Tereska Trawna ma problem. A nawet kilka problemów.
Kiedy remont felernej kuchni kończy się kupnem domu na wsi, Tereska usiłuje nie tracić panowania nad charakterem i czerpać radość z nieoczekiwanych zmian w swoim życiu. I nawet jej się udaje -- a przynajmniej do czasu, kiedy jogging z teściową kończy się odkryciem dywanu z wkładką w postaci bardzo martwego sąsiada. Wszystko zdaje się wskazywać, że za trupa odpowiada Andrzej Trawny, dobroć wcielona i osobisty małżonek Tereski.
Synowa i teściowa zwierają szyki, by ukryć zwłoki i czym prędzej odnaleźć prawdziwego mordercę. Tymczasem odcięte od Internetu dzieci Trawnych zaczynają podejrzewać, że matka z babcią próbują wykończyć tatusia...
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2021-01-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 416
Twórczość Marty Kisiel jest mi bliska i z ogromną ciekawością sięgam po jej książki. Nie inaczej było z najnowszym tytułem tej autorki, czyli Dywanem z wkładką. Komedia kryminalna w wykonaniu autorki znanej z pisania powieści dla młodszej młodzieży czy fantastyki? Wchodzę w to! Ciekawi, czy ta powieść przypadła mi do gustu?
Tereska wraz z rodziną przeprowadza się do nowego domu. Wszystko przez felerną kuchnię w starym mieszkaniu i dziwne dźwięki dochodzące z lodówki. Nowy dom, nowe wnętrza i wizyta teściowej – no co może pójść źle? Zabawne, bo okazuje się, że tak właściwie to wszystko. Podczas porannego joggingu Tereska i teściowa znajdują zwłoki sąsiada zawinięte w dywan. Elementy układanki wskazują na to, że winę ponosi osobisty małżonek Tereski – Andrzej Trawny. Synowa i teściowa łączą siły, by ukryć zwłoki oraz odnaleźć prawdziwego winnego. Tymczasem dzieci Tereski zaczynają podejrzewać, że mama i babcia chcą zamordować tatusia...
Kompletnie nie spodziewałam się, że ta pokręcona dość historia aż tak mi przypadnie do gustu. Początek był dość nużący, ale im dalej posuwałam się w lekturze, tym mocniej się wciągałam. W końcu taką Tereskę spotyka się w życiu ino raz. Skoro już wspomniałam... Ta postać całkowicie podbiła moje czytelnicze serce i w stu procentach się z nią zżyłam. Tereska jest bardzo dobrze i ciekawie wykreowana, a autorka starannie zabrała, bym się nie nudziła. Kiedy załapałam, kto jest kim, nie potrafiłam się oderwać, a kolejne zwroty akcji i perypetie głównej bohaterki wywoływały mój śmiech.
O tym, że pióro Marty Kisiel jest lekkie i bardzo przyjemne pisałam już wiele razy. Nie zaszkodzi jednak powtórzyć. Główny wątek dotyczący tytułowego dywanu, wkładką był dość makabryczny, ale otoczka, która wokół niego wyrosła wprawia w niemałą wesołość. W końcu nie codziennie dzieci podejrzewają swoich rodziców czy dziadków o złe intencje. Zoja i Maciejka to kolejne ogromne plusy tej historii. Choć nie zżyłam się z nimi jakoś mocno, to i tak nie wyobrażam sobie tej powieści bez ich obecności. Gdyby nie ich wątek, jestem wręcz przekonana, że ta historia nie spodobałaby mi się tak mocno.
Jestem całkowicie zakochana w tej książce i nie mogę doczekać się kolejnych przygód Tereski. Marta Kisiel udowodniła mi tym samym, że nieważne, jakiego gatunku się chwyta, okazuje się to niezwykle ciekawą powieścią. Zdecydowanie opowiadam się po stronie zwolenników Dywanu z wkładką i cieszę się ogromnie, że mogłam tę pozycję poznać.
Jeżeli lubicie komedie kryminalne z nieoczywistym zakończeniem i rezolutnym bohaterami, ta książka zdecydowanie może trafić w Wasze czytelnicze gusta. Czekam teraz z niecierpliwością na kolejne książki o Teresce, Zoi i Maciejce.
Martę Kisiel znałam do tej pory jedynie z książek dla dzieci. Wiem, że autorka jest znana również z fantastyki, jednak nie było mi dane do tej pory sięgnąć po jakąkolwiek pozycję autorki z tego gatunku. Wpadła mi natomiast w ręce jej komedia kryminalna o intrygującym tytule „Dywan z wkładką”, pierwszy utwór z tego gatunku w dorobku autorki.
Już sam opis zdradza, że owa wkładka to nic innego jak niedawno jeszcze całkiem żywy trup sąsiada Trawnych. Sąsiada ze wsi, do której rodzina przeprowadziła się całkiem niedawno, licząc na spokój i sielskie życie. Ze spokoju nici, bo nie dość, że niedługo potem u Trawnych zjawia się żywiołowa teściowa Tereski, to jeszcze dochodzi wspomniany trup i okoliczności, które wskazują, że osobisty mąż Tereski może mieć ze sprawą coś wspólnego. Synowa i teściowa postanawiają odkryć prawdę na własną rękę i znaleźć winnego. Muszą przecież ratować rodzinę. Podejrzanych jednak zamiast ubywać, przybywa, a winnym może być każdy, nie wykluczając członków rodziny.
Tytułowy dywan z niezwykle osobliwą wkładką pojawia się w książce dość późno, co oznacza, że część kryminalna książki rozkręca się dopiero w pewnym momencie. Co jednak nie oznacza, że do tej pory będziemy się nudzić podczas lektury. Marta Kisiel ma niebywały dar. Potrafi o zwyczajnych sprawach opowiadać w sposób niezwykle zajmujący, niebanalny i przepięknym, ujmującym językiem. Do tego dochodzi humor, który po prostu zwala z nóg. Zanim w ogóle pojawi się w książce jakikolwiek trup, już leżymy na podłodze i umieramy ze śmiechu. Takiego nagromadzenia zabawnych sytuacji jeszcze w książce nie spotkałam. Rodzina Trawnych jest całkiem zwyczajną rodziną. Mąż, żona, nastoletnie dzieci, pies i „ukochana” teściowa. Dopadają ich całkiem typowe bolączki dnia codziennego, jak i zupełnie nietypowe sytuacje. Zarówno jedne, jak i drugie autorka przedstawia w taki sposób, że bawią czytelnika do łez. Autorka ma świetny styl, błyskotliwy, naturalny, zadziorny, przepełniony ironią i niewymuszonym humorem. Świetnie się to czyta! W tej pierwszej części dobrze poznajemy rodzinę, a przede wszystkim nieperfekcyjną panią domu, Tereskę. Kobieta jest słusznych rozmiarów matką dwójki dorastających pociech, żoną przekochanego w swojej nieporadności Andrzeja i synową energicznej, uwielbiającej jogging, jogę i planszówki Miry. Tereska jest choleryczką, uwielbia kasztanki, kawę i liczby. Nie znosi natomiast biegania i wpada w furię za każdym razem, kiedy jest do niego zmuszana (i do innej aktywności fizycznej również). Jak łatwo się domyślić teściowa Tereski ma dar doprowadzania jej do szewskiej pasji, z którą nie daje rady nawet zestaw kawa plus kasztanki. Relacja synowej i teściowej w wykonaniu Marty Kisiel to po prostu mistrzostwo! Sama nie wiem, kogo z tej rodzinki polubiłam najbardziej. Każdy z osobna i wszyscy razem mają wyjątkową zdolność do ładowania się w kłopoty. Każdy wnosi też do tej historii coś swojego. Zoja, córka Tereski to aktywistka, walcząca o prawa kobiet i ekologię. Syna natomiast można określić jako przyrośnięte do łóżka dziecko Minecrafta. Tyle i aż tyle, bo to typowe dziecko naszych czasów. Swoją wyjątkowością zdobyła moje serce Mira. Super babka, energiczna, nie znosząca sprzeciwu, aktywna i wtrącająca się we wszystko, w co wtrącić się można. Genialna! Obie kobiety są jak ogień i woda, jednak w obliczu zagrożenia zwierają szyki i postanawiają współpracować, co wychodzi im raz lepiej, raz gorzej. Śmiechu jednak przy tym co niemiara.
Tak zwariowanej rodzinki jak ta Trawnych na pewno jeszcze nie spotkaliście. Ich życie to jeden wielki galimatias. Najprostsze sytuacje życiowe z ich udziałem wywołują salwy śmiechu. Wątek kryminalny, który pojawia się nieco później, stanowi ciekawe urozmaicenie już i tak przezabawnych perypetii tej rodzinki. Chociaż nie spodziewałam się, że ten wątek będzie w stanie czymkolwiek mnie zaskoczyć, myliłam się. Nie udało mi się wytypować „zbrodzienia”, chociaż założyłam, że w przypadku kryminału, który bardziej jest komedią niż kryminałem, nie będę miała z tym problemu. Tym większy plus dla tej powieści, że jednak się pomyliłam. Nie będę się już za bardzo rozpisywać. Napiszę tym razem krótko. Dlaczego warto sięgnąć po komedię kryminalną Marty Kisiel? Ano dlatego, że rozbawia do łez. To przede wszystkim. Dla pomysłowej, dynamicznej i zdecydowanie oryginalnej fabuły również. Z powodu wyrazistych, zwariowanych i niezwykle barwnych bohaterów, którzy stanowią trzon tej opowieści, też warto sięgnąć. Wreszcie dla charakterystycznego stylu autorki. Inteligentnego, pełnego ironicznego poczucia humoru, gier słownych i nawiązań do literatury. A także ze względu na niebanalną intrygę kryminalną, jej zaskakujący finał oraz niezwykle trafne komentarze dotyczące natury człowieka, relacji międzyludzkich i otaczającego nas świata. Na koniec mam dla Was tylko jedno ostrzeżenie, nie czytajcie tej powieści w miejscach publicznych. Grozi to tym, że ktoś niechybnie zapyta Was „jaki jest numer na sto dwanaście”.
Jeśli lubicie się pośmiać i chcecie odpocząć przy inteligentnej, interesującej lekturze, polecam „Dywan z wkładką”. Czyta się jednym tchem!
Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Uwielbiam komedie kryminalne, dlatego gdy w zapowiedziach wydawnictwa W.A.B. ukazała się najnowsza historia Marty Kisiel pt. „Dywan z wkładką”, wiedziałam, że będzie to mój must have tego miesiąca.
Tereska Trawna ma problem. A nawet kilka problemów. Kiedy remont felernej kuchni kończy się kupnem domu na wsi, Tereska usiłuje nie tracić panowania nad charakterem i czerpać radość z nieoczekiwanych zmian w swoim życiu. I nawet jej się udaje – a przynajmniej do czasu, kiedy jogging z teściową kończy się odkryciem dywanu z wkładką w postaci bardzo martwego sąsiada. Wszystko zdaje się wskazywać na to, że za trupa odpowiada Andrzej Trawny, dobroć wcielona i osobisty małżonek Tereski.
Synowa i teściowa zawierają szyki, by ukryć zwłoki i czym prędzej odnaleźć prawdziwego mordercę. Tymczasem odcięte od Internetu dzieci Trawnych zaczynają podejrzewać, że matka z babcią próbują wykończyć tatusia…
Jak dotąd nie miałam okazji poznać twórczości Marty Kisiel, choć słyszałam naprawdę wiele dobrego o jej książkach. „Dywan z wkładką” to gatunkowy debiut autorki, który w moim odczuciu jest bardzo udany.
Największym atutem tej historii są zdecydowanie jej bohaterowie. Każdy z nich jest inny, przez co szybko zapadają w pamięci. Mamy tu do czynienia z wybuchową, uwielbiającą podatki Terenię, potulnego i mało zaradnego Andrzeja, ciamajdę Maciejkę i feministkę Zoję – aktywną ekolożkę. By w pełni dopełnić tą nietypową zgraję, autorka wykreowała również wyzwoloną Mirę, teściową Tereski, która ma słabość do jogi, joggingu i… przystojnego (dużo młodszego!) sąsiada Trawnych. Najzabawniejsze w tym wszystkim jest to, że najbardziej normalnym członkiem tej rodzinki jest jej pies, o jakże uroczym imieniu - Pindzia.
Marta Kisiel świetnie oddała relacje między członkami rodziny Trawnych. Nie da się ukryć, że jest to dość zwariowana rodzinka, ale bardzo się kochają i na swój wyjątkowy sposób się o siebie wzajemnie troszczą.
Jeśli chodzi o wątek kryminalny, to jestem pozytywnie zaskoczona. Dałam się wciągnąć w tą zagadkę i byłam ogromnie ciekawa, jak autorka zakończy tą historię. Jedyną uwagę jaką mogłabym mieć to mało konkretny motyw zbrodni. Owszem, w trakcie historii poznałam wiele powodów, dla których sąsiad mógł zostać zamordowany, jednak były to tylko przypuszczenia bohaterek. Zbrakło mi takiego prostego podsumowania: zginął z rąk tego, czy tamtego, z powodu takiego i takiego.
Autorka posiada świetne pióro. Już dziś wiem, że przy najbliżej okazji sięgnę po inne jej książki, choćby dla samego humoru Marty Kisiel. Dawno już tak się nie uśmiałam podczas lektury. Nie raz, gdy czytałam w autobusie to (zasłonięta maseczką) szczerzyłam się jak głupia i nie raz musiałam się powstrzymywać, by nie wybuchnąć gromkim śmiechem.
Podsumowując, „Dywan z wkładką” to ciekawa i zabawna historia, którą mogę polecić nie tylko fanom twórczości Marty Kisiel, ale i czytelnikom lubiącym ten gatunek. Dobra zabawa gwarantowana.
Moja ocena: 8/10
Tereska kiedy planuje jakąś zmianę, robi to naprawdę z przytupem. Pewne okoliczności wymuszają na niej remont kuchni, co w efekcie kończy się przeprowadzką z mieszkania do domu na wsi. Oprócz męża Andrzeja chwilami mianowanego Andżej, córki Zojki, syna Maciejki i psa Pindzi przystań znajduje tam energiczna teściowa Mira. Na kolejnych stronach książki poznajemy wzajemne stosunki domowników. Marzenia Tereski o kawie na tarasie z kawą w ręku i kasztankami w odsieczy nie do końca mają czas się ziścić, odkąd teściowa wchodzi jej na ambicję, zmusza do biegania, co skutkuje makabrycznym znaleziskiem.
o moje pierwsze spotkanie z tą autorką i jestem zauroczona. To bez wątpienia najlepsza komedia kryminalna, jaką miałam przyjemność przeczytać! Niezwykle naturalne dialogi, bez zbędnego koloryzowania, wymuszania śmiesznych sytuacji, które tak po prostu płyną własnym rytmem życia rodzinki Trawnych.
Wyraziści bohaterowie, począwszy od tych najmłodszych, bardzo charakternej, bystrej młodzieży, po główną bohaterkę, którą po prostu uwielbiam za jej słownictwo, myśli i cierpliwość do teściowej, chociaż ma miliony powodów, by sobie ulżyć, po nietuzinkowych sąsiadów i żywy inwentarz.
"Dywan z wkładką" to przezabawna komedia pełna komizmu, zaskakujących sytuacji wplecionych w codzienne życie naszych bohaterów, gdzie dzieci pilnują matki z babcią, by czasem nie uśmierciły im ojca, a matka lata na czworakach w koszuli nocnej po podwórku sąsiada, pełna rewelacyjnych tekstów, przy których śmiałam się w głos i oczywiście trup, choć makabryczny, to będący powodem przezabawnych sytuacji i niecodziennego śledztwa z zaskakującym wynikiem.
Jeśli szukasz zabawnej, inteligentnej i lekkiej książki to tytuł idealny! Polecam.
Ubawiłam się setnie. Klasyczny styl komedii kryminalnej bez żadnych istot nadprzyrodzonych to akurat nie jest coś o co podejrzewałabym tą autorkę, ale wyszło świetnie. Lekko i zabawnie. Państwo Trawni wprowadzają się do nowego domu na wsi, wkrótce dołącz do nich mamusia pana domu. W czasie przebieżki synowa z teściową znajduja w lesie własny dywan owinięty wokół całkiem martwego sąsiada. Ukradł dywan, owinął sie i bezczelnie umarł? Raczej nie :-)
Pewnego dnia z lodówki państwa Trawnych zaczęly się wydobywać odgłosy, które skutecznie odbierały chęć do jedzenia. Aby nie paść ofiarą śmierci głodowej, Andzrzej Trawny postanowił przestawić lodówkę w inne miejsce. Ale aby to zrobić, kuchnia musiałaby przejść generany remont. Jednak remont zakończył się...kupnem domu na wsi.
Tereska, która ma lont krótszy niż petarda, dała się przekonać do przeprowadzki wizjami leniwych popranków na werandzie z kubkiem kawy w dłoniach. Niestety na jej drodze do błogiego szczęścia stanął buraczkowy dywan i "dziad olchowy" zza płotu.
Jeżeli jeszcze nie czytaliście komedii kryminalnej autorstwa matki Małego Licha, to koniecznie musicie nadrobić zaległości. Ja bawiłam się rewelacyjnie, kwicząć ze śmiechu. No i pokochałam Tereskę Trawną, nie tylko za jej miłość do Kasztanków i obowiązkowej porannej kawy.
Lektura umilająca czas. Odnoszę wrażenie, że czego się pani Marta nie dotknie, zamienia w złoto. Uwielbiam cykl o Bożku, z zapartym tchem śledziłam pokręcone losy szalonej rodzinki lokatorów willi Lichotka. Byłam ciekawa, jak wypadnie "dorosła" odsłona pisarki. I znów się nie zawiodłam. Lekka, przezabawna komedia kryminalna, w której teściowa z synową wspólnie zwierają szyki, by wytropić zbrodzienia. Na jesienne wieczory jak znalazł.
Przezabawna historia o tym jak żona z teściową potrafią się zaprzyjaźnić, gdy przyświeca im wspólny cel. Razem próbują odnaleźć zbrodniarza, który zamordował człowieka i ukrył w ich buraczkowym dywanie.
Książka daje solidną dawkę humoru!
Terska Trawna wiedzie uporządkowane życie w świecie rachunkowości. VAT, PIT, CIT i inne deklaracje podatkowe, tak uprzykrzające życie normalnym śmiertelnikom, są dla niej balsamem dla duszy. Dzień zaczyna od kawy i kasztanka, ewentualnie dwóch, no może trzech. Kiedy z lodówki zaczynają dobiegać odgłosy miłosnych uniesień sąsiadów, mąż Tereski, Andrzej kupuje dom na urokliwej wsi. Przeprowadzka do domku z prywatnym stawem początkowo budzi w Teresce entuzjazm, do czasu kiedy nie okazuje się, że ktoś jej ten staw zajumał, internet działa, jak działa i do sklepu po kasztanki daleko. Do domku oprócz Tereski i Andrzeja wprowadzają się ich dzieci Zoia, żyjąca ideą eko, Macienty, uzależniony od gier komputerowych oraz pies Pina Colada, zwana Pindzią. Na domiar złego Trawnych odwiedza matka Andrzeja, Mira, nadaktywna, uwielbiająca fitness teściowa z ciętym językiem. W trakcie biegu interwałowego Miry i Tereski, który Tereska prawie przypłaca zawałem, teściowa i synowa odkrywają w lesie zwłoki. Kobiety mimo wzajemnej niechęci, postanawiają połączyć siły i odnaleźć ,,zbrodzienia". Dokąd zaprowadzi je wspólne śledztwo?
Wydaje się, że Marta Kisiel świetnie czuje się w każdym gatunku literackim, były już opowiadania i powieści fantastyczne, teraz czas na komedię kryminalną. Jako ,,przebrzydła polonistka" zakochana w romantyzmie, oczywiście musiała przemycić odniesienie do literatury romantycznej. Podobnie jak w poprzednich powieściach, Kisiel bawi się słowem, tworząc nowe jak np. ,,zbrodzień".
Bohaterowie są świetnie skonstruowani, choleryczna Tereska, którą uspokoić mogą tylko liczby, Mira, korzystająca z życia pełnymi garściami, Andrzej, taki przytulny miś, który nie skrzywdziłby muchy, Zoia, walcząca o przyszłość planety i Macięty, walczący o internet.
Humor sytuacyjny i słowny wylewa się praktycznie z każdej strony. Powieść zdecydowanie należy czytać w samotności, a jeśli słuchacie audiobooka (genialnie interpretowany przez Monikę Chrzanowską), to też lepiej z dala od innych ludzi. Inaczej dziwne spojrzenia i sugestywne pukanie się w czoło, gwarantowane.
Serdecznie polecam, nie tylko wielbicielom talentu Kisiel, ale każdemu poszukującemu dobrej lektury i dobrej rozrywki.
Gdzie anioł nie może, tam czorta pośle. Laureatka Nagrody im. Janusza A. Zajdla powraca z nowymi dożywotnikami w kolejnej odsłonie bestsellerowego cyklu...
Najnowsza powieść Marty Kisiel, autorki kultowego Dożywocia! Toń to opowieść o tym, jak łatwo zniszczyć relacje międzyludzkie i jak trudno je odbudować...
Przeczytane:2021-08-16, Ocena: 4, Przeczytałam,
„Dywan z wkładką” Marty Kisiel to komedia kryminalna, więc jest i morderstwo dokonane przez bliżej nieznanego „zbrodzienia”, i dużo humoru.
Akcja powieści zawiązuje się w momencie, gdy rodzina Trawnych przeprowadza się na wieś. Przyczyna przeprowadzki jest nad wyraz oryginalna, a są nią osobliwe odgłosy dobiegające z lodówki państwa Trawnych!
Gdy Teresa Trawna, jej mąż i dzieci zaczynają powoli przyzwyczajać się do nowego lokum, odwiedza ich teściowa trojga nazwisk czyli Mira Trawny-Leżała-Szkutnikiewicz, kobieta bardzo energiczna, ekspresyjna i ekstrawagancka. To ona mobilizuje swoją synową Teresę do wysiłku fizycznego i właśnie w trakcie uprawiania joggingu natkną się na tytułowy dywan ( który wcześniej leżał w garażu Trawnych) z wkładką w postaci trupa niezbyt lubianego sąsiada. Wtedy Terenia dochodzi do wniosku, że w to morderstwo może być zamieszany jej osobisty mąż, więc z pełną temperamentu teściową próbują odkryć, kto tak naprawdę jest sprawcą zbrodni. I właśnie wokół tego śledztwa osnuta jest intryga kryminalna „Dywanu z wkładką”. Jak zostaje rozwiązana, ile problemów sprawi Teresie i Mirze oraz kto jest prawdziwym „zbrodzieniem” - przeczytajcie!
Niewątpliwą zaletą tej powieści jest doskonałe przedstawienie głównych bohaterek, ich przeżyć, emocji. Kobiety, bo to one grają w tym utworze pierwsze skrzypce, są bardzo wyraziste, charakterne, choć momentami ich zachowanie jest wyolbrzymione, przejaskrawione. Nie wpływa to jednak na ich wizerunek, gdyż Teresa i nieco ekscentryczna Mira, budzą sympatię, wywołując niejednokrotnie uśmiech na naszych twarzach. Autorka, przedstawiając panią Trawną i Mirę, odbiega od stereotypu w ukazywaniu tego typu powiązań rodzinnych. Mira wcale nie jest tą złą teściową, zapatrzoną w swojego jedynaka, której synowa nienawidzi. Obydwie to kobiety „z krwi i kości’, prawie zawsze pozostające w serdecznych stosunkach i zjednoczone we wspólnym celu – ochronie Andrzejka Trawnego, swego nieco wycofanego męża i syna, przed podejrzeniami.
„Dywan z wkładką” to powieść, którą bardzo dobrze i szybko się czyta. Napisana jest przekonującym, sugestywnym i bardzo obrazowym językiem. Naturalność, swoboda, humor, autentyczność to cechy tego utworu. Marta Kisiel udało się stworzyć niemal wiarygodną historię, taką, która mogłaby przydarzyć się i nam, i naszym sąsiadom.
Zachęcam do lektury tej komedii kryminalnej. Dobra zabawa, relaks i niepowstrzymywany śmiech gwarantowane!