Uwaga na babcie! Czasem skrywają przed światem wiele tajemnic!
Sława Żmijan powraca do rodzinnego miasteczka, dźwigając samotny plecak i poczucie życiowej porażki. Na szczęście w Starym Deszcznie wszystko jest na swoim miejscu: fińskie domki, ukochane babcie – własne i przysposobione, przyjaciele z dzieciństwa, gadające chodniki…
Okej, no może tak nie do końca wszystko.
W samym środku lata w sielskim miasteczku niespodziewanie wyrasta mała draka nie z tego świata, a pytania mnożą się jedno za drugim. Dlaczego fińskie domki są fińskie? Rosół z lubczykiem czy bez? Co łączy dzień wagarowicza i międzynarodowy dzień geodety? Skąd szczuropodobne włochate ziemniaczki grasujące na ulicach Starego Deszczna? A przede wszystkim – jakie tajemnice skrywają przed światem wielce szanowne babcie z fińskiej dzielnicy?
Sława i spółka muszą jak najszybciej znaleźć odpowiedź, bo pewne sekrety mogą kogoś kosztować życie.
Znowu.
Wydawnictwo: Mięta
Data wydania: 2024-05-22
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski
Joanna Chmielewska opisywała kiedyś rysunek pewnego dziecka: skłębione niewiadomo co na moście, a podpis brzmiał " Ludzkie pojęcie przechodzi" . I właściwie na tym mogłabym swoją opinię zakończyć....
To, co wyczynia Marta Kisiel w swojej książce, faktycznie przechodzi wszystko. A myślałam, że mnie już niczym nie zaskoczy.
Sława Żmijan w tajemniczych( i dla niej wstydliwych) okolicznościach powraca do rodzinnego Małego Deszczna. Na szczęście czekają tu na nią przyjaciele i ukochana babcia.... I w tym sęk- babcia nie powinna czekać. To dopiero początek historii i niesamowicie pokręconych wydarzeń. Kim jest bladolicy Sowa? Dlaczego Sława widzi włochate ziemniaczki? I co ma gadający chodnik do bitwy pod Waterloo?? O to jest pytanie. Jeśli już dacie wkręcić się w tę historię, to ostrzegam, ochłonięcie zajmie trochę czasu.
Niesamowita( jakkolwiek to rozumieć), zakręcona, zabawna a przede wszystkim całkiem w stylu Marty Kisiel- taka jest ta książka i polecam ją z czystym sumieniem.
Mottem przewodnim powinno być tu powiedzenie:" Uważaj czego sobie życzysz... "
Książka udostępniona mi przez wydawnictwo Mięta, za co, jako wielbicielka twórczości Marty K., bardzo dziękuję.
Trafiliście czasami na dziwnie zwariowany książki, oczywiście w sensie pozytywnym?
Właśnie taka jest ta książka, przy której świetnie się bawiłam, nie brakuje tutaj zabawnych momentów. Sława z roztrząsaniem niektórych swoich przemyśleń bardzo przypomina mnie, bo też mam tak że jedna mała sytuacja a tysiąc myśli.
Choć czasami wydawało, że absurd goni absurd, ale miało to pozytywny wydźwięk i składało się w interesującą całość. Ciekawym zabiegiem literackim jest tutaj wplecenie fińskich wierzeń, które bardzo urozmaiciły historię w którą została wplątana Sława i jej przyjaciele.
Jeśli szukacie pozytywnie zakręconej książki, która rozbawi was a jednocześnie jest powiewem świeżości to warto zwrócić uwagę na tą książkę.
Jeśli ktoś zna pióro Marty Kisiel, to wie, że powieści tej autorki są niebanalne i zazwyczaj zawierają nieoczywiste i nierealne wątki. Nie inaczej było i tym razem, o czym byłam przekonana, kiedy sięgałam po "Małą drakę w fińskiej dzielnicy". Zazwyczaj nie czytam opisów z okładki, dlatego bardzo ciekawiło mnie, jak ta Finlandia znalazła się w fabule. Nie zawiodłam się, w powieści jest mnóstwo humoru, ale znajdziecie też odrobinę powagi, a co ciekawe, jest wspomniana Finlandia oraz nie całkiem żywe babcie. No inaczej być nie chce, jest moc.
Sława Żmijan po latach wraca do miasteczka, z którego pochodzi, aby zamieszkać z babcią Gienią, która ją wychowała po śmierci rodziców. Młoda kobieta czuje się fatalnie, ponieważ ma wrażenie, że kompletnie nie radzi sobie z życiem. Liczy na to, że w Starym Dreszcznie jej świat wróci na właściwe tory. Następują spotkania z dawnymi przyjaciółmi i nadrabianie straconych lat. Można by rzec, że przyjaźń kwitnie i to jest takie miłe i puchate. Każdy chciałby mieć w zasięgu ręki takich przyjaciół jak Bambi i Kristal. Sława ma ogromne szczęście, że ich ma. Szczególnie w sytuacji, kiedy całkiem niespodziewanie i nagle zza węgła wyskoczyła... draka. Czy mała? No nie wiem, polemizowałabym. Ale na pewno w fińskiej dzielnicy. A dlaczego fińskiej? Nie powiem :D Pewne jest to, że trójka przyjaciół musi szybko odkręcić wspomnianą drakę. Jak tego dokonają? Zdradzę tylko tyle, że mają swoje sposoby... Nastawcie się na gadające chodniki, napadające ludzi kiwi, nietypowe powroty i tajemnice wymagające rozwiązania.
Każdy element tej historii został przemyślany i ma znaczenie. Jak wzór wełnianego sweterka, każde oczko musi się zgadzać i do siebie pasować (chociaż może nie w przypadku swetrów Bambiego, ale to osobna historia). Bohaterowie z pokolenia młodszego, bohaterki z pokolenia ciut starszego, nietypowe imiona (nie macie pojęcia, jak BARDZO nietypowe), fantastyczne stwory, które znienacka atakują Bogu ducha winnych przyjaciół... oj, dzieje się. Stare Deszczno tylko z pozoru jest sennym miasteczkiem, w którym wieje nudą.
Jeśli lubicie lekko zwariowane powieści z domieszką fantastycznych zdarzeń i dużą dawką humoru, to "Mała draka w fińskiej dzielnicy" będzie dla Was idealna. Relaks i dobry humor gwarantowane!
"Mała draka w fińskiej dzielnicy" opowiada historię nie tylko Sławy Żmijan, ale również miejsca, w którym się wychowała. Fińska dzielnica z fińskimi domami, chociaż znajdujemy się nadal w Polsce. Do tego żywe (i takie nie do końca) babcie, które oprócz hektolitrów rosołu i kilogramów bigosu mają w zanadrzu niejedną tajemnicę. Bo czy to nie przypadek, że mieszkając w rodzinnych domach ich wnukom wszystko się układa? A może po prostu los im sprzyja?
Jednak nie wszystko jest takie różowe jak z pozoru się wydaje. Do babć dochodzi gadający chodnik, który chodnikiem zdecydowanie nie jest i rządne krwi kiwi. Nie pytajcie dlaczego kiwi, po prostu o tym przeczytajcie. Gwarantuję Wam, że się uśmiejecie, a może i nawet przestraszycie ?
Historia Sławy oraz fińskiej dzielnicy bardzo mnie intrygowała i nawet nie zauważyłam kiedy dobiegła końca ???
"Mała draka w fińskiej dzielnicy" nie tylko otuli Was jak gorący rosołek u babci, ale również może pokąsać niczym krwiożercze kiwi. Historia jest przepełniona ciętym humorem, ale i nie została pozbawiona morału. Bohaterowie tej powieści są bardzo różnorodni i barwni co jest atutem.
Niestety nie zawsze wszystko idzie po naszej myśli. Tak się też przytrafiło Sławie Żmijan. Dziewczyna z poczuciem porażki, powraca do rodzinnego miasteczka i domu ukochanej babci. Mała miejscowość, w której nie dzieje się nic ciekawego. Wszyscy ją tu znają, wiedzą co lubi, pamiętają jej wybryki z dzieciństwa. Ale też dziwnie współczują. Chyba wiedzą. Wiedzą, że... Nie, to niemożliwe by wiedzieli o nieudanym skoku w dorosłość.
A przyjaciele? Powariowali! Próbują jej wmówić, że babcia Gienia umarła. I to kilka miesięcy temu. Ta sama babcia, która przed chwilą dziergała coś na drutach. Ukochana krewna, która zawsze wspiera. Choć czasami wypiera.
Autorka świetnie bawi się emocjami czytelnika. Pokazuje nam jak ważne są więzy rodzinne, przyjaźnie i nasze korzenie. To miejsce na ziemi, do którego zawsze się powraca... Nostalgia i poczucie bezpieczeństwa, aż czuć na każdej stronie. No, może co drugiej. Pojawiają się tu też wersy fantastyczno-komiczne, które wywołują salwy śmiechu. Szczególnie trzeba uważać czytają powieść w komunikacji miejskiej. Bo jednak to powieść z gatunku lekkich i przyjemnych.
Ale nie samą treścią człowiek żyje. Coś musi przykuć nasz wzrok... I to jest okładka. Ta jest świetnie zaprojektowana. Dominują kolory fioletowy i zielony, nawiązujące do zorzy polarnej (ach, ta Skandynawia), pentagram z pięcioma fińskimi domami (oraz znakiem graficznym wydawnictwa) lekko zdradza treść powieści. A wyklejka - cudo, matrioszkowe babcie wywołują sentymentalny uśmiech.
Całość - opakowanie i smakowite wnętrze, zachęcają do schrupania powieści.
Acha. Uważajcie na babcie! Ich życiowa wiedza pozwala im wygrzebać się ze wszystkiego. Nawet z grobu.
Ulubiona seria dla dzieci i ich rodziców! Czwarty tom bestsellerowej serii dla dzieci, dorosłych i potworów, bez względu na wiek, kształt bądź liczbę macek...
Salomea Przygoda ucieka od zwariowanej rodziny, chcąc rozpocząć samodzielne życie. Gdy okazuje się, że jej stancja przypomina posiadłość z filmów...
Przeczytane:2024-07-10, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2024, 52 książki 2024,
Byliście kiedyś w Finlandii? Z czym kojarzy się Wam ten kraj?
Sława wraca do rodzinnego miasteczka, do domu babci. Za sobą zostawia życie, które uważa za porażkę. W fińskiej dzielnicy, gdzie mieszka babcia Sławy, spotyka przyjaciół z dzieciństwa. Babcia też jest. Tylko trochę jakby inna.
Wkrótce okazuje się, że w Starym Deszcznie, dzieją się rzeczy nie z tej ziemi. Sławę zaczepia gadający chodnik. Przyjaciół atakują małe, biegające kiwi. Co z tym wspólnego mają babcie? Te żywe i te trochę jakby martwe?
Czy Sławie i jej przyjaciołom uda się uporać z draką w fińskiej dzielnicy?
Uwielbiam czytać komedie. A takiej komedii nie z tej ziemi jeszcze nie czytałam. Cóż to była za zabawa 🤯 Nieźle się przy niej uśmiałam.
"Mała draka w fińskiej dzielnicy" to komedia pełna absurdu i fantastycznych zdarzeń. Muszę powiedzieć, że połączenie komedii z fantastyką nie dość, że ciekawe i niespotykane, wyszło Marcie Kisiel fantastycznie. Książkę czyta się jedynym tchem. Jest interesująco i zabawnie. I nie ma miejsca na nudę. Dziwne zdarzenia uderzają z każdej strony Starego Deszczna.
Postacie babć są genialne. Ich rozmowy, dyskusje i przekomarzania są po prostu świetne. Każda babcia w fińskiej dzielnicy jest od czegoś innego. Jedna lubi karmić, inna załatwi wszystko, co wnukom wpadnie do głowy, a kolejna przytuli i pocieszy. I to one są przyczyną całej draki. Chociaż doprowadziły do niej nieświadomie i przyświecały im dobre intencje.
Jeżeli chodzi o postać Sławy, to nie od razu zapałałam do niej sympatią. Jednak z rozdziału na rozdział, moje odczucia do niej się zmieniały. Miałam wrażenie, że ona też przechodzi małą przemianę.
Podsumowując, "Mała draka w fińskiej dzielnicy" to fantastyczna komedia z dodatkiem magii, sabatów i mitologii fińskiej. Połączenie tyle dziwne, ile intrygujące i ciekawe. I genialnie zaserwowane. Po prostu czytacie.