Lato, gdy mama miała zielone oczy

Ocena: 4.92 (12 głosów)

Aleksy, kipiący gniewem nastolatek, po ukończeniu szkoły zamierza pojechać z kolegami do Amsterdamu, zamiast tego jednak udaje się z matką na wieś do Francji. Mają spędzić razem lato. Ich trudna relacja powoli się odmienia, aż w końcu - na krótko - przechodzi w autentyczną bliskość.

Po latach, już jako uznany artysta, Aleksy powraca pamięcią do dni spędzonych z mamą i w swoim wściekło-lirycznym monologu stopniowo - w serii retrospekcji i narkotycznych malarskich wizji - dociera do istoty tego, co wówczas przeżywał i czuł.

***

,,Tatiana Tîbuleac w swojej debiutanckiej powieści, świetnie przełożonej z języka rumuńskiego, opowiada o tej najpierwszej i najważniejszej więzi, jaką jest więź z matką. Opowiada w sposób zmysłowy, pełen melodii, nienawiści i czułości. Opowiada genialnie - jak nikt dotąd".

Maciej Topolski

,,Ból i piękno zawarte w tej książce dławią i zapierają dech. Jakby setki drobnych igieł wbijały się w ciało, przedostawały do żył i płynęły do serca. Aleksy snuje swoją cierpką balladę o kręgach traumy, wyśpiewuje gorzki lament, który zamienia się w poemat o nieubłaganym przemijaniu. Cierpienie zaklęte w głowach słoneczników, w polu ułamanych łodyg, w osieroconych sukienkach. Co pozostanie? Wspomnienia jak lśniące perły, tęsknota za zielonymi oczami matki, tkanka pamięci pokryta bliznami, a dla nas, czytelników - wszechpotężna moc literatury, która wysyca sensem pustkę losu".

Małgorzata Rejmer

Informacje dodatkowe o Lato, gdy mama miała zielone oczy:

Wydawnictwo: Książkowe Klimaty
Data wydania: 2021-08-05
Kategoria: Literatura piękna
ISBN: 9788366505247
Liczba stron: 152
Tytuł oryginału: Vara în care mama a avut ochii verzi
Tłumaczenie: Dominik Małecki

Tagi: Współczesna proza literacka

więcej

Kup książkę Lato, gdy mama miała zielone oczy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Lato, gdy mama miała zielone oczy, nigdy się nie skończyło.


Więcej

Oznajmiłem, że obraz się sprzeda, na pewno się sprzeda, w dodatku za mnóstwo pieniędzy - bo ludzie są zepsuci i szukają zepsucia. Bo ludzie są chorzy i zgnili i o tym wiedzą, ale udają zdrowych i dobrych - ze strachu, ale też dlatego, że tak jest łatwiej.


Więcej
Więcej cytatów z tej książki
REKLAMA

Zobacz także

Lato, gdy mama miała zielone oczy - opinie o książce

Gdy przeczytałam opis treści książki pt.'' Lato, gdy mama miała, zielone oczy'' pojawiły się, we mnie mieszane uczucia z tego względu, że nie wiedziałam, co mnie czeka po zapoznaniu się z twórczością debiutującej autorki Pani Tatiany Țîbuleac.

Nie kryłam mocnego zaskoczenia, kiedy nie podobały mi się słowa kierowane w myślach do mamy wypowiadane przez Aleksa. Nie rozumiałam wówczas jego zachowania, co nim kierowało, że tak wyrażał się negatywnie, obrażony na cały świat, ma mamę, ale uważnie się jej przyglądał. Zazdrościł innym kolegom rodziców, a swojej ot, tak po prostu się wstydził.

Druga część tytułu książki kojarzyła mi się z nadzieją ze względu na kolor oczu zielony, czy tak było, a może było moje złudzenie.

Byłam bardzo ciekawa przeczytania tej książki, bo od samego początku miała w sobie wiele tajemnic i nieodgadnionych myśli, które pojawiają się w każdym z czytanych przeze mnie rozdziałów.

Interesował mnie moment, kiedy zmienią się relacje syn-mama, mama-syn i jak one będą wyglądać w świetle znajomych, rodziny lub ich samych i czy w ogóle ktoś zauważy, że coś w nich nie jest, tak jak powinno być z należytym dla mamy szacunkiem.

Choć to są tylko wspomnienia, jak Aleksy zapamiętał przebywanie z mamą, jak ono wpłynęło na jego dorastanie, dzieciństwo, z którym musiał się dzielnie zmierzyć.

Można, łatwo było, wywnioskować z kim miał dobre relacje rodzinne, a z kim nie, co go zaskakiwało, irytowało.

Aleks nie miał największego problemu z określaniem rzeczy po imieniu, bo był pod tym względem odważny może z czasem za. Widocznie dobrze się z tym czuł i to mu pasowało, do jego tajemniczego określiłabym charakteru.

Gdy się tak przypatrzymy, dokładnie Aleksowi jest on taką zagadką, z tym że potrafi spostrzegać nieco inaczej świat, w którym przebywa. Widocznie wypływa to okazywanie uczuć dla niego, które nie zawsze one są takie, jakie by chciał, bo on potrzebował ich, a nie traktowania go, jakby nie istniał.

Czy obdarzy on kogoś zaufaniem, czy będzie rozumiał postępowanie mamy, czy będzie w stanie wybaczyć jej czyny względem tego, jaka była dla niego, co w niej mu się spodoba pomimo tego, że nie zawsze ocenia ją pozytywnie, czy rozumie syna, czy jest on jej obojętny lub chce się go pozbyć albo zachowuje, pozory na siłę dobrej matki przy innych na te pytania próbowałam, uzyskać czytając tę książkę?

Słowa uznania kieruje dla Pana Dominika Małeckiego za wykonane tłumaczenie z języka rumuńskiego dzięki, któremu mogłam poznać twórczość autorki.

W książce zostały zamieszczone informacje o autorce książki oraz tłumaczu Panu Dominiku Małeckim.

Warto podkreślić i zwrócić uwagę na nadany książce tytuł i czy autorka opisała w niej to wszystko, co lubimy czytać w tego rodzaju literaturze.

Jak najbardziej polecam przeczytanie tej książki.

Link do opinii

'' Masz zielone oczy. Zupełnie jak woda morska. Zobacz, widzisz jaki ma kolor? Jest przy tym ruchliwa, ale łagodna. Takie są twoje oczy. Dotychczas miałem tylko morze, teraz mam również ciebie. Gdy patrzę w twoje oczy, widzę w nich morze, a gdy będę sam, spojrzę na morze i zobaczę ciebie''...

                                    - Stanisław Goszczurny ; Mewy ;

; Lato, gdy mama miała zielone oczy ;

Tatiana Tibuleac przełożył Dominik Małecki.

Wydawnictwo: Książkowe Klimaty.

Literatura: Piękna.

 


Jakże pragnę polecić Wam krótką historię rumuńskich klimatów, zapoczątkowaną debiutem - ale jakim! - pełną wrażliwości, emocji, próby zrozumienia, dojrzałości, nie jest to książka prosta, pomimo że krótka, ani zabawna, złożona z relacji międzyludzkich, rodzinnych, więzi które składają się na wydarzenia, które kładą cień na dalsze życie bohatera. Nam jako czytelnikom, pozwala zobrazować opowieść chłopca który mierzył się nie tylko z samoakceptacją, z pretensjami skierowanymi w kierunku rodzicielki, z poczuciem winy, z nienawiścią która zdominowała go tak bardzo iż niczego nie pragnął tak jak śmierci mamy, dlaczego? co wpłynęło na jego uczucia, na jego poglądy że można byłoby się wydawać iż taki stan często można zauważyć podczas okresu buntu, kiedy my - jako rodzice - przestajemy być autorytetami, a stajemy się i zakładnikami emocjonalnymi, wrogami, nie zrozumiani, widziani oczami dziecka, jak w przypadku Aleksa, opowiedzianymi słowami które z czasem pozwolą zrozumieć, że to co na wierzchu wydaje się brutalne i niesmaczne, pod spodem kryje wrażliwość, empatię, miłość która jak mak, kwiat dojrzewa powoli by rozkwitnąć, musi nastąpić czynnik który spowoduje wybuch emocji, tolerancji, zostaje włączony zapalnik który uruchomi wartości głęboko skrywane. Dla mnie to historia która daje wiele do myślenia, posiada puentę, morał, przekaz, opowieść która łapie za serce, jest wrażliwa, a jednak aby ją odkryć należy ją zrozumieć. 

Aleksy po opuszczeniu szkoły, pragnie spędzić wakacje z przyjaciółmi, jako zdeklarowany buntownik, będący w okresie dojrzewania niczego tak bardzo nie pragnie jak śmierci mamy, wstydzi się jej ciała, otyłości, ociężałych ruchów, z każdego gestu, mimiki, słów, wydobywa z siebie odrazę, niesmak, obrzydzenie. Jednak mama, przekupuje Aleksa obietnicą, jaką? niech to będzie moja tajemnica, a Wasze czytelnicze odkrycie, jaki fortel zastosowała ta nielubiana przez syna, kobieta z którą w ostateczności wyjeżdża do Francji by spędzić wspólne wakacje. Początki są trudne, wszystko go drażni, jej obecność, słowotok, wracają obrazy z przeszłości, którymi obarczone są ich wspólne relacje, śmierć siostry Aleksego, ucieczka mamy w świat wewnętrznej stagnacji, odrzucenie chłopca na rzecz żałoby, jego poczucie odrzucenia, stał się jawnym przykładem na radzenie sobie w życiu, co skończyło się pewną tragedią która dała początek kolejnym zdarzeniom. Tam na tej wsi, spędzając razem czas, chłopiec powoli, nie winne począł odkrywać i zauważać zmianę w usposobieniu mamy, która poinformowała go o prawdziwej przyczynie, powodzie ich pobytu razem. Rak który ją trawił był przepustką do spędzania wspólnego czasu, do poznania się bliżej, jak dwie obce planety, które mijały się każdego dnia, funkcjonując obok siebie, mając za nic własne potrzeby, uczucia, nagle jakby wzrok się wyostrzył, barwy nabrały koloru, poczuli smak, węch, te wszystkie zmysły obudziły w Aleksym uczucie tego czym jest MIŁOŚĆ do mamy. Nienawiść początkowo zamieniała się w drobne gesty, słowa, słuchanie, obserwowanie, kluczenie razem po targu, wspólny czas który im się kończył, czy gdyby nie choroba, chłopiec docenił i zrozumiałby mamę, jej wcześniejsze decyzje, zmieniłby swoje nastawienie, dojrzał do tego by pewne rzeczy nazwać po imieniu. To tam powstały jego obrazy na tle wspomnień jakimi darzył ją, odkrywając tym samym wrażliwość na piękno, sztukę, na rzeczy które zawsze będą kojarzyły się z tym jedynym miejscem, scenerią, osobą. 

Pięknie opisane zmiany które stopniowo zachodziły w chłopcu, dały mi wiele do myślenia, otworzyły mi oczy na to jak często jesteśmy egoistami, którzy skupieni są na własnych potrzebach, którzy pragną tylko własnego dobra, nie widząc, nie czując że oprócz ich wysublimowanych potrzeb są też inne, czy to osoby, wartości, przekaz skierowany nie tylko dla młodzieży, myślę że każdy odkryje coś dla siebie, pozwoli zauważyć jak na pierwszy rzut oka, trudne relacje, rozmowy, obecność, zmieniają się pod wpływem chwili, informacji, a nawet sytuacji, jeśli pozwolimy naszym emocjom płynąć, zauważymy że to co do tej pory odbieraliśmy jako suchy przekaz, prosty obraz, ten zmienia się w plastelinę, którą można modelować rzeczywistość, naginać i zmieniać jej struktury, poczuć pod opuszkami palców zmiany, że jeśli tylko chcemy i pragniemy, możemy wszystko, wydobyć z siebie pokłady empatii, zrozumienia, tolerancji. Zgodzę się z opinią Małgorzaty Rejmer, która porównała cierpienie które stało się narratorskim lamentem, do ballady w poemacie o przemijaniu, śmierci, która zaklęta jest w słonecznikach, w polu ułamanych łodyg, w osieroconych sukienkach, delikatnym majestatycznym powiewie płatków maku, wiatru i oceanu, koloru jej oczów które odbijają całe życie, piękno, wrażliwość, tęsknotę, w powieści odczułam moc literatury, wchłoniecie przez słowa, litery, przez naturę, która nas otacza, z którą można się porównać.  Polecam serdecznie. 

Link do opinii

Otrzymałam w prezencie zamiast kwiatka na Dzień Kobiet tę cienką, niby niepozorną książeczkę. Jednak często pozory mylą i tak było w tym przypadku.
Moją uwagę przykuła przede wszystkim ciemna okładka z pięknymi makami. Od zawsze to były moje ulubione kwiaty. Tytuł książki dość intrygujący, kojarzący się z wakacjami, z odpoczynkiem i z lekką, miłą lekturą. Nic bardziej mylnego, gdyż jest w tej niezbyt obszernej lekturze tak wiele skrajnych emocji, emocji syna do matki i matki do syna. Nienawiść i miłość przeplatają się na kartkach tej książki naprzemiennie. Nie jest to moim zdaniem łatwa lektura, jest bardzo oryginalna, można powiedzieć, że bardziej jak poezja a nie proza. Ujmująca swoją innością, lecz wymagająca skupienia.

"Oddałbym ją na przemiał, a zacząłbym od włosów. Tylko jedna rzecz nie pasowała w całej tej historii - oczy. Mama miała zielone oczy, tak piękne, że marnowanie ich na tę sfermentowaną twarz wydawało się grubą pomyłką."

Aleks, znany malarz, za namową swojego terapeuty zaczyna pisać wspomnienia ze swojego dzieciństwa i młodości. Poznajemy zbuntowanego nastolatka, który nie może zapomnieć tragedii sprzed kilku lat i tego jak zachowała się wtedy jego matka. Gdy on najbardziej jej potrzebował, ona zdawała się go nie dostrzegać. Aleks po zakończeniu roku szkolnego z dwójką przyjaciół planuje wyjechać do Amsterdamu aby wreszcie przestali być "prawiczkami". Zbierali cały rok pieniądze na tę wyprawę. Niestety nie wyszło. Mama Aleksa proponuje mu wyjazd na dwa miesiące do Francji i chociaż początkowo chłopak jest temu przeciwny, lecz po przedstawieniu jej argumentów, zgadza się na ten wyjazd. Jest to być może ostatnia już próba nawiązania ponownej więzi. Nie było to łatwe dla chłopaka, lecz jego matka zupełnie się zmieniła, zastanawiał się o co chodzi, jaka jest przyczyna jej innego zachowania.

"Z trudem przychodziło mi żartować z kimś, z kim przez ostatnie osiem lat niemal w ogóle nie rozmawiałem."

Im dłużej przebywają razem w odległym od wioski domu, tym bardziej ich relacje się pogłębiają. Jednak gdy Aleks nie może już dłużej wytrzymać całej tej dziwnej dla niego sytuacji, matka na polu pełnym pięknych maków, podaje mu prawdziwą przyczynę tak spędzanych wakacji.
Nie jest to dla niego łatwe, ale zmienia jego relację w stosunku do matki.

"Był to ostatni raz, kiedy jeszcze mógłbym kochać mamę, gdyby mi na to pozwoliła."

Muszę przyznać, że treść jest bardzo poruszająca, opisana tak realistycznie, że można sobie wyobrazić to spędzane na francuskiej wsi lato Aleksa z matką w śród pięknych pól. Tak aż się wydaje, że to jest jakby biografia słynnego malarza a nie fikcja literacka.
Spodobały mi się wzmianki również o Polsce i to jaka przygoda spotkała Aleksa z wedlowskim "Ptasim mleczkiem", tym bardziej, że podobna wpadkę zaliczył również mój syn.
Warto przeczytać i przeżyć po swojemu tę książkę, mnie przypomina także moje dzieciństwo i niektóre fakty z tej fabuły też mnie dotyczą. Dlatego na pewno trochę dłużej pozostanie w mojej głowie.

"Lato, gdy mama miała zielone oczy, nigdy się nie skończyło."

Link do opinii

Głowa pełna gniewu i nienawiści, a serce zranione na tak wiele sposobów, że „miłość" stała się dla niego czymś obcym. Tym był Aleksy. Chłopcem, który został odtrącony przez matkę i który został pogardzony przez ojca. Którego dwójka najważniejszych ludzi zostawiła, gdy najbardziej ich potrzebował. Ojciec całkowicie wyniósł się z jego życia, a matka może i była obok, ale zdawała się znajdować naprawdę daleko. Dopiero lata później wyciągnęła w jego stronę dłoń, ale czy to nie za późno? Czy wspólne miesiące na francuskiej wsi mogą coś zmienić? Czy nastolatek, który pragnie śmierci matki, jest w stanie zapragnąć dla niej życia?

„Z trudem przychodziło mi żartowanie z kimś, z kim przez ostatnie osiem lat niemal w ogóle nie rozmawiałem. Z kimś, kto odpychał mnie nogą jak psa, gdy byłem gotów być psem tylko po to, by mnie pogłaskano."

Lata później Aleksy wspomina tamte miesiące, przypomina sobie to, co przeżył i czuł. Snuje opowieść o swoim życiu, która to ma stać się dla niego terapią. Opowiada o najważniejszym lecie, ale znajduje również miejsce dla teraźniejszości czy wydarzeń, które miejsce miały wcześniej oraz później. Mówi o samotności, traumie i trudnej miłości. O pięknie maków, staniu się przywódcą ślimaków czy nieprzyjemnym zapachu rzepaku. O tańcu na plaży, śmiechu na jeziorze czy oddychaniu w ogrodzie. O chwilach pięknych, chwilach bolesnych i chwilach, które pamięta się długo.

Nie tego spodziewałam się po książce, która wygląda tak niepozornie. Wiedziałam, że Tatiana Țîbuleac pozwala czytelnikowi z bliska przyjrzeć się pewnej trudnej relacji, ale nie sądziłam, że całość będzie tak pełna emocji. Że autorka opowieść będzie snuła tak pięknie, iż będę miała ochotę czytać ją znowu i znowu. Że łzy nie będą skapywały po moich policzkach, bo będę czuła, jakby spadały prosto do serca, które nieprzyjemnie będzie się kurczyło, aż oddychanie stanie się trudne. Że z rozpaczą będę szukała informacji o wydawnictwach, które mogłyby zapowiedzieć premierę kolejnych tytułów autorki.

„Lato, gdy mama miała zielone oczy" warto przeczytać i trzeba przeczytać. Tylko tyle mogę powiedzieć. Tylko tyle potrafię, bo wciąż jestem zbyt przytłoczona tym, co odnalazłam na niespełna stu pięćdziesięciu stronach. Było pięknie i było boleśnie, a to cudowne połączenie.


tłum. Dominik Małecki

Link do opinii
Avatar użytkownika - Maryjusz70
Maryjusz70
Przeczytane:2024-06-10, Ocena: 5, Przeczytałem,

Bardzo ciekawa proza nowego pokolenia

Link do opinii
Avatar użytkownika - jukka82
jukka82
Przeczytane:2022-12-07, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2022,

Trudno mi ją ocenić. Czytałam o niej mnóstwo dobrych opinii, ale mnie nieco rozczarowała. Czytałam już kilka podobnych. 

Link do opinii

Wzruszająca. We mnie wywołala ogromne emocje. Zaczęło się od niezrozumienia, jak można tak potwornie mówić o swoim rodzicu. Potem było tylko trudniej.

Link do opinii

Jaka niepozorna jest ta książka, a jak pełna treści i znaczeń. Piękny tytuł i piękna okładka zachęcają, żeby zajrzeć do środka. Zachęcają i sugerują jakąś treść, niekoniecznie łatwą i przyjemną. Zaglądam więc, a wnętrze przechodzi moje najśmielsze oczekiwania. W tej niepozornej opowieści autorka pokazuje najważniejsze relacje w życiu człowieka. Relację z matką, syna prawie dorosłego i trudnego, ale przede wszystkim relację z samym sobą. Ileż było odkrywania w głównym bohaterze tego, co sam wie na własny temat, tego, co myśli o sobie kim jest. Dopiero zatrzymanie się, z przymusu, ale jednak, pozwoliło odkryć dojście do własnych emocji. Czy to oznacza, że dopiero w obliczu trudnych wydarzeń i rzeczywistości jesteśmy w stanie być ze sobą szczerzy? Nie wiem, możliwe, że tak jest. W każdym razie piękna jest ta książka, mądra i dojrzała, na niewielu stronach zawarte jest tak wiele. Do tego dochodzi miejsce, w którym rzecz się dzieje (jedno z moich ukochanych), czyli francuska wieś. Kocham takie klimaty. I piękny język. Jednym słowem majstersztyk!

Link do opinii

Aleksy wyjeżdża z mamą na trzy miesiące, na wakacje.  We francuskiej wsi, spokojnej i sennej, starają się zacząć od nowa. Aleksy nienawidzi swojej matki. Ona, w obliczu śmierci, chce by jej wybaczył.  Piękna i poruszająca historia.

Link do opinii
Inne książki autora
Szklany ogród
Tatiana Tibuleac0
Okładka ksiązki - Szklany ogród

Czy imię Łastoczka (po ros. Jaskółka) nadane głównej bohaterce przez jej nową mamę przyniesie dziewczynce wykupionej z wiejskiego sierocińca spodziewaną...

Zobacz wszystkie książki tego autora
Reklamy