Zwyczajna, piątkowa noc w Nowej Hucie. Kamery monitoringu u zbiegu dwóch ulic rejestrują młodego chłopaka o drugiej piętnaście. Nie ma go na nagraniu z przecznicy dalej…
Sześć lat później, podkomisarz Agnieszka Oliwa odnajduje ciało chłopaka w Opolu. Wszystko wskazuje na to, że w wyjątkowo osobliwy sposób popełnił samobójstwo.
Tymczasem z Okęcia startuje samolot z premierem na pokładzie. Zwykły lot do Toronto ma potrwać dziewięć godzin i trzydzieści pięć minut. Szybko okazuje się jednak, że najprawdopodobniej nigdy nie dotrze do celu… rozpoczyna się wyścig z czasem, a jedyną poszlaką jest chłopak, który niegdyś zaginął na krakowskich ulicach.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2020-05-20
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 512
Język oryginału: polski
Tłumaczenie: brak
Remigiusz Mróz „Lotem 202” wywołał wśród czytelników mieszane uczucia. Jedni zarzucają odwołanie się do 11 września, inni, że nie zna się na samolotach a jeszcze inni, że powieść jest taka amerykańska, „hollywoodzka”. Moim zdaniem autor świetnie oddał obraz walki o czas. Czas, którego nie można kupić czy cofnąć. Premier na pokładzie rejsowego samolotu, który zostaje porwany, polski premier, jedna płaszczyzna akcji. Druga płaszczyzna to służby, ich bezradność i związane ręce. Dynamika akcji jest porażająca, ślady i tropy gubią się, po drodze giną ludzie. Czytelnik ma nadzieję, skoro już tyle osób zginęło to może … Nie, autor zaskakuje czytelnika, koniec powieści nie jest „mrozowski”. Jedynie co mogę się czepić to jakoś mało pasażerów lotu przewinęło się przez strony powieści. I koniec powieści, miałem wrażenie, że Pan Remigiusz jak najszybciej chce uciec z tej żałobnej rzeczywistości. Ja jeszcze bym coś dopisał …
Akcja dzieje się twutorowo; w Opolu, gdzie pracją śledczy i na pokładzie samolotu. Czas akcji rozpisany co do minuty, każdy rozdział z informacją o czasie akcji. Ciekawy temat powieści, dużo zwrotów akcji, ale nie porywa. Niektóre kwestie nie zostały wyjaśnione. To nie jest najlepsza powieśc Mroza.
Znów spotykamy się z państwem Hauer, znanym z cyklu „W kręgach władzy”.
Samolot, na pokładzie którego znajduje się m.in. premier RP Patryk Hauer, zostaje uprowadzony. W tym samym czasie opolska policja znajduje ciało pewnego młodego mężczyzny. Prawdopodobnie morderstwo ma coś wspólnego z uprowadzeniem boeinga. O co w tym wszystkim chodzi i kim są terroryści ?Wiele pytań a mało odpowiedzi.
Interesująca historia, w której jest dużo zwrotów akcji, ciągłe napięcie - na lądzie i w powietrzu. Jest niebezpiecznie, brutalnie oraz zaskakująco.
Ponadto autor jak zwykle wprowadza dużo dialogów, które przeciągają akcję, ale mi to osobiście nie przeszkadza.
I znów mamy motyw uzależnienia od pewnej używki, bez której główny bohater (tym razem policjant Marek Litman) by sobie zapewne nie poradził w rozwikłaniu zagadki tajemniczego morderstwa...
Oj, mam wrażenie, że Pan Mróz nie przepada za swoimi bohaterami:) Chyba zbyt często rzuca im kłody pod nogi.
Ogólnie polecam „Lot 202”.
Rewelacyjna jako książka rozrywkowa. Cały czas trzyma w napięciu. Nie mogłam się od niej oderwać. No i miejsce, gzie samolot miał się rozbić. Bliskie mojemu sercu - ale nie będę spojlerować. Oby nigdy się nie ziściło.
Po lekturze "Lotu 202" moje uczucia są mieszane. Muszę przyznać, że wiele razy mnie w niej autor zaskoczył. I to nawet nie chodzi o konkretne zwroty akcji, a o pewne... wyjścia poza schemat. Remigiusz Mróz ma swój styl, dość dobrze wyczuwalny niezależnie od gatunku, którego się akurat podejmuje. Wydawało mi się, że wiem, czego mogę się po nim spodziewać, ale "Lot 202" był dla mnie niespodzianką. I, żeby nie było wątpliwości - mówię to w charakterze komplementu.
Do tej pory jestem w szoku po zakończeniu, które... Nie, jeśli nie chcę w żaden sposób spojlerować, a nie chcę! Nie mogę dodać niczego więcej.
Wiem na pewno, że muszę w końcu sięgnąć po cykl "W kręgach władzy", by jeszcze lepiej poznać postaci z "Lotu 202", bo o ile się nie mylę, wiele z nich właśnie tam "ma swój początek".
Książka prowadzi dwoma torami fabularnymi - jeden to sytuacja pasażerów, w tym premiera Polski, na pokładzie samolotu porwanego przez terrorystów, drugi zaś to szukanie przez policję zamachowców, którzy sterują akcją z ziemi. I ten drugi wątek jest niestety znacznie słabszy. Choć obfituje w akcję, często dość... wstrząsającą, to niestety wszystko psują sami policjanci. Nie wiem, czy to celowy zabieg autora, ale są totalnie antypatyczni, odpychający i wydają się mało kompetentni i nieudolni. Całe szczęście jednak nie udało im się zepsuć odbioru całej książki.
Gdybym się kilkukrotnie nie upewniła, że na okładce znajduję się się nazwisko Remigiusza to nigdy bym go nie posądziła, że to jego dzieło. Może i wiało mrozem ale stanowczo to nie jego styl. Nie mniej jednak książka była świetna coś w stylu thrillera katastroficznego. Wciąga od samego początku aż do ostatniej strony. Akcja dzieje się nieprzerwanie i podnosi czytelnikowi poziom adrenaliny więc nie nadaje się dla ludzi ze słabym sercem. Nadmiar emocji gwarantowny!
Historia przeraża ale jeszcze bardziej wciąga. Chcę natychmiast dowiedzieć się co będzie dalej. Z szalenie bijącym sercem czekałam na zakończenie i byłam przekonana że autor wykona jakiś magiczny wyczyn i wszystko będzie dobrze. Lecz takie rzeczy nie dzieją się w prawdziwym życiu. A ta książka pokazuję nam co dzieje się naprawdę gdzieś daleko od nas w innych krajach. A co by było gdyby to wydarzyło się na serio u nas? Czy bylibyśmy na to gotowi? A co gdybyśmy znaleźli się w nieodpowiednim miejscu w nieodpowiednim czasie?
Książka przeraża tym bardziej, że takie rzeczy są mozliwe. A nawet bardzi prawdopodobne. I chyba nikt nie jest na to gotowy.
Trzyletnia dziewczynka znika bez śladu z domku letniskowego bogatych rodziców. Alarm przez całą noc był włączony, a okna i drzwi zamknięte. Śledczy...
Szary człowiek kontra wielka korporacja. Dyskryminacja kontra tolerancja. Chyłka kontra Oryński. Żona i córka robotnika z Ursynowa giną tragicznie...
Przeczytane:2020-08-09, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku,
Duchy 11 września
Prozę Remigiusza Mroza, jak utwory każdego innego autora, można albo kochać, albo nienawidzić. Niewielu udaje się obok niej przejść obojętnie. Autorowi trzeba przyznać, że pisze dużo i wydaje często. A księgarnie i biblioteki, ponieważ jego nazwisko jest popularne, chętnie polecają jego książki. W tych dziwnych czasach lepiej jest znanym i popularnym autorom, przyciągającym rzesze czytelników, niż mało znanym debiutantom, których nikt nie chce wydawać, bo ryzyko jest za duże.
Autor w swojej powieści „Lot 202” odwołuje się również pośrednio poprzez skojarzenie i bezpośrednio poprzez działania załogi i pasażerów na pokładzie samolotu, do wydarzeń z 11 września. Kiedy to terroryści porwali samoloty chcieli przy ich pomocy uderzyć w ważne budynki państwowe. Niektórym z nich się to udało.
Autor niespiesznie wprowadza nas za kulisy najnowszej historii, która opowiadana jest dwutorowo. Jedna część rozgrywa się na ziemi i polega na śledztwie prowadzonym przez dwoje policjantów, w które, wraz z biegiem czasu, zostaną włączone najwyższe instytucje w państwie.
Druga w przestworzach, na pokładzie porwanego przez terrorystów samolotu. Jak łatwo się domyślić, obie te historie wkrótce się zazębiają. Prowadzone dochodzenie ma na celu odwrócić uwagę policji od działań, które powinni podjąć w momencie informacji o porwaniu samolotu.
Wśród pasażerów znajduje się niepełnosprawny premier ze swoją ochroną oraz mnóstwo przypadkowych osób, które wykupiły lot akurat tym rejsem. Wszystkie ich działania, niektóre niezwykle odważne, mają na celu bezpieczne sprowadzenie samolotu na ziemię.
Autor kilkakrotnie daje zarówno pasażerom, jak i czytelnikom, na pomyślne zakończenie całej historii, by później w brutalny sposób pozbawić ich złudzeń. Nie pozwala się nudzić do ostatniej strony, wykorzystując wiedzę niektórych pasażerów – specjalistów w swoich dziedzinach oraz odwagę innych, tworząc tak zwane cliffhangery, momenty zawieszenia akcji i płynnie przechodzi do następnego rozdziału. Każąc czytelnikowi czekać na dalszy rozwój wcześniej opisanych wydarzeń.
Zarówno na ziemi, jak i w powietrzu bardzo dużo się dzieje. Jesteśmy świadkami wielu udanych i tych mniej udanych akcji policji, ich przesłuchań, załatwiania spraw na boku, czy ich słabości i uzależnień.
W samolocie wszyscy wydają się być zgodni, co do bezpiecznego posadzenia maszyny na ziemi. Ich działania, czasami będące wynikiem czystej desperacji, częściowo przynoszą skutek, który jest okupiony śmiercią i okaleczeniem pasażerów i załogi.
Nie da się na zauważyć zainteresowania autora współczesnym światem oraz sposobami tworzenia i wykorzystania tak zwanych fake newsów. Wykorzystuje on je w swojej powieści.
Ukazuje również ludzi u szczytu władzy. Czasami bezsilnych i zagubionych, czasami zimnych i cynicznych do szpiku kości. Twardych jak skała jeśli zajdzie taka potrzeba. Przy czym ową „twardość” wykazują te osoby – zarówno na lądzie jak i w powietrzu – po których najmniej możemy się tego spodziewać. Bezimienni bohaterowie, którzy nigdy nie znajda się na pierwszych stronach gazet.
To wszystko i jeszcze więcej, wykorzystują terroryści, którzy próbują doprowadzić swą misję do końca i zatrzeć wszelkie ślady. Terroryści walczą o zdaje się, dawno przegraną sprawę, z którą się pogodziła się większość państw, lecz agenci, w uśpionych komórkach organizacji, wciąż w nią wierzą i nie przestają działać w „jej imieniu”.
Autor stworzył bohaterów, których czytelnik na pewno na dłużej zapamięta, bo każdym z nich wyróżniał się czym innym.
Osadzenie akcji częściowo na pokładzie samolotu było bardzo ciekawym, niosącym wiele możliwości zabiegiem. Autor w pełni go wykorzystał. Podawane przed każdym rozdziałem godziny i miejsca pozwoliły czytelnikowi na osadzenie miejsca akcji w odpowiednim otoczeniu i pozwalały przynajmniej częściowo przewidzieć, albo zgadywać, co się może dalej wydarzyć.
Książka, choć gruba objętościowo, bo ma ponad 500 stron, może zostać przeczytana w zaledwie dwa, lub trzy wieczory.
Prosty i łatwo przyswajalny styl autora sprawia, że po kolejnych stron prześlizgujemy się wzrokiem w zasadzie beż żadnego problemu.
Rozczarowało jedynie zakończenie. Takie trochę ni z gruszki, ni z pietruszki. Nie wiadomo, czy było wynikiem pośpiechu autora nad pracą przy powieści, czy stanowiło jego świadome działanie.
Uważam, że można było to znacznie mniej jednoznacznie i bardziej emocjonalnie zorganizować. Tak, żeby czytelnik miał łzy w oczach.
Polecam dobrą książkę na gorące lato.
Nawet jeśli teraz prognozy mówią o popsuciu pogody, to przy lekturze tej książki będzie na pewno bardzo gorąco.