Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2017-07-19
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 450
Książki Agnieszki Olejnik znam i lubię, dlatego bez żadnych złych przeczuć sięgnęłam po "Ławeczkę pod bzem", choć bzy już nie kwitną...
Iga i Agata są przyjaciółkami, które wysłały kupony Lotto, ponieważ była kumulacja. Jednocześnie obiecały sobie, że jeśli któraś wygra, podzielą się wygraną. Pewnej lipcowej soboty Iga poznała wyniki i... zszokowana przyznała, że wygrała dwadzieścia milionów!
To był początek lipca, do połowy miesiąca nikomu nie powiedziała. Agata była z ukochanym na wakacjach, matka to dziwna osoba, spod kurateli której Iga pragnęła się wyrwać, więc... Wymyśliła mega intrygę i krok po kroku zaczęła ją realizować, choć początkowo nie wiedziała jak wydać wygraną, by było to mądre posunięcie.
Życie Igi nie było łatwe - straciła ojca, strzelił w nią piorun co spowodowało, że myliła fakty i rzuciła studia, matka latami odbiera jej pewność siebie a ona... Ona marzy o przystojnym sąsiedzie i ławeczce pod bzem, gdzie będzie mogła czytać.
I jakby Wam określić powieść? Początek, czyli taka dość duża część książki, był okropnie nużący. Wynudziłam się i nie wierzyłam, że te słowa napisała Agnieszka Olejnik, której książki po prostu wciągałam szybciutko. Dopiero z chwilą, gdy w życiu Igi pojawia się kilku mężczyzn - oczywiście w różnych rolach, akcja nabiera tempa. Faceci są totalnie od siebie różni i mają inne cele w stosunku do milionerki. Niektórzy pojawiają się sami, o innych zabiega bohaterka. W jakim celu nagle zjawiają się w jej życiu? Przecież zrobiła wszystko co mogła, by nikt o wygranej się nie dowiedział! Ale czy na pewno?
Pan Mietek, Łukasz, Maciek, Rafał, Krzysiek i jeszcze Kornelka, której los mocno mnie poruszył. Do zestawu dorzucę Zakopane, Bydgoszcz, choroby, marzenia, humor, anegdoty Benia, gorzką prawdę o życiu oraz pierwszoosobową narrację, która nie do końca do mnie przemówiła na początku. Potem się wkręciłam i było coraz lepiej - dla późniejszych perypetii bohaterki, splotów przypadków a zwłaszcza finału warto sięgnąć po książkę :)
Niesamowicie zabawna, stale trzymająca w napięciu powieść obyczajowa, której zakończenie jest totalnym zaskoczeniem. Czytając "Ławeczkę pod bezem" przenosimy się w świat marzeń, bo kto nie marzy o wielkiej wygranej? Dwie młode kobiety mają okazję sprawdzić czy łącząca je przyjaźń jest prawdziwa i czy przetrwa wszelkie zawirowania stawiane im przez los.
*www.ebookoholic.blogspot.com*
Iga wiedzie spokojne, w miarę ustabilizowane życie. Nadal mieszka z matką i u niej pracuje, choć praca ta nie stanowi szczytu jej marzeń to jednak jakaś jest - nie ma co narzekać. Co z tego, że każdego dnia przeklina swoje współpracownice, a klientkom którym myje włosy najchętniej ukręciłaby głowy. Życie z dnia na dzień, bez szaleństw, bez większych perspektyw, przeplatane spotkaniami z najlepszą przyjaciółką i ubarwione beznadziejnymi żartami kolejnego faceta matki, z którym notabene musi mieszkać, to bardzo ciekawy żywot! Dodajmy do tego problem z wymawianiem nazw własnych (który chyba stanowił najlepszy wątek tej historii, a na pewno najzabawniejszy), spowodowany wypadkiem w przeszłości, high life. Żeby jeszcze uatrakcyjnić swoje życie, Iga pod namową Agaty puszcza pewnego dnia los na loterii... Do wygrania polskie złote miliony. Miliony! Jak się domyślacie nasza główna bohaterka wygrywa. I tak, zgadliście, jej życie zmienia się o 180 stopni. Ale nie od razu. Początkowy szok i strach odbierają Idze radość z wygranej. Ukrywa ten fakt przed bliskimi, a pieniędzy nie dotyka. Żyje nadal tak samo jak żyła dotychczas, cały czas tylko zastanawiając się co dalej.
Historia jest przewidywalna i taka... bajkowa - owszem. Tylko że cholernie dobra i nic nie poradzę, iż tak mi się spodobała! Całość pochłonęłam praktycznie w jeden dzień i naprawdę nie mogłam się doczekać, aż do niej wrócę. Próbuje zrozumieć co mnie aż tak urzekło, bo to lekka lektura i historia których wiele. Mimo to czymś się wyróżniła, skoro piszę o niej teraz w samych superlatywach. Idealna dla kobiety w każdym wieku, tak żeby sobie trochę uciec od otaczającej rzeczywistości i przede wszystkim dobrze się bawić podczas czytania, zarazem skłaniająca do refleksji nad własnymi wyborami. Zimą, latem, wiosną, jesienią - na każdą porę dnia, jeżeli tylko macie ochotę na niewymagającą lekturę.
Trochę namotałam? Dobra, to od początku. Po pierwsze już od pierwszych stron przekonała mnie do siebie narracja - sposób w jaki Iga opowiada nam swoją historię idealnie wpasował się w moje gusta - nie były to płytkie, pozbawione wyrazu opisy i głupie żarty, a ciekawie rozbudowana narracja pełna świetnego humoru. Uśmiech nie znikał mi z twarzy, ale też nie raz i nie dwa dumałam nad swoim losem i pozwoliłam puścić wodzy fantazji - co ja bym zrobiła z taką wygraną? Autorka rzeczywiście skłania nas do wielu refleksji - nad tym co w życiu najważniejsze i najbardziej wartościowe, a także nad tym, co już ważne jest nieco mniej. Czy jeżeli wydamy pieniądze z wygranej na takie błahe rzeczy, jak zmiana image - fryzura, ubrania i kosmetyki (na co dotychczas sobie nie pozwalaliśmy), to znaczy że jesteśmy płytcy? Wiadomo, że te pieniądze przydałyby się komuś potrzebującemu, ale kto nie pozwolił by sobie w takiej sytuacji na takie szaleństwo? A wymarzony dom z ławeczką pod bzem, to już za dużo? Bo koniecznie musi być BEZ! Niekoniecznie musi tam być mężczyzna. Zdecydowanie nie może tam być matki... Takie marzenia ma Iga i nagle postanawia je spełnić, sama. Wyrwać się spod klosza matki i ułożyć sobie jakoś życie, w końcu ma już prawie 30 lat! Nie wszystko wychodzi jej tak jakby chciała, aczkolwiek powszechnie wiadomo, że człowiek uczy się na błędach. I tak właśnie z Igą jest. Widzimy niesamowitą przemianę jaka w niej zachodzi, a przy okazji śmiesznych historii i dialogów poznajemy jej najskrytsze myśli, pragnienia i żale. Inni bohaterowie - jej przyjaciele, wzbudzają równie tyle samo sympatii co ona.
Jest też wątek miłosny, jak to w obyczajówkach bywa, ale akurat on podobał mi się najmniej. Na szczęście nie jest on najważniejszy. To znaczy jest ważny - tylko, że nie mamy tu romansu z typowych książek tego gatunku. Wszystko jest wyważone. Nie da się nudzić przy tej lekturze. To coś więcej niż zwykła opowieść o wygranej w totka, czy poszukiwaniu miłości.
ps. chyba najbardziej urzekł mnie wyjazd Igi do Zakopanego - byłam akurat w trakcie planowania własnego wyjazdu, więc poczynania bohaterki były dla mnie sporą inspiracją (dobra, może nie powinnam powielać owych poczynań; zdecydowanie nie powinnam). Dziękuje Pani Agnieszko za ten cudowny element, jakim był opis tatrzańskich szlaków ! Z Pani profilu Instagramowego widzę, że poza miłością do książek łączy nas miłość do gór.
Ostatnio w poszukiwaniu czegoś do czytania weszłam na strych i zajrzała do wielkiego pudła z książkami. Tak, wiem, że nie jest to odpowiednie miejsce do przechowywania woluminów, ale mając ograniczoną przestrzeń w domu, trzeba sobie jakoś radzić. No i w tym pudle znalazłam właśnie "Ławeczkę pod bzem" autorstwa Agnieszki Olejnik. Do tej pory czytałam mniejsze objętościowo powieści, ta zaś jest nieco grubiutka, jednak wcale mnie to nie zniechęciło. Zwłaszcza, że tytuł i okładka przypominają, iż wkrótce nadejdzie wiosna.
"Ławeczka pod bzem" to druga powieść Agnieszki Olejnik, którą przeczytałam. Pierwszą z nich była "Już nie czekam". Objętościowo "Ławeczka..." ją przebija. Czy fabularnie też? Mam troszkę problem z oceną, gdyż początek mocno mi się dłużył i już kilkakrornie chciałam porzucić czytanie, ale końcówka nabrała takiego tempa, że gdyby nie ci sami bohaterowie, to miałabym wątpliwości, czy to cały czas jest ta sama historia.
Główną bohaterką jest Iga, dziewczyna, która pomimo dorosłego wieku mieszka nadal z mamą. Jej życie charakteryzuje się brakiem perspektyw na zmiany i rozwój w kierunku, w którym marzyła. Pewnego dnia jednak los uśmiech się do kobiety i wygrywa ona główną nagrodę na loterii pieniężnej. Po początkowym szoku dociera do niej ten fakt i kobieta zaczyna wydawać pieniądze. Jednak nie szasta nimi na prawo i lewo. Pomimo wzrostu stanu konta, jej charakter pozostaje niezmienny. Jej marzeniem jest dom z ławeczką pod bzem. Czy uda jej się je spełnić? Po drodze do tego celu spotka kilku mężczyzn. Życie uczuciowe również odgrywa w tej książce wielką rolę. W tej kwestii też liczcie na niespodziewany przebieg wydarzeń.
Jak już wcześniej wspomniałam zbyt długi początek przynudza. Jest w nim wiele wewnętrznych monologów bohaterki, retrospekcji z przeszłości i niestety... braku nadziei na interesujący rozwój wydarzeń. Jednak w końcu to wrażenie mija i ostatecznie nabrałam ciekawości, jak zakończy się ta historia. Wzbogacenie się to jeden z głównych tematów tej powieści. Z jednej strony to zjawisko przedstawiono z rozsądnej strony, gdyż protagonistka nie zmienia się na gorsze pod wpływem zastrzyku gotówki, tylko chce zrealizować swoje marzenia. Jednak nie brak w niej także chęci zemsty na pewnych osobach i momentami z premedytacją wykorzystuje swoje niebywałe szczęście, by dopiec innym. Nic w sumie dziwnego, myślę, że każdy z nas, gdyby w nieszkodliwy sposób mógł dopiec komuś, kto zalazł mu za skórę, zrobiłby to bez wahania. Zatem to są ludzkie, realistyczne decyzje, które stawiają Igę w świetle człowieka z krwi i kości, nie tylko takiego fikcyjnego. Autorka nie wybiela jej, ale nadaje wad, ludzkich odruchów, mimo że mogłaby całkowicie pójść w stronę zanielenia głównej bohaterki. Akcja rozgrywa się w kilku porach roku, więc odbędziemy podróż jako obserwatorzy wewnętrznych i zewnętrznych zmian dotyczących bohaterki i jej otoczenia.
Agnieszka Olejnik postawiła też na żartobliwy styl w tej powieści, Iga ma do siebie niebywały dystans i mimo życiowych niepowodzeń mają one bardziej humorystyczny niż rozpaczliwy wydźwięk . Niektóre śmieszne sceny autorce udały się bardzo dobrze i wywoływały uśmiech na mojej twarzy, inne były bardziej sztuczne i mniej udane, jednak zapamiętam tylko te pierwsze i między innymi ze względu na nie warto przeżyć tę czytelniczą przygodę.
„Ławeczka pod bzem” pani Agnieszki Olejnik to ekscytująca historia o tym, że spełnianie marzeń może zupełnie odmienić nasze życie. A gdy jeszcze uśmiecha się do nas los oferując prawdziwą fortunę, to czego chcieć więcej…
Iga marzy o własnym domu i samodzielnym życiu z dala od nadopiekuńczej matki, która najchętniej wydałaby ją dobrze za mąż. Dziewczyna mieszka na jednym z bydgoskich osiedli, pracuje w salonie fryzjerskim swojej mamy i nie bardzo widzi szansę na zmianę tej sytuacji. Nie ma szczęścia w kontaktach damsko – męskich i tylko spotkania z przyjaciółką Agatą urozmaicają jej dosyć monotonne i przewidywalne życie. Do czasu… Dwudziestomilionowa wygrana w lotto kompletnie odmienia życie bohaterki i znacznie ułatwia dziewczynie spełnianie marzeń. Oczywiście pojawiają się też niebezpieczeństwa, nowe, niekoniecznie dobre znajomości i wiele niespodziewanych zdarzeń, które powodują, że życie Igi nabiera rumieńców i zaczyna toczyć się zdecydowanie szybszym tempem. Czy w tej sytuacji ustronny zakątek z małą ławeczką pod bzem może stanowić problem?… Przeczytajcie koniecznie.
Powieść pani Agnieszki tryska humorem i jest fantastyczną propozycją czytelniczą na każdą porę roku i każdy czas. Napisana lekko, prosto i ciekawie dostarcza wielu emocji, budzi uśmiech na twarzy i zapewnia prawdziwy relaks. Tych z Was, którzy poszukują w książkach głębszych treści „Ławeczka pod bzem” skłoni do przemyśleń na temat szeroko pojętej pomocy bliźniemu, dzielenia się z potrzebującymi i…spełniania marzeń, które czasem wcale nie są trudne do realizacji. Bardzo podobają mi się powołani do życia bohaterowie – kompletnie różne, odmienne osobowości, które we wzajemnym współżyciu stwarzają szereg niespodziewanych sytuacji i są zaczątkiem zaskakujących zdarzeń. Przyznaję, że niektóre wydarzenia można bez większego trudu przewidzieć, inne należy potraktować z lekkim przymrużeniem oka i odpowiednim dystansem – jeśli nam się to uda, wówczas lektura „Ławeczki pod bzem” stanie się wyłącznie przyjemnością.
Pani Agnieszka potrafi wspaniale opowiadać swoje historie. Wątek dotyczący wyjazdu w Tatry obudził we mnie tęsknotę za górskimi szlakami i z przyjemnością odwiedzałam wraz z bohaterami tamte urocze zakątki. Dowcipny jezyk, komizm w odniesieniu zarówno do sytuacji, jak i postaci oraz inteligentne dialogi sprawiają, że „Ławeczkę pod bzem” chętnie obejrzałabym w formie sztuki teatralnej. Myślę, że byłby to ciekawy spektakl z elementami komedii pomyłek.
Polecam serdecznie lekturę tej powieści, jeśli macie ochotę na ciepłą, miłą i humorystyczną opowieść. Z pewnością nie będziecie żałować.
Początek trochę zagmatwany i chaotyczny. Potem na szczęście wszystko się poprawia. Polubiłam tę naszą Igę. Dziewczyna w życiu ma pod górkę. Umiera jej ojciec ( zamarza po procentach pod sklepem), nie może dogadać sie bardzo z matką, nie ma wielu znajomych ( tylko jedną przyjaciółkę), chłopaka też nie ma, po burzy trafia ją piorun przez co przez kilka dni nic nie pamięta, śpi po 3 godziny na dobę, staje się fatanym kierowcą, przekręca nazwiska i nazwy tytułów. W końcu trafia 6 w Lotto. Nie mówiąc o wygranej matce, kupuje dom, zmienia image. W między czasie przyplątuje się do niej łowca posagów, złodziej- amator, zaprzyjaźnia się z budowlancem i szefem firmy, która ma zrobić jej ławeczkę pod bez. I w nim się potem zakochuje ( z wzajemnoscią), ale nie mogą jakoś tego ogarnąć, wiele kluczą. Książka opowiada o przyjaźni, realizacji marzeń i walce z przeciwnościami.
Iga wygrywa 20 milionów w totka. Opowiedziana historia osoby wygrywającej takie duże pieniądza odbiega od historii opisywanych w czasopismach. Nie szasta pieniędzmi, ukrywa w tajemnicy wygraną. Zaletą powieści jest, że czyta się łatwo i przyjemnie, jest to książka optymistyczna, wzruszająca. Wadą jest, że odbiega od rzeczywistości. Tylko jeden z bohaterów próbuje wykorzystać Igę, ale odpuszcza. Nie ma szantaży, kradzieży itp. W życiu bywa trochę inaczej
Zapach lasu i zimy, czegoś z dzieciństwa, czegoś dobrego, wypełniał każdy kąt. Czy magia świąt zdziała cuda i uda się naprawić zniszczone relacje? Ewa...
Wyobraź sobie długą, wysadzaną strzelistymi drzewami aleję, wiodącą do pełnego wspomnień dworku w stylu angielskim. Zajrzyj do rosarium z ogrodnikiem...