W poprzedniej, głośnej książce „Mali bogowie” (nominacja do nagrody Bestseller Empiku) autor zatrudnił się w szpitalu jako sanitariusz. Tym razem jeździł z pogotowiem do dramatycznych przypadków i brał udział w dyżurze na SOR. Po rozmowach z dziesiątkami lekarzy i ratowników medycznych nie można mieć wątpliwości: polski system opieki medycznej to katastrofa!
Wydawnictwo: Czerwone i czarne
Data wydania: 2018-05-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 228
Język oryginału: Polski
Tłumaczenie: brak
"Biurokracja jest tym, co dobija system. Zamiast rozmawiać z pacjentem. badać go, mieć czas na wysłuchanie jego skarg, musimy wypisać kolejne kartki niezbędnej dla NFZ-etu dokumentacji. Wiedz, ze dla urzędników ten papier jest ważniejszy niż Ty i Twoje zdrowie."
Autorowi pozwolono towarzyszyć przez pewien czas zespołowi wyjazdowemu pogotowia i odwiedzać wraz z nim domy pacjentów, miejsca wypadków, szpitalne oddziały ratunkowe. A przy okazji patrzeć na wszystkie sprawy, z jakimi muszą się mierzyć lekarze i ratownicy. Kilkanaście, kilkadziesiąt razy na każdym dyżurze. Czasem zaś są zmuszeni decydować, kim się zająć jako pierwszym – i co, jeśli źle ocenią szanse chorych, bo im się już wzrok oraz umysł mącą po kilkudziesięciu godzinach dyżuru? I na ogół nie czują się jak bogowie. Nawet mali. Bo bogowie nigdy nie bywają tak bezradni, tak zmęczeni i przybici…
Paweł Reszka ponownie odsłania nam kulisy szpitalne, tym razem pracując w pogotowiu. Wraz z zanurzeniem się wgłąb książki ulatnia się złość i frustracja na zbyt długie kolejki w sorze czy zbyt późny dojazd karetki, pojawia się za to zrozumienie i współczucie dla lekarzy, pielęgniarek, sanitariuszy i ratowników medycznych. Po więcej faktów odsyłam do książki! Zdecydowanie godna polecenia!
Ta książka odsłania, przed zwykłym obywatelem, jak działa służba zdrowia. Jest uzupełnieniem pierwszej części. Czytanie 'Małych bogów', zarówno pierwszej jak i drugiej części, jest bardzo przytłaczające. Na prawdę odechciewa się płacić składki i kożystać z tego chorego systemu. Uważam, że warto przeczytać tę książkę, by móc samemu ocenić jak jest.
Po raz kolejny możemy zobaczyć problemy w systemie polskiej ochrony zdrowia. Każdy płaci składki, ale uzyskana pomoc nie zawsze bywa równa i sprawiedliwa, a często sami wyrządzamy sobie krzywdę niepotrzebnymi wezwaniami karetek wykorzystując je zamiast osób, które bardziej jej potrzebują. Przerażające jest to, jak bardzo nasz system opieki zdrowotnej jest niewydolny. Wypadamy tak na prawdę najgorzej spośród całej Europy, ponieważ personelu wciąż jest za mało w stosunku do osób potrzebujących pomocy zdrowotnej. A będzie coraz gorzej, ponieważ nasze społeczeństwo starzeje się i dożywamy sędziwego wieku, w związku z czym starsze osoby chorują na wiele schorzeń i powinny otrzymywać kompleksową opiekę, a tego w naszym kraju wciąż brakuje.
Poruszająca, ale też przerażająca. Boję się po niej o swoje zdrowie i zdrowie bliskich i zła jestem na to jak w tej naszej Polsce przymyka się oczy na patologię i jak następne pokolenia na strachu się wychowują. Brr.
Powinien każdy polityk to przeczytać a szczególnie Ci którzy są decyzyjni o służbie zdrowia.
Druga część reportażu dotyczącego służby zdrowia - tym razem autor na doczepkę jeździł z karetką oraz opisywał również realia na Sorze. Z tego dość emocjonalnego przedstawienia sytuacji wychodzi po raz kolejny obraz niedofinansowego i nieudolnie prowadzonego systemu, który ma ratować życie, a tak naprawdę jest przeładowany niepotrzebnymi zleceniami, wyjeżdża do osób chorych psychicznie, narkomanów oraz notorycznych awanturników czy pijaków. "Zespół karetkowy" stara się jak najlepiej wykonywać swoje obowiązki, łatając dziury systemowe empatią, poświęcaniem swojego czasu i doradzaniem. Tej książki nie da się czytać z obojętnym wyrazem twarzy, a jedynie ze złością, bezsilnością i smutkiem. Mocne. Gorąco polecam!
Jak wygląda miejsce po imperium - po ZSRR? Gruzini i Ukraińcy by je pogrzebać na zawsze wyszli na ulice, a Rosjanie zrozumieli, że takiej demokracji nie...
W MOSKWIE NIE SŁYCHAĆ PŁACZU Ta książka nie jest reportażem, chociaż wszystko, co w niej opisałem, zdarzyło się naprawdę. Dzieje się przy kawiarnianym...
"Ludzie w Polsce często publicznie gęby sobie wycierają pogotowiem czy lekarzami z SOR-u. Ale żaden z nich nie musiał tłumaczyć rodzinie, że ich syn zginął w wypadku, ja to robię. Nikt nie musiał tłumaczyć się rodzicom sześciolatki, którzy nie zaszczepili jej na meningokoki, bo byli w ruchu antyszczepionkowym, dlaczego córeczka zmarła po dwóch godzinach ciężkiej reanimacji. Nikt z nich nie widzi tej rozpaczy. Naszej rozpaczy i łez, jak się nie uda, też."
Więcej