza (rosnąca popularność książek Reszki) bo temat naprawdę trudny jest wytłumaczony jak w obrazkowym elementarzu.
Tak, książka miała być o zapaści i beznadziejności służby zdrowia i nią jest. Po takiej lekturze strach iść do lekarza. To jedna z tych książek które obnażają absurdy naszej codzienności.
Intrygująca, smutna książka. Spisanie tych historii, rozmów pokazuję całą perspektywę problemu polskiej służby zdrowia. Z jednej strony brak pieniędzy dla przedstawicieli tej opieki, z drugiej strony zepsucie historyczne wielu osób. Wykorzystywanie, problemy piętrzące się, jest to trudna sytuacja. W której nie da się znaleźć złotego środka. Pacjenci też są różni, częściowo i ich można w to wciągnąć. Ale im więcej złości w miejscach publicznej opieki zdrowia, tym więcej złości przechodzi na pacjentów. Jest to takie zamknięte koło, z którego nie wiem jak można wyjść bez diametralnej zmiany czyli działania i tworzenia systemu od początku.
O polskiej służbie zdrowia można powiedzieć i napisać wiele, po każdy z nas czy chce czy nie spotyka się z nią na każdym kroku i w każdym momencie swojego życia. Ile systemów politycznych, ile partii, stowarzyszeń i ruchów tyle pomysłów na uzdrowienie chorej służby zdrowia.
Aby się przekonać jak naprawdę wygląda temat od środka autor Paweł Reszka wcielił się w rolę sanitariusza i postanowił na własnej skórze przekonać się o co chodzi.
Książka podzielona jest na rozdziały, poświęcone różnym sprawom. Zaczynamy od pacjentów. I tu z jednej i z drugiej strony grzechów jest co niemiara my czekając w kolejce chcemy być przyjęci jak najszybciej i to jest zupełnie zrozumiałe. Ale z drugiej strony też jest człowiek, który ma swoje potrzeby choćby fizjologiczne. Najlepszym przykładem konfliktów na linii pacjent lekarz jest pobyt na oddziale SOR, gdzie tak naprawdę powinni trafiać tylko ci z zagrożeniem życia. Stąd nazwa oddział ratunkowy. Ale gdzie tam tu są wszyscy od kataru po ofiary wypadków. A i autor przytacza wypowiedź lekarza, który doskonale wie, że lekarze POZ radzą swoim pacjentom aby wezwać karetkę, wtedy szybko zostaną przyjęci i zrobione zostaną im badania.
Marzenia - " Zauważyłam, że z czasem pacjenta staje się numerkiem...Powołanie traci się dość szybko" to kwintesencja całego rozdziału, Student trafia na medycynę pełen ambicji i marzeń, które bardzo szybko zmieniają się, bo zderza się z rzeczywistością zwłaszcza w czasie stażu, gdzie jest traktowany jako zapchaj dziura od wszystkiego. Sprawa finansowa to już kolejne odarcie z marzeń.
Początek - " jestem tylko stażystką, miałam uczyć się ginekologii a uczę się papierologii" . według rozporządzenia ministerstwa zdrowia to czas na pogłębienie wiedzy teoretycznej i praktycznej, autor w rozmowach zarówno ze stażystami jak i rezydentami pokazuje jak to wygląda naprawdę i nie ma podstaw do tego aby mu nie wierzyć.
Codzienność - polska służba zdrowia to system feudalny, a każdy wie co to znaczy po lekcjach historii masz miejsce w swoim trybiku i małe szanse na wybicie się. Starsi koledzy boją się konkurencji.
I nietrudno się domyśleć, że taki system musi rodzić frustrację. trudne studia, specjalizacja, staż w międzyczasie założenie rodziny, na którą nie ma czasu. Stąd bardzo trudne związki lekarsko - lekarskie albo lekarsko inne. Mijanie się między dyżurami, w przelocie wychowywanie dziecka o ile jest czas na posiadanie go. Do tego dochodzi strach czy aby wszystko zostało wykonane odpowiednio, oczekiwanie na telefon ze szpitala.
Autor bardzo solidnie wypełnił swoją rolę zarówno jako zatrudniony sanitariusz i przekonał się na swojej skórze jak wygląda codzienność pracy w szpitalu. Zebrał mnóstwo wypowiedzi pracowników służby zdrowia różnych szczebli, z różnych miejscowości różnych specjalizacji. Czy znalazł rozwiązanie sytuacji, panaceum na bolączki - raczej nie, ale bardzo dosadnie wskazał grzechy zarówno lekarzy jak i nas pacjentów. A oczekiwania raczej nie pokrywają się
Książka pozwala spojrzeć szerzej na problem polskiej służby zdrowia. Dla mnie była bardzo przytłaczająca. Całe życie podziwiałam lekarzy i zazdrościłam im tego, że ich praca na prawdę ma znaczenie. Tymczasem okazuje się, że pieniądz rządzi środowiskiem lekarzy. Jest ważniejszy od zdrowia i życia ludzkiego.
Szczerze doceniam wysiłek autora w zebranie materiału do napisania tej książki. Warto ją przeczytać, bo takie książki uczą nas życia w obecnym świecie.
Prawda zawarta w książce jest jednocześnie poruszająca i przerażająca. To okropne, jak system nagina przepisy prawne do maskimum i jak eksploatuje ludzi do granicy możliwosći. Po przeczytaniu "Małych bogów" przestaje mnie dziwić, że opieka zdrowotna w naszym kraju nie działa jak powinna, a wręcz dziwi mnie, że daje radę jeszcze funkcjonować. A najgorsze jest to, że wszyscy przymykają oko na niezgodności prawne do czasu, aż ktoś nie przypłaci tego życiem, a nawet wtedy nie zawsze prawo zostaje wyegzekwowane.
Jest to ksiązka, która zdecydowanie daje do myślenia, ale jednocześnie dołuje, gdy zdajemy sobie sprawę z błędnego koła, w jakie wrzucił nas system. Nic nie wygląda tak, jak powinno, a do stanu normalności jeszcze daleko.
„Na studiach nie uczą nas o pacjencie, ale o jego budowie. Człowiek jest dla nas jak silnik samochodowy. Składa się z jakichś części. Te części pracują albo się psują. Jak się zaczynają psuć, to można je naprawić, albo wymienić. I na tym polega nasza rola. Mamy naprawiać silnik. I stąd bierze się wszystko. No bo czy ktoś przy zdrowych zmysłach zastanawia się, co czuje silnik?”
Więcej