Świat, w którym żyjemy, nie jest tym, czym się wydaje. Co wrażliwsi dostrzegą błędy w Boskim Dziele i pojmą, co kryje się za warstwami farby.
Poznajcie Amelię, studentkę malarstwa, oraz Justynę, zakonnicę, której Bóg nie poskąpił talentu i nie odmówił... erotyzmu. Dowiedzcie się, kim naprawdę jest specyficzny osobnik o biblijnym imieniu Adam i do czego może doprowadzić wcale nieprzypadkowe spotkanie w galerii sztuki. Przekonajcie się, czy można dogadać się z demonami. A jaki udział w niecodziennych zdarzeniach ma sam Hieronim Bosch?
Przygotujcie się na historię, która odwróci Wasze postrzeganie rzeczywistości.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-07-04
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 219
Język oryginału: polski
Wiele osób nie wierzy Boga, a już nie wspominając o żadnych nadprzyrodzonych postaciach z innego świata, które mogłyby pojawić się w ich otoczeniu, Jeżeli jednak ktoś taki zaszedłby im drogę, to zapewne musiałoby minąć sporo czasu zanim, by w to uwierzyli. Dużym prawdopodobieństwem jest to, że każdy przedstawiany dowód na istnienie czegokolwiek nie z tego świata, staraliby się wyjaśnić w jakiś sposób naukowy.
Zarys fabuły
W książce spotykamy Amelię, która nie wierzy w Boga w przeciwieństwie do jej matki. Dziewczyna jest malarką i bardzo dobrze radzi sobie na studiach z tym związanych. Pewnego razu w galerii sztuki spotyka dziwnego mężczyznę, który modli się przed obrazem. Po jego wyjściu i krótkiej rozmowie z nim, zaprasza go na obiad. Tajemniczy pan dotarł na miejsce rowerem całkowicie wykonanym z drewna. Potem Amelia dowiedziała się, że jest on biblijnym Adamem, a Bóg wszystko namalował na dowód czego pokazał okulary przez które widać, że każdy składa się z różnych farb. Wkrótce spotkała Samaela podróżującego na rowerze z czarnego marmuru, a także odwiedził ją Antichristos, który wszedł do jej mieszkania dosłownie przez ścianę. Wszystkim zależy na tym, by Amelia jako malarka znalazła odpowiedź na zagadkę ukrytą w Księdze Rodzaju. W tym samym czasie siostra zakonna Justyna zajmująca się w wolnej chwili tym samym, co Amelia tyle, że hobbystycznie jest świadkiem dziwnego zjawiska, w którym wszystko wokół niej, co jakiś czas przez trzy kwadranse zaczyna pokrywać farba. W celu walki z nadprzyrodzonym zjawiskiem zostaje wezwany egzorcysta. W jaki sposób łączą się sprawy Amelii i Justyny? Co grozi Amelii, jak i całej ludzkości, jeśli nie odgadnie zagadki? Jak potoczą się egzorcyzmy wykonane na Justynie? Co się jeszcze wydarzy? O tym w książce „Malarzu nasz, któryś jest w niebie” autorstwa Dariusza Kunickiego.
Niespotykana tematyka
Połączenie teraźniejszości z postaciami biblijnymi, które mają wpływ na życie zwykłych ludzi jest niespotykanym pomysłem, jeśli chodzi o książkę z gatunku fantastyki. Wymyślność niektórych zachowań, przedmiotów, czy innych zjawisk jest zadziwiająca, a zaprezentowanie samego Boga i historii powstania świata dość nowatorska i ciekawa. Oczywiście osobom głęboko wierzącym, ta historia się nie spodoba, dlatego też odradzam im sięgania po książkę, chyba że są na tyle zdystansowani, by oddzielić fikcję literacką od swej religii. Mogę śmiało stwierdzić, iż w żadnym wypadku książka nie jest straszna pomimo pojawiających się mrocznych postaci, dlatego że ich zachowanie jest na miarę naszych czasów, a sytuacja chociażby z egzorcyzmami może dla niektórych wydawać się komiczna. Książkę należy traktować jako połączenie filozofii z fantastyką i groteską z mniejszymi elementami innych gatunków. Całość uważam za dopracowaną i nie ma tu mowy o jakichś niedociągnięciach.
Podsumowanie
Książkę czytało mi się powoli, a to za sprawą mnogości wątków, które na koniec złączą się w jedną całość. Akcja jest nieprzewidywalna i czytelnik musi się na tyle skupić, by być przygotowanym na nagły jej zwrot, który może niejednego zaskoczyć. Pomimo połączenia teraźniejszości z przeszłością religijną raczej ciężko dostrzec w tekście jakiekolwiek archaizmy, dzięki czemu książka jest łatwa w odbiorze, co jest dużym plusem. Pozycja może skłonić do refleksji nad tym kim jesteśmy i czym jest otaczający nas świat. Okładka może mylnie sugerować, iż książka jest o tematyce stricte religijnej, ale opis rozwieje już wszelkie wątpliwości. Gorąco polecam pozycję wszystkim czytelnikom pragnącym ujrzeć tę nadzwyczajną historię ukazującą postacie biblijne idealnie wpasowujące się pomiędzy zwykłych śmiertelników, a także by poznać nową wersję początku ludzkości.
Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu AlterNatywne.
„Życie wpływa na stan ducha(…), ale nie musi być zaraz bogobojne, aby było wartościowe. Wystarczy, że jest barwne i intensywne.”
Każdy chyba zna obraz Michała Anioła „Stworzenie Adama” i na pierwszy rzut oka na okładce wydaje się być jego reprodukcja. Jednak, gdy przyjrzymy się bliżej i dokładniej, można dostrzec pewne różnice. Gdy je zobaczyłam, wiedziałam, że nie będzie to nudna lektura, a raczej pełna intrygujących i niesamowitych zdarzeń. Tę wizję podsyca dodatkowo tytuł „Malarzu nasz, któryś jest w niebie” który zwrócił moją uwagę, gdyż wydał mi się niezwykle prowokujący, gdyż nawiązuje do modlitwy „Ojcze nasz”. Jednak myliłby się ten, który potraktowałby to, jako opowieść z chrześcijańskim namaszczeniem, gdyż fabuła całkowicie temu przeczy.
Postaciami, których losy poznajemy stopniowo w osobnych wątkach i których ścieżki w pewnym momencie się łączą, są dwie niezwykłe kobiety. Każda z nich pochodzi z innego środowiska, ma skrajnie odmienne poglądy i sposób życia. Łączy je jedno – malarstwo.
Amelia jest studentką malarstwa, ateistką, wegetarianką i mieszka w Sopocie. Pewnego dnia spotyka dziwnego mężczyznę, który przedstawia się, jako Adam. Ten biblijny. Widzi go najpierw, gdy klęczy przed obrazem Kossaka i modli się, a do tego jeździ na dziwnym, drewnianym rowerze, nie przyjmuje w ogóle płynów, a do tego uważa, że wszystko na świecie zostało pomalowane, a jego dalszy los zależy od tego, czy znajdzie odpowiedź na pytanie o sens życia
Justyna ma niesamowity talent malarski i niecodzienne zdolności ocierające się o zdolności paranormalne. Uwielbia malować, zwłaszcza kobiece akty, które jakby same wychodzą jej spod pędzla. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby Justyna nie była zakonnicą, a tak ma ona wciąż wyrzuty sumienia i obawy, że została opętana przez Złego. Są bowiem chwile, gdy wszystko wokół niej spływa farbą, a po trzech kwadransach wszystko znika, więc uważa, że to nie jest sprawa boska.
Książka niewątpliwie ma oryginalną fabułę z wątkami, które nie wiadomo, w którą stronę podążą kierowane wyobraźnią autora. Podążając za kolejnymi epizodami zawartymi w rozdziałach, a raczej w 32 obrazach, towarzyszyły mi różne emocje, zarówno smutek, refleksja, jak i śmiech a przede wszystkim ciekawość, dokąd doprowadzą mnie nietypowe wątki, które biegną obok siebie, by w pewnym momencie spotkać się tworząc wspólną opowieść.
„Malarzu nasz, któryś jest w niebie”, to powieść, która mieni się kolorami, gdyż malarstwo jest w niej motywem wiodącym. Pani Kunicki niezwykle barwnie maluje słowami świat realnym, w którym pojawiają się postacie z innego wymiaru, przeczące wszystkiemu, co zostało wpojone ludziom na przestrzeni wieków przez religię. Jej fabuła przywodziła mi na myśl słynne dzieło Bułhakowa „Mistrz i Małgorzata” pod względem nieprawdopodobnych zdarzeń, zupełnie oderwanych od rzeczywistości.
Autor stawia wiele pytań, poddaje w wątpliwość znane dogmaty, między nad sensem istnienia, ale też tego, co przekazywane jest w Biblii, jako Słowo Boże, ukazując jednocześnie jak można na wiele sposobów interpretować przekazy zawarte na jej kartach. Powstaje refleksja - ile w niej jest boskiego przekazu, a ile tego, co wprowadzili do tej księgi ludzie, przepisujący słowa Pisma Świętego. Pokazuje, że każdy przekaz można zinterpretować na wiele sposobów i że nie zawsze to, co wmawia nam religia jest zgodne z tym, co kryje się za słowami kierowanymi do nas przez Stwórcę.
To powieść jakby nie z tego świata, niemal metafizyczna, filozoficzna, skłaniająca do przyjrzenia się światu i wartościom, które w nim rządzą, ale też poszukiwaniu odpowiedzi na pytanie o sens życia. Niewątpliwie jest to opowieść niestandardowa, zaskakująca, momentami kontrowersyjna, inna niż wszystkie inne, jakie do tej pory czytałam. Książka może wywołać różne reakcje, od konsternacji, poprzez oburzenie, zdziwienie aż po refleksję, ale na pewno nie da się obok niej przejść obojętnie. Ja przy niej bawiłam się świetnie i jestem ciekawa kontynuacji, bo taka z pewnością powstanie, sądząc po końcowych scenach.
Książkę przeczytałam, dzięki autorowi
Tak jak i okładka jest brutalnie szczera, tak i wewnątrz otrzymacie powieść takiej treści. Kiedyś nikt nie wstydził się swojego wyglądu. To jak wyglądaliśmy było naszą historią, opowieścią naszego ciała, które potrafiło wiele wycierpieć. Teraz tą historię się ukrywa, a nawet poprawia, jakby zacierając to, kim jesteśmy. To wielka szkoda, bo w ten sposób sami siebie ograniczamy. Inni nie lubią nas, tylko to, kogo za fasadą maski zwanej fluidem przedstawiamy. Właśnie tak odbieram jej okładkę i czułam potrzebę, by wam o tym napisać.
,,Nie bardzo rozumiała, dlaczego zmieniła swoje nastawienie do nieznajomego. Może sprawił to wyraz zagubienia malujący się na jego twarzy, a może wyjątkowo smutne oczy?"
Można by rzec, że książka jest po części opowieścią fantastyczną, a po części wartościowym poradnikiem kulinarnym. Nasza postać spotka tutaj nietuzinkowego mężczyznę, który w pewien sposób udowodni jej, że jedzenie, cały świat plus ludzkość są namalowane. Pokaże jej przykłady w których ona sama ujrzy, że to, co potencjalnie brała za żywność, tak naprawdę nią nie jest. Ludzie by tanim kosztem przygotować potrawy, skupili się na emulgatorach, barwnikach i kwasach z dodatkiem żółtka jajka również w proszku. Tym samym nawet zwykły makaron nim nie jest, a tym bardziej danie mięsne, gdzie zwierzę było hodowane na paszy, a nie naturalnym karmieniu. To oczywiście jedynie drobny wątek, który zapoczątkował niesamowicie mądrą i zabawną książkę. Czyta się ją w głębokim napięciu, gdyż lekki styl nas do niej kusi, a treść przywołuje, by ukazać rzeczy nad którymi na co dzień się nie zastanawiamy. Dowiecie się czym jest kpina i jak żartowniś się czuje, kiedy nikt nie reaguje na jego zaczepki. Jak to jest być osobą modlącą i jak postrzegają ją inni. Skoro większość z nas jest wierząca, to dlaczego widok osoby pogrążonej w modlitwie nas zaskakuje?
,,Niezbadane są drogi, na których Bóg odnajduje człowieka".
Choć wiele wskazuje, że to książka o wierze, nie dajcie się podejść. Ma przekaz głębszy niż studnia głębinowa. Bardzo wartościowa powieść!
Dariusz Kunicki „Malarzu nasz, któryś jest w niebie”
Amelia to młoda studentka malarstwa, która będąc w galerii sztuki zauważa mężczyznę klęczącego przed obrazem i składającego modlitwy. Po wyjściu kobieta zaprasza nieznajomego na obiad. W restauracji ów człowiek pokazuje dziewczynie okulary, przez które widać rzeczy jako namalowane.
„— Wszystko jest namalowane — odezwał się po chwili. — Ten bar, poruszające się samochody za oknem, a nawet... ludzie!”
Przybysz to biblijny Adam. Bóg wyznaczył mu misję do wykonania. Jeśli nie znajdzie odpowiedzi, świat przestanie istnieć. Od tego momentu postacie wpadają w wir niesamowitych wydarzeń.
„Czuła przerażenie, które mieszało się z obezwładniającym uczuciem bezsilności graniczącej z paniką, że do końca życia będzie musiała oglądać się za siebie, dźwigając ciężar śmiertelnej tajemnicy.”
Fantastycznie zobrazowany współczesny świat z postaciami z Biblii. Autor w sposób ironiczny przedstawia nam własną koncepcję jak powstał świat. Zastanawiamy się, kim tak naprawdę jest Bóg, jaką rolę nam wyznaczył i jaki jest sens naszego życia.
"Człowiek musi czuć, że gdzieś przynależy, nawet po śmierci".
Fantastyka religijna, zwana także czasami "klerykal fiction" to podgatunek mało rozpowszechniony na naszej rodzimej scenie literackiej. Mogłabym nawet rzec, że dość niszowy. Z tego względu poznawanie tej historii, odwołującej się stricte do spraw wiary, ale i całej instytucji Kościoła, okazało się dla mnie nie lada atrakcją. Historii ukazującej alternatywną wersję doktryny religijnej, dla niektórych bluźnierczą w swojej wymowie, a dla innych, bardziej frapującą niż teoria Matrixu.
Dariusz Kunicki to tłumacz, który postanowił napisać własną książkę. Zadebiutował w 2014 r. powieścią pt. "Gdy kochają anioły", która zdobyła nagrodę internautów w kategorii najlepszy romans na jesień 2014 w konkursie organizowanym przez serwis Granice.pl. Autor mieszka w Sopocie.
Amelia, studentka malarstwa, poznaje dziwnego chłopaka o imieniu Adam, który przedstawia jej niespotykaną dotąd teorię na temat istnienia naszego świata. Spotkanie w galerii sztuki zapoczątkowuje szereg dziwnych wydarzeń, w jakich bierze udział pewna zakonnica z artystyczną duszą, Antichristos i Samael, a nawet sam Hieronim Bosch.
Dariusz Kunicki poprzez swoją książkę, zabiera czytelnika w podróż po świecie, w jakim koncepcja stworzenia naszej rzeczywistości zostaje całkowicie zburzona na rzecz nowej, śmiałej i jednocześnie nieco przerażającej wizji. Autor połączył fantastyczną konwencję gatunku z płaszczyzną religijną, co okazało się z pewnością dość trudną sztuką, ale w efekcie, posiadającą wielki potencjał, jaki udało się w pełni wykorzystać. To bowiem przecież na lekcjach religii uczymy się o początkach powstania świata, więc czerpanie z tego obszaru pełnymi garściami to w przypadku tej książki trafiony zabieg prozatorski.
Jestem przekonana o tym, że gdyby niecodzienna opowieść o Amelii i jej dość osobliwych spotkaniach powstała kilka wieków wstecz, zostałaby wówczas wpisana na indeks ksiąg zakazanych i spalona na stosie. Na szczęście żyjemy w XXI wieku, a takie niebanalne książki jak "Malarzu nasz, któryś jest w niebie" wywołujące uśmiech na twarzy i czasami konsternację, są dostępne dla każdego. Dariusz Kunicki pod płaszczem barwnej opowiastki, drwi bowiem nieco z zakorzenionych w nas uprzedzeń, odsłania nadal funkcjonujące stereotypy i przywołuje zupełnie inną wersję znanych powszechnie biblijnych opowieści, jak chociażby ta o Ewie i jej grzechu. Nie mówiąc już o tym, że sam stwórca przestaje być dobrym rzemieślnikiem, a staje się prawdziwym artystą ze zmiennymi nastrojami.
Ta literacka zabawa autora podstawami religii wymusza niejako na czytelniku głębsze przemyślenia dotyczące sensu naszego życia i roli wartości chrześcijańskich, a także samego duchowego DNA, będącego spuścizną całej cywilizacji. Dariusz Kunicki z każdym, kolejnym obrazem, będącym rozdziałem tej książki, zbliża odbiorcę do odkrycia techniki malarskiej, według jakiej powstał nasz świat. I co najważniejsze, autorowi udaje się uzyskać na końcu efekt zaskoczenia.
Ja już wiem, jak prezentują się zdumiewające boskie pigmenty i jestem przekonana o tym, że i dla was okażą się one nieszablonowe. "Malarzu nasz, któryś jest w niebie" to bowiem opowieść niecodzienna, zaskakująca koncepcją tego, kim jest Bóg, a dzięki przystępnej formie narracyjnej z wartką akcją, staje się lekturą, jaką można przeczytać w ciągu jednego, dłuższego wieczoru.
Współpraca reklamowa z @dariusz.kunicki.3
"Malarzu nasz, któryś jest w niebie" Dariusz Kunicki
4/5 ?
"- Twierdził pan, że to Adamowi Bóg nakazał rozwiązać swoją łamigłówkę - Amelia nie dawała za wygraną.
- Zgadza się. Pytanie tylko, co Adam z tym rozwiązaniem zrobi. Czy ma ochotę pomóc innym, czy tylko sobie?"
Nie wiem czego spodziewałam się po tej książce, ale z pewnością nie takiej rozkminy ?
I to jest komplement dla autora, zdecydowanie.
Powiedzmy sobie szczerze - ja jestem okładkową sroczką. Żeby zainteresować się środkiem, zazwyczaj musi mnie też zainteresować opakowanie.
I gdybym spojrzała na tę książkę gdzieś w księgarni, to na pewno bym jej nie wzięła, bo to nie jest wizualnie mój typ. Nie spojrzała bym na nią.
A ominęłaby mnie naprawdę fajna historia.
Żeby dobrze spędzić czas z tą książką, trzeba umieć oddzielić fikcję literacką od tego co naprawdę. Ja akurat nie mam z tym problemu, to też bawiłam się dobrze.
I też.. ja nigdy nie czytałam nic bardziej.. innego? Bo ta książka jest zdecydowanie inna, inna od tych, które czytam na codzień, inna od innych (masło maślane, tak jak moje myśli ?).
I to też jest komplement dla autora!
Szalenie polubiłam postać Amelii. Nie wiem, poczułam z nią taką nić porozumienia, ale nie tylko z nią.
Pan Dariusz ma talent nie tylko do łączenia nieoczywistych gatunków, ale też do tworzenia świetnych bohaterów. Nie są oni tacy kartonowi, da się ich lubić, utożsamiać z nimi.
W ogóle bym się nie spodziewała, że ta historia mnie pochłonie, a jednak. To było 219 stron, które wciągnęło mnie na całe niedzielne popołudnie. Natomiast nie jest to lekka historyjka, trzeba się naprawdę skupić podczas czytania, aby książka odwdzięczyła się nam dobrze spędzonym z nią czasem.
Gdzieś u kogoś - chyba u @love.ksiazkowe, przeczytałam, że to jest połączenie biblii z fantastyką i to jest jak najbardziej trafione w punkt.
Dziękuję Olu, bo to głównie dzięki twojej recenzji zdecydowałam się, żeby ją przeczytać ?
Ode mnie polecajka, ale uważam, że starsi czytelnicy zdecydowanie bardziej będą usatysfakcjonowani lekturą, aniżeli nastolatkowie.
"- Ty znowu swoje... Może to właśnie te święte mury skrywają prawdę o Bogu? - Amelia nie wytrzymała. - A ty wyznajesz jakąś wydumaną religię, która nijak nie przystaje do otaczającego świata.
Adam zbliżył swoją twarz do oblicza dziewczyny i wycedził, siląc się na spokoj:
- A czy to ważne, które wyobrażenie Stwórcy jest prawdziwe, skoro jemu samemu na tym nie zależy?"
Fantastyka w literaturze jest dla mnie czymś nowym i przyznam Wam szczerze, że z nutką niepewności podeszłam do przeczytania tej książki. Zupełnie niepotrzebnie.
,,Malarzu nasz, któryś jest w niebie" autorstwa Dariusz Kunicki kusi już samą okładką, która przypomina fresk Michała Anioła. Lubię takie ciekawe kompozycje, dają nam one poniekąd przedsmak tego, co znajdziemy w środku, chociaż nasze wyobrażenia mogą się też nie sprawdzić.
To głównie historia dwóch kobiet. Niewierzącej studentki malarstwa - Amelii oraz siostry zakonnej - Justyny, dla której przelewanie wyobrażeń na płótno jest zajęciem hobbystycznym, ale nie tylko.
Amelia pewnego dnia spotyka w galerii sztuki młodego i przystojnego mężczyznę, który modli się przed obrazem. Zaciekawiona, rozpoczyna rozmowę, którą kontynuują przy wspólnym obiedzie. Podczas niego nowo poznany Adam pokazuje kobiecie dziwne okulary, po których założeniu okazuje się, że wszystko dookoła jest dziełem malarza, a każda rzecz i człowiek składa się z farby. Co ciekawe, ów Adam ma być tym biblijnym, co później potwierdzają kolejne postaci, jakie bohaterka spotyka na swojej drodze.
Justyna natomiast jest świadkiem dziwnych zjawisk, które zdarzają się w zakonie. Postanawia nawet wezwać egzorcystę, lecz nie jest on niestety w stanie podołać powierzonemu zadaniu.
W pewnym momencie losy obu kobiet się łączą. Obie muszą odnaleźć ukryte przesłanie zawarte w Księdze Rodzaju, a jest to na tyle ważne, że to od nich zależy uratowanie ludzkości. Ma to być jedno słowo. Jakie?
Autor stworzył niezwykle ciekawą i niespotykaną fabułę, która może nieco zamieszać nam w głowie. To świetna powieść, pokazująca, że to, jak wyglądało stworzenie świata, zależy jedynie od wyobraźni opisujących to zdarzenie ludzi. Może wiele osób negatywnie spojrzeć na moje odczucia, przede wszystkim te, które głęboko wierzą. Mnie enigmatyczność wiary z jednej strony intryguje, z drugiej odpycha. Tak naprawdę nikt z nas nie wie, jak powstał nasz świat, kto trzyma nad nim pieczę. Pan Dariusz w tej książce porównuje pewne słowa z języka polskiego i angielskiego, z takim porównaniem spotkałam się już przy okazji czytania innej powieści. I ta dwójka niezależnych od siebie autorów pokazuje mi podobne rzeczy, zmuszające do refleksji.
Książka mnie zachwyciła, a chochliki podpowiedziały, że będzie jej kontynuacja, na którą czekam, bo kunszt i wiedza Autora zasługują na uwagę. Nadmienić muszę, że kolejny raz lekturę musiałam odkładać, aby ,,pogooglować."
Reasumując, to pozycja dla czytelników z dystansem, dla osób, które lubią zagłębiać się w niejasności, dla tych, którzy dociekliwie szukają drugiego dna. Barwność postaci, lekki styl, nuta tajemniczości - to wszystko tu znajdziecie. Fantastyka połączona z polemiką ciut filozoficzną, zabarwiona humorem - Amelia wygrywa wszystkie medale! Jestem pod ogromnym wrażeniem pióra Autora i z ogromną chęcią sięgnę po każdą jego kolejną powieść.
,, Malarzu nasz, któryś jest w niebie" to historia dwóch kobiet. Amelia jest studentką malarstwa, która jest niewierząca w przeciwieństwie do swojej matki. Będąc w galerii sztuki dziewczyna napotyka przedziwny widok. Mężczyznę modlącego się do jednego z obrazów. Adam tak zaintrygował kobietę, że postanowiła zaprosić go na obiad, ten natomiast pokazuje jej przedmiot, który ma być dowodem na istnienie Boga. Okulary pokazujące że każdy z nas składa się z kilku warstw farby. Jednak Adam nie jest jedyną osobą jaką pojawi się w życiu Amelii. Wkrótce dziewczyna pozna również Samaela oraz Antichristosa.
Ale żeby dowiedzieć się jaką rolę odegrają musicie sami przeczytać.
Druga kobietą która poznamy, będzie Justyna - siostra zakonna, która również maluje ale hobbystycznie. Kobieta jest świadkiem rzeczy nadprzyrodzonych, a wszystko wokół niej na kilka chwil, zdaje się być pokryte farbą.
Jak myślicie co łączy te kobiety?
Kim będzie tajemniczy Heronim Bosch i jaką rolę odegrał w tej powieści?
Kochani na początek zapytam, czy czytaliście już tę powieść?
Jeżeli nie to uwierzcie mi musicie.
Autor połączył dla nas fantastykę z biblią. Jest to bardzo emocjonujący i kontrowersyjna historia. Jestem osobą małej wiary raczej, ale po przeczytaniu tej książki zaczęłam się zastanawiać czy aby na pewno dobrze robię.
Książka porusza tematy istnienia człowieka, wiary oraz życia. To historia zmuszająca do refleksji, otwiera nam oczy na to czego nie widzimy, a co dzieje się, co nas omija. Książkę czyta się wolno, ale nie dlatego że jest zła, tylko dlatego że co jakiś czas musiałam zastanowić się nad tym co przeczytałam.
Polecam i chodź omijam szerokim łukiem książki o tematyce religijnej, dzięki uprzejmości autora miałam przyjemność przeczytać tę pozycję za co bardzo dziękuję.
Wow, co to była za książka. Pierwszy raz miałam do czynienia z czymś takim. Biorąc do ręki najnowsze dzieło Dariusza Kunickiego "Malarzu nasz, któryś jest w niebie" nie wiedziałam, że otrzymam tak interesujące dzieło.
Zacznę od okładki, która intensywnie przyciąga wzrok. Na okładce znajdziecie przerobiony fresk Michała Anioła pod tytułem "Stworzenie Adama". Cała historia ukryta jest na 220 stronach. Mimo tak małej objętości fabuła jest znakomita. Autor w troszkę inny sposób opowiada o stworzeniu świata. Według niego Bóg jest Malarzem, a my jesteśmy jego wielkim dziełem sztuki. Wkrótce o tym przekonają się dwie główne bohaterki.
Jedna z nich jest studentką malarstwa. Amelia przez przypadek, a może i nie przez przypadek poznaje Adama. Tajemniczego człowieka, który modli się przed obrazem w zaskakującym miejscu. Czy uwierzy, że ten mężczyzna jest pierwszym człowiekiem namalowanym przez Boga -- Malarza? Co zobaczy przez tajemnicze okulary Adama? Czy uwierzy, że cały świat został namalowany? Ta bohaterka dostanie tajemnicze zadanie, od którego będą zależały losy całego świata. Czy podoła zadaniu? Oczywiście dowiecie się tego podczas czytania książki "Malarzu nasz, któryś jest w niebie".
Drugą bohaterką jest Justyna. Dziewczyna jest młodą zakonnicą. Całą siebie oddała Bogu. Ma tylko jedną wadę. Maluje obrazy. Nie są to zwykłe obrazy. A jakie? Co na te obrazy powie pewien ksiądz? Co połączy obie panie? Czy również i ona będzie widziała tajemnicze postacie z przeszłości? Po odpowiedzi odsyłam do książki. Ta bohaterka niestety minęła się z powołaniem. Czy przyjdzie jej srogo za to zapłacić? Co dla tej postaci wymyślił autor?
Bardzo dobra historia. W swoim dziele autor Dariusz Kunicki przedstawia nam inne oblicze Boga i inne postrzeganie świata.
Czy wiecie, jaki sens ma istnienie świata i człowieka?
Chętnie przeczytałabym dalszy ciąg tej historii. Jestem ciekawa, jak potoczą się dalsze losy naszych oryginalnych bohaterek.
Podoba mi się pióro tego autora. Jego dzieło "Malarzu nasz, któryś jest w niebie" przeczytałam bardzo szybko. Cała historia dosłownie mnie pochłonęła. Czasami mnie przerażała. Dzieła Justyny trochę mną wstrząsnęły i przeraziły. Niektóre sceny z tą bohaterką były zabawne i mnie rozśmieszyły.
Tutaj dzieją się nadprzyrodzone rzeczy.
Jeżeli chcecie poznać oryginalne oblicze stworzenia świata, to zapraszam do przeczytania książki "Malarzu nasz, któryś jest w niebie" Dariusza Kunickiego.
Ps.
Autor ma świetną wyobraźnię.
Z czystym sercem polecam, mommy_and_books.
Współpraca: Wydawnictwo Alternatywne
W książce o przewrotnym tytule ,,Malarzu nasz, któryś jest w niebie" poznajemy dwie dość ciekawe kobiece postacie. Jedna z nich to Amelia - nietolerancyjna wegetarianka. Jest również osobą niewierząca. Studentka malarstwa, która spotyka tajemniczego mężczyznę w galerii sztuki, Adama. Mężczyzna opowiada Amelii swoją wizje stworzenia świata. Nie chce pomóc Adamowi w zadaniu, jakie zlecił mu Bóg, by mógł wrócić do Raju. Spotkanie to odmieniło jej życie i zapoczątkowało szereg dziwnych wydarzeń.
Drugą kobietą jest Justyna, która jest zakonnicą, ale daleko jej do świętości. Ma ona talent malarski i uważa, że grzeszy ponieważ maluje...akty. Justyna nie jeden raz będzie walczyć ze swoimi, ludzkimi słabościami i będzie starać się wytrwać w ślubach czystości. Ale czy to się jej uda?
Książki nie należy do łatwych tytułów. Nie da się jej przeczytać szybko, chociaż nie jest gruba. Wręcz przeciwnie. Aby zrozumieć jej sens i co chciał nam autor przekazać musimy ją czytać powoli i z uwagą. Książka jak sam już tytuł wskazuje, jest niebanalna. Autor zastosował tutaj ciekawy zabieg. Otóż namalował świat od nowa w postaci czterech, spójnych obrazów. Jednak chyba nie wszystko mu wyszło tak jak sobie zaplanował. Postacie zaczęły żyć według swoich zasad i jak się okazuje świat, w którym żyjemy nie jest tym co nam się wydaje. Autor zadaje nam wiele pytań: o sens istnienia, czym jest dusza i czy drzewo poznania Dobra i Zła w ogóle istniało? Na te i wiele innych pytań znajdziecie odpowiedź gdy przeczytacie ,,Malarzu nasz, któryś jesteś w niebie". Dodam tylko, że Kunicki nie od razu odkryje przed nami prawdę, a zakończenie będzie zaskakujące.
Adrianna, 23-letnia studentka filozofii, marzy o tym, by ukochany mężczyzna pozostał jej wierny na całe życie. Za namową kobiety poznanej na portalu o...
Przeczytane:2022-09-01, Ocena: 6, Przeczytałam, Współpraca,
Przyznam szczerze, że nie do końca wiedziałam, czego mogę się spodziewać po lekturze tej książki, której tytuł jest parafrazą znanej wszystkim modlitwy. Zwyczajnie nigdy nie czytałam niczego z gatunku klerykał fiction.
Mamy tutaj dosłownie wszystko – emocje, metafory, a przeszłość miesza się z teraźniejszością. Czarnoskóry Jezus, Antichrystos, Ewa i Adam, a nawet Hieronim Bosch oraz inni zmarli zmartwychwstali, by pomóc uratować świat od… ludzi. Napięcie z każdą przeczytaną stroną sięga zenitu, ponieważ nawet najbardziej wprawiony czytelnik nie będzie wiedział, co za chwilę się wydarzy.
Mamy tutaj dwie postacie kobiece osadzone we współczesnym świecie – studentkę malarstwa Amelię oraz zakonnicę Justynę, która nie jest taka święta, jaka powinna być jako osoba duchowna. Ta pierwsza spotyka w galerii sztuki Adama – tajemniczego mężczyznę jakby nie z tego świata, który opowiada dziewczynę swoją wizję stworzenia świata. Od tej pory wszelkie zdarzenia będą ją zaskakiwać, a ich niewytłumaczalny wydźwięk zaprowadzi do zadawania pytań, na które będzie musiała znaleźć odpowiedzi. Ta druga zaś targana ludzkimi, ziemskimi słabościami, stara się wytrwać w ślubach czystości i nie ulegać pokusie. Czy jej się to uda?
Autor zaskakuje przemyśleniami i malowniczymi opisami, błyskotliwymi komentarzami fragmentów znanych nam historii biblijnych. Jezus również znanym nam pierwotnie jako rzemieślnik i myśliciel, tutaj został… malarzem a świat oraz ludzie to dzieło, czyli namalowany przez niego obraz. Konstrukcja fabuły jest dość spójna, ponieważ całość składa się z czterech powiązanych ze sobą obrazów. Są to dzieła żywe, ludzie łączą się w pary, zwierzęta płodzą. Jednak coś poszło nie tak – wymknęło się z boskiego planu stworzenia świata. Mamy tu więc nowe barwy, niekontrolowane ruchy pędzla. Życie toczy się własnym trybem.
Bóg przedstawiony w tej książce nie stroni od ironii, żartów. Bez ogródek kpi ze swojego dzieła, czyli ludzi. Wszystko tu jest przerysowane, nienaturalne, a postacie same nie wiedzą, dokąd prowadzi ich wytyczona ścieżka. Człowiek poddany zostaje wielkiej próbie, a malarz niczym wytrawny artysta zmienia ruchy farbą, aby nadać dynamiki obrazowi, czyli kolejnym sytuacjom. Nie wszyscy jednak przejdą test pomyślnie. Wielu zboczy z wytyczonej trasy i zacznie życie zwyczajne, ale w jego przekonaniu szczęśliwe.
Plastyczność kolejnych scen udowadnia, że Bóg świetnie się bawi, a ludzie to jedynie narzędzia w Jego rękach. Następuje tutaj odwrócenie toposu biblijnego. Nie wszystko jest tym, w co wierzymy, co poddaje czytelnika próbie. Ukazuje się, że ci, których uznaliśmy za zmarłych, nie umarli całkiem i w dodatku mają zdolność alokacji. Ich dusze zostały wymazane jak dysk twardy, pozbawione złych doświadczeń. Wszystko po to, aby mogli odrodzić się jako ludzie, w sposób naturalny.
Jak każdy śmiertelnik muszą bowiem ponownie zasłużyć na miłość Boga. Droga do tego niestety łatwa nie będzie. Trzeba jeszcze odgadnąć tajemnicę istoty życia. Autor zadaje więc pytania o sens istnienia. Dlaczego powstał świat? Jaki powinien być człowiek? Kim właściwie są praludzie i jaka powinna być ich rola? Czy drzewa poznania Dobra i Zła rzeczywiście istniało? Czym jest dusza człowieka?
Ta odkryta na nowo, nieco przerażająca wizja świata odwróci nieco porządek biblijny. Tutaj rzeczywistość zostanie namalowana od początku. Lekcje religii, jakie pamiętamy ze szkoły stały się bowiem tłem wszystkiego tego, co tutaj przeczytam, ale jednak na nowo zinterpretowane.
Autor ryzykuje dość mocno swoimi śmiałymi poglądami i pewnie ma świadomość, że gdyby nie otwarty umysł współczesnych, to zostałby uznany za heretyka. Wiele stereotypów zakorzenionych nie tyle w religii, ale w ludziach zostało tu obalonych. Poddaje w wątpliwość od wieków wyznawane wartości. Nawet Bóg ma swoje ludzkie słabości i okazuje swoje emocje. Nie jest więc idealny, jak się powszechnie o Nim mówi.
"Malarzu nasz, któryś jest w niebie" to lektura dla wytrwałych myślicieli, a nie zwykłych czytelników obyczajówek nie obrażając ich autorów oraz odbiorców tej literatury. To nie jest łatwa książka, Kunicki pyta bowiem o prawdę, ale nie odkrywa jej od razu. Poznajemy ją krok po kroku, warstwa po warstwie – tak jak maluje się obraz. To na nowo napisana rola wartości chrześcijańskich zbudowana na tym, co dzieje się teraz. Nakłada na siebie kolejne barwy. Często zbacza z obranej drogi, aby zmylić czytelnika. Tutaj znaczenia ma każdy szczegół, a poszczególne fragmenty nabierają sensu dopiero po przeczytaniu całej opowieści.