Ulubiona seria dla dzieci i ich rodziców! Czwarty tom bestsellerowej serii dla dzieci, dorosłych i potworów, bez względu na wiek, kształt bądź liczbę macek! Czwarta klasa to nie przelewki, o czym Bożydar Antoni Jekiełłek przekonuje się na własnej skórze. Również w domu nie ma co liczyć na spokój, kiedy z każdego kąta wyłażą krasnoludki i sikają do kakałka, Tsadkiel organizuje korki z matmy, Licho prowadzi przyspieszone kursy z higieny mniej lub bardziej osobistej, a wujek usiłuje pracować. Ale prawdziwe zamieszanie zaczyna się, gdy do klasy czwartej be nieoczekiwanie wkracza Jedna Wielka Zmyłka, wywołując wilka z lasu. Czy też, jak w tym przypadku, widmowego Szczęsnego z zaświatów. Krasnoludki, babskie sprawki i tatuś w przypływie romantyzmu. Nic dziwnego, że pochłonięty Sprawami Bożek nie zauważa, co czai się w szkolnym budynku. A jest to coś straszniejszego niż pierwsza miłość, klasówka z matmy, a nawet chińskie gumki do mazania...
Wydawnictwo: Wilga
Data wydania: 2021-10-27
Kategoria: Dla dzieci
ISBN:
Liczba stron: 304
Język oryginału: polski
Matmo! Klątwo ty moja! Ty odbierasz zdrowie.
Ile cię trzeba wkuwać, ten tylko się dowie,
Kto cię oblał. Dziś trudność twą w całej ozdobie
Widzę i opłakuję, bo cierpię po tobie...
Dziś przychodzę z czwarta częścią serii/cyklu „Małe licho” które z każdym tomem jest coraz bardziej śmieszne. Autorka znana również z książek dla dorosłych min. „Dywan z wkładką”, „Efekt pandy” na których leżałam ze śmiechu. Oczywiście czekam na kolejne przygody super rodzinki, ale dziś nie o tym.
Każdy z nas chodząc do szkoły przeżywał pewne etapy w dorastaniu. Pierwszym z nich jest pójście do pierwszej klasy, a potem przejście z młodziaków do starszaków, czyli czwarta klasa, gdzie nie dość, że dochodzą nowe przedmioty to jeszcze trzeba zmierzyć się z nowymi problemami które na każdego działają inaczej. Jednym z tych kłopotów jest nowy nauczyciel matematyki który z cukierkowym światem nie ma nic wspólnego wręcz przeciwnie otacza go dziwna ciemna aura.
Bożydar Antoni Jekiełłek chłopak, który można by powiedzieć, że ostatnio ma sporo na głowie problemów. Nasz bohater w każdej części nabiera nie dość, że nowych przyjaciół to jeszcze miłośników dziwnych stworzeń przebywających w jego domu takie jak krasnoludki czy aniołki, a może i duchy. Chłopak jak przystało na mieszkańca pensjonatu postanawia ten temat zgłębić.
Nowy rok szkolny, nowy nauczyciel, nowa dziewczyna czy to czasem nie za dużo na jednego biednego chłopca? :D W tym roku szkolnym będzie się działo, a to za sprawą cudownego poczucia humoru autorki który i tym razem jest na najwyższym poziomie.
Książkę czyta się bardzo szybko i nadaje się dla każdego przedziału wiekowego więc zapraszam do Wydawnictwa na zapoznanie się z opisem tej części. Jesteśmy fanami od pierwszego tomu i już zacieramy rączki na piąta część. Cieszę się, że książka posiada ilustracje, które działają nieźle na wyobraźnie i do których można wymyślić nieskończoną liczbę scenariuszy.
Za swój egzemplarz dziękuję Wydawnictwu Wilga, a Wam polecam zacząć przygody od pierwszej części, bo będziecie śledzić każdy etap dorastania naszego bohatera.
To już czwarta część serii Małe Licho i zdecydowanie jeśli ktoś z Was jeszcze nie miał jej w swoich rękach, to jak najszybciej powinien nadrobić te małe zaległości! Jest zabawnie, lekko i z przesłanie. Książki, które mimo tego, że skierowane są do młodszego odbiorcy, to sprawdzą się świetnie zarówno i u starszych. Jak dla mnie jest to lektura dla każdego i każdy znajdzie w niej kawałek siebie.
Pani Marta Kisiel potrafi pisać niesamowite powieści, między słowami i zabawnymi zwrotami przemyca dla nas wartości i mądrości. Mimo tego, że całość jest lekka, to uwierzcie mi - przy tej książce możecie się również i wzruszyć! To już czwarta klasa, a nasi bohaterowie cały czas wpadają w nowe tarapaty. Poza Bożydarem, Lichem i kilkoma postaciami które poznaliśmy już w poprzednich częściach pojawią się np... krasnoludki! Oj jest zabawnie i cały czas coś się dziej! A czym są tytułowe "babskie sprawki" - tego dowiedzie się po przeczytaniu tej książki! Uwierzcie mi - warto!
Bożek na pewno na długo zapamięta wakacje spędzone u cioci Ody. Czas beztroskich wesołych zabaw i nowych przyjaźni był wspaniały. Pora jednak powrócić do własnego świeżo wyremontowanego domu. Miejsca pełnego miłości, specyficznych wujków, glutów, aromatycznego ciasta drożdżowego i krasnoludków. Na bohatera czekają również zupełnie nowe wyzwania i problemy. Czwarta klasa to już całkowicie nowy poziom obowiązków. Szkolni przyjaciele rekompensują po części tęsknotę za wakacjami, jednak trudno jest się pogodzić ze znienawidzoną matematyką i wychowawcą, którym zostaje mroczny Cebulion. W ten oto sposób Bożek wraz z grupą różnorakich przyjaciół (niekoniecznie ludzkich) wpada w wir nowych wyzwań i przygód. Na jego drodze pojawi się również nowa interesująca bohaterka (koleżanka z klasy), dzięki której dowie się on nieco więcej o babskich sprawach i zakosztuje szerokiej palety emocji.
Tak jak zostało to wspomniane we wstępie, seria od samego początku stara się łączyć fantazyjność z problemami dorastania. Czwarta odsłona cyklu doskonale wpasowuje się w ten trend. Autorka w kolejnych rozdziałach tytułu, stara się odsłaniać emocje dorastania i pokazać jak można sobie z nimi radzić. Porusza ona również wątek sztuki nawiązywania kontaktów z innymi czy wzajemnego szanowania swojej „strefy komfortu”. Znalazło się tutaj również miejsce dla bardziej skrajnych „problemów”, które mają za zadanie wzruszyć odbiorcę. Całość takiej treści może wydawać się dość „skomplikowana”, podana zostaje ona tutaj jednak w bardzo przystępnej i przyjemnej formie. Doskonale przy tytule będą bawić się zarówno młodsi odbiorcy (rozumiejący problemy bohaterów), jak i ich rodzice (mogący spojrzeć na pewne problemy z perspektywy dziecka). Obok tego wszystkiego Marta Kisiel nie zapomina również dodać do swojego dzieła należytej dawki dobrego humoru czy odrobiny poetyckości (dzięki czemu całość czyta się z szerokim uśmiechem zadowolenia na twarzy).
Jakiś już czas temu miałam przyjemność przeczytać trzy tomy cyklu o Małym Lichu. Jak mogłam sama się tego spodziewać, pokochałam tę serię całym sercem i kiedy tylko dostałam propozycję zrecenzowania i czwartego tomu – nawet się nie zawahałam. Pióro Marty Kisiel ciągnie mnie do siebie, więc nie mogłam odmówić. Czy Małe Licho i babskie sprawki zachwyciło mnie równie mocno? O tym opowiem poniżej.
Bożek rozpoczyna właśnie naukę w czwartej klasie podstawówki. To już nie lada wyzwanie – w końcu chłopiec wkracza w świat skomplikowanych pojęć, a i nauczyciele się zmieniają. Jednym z nich jest matematyk, który chyba bardzo chciałby skomplikować życie Bożkowi. No, a przynajmniej tak to właśnie wygląda... Jakby tego było jeszcze za mało, do klasy dołącza nowa koleżanka i to właśnie Bożek ma z nią siedzieć w ławce. Z DZIEWCZYNĄ W JEDNEJ ŁAWCE. Czy to koniec dramatów w życiu naszego bohatera? No cóż, obawiam się, że nie...
Po tę powieść sięgałam z uśmiechem na ustach. Wiedziałam, że kolejne spotkanie z Małym Lichem, Bożkiem i resztą tej zwariowanej rodziny znów dostarczy mi niesamowitej przyjemności i takiego odpoczynku dla mojej głowy. Czy się pomyliłam? Absolutnie nie.
Początek książki, przyznaję bez bicia, nie do końca mi podszedł. Jakoś nie potrafiłam się wciągnąć i te pierwsze kilkanaście stron czytałam na siłę. Dopiero po upływie właśnie tego małego wstępu poczułam rosnące zainteresowanie, a co więcej poczucie niesprawiedliwości związane z sytuacją naszego głównego bohatera i jego nauczyciela matematyki. Swoją drogą, ogromnie cieszę się, że autorka postanowiła tutaj poruszyć ten problem. Dzieciaki, zwłaszcza w podstawówce nie do końca jeszcze mogą rozumieć pewne przedmioty i tematy, a rolą nauczyciela jest pomoc w ich zrozumieniu. Jak widać jednak na przykładzie tej historii, nie zawsze tak jest i nie raz zdarza się, że nauczyciel jeszcze bardziej dociska swojego ucznia, przez co ten nabiera niechęci do danego przedmiotu.
Marta Kisiel poruszyła również wątek ataków paniki czy takiego otępiającego wręcz lęku u młodych ludzi. Wszyscy wiemy, że większość ludzi raczej w takiej sytuacji powiedziałoby jeszcze, że jakie niby dzieciaki mogą mieć problemy i stresy, ale na kartach tej powieści autorka to wyjaśnia. Ogromnie cieszę się, że ta powieść powstała i mogą przeczytać ją właśnie uczniowie, bo wydaje mi się, że może ona pokazać, że wszyscy z podobnymi objawami nie są w tym wszystkim sami.
Oczywiście, nie da się nie zauważyć tego, że każdy kolejny tom tej serii przemyca ważne wątki i porusza istotne dla młodszych odbiorców tematy. Po raz kolejny: szalenie mi się to podoba i zdecydowanie będę podsuwać te książki wszystkim młodym czytelnikom. O tym, że czekam na kolejne części, chyba nie muszę pisać? A nie, i tak to napisałam. No cóż - to najszczersza prawda.
Jeżeli lubicie literaturę dziecięcą lub szukacie czegoś dobrego dla swoich pociech/rodzeństwa czy kogokolwiek innego, to zdecydowanie polecam Wam właśnie ten tytuł oraz poprzednie z tej serii.
Bardzo przyjemne losy Bożydara, które pozwoliły mi się świetnie bawić! Niemniej jednak serię zalecam czytać w odpowiednie j kolejności, gdyż jednak ma to znaczenie.
Nowy nauczyciel matematyki, to zdecydowanie zmiany, które również wiążą się z masą ciekawych przygód!
Jeśli tak wygląda literatura dziecięca to ja jestem dzieckiem pełną gębą, pełną i uśmianą, bo przy tej książkę bawiłam się wprost fantastycznie!
Ale od początku: w szkole Bożka zaszły niemałe zmiany. Matematyki uczy ich już nie miła, sympatyczna pani, ale podejrzany, ubrany na ciemno pan, który na domiar złego roztacza wokół siebie mroczna aurę (jakby sama matematyka nie była dość mroczna). Bożek, jak na mieszkańca pensjonatu dla istot nadprzyrodzonych przystało, postanawia ten temat zgłębić!
„Małe licho i babskie sprawy” to czwarty tom serii „Małe licho” i myślę, że warto się zasugerować tymi numerkami przy tomach. One mają znaczenie. Ja rzuciłam się na głęboką wodę od razu do czwartej części i początkowo byłam mocno zaintrygowana, ale też z lekka skołowana. Ten ciekawy świat zdecydowanie lepiej okrywać po kolei.
Przede wszystkim, jak ja się dobrze przy tej książce bawiłam! Fantastyka wymieszana z czarnym humorem, sarkazmem i wieloma nawiązaniami do innych dzieł kultury to prawdziwy majstersztyk! A wszystko to przedstawione za pomocą bezlitośnie szczerej (i komicznej) narracja czwartoklasisty, którzy szuka swojego miejsca w tym zakręconym świecie.
Jest to więc książka, do której można podchodzić na dwóch poziomach. Pierwszy to traktowanie jej jako lekkiej i przezabawne fantastyki pełnej humoru, ale też zaskakujących odniesień. Drugie podejście każe nam spojrzeć trochę głębiej i ujrzeć w tej powieści historie o dorastaniu, coraz większej niezależności dziecka i konieczności szanowania jego wciąż zmieniających się granic prywatności.
Na uznanie zasługują też fantastyczni bohaterowi. Każdy z nich ma swoją specjalną cechę, zazwyczaj nadprzyrodzoną i fantastyczny (czasem również dosłownie) charakter. Dzięki ich pomysłowości fabuła wciągnęła mnie praktycznie od pierwszej strony. I nie tylko dlatego, że sama intryga była ciekawie przemyślana. Najbardziej urzekły mnie zwykłe, codzienne sytuacje w szkole, czy po lekcjach, jednym słowem szara rzeczywistość. Wtedy to fantastyczne cechy naszych bohaterów zaczynały błyszczeć!
Jeśli więc lubicie fantastykę, albo Wasze pociechy, bo to jednak niby książka dla dzieci, ten cykl to strzał w 10!
Kolejna powieść z Bożydarem i aniołkiem Licho nie zawodzi. Bożydar wchodzi w wiek, kiedy do męskiego towarzystwa dołącza dziewczynka. Będąc pół człowiekiem, pół zjawą, pół glutem, mając za ojca nieszczęsnego widmowego poetę Szczęsnego, a dodatkowo dzieląc dom z najróżniejszymi stworzeniami, od aniołów począwszy, na krasnalach skończywszy, to cóż, na polu damsko-męskim naprawdę łatwo nie będzie.
"Małe Licho i babskie sprawki" to książka nie tylko dla dzieci, autorka bardzo sprawnie miesza w niej poczucie humoru z lekcją o dorastaniu, o wyznaczaniu nowych granic, przekraczaniu stref komfortu. Nagle stary porządek świata burzy nowa klasa, nowy nauczyciel, nowa dziewczynka. A co nowe zawsze wydaje się straszne. Jednak czy rzeczywiście jest czego się bać? W przewrotny i zabawny sposób autorka pokazuje jak oswoić się z tym, co jeszcze chwilę temu przerażało.
Jednak to, co mnie najbardziej w "Małym Lichu i babskich sprawkach" uderzyło, to pod lekką fabułą jest miejsce na uczucia trudne, na smutek, żal, rozpacz, które odbierają radość życia. Pod postacią mitycznego stwora Marta Kisiel pokazała, że zamykanie się w bólu i odtrącane pomocy nie prowadzi do poprawy, wręcz przeciwnie, jest coraz gorzej, a rozpacz rośnie i zamyka nas w bańce, z której ciężko się wydostać.
Z niecierpliwością czekam na kolejne przygody Bożydara, a po cichu liczę, że w następnych częściach (oby ich było dużo!) będzie więcej aniołka z tęczowymi oczami i uczuleniem na pierze, bo go wręcz uwielbiam. Alleluja apsik!
„Dobrze jest mieć bąbelka, w którym człowiek czuje się bezpieczny i szczęśliwy. Nie boi się, a jak się nie boi, to nie zamyka się sam na sam ze swoim strachem w skorupce. A jak się nie zamyka to próbuje i pyta i szuka i chce i się nie przejmuje, że mu czasem nie wychodzi. I czasem robi rzeczy trochę głupie i trochę niebezpieczne, ale robi. Sam z siebie To jest ta, no… motywacja wewnętrzna”. Bożydar Antoni Jekiełłek (Bożek), bohater książki, to takie 3w1 – chłopiec, widmo i glut, który ma własnego anioła stróża. W swoim domu, „bąbelku”, czuje się bezpieczny i szczęśliwy, choć mieszkają tam różne dziwne stwory, a po przeprowadzonym remoncie również krasnoludki. Rozpoczęcie nauki w klasie IV sprawia, że w życiu chłopca zaczynają się dziać nowe, ciekawe i niezwykłe rzeczy. Dużo zmian jak dla jedenastolatka: nowy wychowawca, nowe przedmioty, nowi nauczyciele i nowe piętro, na którym odbywają się lekcje. Nowości wzbudzają niepokój i dlatego dobrze, że chłopiec ma obok siebie przyjaciela Tomka i kolegę Witka, który jest złośliwcem, ale dowiódł, że nie zdradza nikomu tajemnic. Pojawia się nowa postać – Zuzanna Józefina Myłka. Decyzją wychowawcy, Bożek musi usiąść z nią w ławce. Na początku nie podoba mu się zamiana Tomka na dziewczynkę. Nazywa ją Zmyłką, a ona nie obraża się, a do tego okazuje się, że mają wspólną pasję – czytanie książek. Nowy wychowawca „Cebulon”, podobnie jak matematyka, której uczy, przeraża chłopca. Właściwie to jedyny przedmiot, z którym chłopiec ma „problem”. On i jego przyjaciele wiedzą, że „każdy ma swoją żabę, co przed nim ucieka, i swojego zająca, którego się boi”… Pochłonięty codziennymi sprawami Bożek nie zauważa tego, co czai się w szkolnym budynku. To coś straszniejszego niż pierwsza miłość, sprawdzian z matmy, a nawet chińskie gumki do mazania… Jeśli jesteś ciekawy co to, to zapraszam do lektury. Nikt nie powiedział, że dorastanie jest łatwe. Ono niesie za sobą wiele zmian. Nie na wszystkie jesteśmy gotowi, nie wszystkie są przez nas akceptowane, ale sztuką jest posiąść umiejętność dopasowania się do nich. I o tym jest ta książka. Pokazuje, że często stoimy przed trudnymi i ważnymi dla nas wyborami. Uczy, że warto zaufać, a pierwsze wrażenie często bywa mylne. Mówi o tym, że bycie innym nie oznacza gorszym, a „ życie (…) każdego zmusi kiedyś do wyjścia z bąbelka, czy tego chcemy, czy nie” i ważne jest, aby „wyjść z niego wtedy, kiedy samemu się chce, a nie pod przymusem”. I w tym momencie ważne jest, aby obok dziecka był mądry dorosły, który nie będzie przekraczał pewnych granic, bo dzieci nie potrafią ich przed nim bronić, ponieważ „nie jest łatwo stawić czoło własnemu tacie, którego się kocha”. Dziecko powinno w domu czuć się dobrze i wiedzieć, że tam zawsze czeka ciepło i życzliwość, śmiech i troska, aby nie zamknęło się w skorupce, bo ona „jest mocna i sporo wytrzyma, ale człowiek nic przez nią nie widzi. A z bąbelka już tak. Widać, kiedy warto z niego wyjść”. Uważam, że to lekka, przyjemna, z poczuciem humoru, a jednocześnie bardzo edukacyjna książka przeznaczona nie tylko dla dzieci i młodzieży, ale również rodziców. Polecam wszystkim.
Wiem, że wielu z nas znaczy czas odstępami pomiędzy premierą poprzedniej i kolejnej odsłony znakomitego, powieściowego cyklu Marty Kisiel "Małe Licho"! To w pełni zrozumiały, naturalny i coraz bardziej powszechny stan, któremu nie ukrywam, poddałam się również i ja. Dlatego z tym większą radością oznajmiam, że nadszedł dla nas ten lepszy czas - czas premiery najnowszej, czwartej już części cyklu pt. „Małe Licho i babskie sprawki”! Zapraszam do poznania recenzji tej książki.
Życie nie znosi próżni, fundując nam zmianę za zmianą... Przyjdzie przekonać się o tym na własnej skórze również Bożydarowi Antoniemu Jekiełłkowi, który rozpoczyna właśnie naukę w czwartek klasie. Klasie, która zamienia w naturalny sposób szkolną zabawę w najprawdziwsze przyswajanie wiedzy - z matematyczną zgrozą na czele. Ale są też i nowe, dobre rzeczy - m.in. nowa dziewczynka w klasie - Zmyłka, która okaże się naprawdę ciekawą osobą. Wszystko to jednak zejdzie na drugi plan w chwili, gdy w szkolnych murach pojawi się najprawdziwsze zło, któremu to czoła przyjdzie stawić oczywiście Bożkowi i jego wiernym druhom...
Marta Kisiel, ach ta Marta Kisiel... - mistrzyni fantastycznej komedii dla najmłodszych i starszych czytelników znów oczarowała nas swoją opowieścią o Bożku, Lichu i reszcie zwariowanej ferajny. Oczarowała perfekcyjnym połączeniem baśniowej historii ze współczesną komedią z najwyższej półki, podając nam ów literackie danie w bardzo nowoczesnej, kulturowej postaci, gdzie to pojawiają się chociażby krasnale, tyle że zupełnie nie przypominające bajkowych wzorców. To wszystko, w połączeniu z pięknymi ilustracjami Pauliny Wyrt, zachwyca nas tu od pierwszej chwili lektury.
Fabuła powieści dzieli się na dwa główne wątki - pierwszy, skupiający się na szkolnych perypetiach Bożka i jego przyjaciół oraz niepokojącym złu..., jak i drugi, który przedstawia wielkie zmiany i dydaktyczno-romantyczne szaleństwo w domu chłopca, w którym co prawda nigdy nie było spokojnie, ale tym razem harmider, zamieszanie i bajkowy nonsens przekracza wszelkie granice. Oczywiście z czasem obie te ścieżki łączą się w spójną, klimatyczną, zaskakującą i prześmieszną całość, czyniąc nasze czytelnicze spotkanie wspaniałą i niezwykłą przygodą.
Zachwycamy się tu nietuzinkowymi postaciami tej opowieści - z dorastającym Bożkiem, oddanym roli zarządcy krasnalskiego mieszkalnictwa Lichem, czy też zwariowanym na punkcie matematycznych korepetycji Tsadkielem, na czele. Zachwycamy się także obrazem tej powieściowej rzeczywistości, z niezwykłym i nie dającym się opisać słowami domem Bożka, połączeniem realizmu z baśnią oraz ciekawym spojrzeniem na szkolną codzienność. Wreszcie nasz zachwyt wzbudzają tytułowe "babskie sprawki", które wiążą się m.in. z pierwszym zainteresowaniem płcią przeciwną i trudnością zrozumienia dziewczyn. Innymi słowy rzecz ujmując - zachwyca nas tu absolutnie wszystko!
Przygoda, wartka akcja, przezabawne sytuacje i komiczne zbiegi okoliczności – to wszystko wypełnia sobą kolejne strony opowieści, przedstawiane nam za pomocą jakże pięknego, specyficznego i ciepłego języka Marty Kisiel, która niby posługuje się naszą polszczyzną, ale jakoś tak w inny, ciekawszy i śmieszniejszy sposób. Ogólnie wydaje się bowiem, że tym razem to właśnie humor i żart pełnią tu największą i najważniejszą rolę, czyniąc tę książkę najbardziej zabawną spośród dotychczasowych odsłon serii – przynajmniej w mej opinii.
Nie samym humorem i barwną przygodą jawi się nam jednak ten tytuł, gdyż nie mogło zabraknąć na jego stronach także pięknej i cennej lekcji życia. A ta objawia się już tradycyjnie pochwałą wartości przyjaźni, rodzinnej miłości i domowego ciepła…, ale też i piękną nauką o tym, że w życiu wszystko ma swój czas i wszystko kiedyś się zmienia, co jest rzeczą jak najbardziej naturalną, właściwą i piękną. Myślę, że ten aspekt lektury docenią przede wszystkim rodzicie dziecięcych czytelników tej pozycji.
A samo spotkanie z tą opowieścią upływa nam w niezwykle szybkim tempie i z jak największym zaangażowaniem, gdy oto pragniemy poznawać kolejne losy bohaterów i zadajemy sobie pytania o to, jak to wszystko się zakończy. A o tym, że kończy się dobrze – podobnie jak każda odsłona tej serii, nie muszę nikogo przekonywać. W efekcie czerpiemy z tej lektury wielką radość, przyjemność, świetną zabawą i piękne emocje, które pozostają na długo w naszej pamięci.
Powieść Marty Kisiel pt. „Małe Licho i babskie sprawki”, to bezsprzecznie najlepsza rzecz, jaka mogła nam się przydarzyć na czas tej jesieni. To wspaniała, zabawna, ciepła i mądra baśń w nowoczesnym stylu, która oczaruje każde dziecko i niejednego dorosłego. Tym samym jest to kolejna udana odsłona tego cyklu, która w mej ocenie predysponuje nawet do miana najlepszej z nich. Nie pozostaje mi już zatem nic innego, aniżeli gorąco was zachęcić do sięgnięcia po ten tytuł, co też niniejszym czynie. Polecam – naprawdę warto!
Książkę otrzymałam dzięki pani Marcie Kucharz z Grupy Wydawniczej Foksal.
"Tak. Ostatnie dni sierpnia były coraz krótsze, za to Bożydar Antoni Jekiełłek... no cóż, tak jakby wprost przeciwnie."
Bożek tak jak wszystkie dzieci zaczyna dorastać, a najbardziej stało się to widoczne właśnie z początkiem roku szkolnego, gdy trzeba założyć coś bardziej odświętnego a nie tylko krótkie lub zbyt krótkie spodenki i sandały, z których palce mogą swobodnie wyjść na zewnątrz... W ostatniej chwili mama musiała udać się na zakupy aby chłopiec mógł się pokazać w normalnych ubraniach w szkole.
Zaczyna się nowy rok szkolny, Bożek jest już uczniem klasy czwartej, ich nowa klasa mieszcząca się na strychu szkoły (niby trzecie piętro), jest trochę ciasna a na dodatek mają nowego wychowawcę i to w dodatku pana, który będzie uczył matematyki. Bożek nie bardzo łapie ten przedmiot a już sam nauczyciel nie przypada mu całkowicie do gustu. Ma jakieś podejrzenia co do jego pochodzenia, gdyż dziwnie się ubiera i zachowuje, podejrzewa go o to, że jest wampirem. Udało mu się nawet zamknąć Szczęsnego w szufladzie swojego biurka.
Nie wszystko jest złe wraz z początkiem nowego roku szkolnego, wychowawca ku niezadowoleniu uczniów, porozsadzał ich na nowo w ławkach według swojego widzimisię, Bożek siedział sam w ławce, ale na drugi dzień dosiadła się do niego nowa koleżanka Zmyłka. Okazało się, że to nawet dobra zmiana.
Tych dobrych zmian zresztą jest więcej, największe zaszły w domu Bożka po remoncie przeprowadzonym w czasie wakacji, mimo tego i tak nie można zaznać tam spokoju. Wraz z początkiem roku szkolnego, Bożek miał tyle różnych, ekscytujących zajęć z Tomkiem i Witkiem a ostatnio nawet ze Zmyłką, ze nawet Licho jakby przestało mu być potrzebne i nawet nie miało o to do niego żalu.
"I nagle, tak jak Bożek jakby mniej potrzebował teraz Licha, tak samo Licho jakby mniej potrzebowało Bożka - choć jeszcze nie tak dawno temu wydawało im się to niepojęte i niemożliwe, a nawet straszne. A co najdziwniejsze, czuli się z tą swoją odrębnością całkiem... normalnie, bez cienia pretensji czy żalu o cokolwiek."
Mimo tego, że Bożek dorasta, razem z nim rosną i dojrzewają czytelnicy, to jednak nawet i starsi są ciekawi dalszych jego przygód. Zachwycają i bawią coraz większe grono czytelników. Treść książek trafia do wszystkich, i dużych i małych. Mówią nam o tym, że bycie innym, to nie znaczy gorszym, o tym, że nie można od razu źle określać osoby nieznajomej, nowej. A pozytywne emocje wywoływane przy czytaniu tych opowieści pozostają na długo w sercach nie tylko dzieci.
Ja czytałam tę książkę razem z wnukami i zaśmiewaliśmy się i wzruszaliśmy razem do łez. Z pewnością będę wracać do tych książek, bo mam wnuki w różnym wieku, więc czytam je w zależności od wieku moich wnucząt. Starsze czytają już sobie same i również im się bardzo podobają.
Polecam wszystkim.
Za możliwość zapoznania się przedpremierowo z tą książką dziękuję bardzo Grupie Wydawniczej FOKSAL
Marta Kisiel po raz kolejny zabiera nas do świata pełnego dziwnych i szalonych pomysłów Bożka. W równie dziwnym i szalonym domu ciężko o nudę, i tak samo w tej powieści.
Kolejne przygody Bożka to ciąg niespodziewanych spotkań, kakałka i nierównej walki z matematyką. Nie obejdzie się bez dużej dawki humoru, ale nie zabraknie też warstwy edukacyjnej. Zabawnie, lekko i chociaż to nie mój przedział wiekowy, bawiłam się bardzo dobrze. Myślę, że ta powieść będzie idealna dla każdego dzieciaka.
Bożek dorasta i dowodem na to nie są jedynie ubrania, z których wyrasta, a coraz bogatszy zasób słów oraz (przede wszystkim) systematycznie powiększająca się ilość przyjaciół. Osób, które akceptują zarówno jego samego jak i jego dom pełen istot znanych jedynie z ludowych wierzeń -- zaczynając od aniołów, przechodząc przez krasnoludki, a wcale nie kończąc na duchach. Czwarta część przygód pół człowieka, pół ducha a pół gluta (bo matematyka akurat tutaj nie ma nic do powiedzenia) zaczyna się we wrześniu, kiedy to rozpoczyna się kolejny rok szkolny, który ani myśli być spokojniejszy niż ten poprzedni. Nowy wychowawca, nowa uczennica i nowe wyzwania, a wszystko to ubarwione poczuciem humoru Marty Kisiel. Połączenie idealne dla starszych i młodszych, ludzi i niekoniecznie. Sporo tutaj romantycznej poezji, trochę wzdychania i szczypta babskich sprawek. Jest język niemiecki i jest matematyka. Jest bąbelek, z którego od czasu do czasu warto wyjść, ale zawsze miło się do niego wraca. Są różnobarwnii bohaterowie i wciągająca fabuła. Marta Kisiel potrafi pisać, a akurat w serii Małe Licho ukazuje świat pełen przygód i ciepła, którego każdy z nas potrzebuje. Czaruje czytelnika od pierwszych zdań i nie sposób się z nią źle bawić.
Owszem, kolejna część przygód Bożydara Antoniego Jagiełka ma w posiadaniu moje serce i całą serię Wam szczerze polecam, a nawet zalecam.
,,Cóż, może i mieli zupełnie nowego wychowawcę w zupełnie nowej sali na zupełnie nowym piętrze- ale pewne rzeczy pozostawały niezmienne ".
,,Małe Licho i babskie sprawunki" to kolejna niesamowita książka od pani Marty Kisiel. Kto nie zna tej autorki, niech wie, że tutaj każda rzecz, każda osoba czy nawet zwierzę ma prawo głosu. To niesamowite postacie, które popadają w tarapaty, mają wiele przygód i jeszcze sporo muszą się nauczyć, by móc nie popełniać błędów. Do tego poznamy tutaj krasnali, którzy zburzą dotychczasowy porządek. Będą niemal wszędzie, tylko pytanie, skąd tak naprawdę się wzięli? Do tego w szkole pojawia się mroczny nauczyciel, który wzbudzi ich zainteresowanie. Wcześniej jednak będzie trzeba się zmierzyć z ubraniami, które niespodziewanie staną się za małe:-) Cała masa przygód plus nowa uczennica w szkole i obsesja ojca. Praktycznie wciąż coś się dzieje.
Ten tom jest nieco mroczniejszy, bo będzie trzeba rozwiązać pewną zagadkę. Chwilami będziemy mieli małe dreszczyki emocji, które co jakiś czas będą się pojawiać i znikać. Tak na przemian.
Książka praktycznie sama przyciąga, bo nawet okładka jest prześliczna. Nie mniej jednak pozycje od pani Kisiel nie są zwykłymi bajkami. To bardziej gra naszej wyobraźni, gdzie wszystko może się stać nawet w zwykłych miejscach. To taki mały światek pomiędzy jawą a snem. Jakby bohaterowie przechodzili problemy ludzi, tylko sami niekoniecznie zawsze nimi byli. Dla mnie jest to pouczająca seria, bo wyzwala w dziecku dość sporą wyobraźnię. Pokazuje, że każda istota na świecie może mieć te same problemy, tylko inaczej będzie je rozwiązywała. Pokazuje, że czasem jedno z rodziców może mieć obsesję na temat naszego bezpieczeństwa. Najgorzej jednak, kiedy oni kochają zbyt mocno, a dzieci nie potrafią tego odwzajemnić.
Wspaniały styl autorki wabi nasze oczy. Ona bardzo barwnie wszystko opisuje, tak, że nawet najbrzydsza rzecz staje się piękna i warta uwagi. Większy druczek sprawia, że czyta się ją szybko. Idealna dla starszych dzieci i młodzieży:-)
Czwarty tom przygód Bożka i nadprzyrodzonej ferajny gwarantuje sporo emocji i trochę nowych wątków. Nasz bohater wkracza powoli w wiek, w którym oprócz kumpli zaczyna się dostrzegać również dziewczyny i nawet można się z nimi zaprzyjaźnić.
Świat Bożka zaczyna się zmieniać. Do tej pory jego centrum stanowił dom z wyjątkowo niecodziennymi mieszkańcami, a teraz niepostrzeżenie miejsce małego anioła w bamboszach zajęli koledzy z klasy.
"Patrząc na Licho pochłonięte Własnymi Sprawami, z którymi on nie miał nic a nic wspólnego, Bożek dopiero teraz uświadomił sobie, jak bardzo... no, jak bardzo wyszedł z domu. Tak dosłownie - i tak w przenośni. Jak bardzo wciągnęła go czwarta klasa i to, co się z nią wiązało".
Bożek wyrusza na spotkanie nowych wyzwań. To naturalna kolej rzeczy, więc Licho chyba również przyjęło to spokojnie, a poza tym miało jak zwykle pełne ręce roboty, bowiem w pensjonacie wujka Konrada zamieszkały... krasnoludki. W tej sytuacji Bożek spokojnie mógł zgłębiać tajniki relacji rówieśniczych i przyzwyczajać się do szkolnych nowości. Nowa klasa, nowy wychowawca, w dodatku matematyk!, całkiem sporo zmian. W dodatku ten nauczyciel jest jakiś... dziwny. Trochę straszny i tajemniczy. Groźny i śmiertelnie poważny. No wszystko w nim wypada na niekorzyść. Niekorzyść Bożka i jego kolegów. Pan Więch wprowadza nowe porządki i dręczy uczniów zadaniami matematycznymi. A że Bożkowi nie idzie w liczeniu, to sami rozumiecie...
Fabuła w tym tomie kręci się wokół zmian i nowego nauczyciela, który trochę przeraża i wywołuje w uczniach dziwne odczucia. Akcja jest wartka i bogata w wydarzenia, jak życie dziesięciolatków. Bożek znów znajdzie się w niebezpieczeństwie, a wraz z nim - rzecz jasna - jego przyjaciele. Do ekipy dołącza Zmyłka, nowa uczennica w klasie czwartej be. Na pewno nie będziecie się nudzić podczas lektury.
Tym razem Marta Kisiel poruszyła trudny temat lęków i obaw, które dopadają człowieka zupełnie niespodziewanie i zatruwają mu życie. Przy okazji niecnie wykorzystała glutowatego panicza Szczęsnego do mistrzowskiego opisania zasady prywatności, która dla dorastającego chłopca stała się niezwykle istotna. Pytanie brzmi, czy widmowy ojciec zrozumie, że nie może podsłuchiwać i śledzić syna?
Jeśli jeszcze nie mieliście okazji poznać Bożka i jego przyjaciół, koniecznie to naprawcie i przeczytajcie wszystkie tomy tej ciepłej i pełnej magii serii. Ja już nie mogę się doczekać piątego tomu. Aha, byłabym zapomniała. Dialogi krasnoludków to normalnie sztos! <3
Dziecięcych książek nie czytałam od lat, nie znam się na nich, jednak byłam ciekawa co w trawie piszczy, co teraz czytają dzieciaki i ich rodzice. O serii Małe Licho co nieco słyszałam, były to same pozytywne komentarze, dlatego też padło na tę książkę. Jakie było moje zdziwienie... Nie tego się spodziewałam. Toż to same głupotki. Jak dla mnie, to ani dla maluchów, ani dla starszych się nie nadaje. Żadnych mądrości życiowych czy morałów za sobą nie niesie. Zwykła rozrywkowa książka, zapychacz czasu. Nie rozumiem jej fenomenu. Nie mam pojęcia co może się w niej podobać.
Ciemne chmury zebrały się nad wydawnictwem JaMas... Gdy wraz z nadejściem jesiennej słoty na jaw wychodzą skutki uboczne redaktorskiego zgonu, w wydawnictwie...
Początkujący pisarz dziedziczy dom razem z zamieszkującymi go dożywotnikami. Wszystko mogłoby być pięknie, gdyby nie fakt, że w gotyckiej willi znajduje:...
Ale pierwsza miłość to jest... no, to jest naprawdę coś. coś, co się już zawsze pamięta. To jakby taki kamień milowy, jeden z kilku.
Więcej