Proponujemy Państwu naszą najnowszą pozycję wydawniczą, która w anegdotyczny i barwny sposób opowiada o legendarnym Festiwalu Muzyki w Łańcucie. O niezapomnianych majowych wieczorach i nocach, o pięknej muzyce i o niezwykłych polskich i światowych gwiazdach prezentujących swą sztukę w przepięknej Sali Balowej łańcuckiego Zamku. Przez dziesięć lat dyrekcji Bogusława Kaczyńskiego wszystkie koncerty transmitowane były przez Telewizję Polską i do dziś pojawiają się na ekranach telewizorów w kraju i zagranicą. 140 fotografii. Oprawa twarda. 428 stron. Książka jest pasjonującą lekturą, którą serdecznie wszystkim polecamy.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2012-11-01
Kategoria: Muzyka, film
ISBN:
Liczba stron: 428
Język oryginału: polski
Bogusław Kaczyński był wyjątkowym człowiekiem, którego nie trzeba nikomu przedstawiać. Ja bardzo lubiłam słuchać jego opowieści o muzyce (i nie tylko) i mogłam go słuchać bez końca. Jego wiedza muzyczna zawsze wzbudzała (i do tej pory budzi) mój podziw. W latach młodości opery i sztuki klasyczne jakoś mnie nie kręciły zbytnio, lecz mimo to i tak słuchałam Bogusława Kaczyńskiego, nie wiedząc nawet kompletnie o czym on mówi. Jago wypowiedzi i styl ubierania utwierdzały mnie w tym, że to dżentelmen w każdym calu!
Co prawda, lubiłam go słuchać, lecz nigdy wcześniej nie czytałam jego książek, więc nie wiedziałam czy warto. Teraz wiem, że tak, chociaż to nie to samo.
Po książkę "Łańcut, moja miłość" sięgnęłam nie tylko dla osoby autora, lecz dla miasta, bo to moje rodzinne strony...
"Zamek w Łańcucie od zawsze był miłością mojego życia. Przebywanie w jego pięknych wnętrzach łagodziło trudy, jakie zazwyczaj towarzyszą każdej imprezie muzycznej."
Bogusław Kaczyński rozpoczyna swoją książkę złotymi myślami : "Tym, co tworzy życie i wszystkie wartości, jest entuzjazm" - Thornton Wilder; "Często słyszę jak ludzie mówią, że tego i tamtego nie da się zrobić. I nie robią. Aż nagle przychodzi jeden, który p tym nie wie i właśnie to robi" - Albert Einstein. Można powiedzieć, że znakomicie oddają one stan ducha i umysłu Bogusława Kaczyńskiego, opowiadającego w tej książce o legendarnym Festiwalu Muzyki w Łańcucie.
Ta książka nie jest tylko monologiem autora, gdyż znajdziemy w niej również opinie wielu ludzi na temat tego festiwalu. Są to publicyści muzyczni, dyrygenci, śpiewaczki, reżyserzy, krytycy muzyczni, kompozytorzy czy różnej maści pedagodzy, ale też emeryci i inni widzowie i telewidzowie, którzy kiedykolwiek mieli okazję oglądać te koncerty.
Festiwal Muzyki w Łańcucie za sprawą jego dyrektora, stał się najpopularniejszym świętem muzyki w Polsce.
"Bogusław Kaczyński - dyrektor festiwalu - udowodnił, że sonata Mozarta może sąsiadować z piosenką aktorską, że koncert skrzypcowy jest sztuką, podobnie, jak artystycznie powiedziany tekst, że symfonia może pod jednym dachem pogodzić się z baletem dla dzieci."
Łańcut odwiedziło wielu sławnych i bardziej sławnych artystów. Kaczyński chciał na majowe koncerty ściągać coraz to inne gwiazdy. Krajowe i zagraniczne. Gwiazdy opery i estrady. Połączył poezję i muzykę poważną, operetkę z muzyką rozrywkową. Ściągnął na te koncerty dzieci i młodzież. Przyznam, że miałam raz (tylko jeden) uczestniczyć w tym festiwalu.
Nie sposób pominąć również wielkiego wydarzenia festiwalu, jakim było wykonanie "Requiem" W. A. Mozarta w pięknym i przebogatym wnętrzu Bazyliki Ojców Bernardynów w Leżajsku (moim mieście rodzinnym), leżącym około trzydzieści kilometrów od Łańcuta. Zjechało się tam niemal pięć tysięcy osób i na stojąco, wsłuchiwali się w idealnej ciszy ponad godzinę trwającego spektaklu. Wykonawcami byli: Orkiestra Symfoniczna Państwowej Filharmonii w Poznaniu, Chór "Poznańskie Słowiki" oraz soliści.
"Chór Stuligrosza gościł także w zamku w Łańcucie, śpiewając a capella i budząc wiele wzruszenia."
I chociaż złośliwi często mówili, że jest to prywatny festiwal Bogusława Kaczyńskiego i pomawiali o pruderię artystyczną, fałszywą egzaltację, o schlebianie prowincjonalnej ekstrawagancji i tanim gustom muzycznym, myślę że robili to dl zasady, bo czemu on może a ja nie. Jednak mimo tej krytyki, robił swoje i nawet gdy krytyka była nader słuszna, to po nim spływała jak po kaczce, nie komentował w zasadzie tego i szedł dalej do przodu, w myślach planując już następne koncerty.
Bogusław Kaczyński i jego muzyczna wiedza zachwyca do dzisiaj, a jego osiągnięć w rozpowszechnianiu muzyki nikt nie może mu odebrać. A poza tym, mówi się przecież, że każdy sukces mierzy się ilością wrogów...
Ta książka to dla mnie przypomnienie cudownych przeżyć na Festiwalu Muzyki w Łańcucie w 1986 roku.
Znajdziemy tu wiele fotografii dokumentującej tamte wydarzenia. I chociaż nie byłam pewna czy pisanie Bogusława Kaczyńskiego będzie równie dobre jak jego ówczesne perorowanie, to teraz jestem pod dużym wrażeniem treści tej książki. Autor zawsze odznaczał się dużą pewnością siebie a nawet wręcz jakby zuchwałością, chociaż wiele osób uparcie nazywało go snobem.
"Łańcut, moja miłość" to doskonała lektura dla wielbicieli muzyki i nie tylko. Polecam zwłaszcza osobom nie przepadającym za operą. Może się nawrócą i posłuchają czegoś...
Mówi się, że są takie miejsca i takie imprezy, do których się chętnie wraca i czeka na nie przez cały rok. Myślę, że bez wątpienia należy do nich Festiwal Muzyki w Łańcucie. I każdy kto pierwszy raz przyjechał na Festiwal Muzyki do Łańcuta, dopiero tu, na miejscu zrozumiał, że znalazł się w innym świecie.
"Jest Łańcut niekwestionowaną muzyczną stolicą Polski. Nie jakieś tam Sopoty, Opola czy Kołobrzegi, ale właśnie Łańcut. Zresztą zawsze rozbrzmiewał on muzyką. Kochał się bowiem w muzyce bodaj nie mniej niż Bogusław Kaczyński - i ostatni ordynat Alfred hr. Potocki."
ARTYSTA – GENIUSZ – LEGENDA\r\nKim był Fryderyk Chopin, wie niemal każdy. Wielki kompozytor, światowej sławy wirtuoz fortepianu, muzyczny geniusz...
ARTYSTA – GENIUSZ – LEGENDA Kim był Fryderyk Chopin, wie niemal każdy. Wielki kompozytor, światowej sławy wirtuoz fortepianu, muzyczny geniusz...
Festiwal jest efektem zbiorowego wysiłku wielu często anonimowych ludzi. Są zazwyczaj skromni i spontaniczni w sposobie bycia. Po koncercie nie wychodzą na estradę, nie kłaniają się publiczności i nie brylują przed kamerami telewizyjnymi. Po prostu, nie czekając na kwiaty i oklaski, świetnie pracują.
Więcej