Dziewięć niezwykłych, wzruszających, a często szokujących opowieści kobiet, które jako 14-15-letnie łączniczki lub sanitariuszki uczestniczyły w powstaniu warszawskim. Warszawianki, panienki z dobrych domów, uczennice dobrych szkół, patriotki zaangażowane w konspirację AK i Szarych Szeregów, córki lekarzy, profesorów, przedsiębiorców, właśnie wkraczały w młodość. Czas powstania je ukształtował i teraz, po ponad 70 latach, wciąż żyją wydarzeniami z sierpnia 1944 roku. Każda z kobiet opowiada o powstaniu ze swojej perspektywy, a wszystkie sylwetki układają się w pewną syntezę postaw oraz obraz patriotycznego środowiska walczącej młodzieży tego okresu.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2015-07-20
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 320
,,Nie uważają się za bohaterki, walczyły, bo tak należało" - dziewięć nastolatek, które były wychowane na romantycznym imperatywie miłości ojczyzny staje się świadkami i jednocześnie uczestniczkami wyjątkowego okresu historii. Okresu, kiedy okrucieństwo staje się powszechnością, kiedy człowieczeństwo przybiera najgorsze oblicza, kiedy zmieniają się priorytety.
Maria Stypułkowska - Chojecka pseudonim Kama wspomina:
,,Człowiek z biegiem czasu zaczyna kamienieć w środku i staje się odporny na to, co dzieje się wokół niego" (s. 290)
Tamten czas ukształtował je i zmienił sposób postrzegania największych wartości jakimi są miłość do ojczyzny, do polskości, a także miłość do rodziny, bliskich, pozwolił dostrzegać i doceniać zwykłe, codzienne sprawy.
Zofia Słojkowska - Krajewska pseudonim Nelly pisze:
,,Wojna to dla mnie też konkretny smak, smak kaszy jaglanej, którą jadłam dzień w dzień" (s.302)
Wojna nie zna wieku, statusu i płci swych ofiar. Stajemy się wszyscy jednakowi, wszyscy tak samo zagrożeni. Całe społeczeństwo walczyło. Te młode dziewczęta też wiedziały, że nie można stać z boku i bezczynnie się przyglądać. Więc i one wzięły sprawy w swoje drobne dłonie i przyłączyły się do walki nie tylko o własne życie, ale do walki o wolność i godną przyszłość dla pokoleń.
"Łączniczki" to połączenie biografii, wspomnień oraz archiwalnych zdjęć. Każda z kobiet przedstawia swoją relację w indywidualny sposób, własnymi słowami, tak jak pamięta, tak jak potrafi.
Opowieści są różnorodne, a łączy je wspólny mianownik - Powstanie Warszawskie. Historie są przedstawione z różnych punktów widzenia, jednak podobne przeżycia i odczucia towarzyszą wszystkim.
Różnie też się je czyta. Są takie, które pochłania się z zapartym tchem jak niesamowitą, nierealną powieść, trudno przy nich uwierzyć, że wydarzyły się naprawdę, że to nie fikcja literacka.
Są też takie trochę pobieżne, niezbyt przyciągające uwagę swoją treścią.
Kiedy wzięłam książkę do rąk, byłam przekona, że przeczytanie jej zajmie mi kilka długich wieczorów. Otworzyłam ją i... wielkie zaskoczenie: na kartkach dużego formatu bardzo mało tekstu, wielgachne marginesy z każdej strony i ogromna czcionka, nawet numeracja stron zaskakuje ogromem: wielka, dwu-centymetrowa. Po chwili zaskoczenia przyszła refleksja: to wszystko być może dlatego, że autorkami wspomnień są kobiety, teraz około 80-90-letnie, ważne więc, by zarówno one, jak i osoby, które przeżyły tamten czas mogły sięgając po książkę, w spokoju samodzielnie ją przeczytać. Dlatego też, chociaż początkowo byłam zirytowana, teraz uważam, że jest to pozytywny aspekt książki.
A co mi się nie podobało? Przyznam szczerze, że oczekiwałam więcej szczegółów z powstańczej rzeczywistości, drobiazgowych opisów pracy łączniczek, sanitariuszek. Przecież sam tytuł mówi ,,Wspomnienia z Powstania Warszawskiego", a tymczasem większość tekstu, to opis życia naszych bohaterek, a okres powstańczy jest potraktowany dość powierzchownie. Szkoda.
Codzienne problemy, małe smutki i radości, wspaniałe chwile spędzone z rodziną, wakacyjne wyjazdy, pierwsze miłości. Współczesne nastolatki przeżywają te same dylematy co ich rówieśniczki z końca lat '30-tych. Wychowane w różnych środowiskach przeżywały podobne problemy, cieszyły się z podobnych drobnych przyjemności. Wystarczył jeden moment, żeby te życia zmieniły się całkowicie. WOJNA. Ta wojna była straszna, zresztą która nie jest - od pierwszych chwil bombardowania, łapanki, godzina policyjna, getto, powolna likwidacja życia inteligenckiego. Nie było już spokojnego życia. Zagościł strach. Co ważne, ówczesna młodzież wychowywała się w postawie patriotycznej. Społeczeństwo walczyło. Nic więc dziwnego, że również młode dziewczęta pragnęły pomóc ojczyźnie. Przyłączały się do konspiracji.
Wciągnęli mnie starsi kuzyni. Miałam wtedy dwanaście czy trzynaście lat. Po aresztowaniu ojca z dnia na dzień stałam się dorosła. Bardzo chciałam pomagać.*
Po tych kilku koszmarnych wydarzeniach wrześniowych, a zwłaszcza tym, postanowiłam, że nie będę czekać bezczynnie na to, co się stanie. Zrozumiałam, że nie ma możliwości innej, jak tylko wyrzucić Niemców z Polski. Inaczej nas wszystkich wymordują. Skoro z taką łatwością przychodzi im zabijanie niemowląt... Dlatego wstąpiłam do konspiracji, dlatego później brałam udział w powstaniu, dlatego nie tylko zostałam łączniczką, ale też strzelcem.*
Książka składa się z dziewięciu opowieści kobiet, które w czasie wojny i Powstania były nastolatkami, czasami jeszcze dziewczynkami. Musiały bardzo szybko dorosnąć, nie bały się stanąć do walki, nie zawsze z bronią w ręku, ale zawsze świadome, że każda chwila może być ich ostatnią. Te dziewięć historii jest bardzo różnych, dziewczyny wywodziły się z różnych środowisk, nie wszystkie przed wojną były mieszkankami stolicy, nie znały się, a jednak czytając te historie można znaleźć wspólny punkt - wyrwane z codzienności, przerażone wojną, doświadczały śmierci i wiecznej niepewności, pojawiał się bunt i chęć odwetu, a ostatecznie niedowierzanie z porażki.
W czasie powstania nie bałam się własnej śmierci. Byłam przygotowana na nią w każdej chwili. Dzisiaj żyję, a jutro mogę już nie żyć - wiedziałam to. Ale nie myślałam o tym. Bardziej przeżywałam, gdy widziałam kogoś nieżywego.*
Wojna i Powstanie pozostały z tymi kobietami do końca życia, po latach zdecydowały się opowiedzieć swoje historie. Historie nie są długie, na pewno nie opowiadają wszystkiego, ale przekazują istotne kwestie z tamtych lat. Zderzenie zwykłego życia sprzed wojny, wspomnień wojennych a potem tych dotyczących działań powstańczych bardzo wyraźnie pokazują co czuły te dziewczyny, jak wielkim przeżyciem był dla nich ten czas. Dorośli ludzie nie potrafili sobie poradzić, cóż więc miała powiedzieć młodzież.
Pod koniec powstania ludność cywilna umierała w piwnicach, bez wody i jedzenia. Z naszej okolicy wyprowadziliśmy wszystkich na Powiśle. Potem cała dzielnica zamieniła się w zupełne pustkowie. Po naszej stronie ulicy nawet Niemców nie było. Tylko płonące budynki, strasznie nieprzyjemne uczucie. Zwłaszcza w nocy. Zbliżał się koniec. *
Autorzy książki zebrali opowieści starszych kobiet i przedstawili je w powyższej książce. Migawki sprzed wojny, szok pierwszych dni walki i codziennego ówczesnego życia, a potem te najważniejsze dni dla młodych kobiet - wiara w wypędzenie Niemców z Warszawy i odzyskanie znowu swojego miasta i kraju. Ta książka to proste i prawdziwe historie, które przemówią do każdego z nas.
Wojna przeminęła, ale pamięć o tamtych dniach nie. Bardzo dobrze, że ludzie nie zapomnieli i choć pokolenie naszych dziadków, być może rodziców powoli odchodzi, to książki tego typu dają nam wiedzę, ale także ostrzegają jak tragiczna w skutkach jest wojna. Pokazują także jak wielką chęć walki mieli wtedy w sobie ludzie, jaki patriotyzm żył w Polakach, że byli gotowi do takich poświęceń. Powstanie Warszawskie w dużej mierze składało się z młodych, dopiero wchodzących w dorosłość ludzi, bardzo często jeszcze dzieci. Jak wielu zginęło w czasie tych 63 dni, ile straciliśmy tracąc ich. Powstanie Warszawskie - ostatni zryw narodowy, który zakończył się porażką. Zawsze zastanawiam się jak byśmy dziś postąpili, gdybyśmy znaleźli się w podobnej sytuacji. Czy bylibyśmy gotowi na walkę i śmierć?
Prawie wcale nie płakałam w trakcie wojny. Żołnierzowi nie wypadało. Nie płakałam, gdy szłam kanałami z Mokotowa do Śródmieścia przez osiemnaście godzin. Czasami ścieki sięgały mi brody, nie wzruszało mnie to. Szłam z koleżanką, która była nieprzytomna ze zmęczenia i chciała pić brudną wodę, takie miała pragnienie. (...) Nie płakałam również wtedy, gdy zobaczyłam, że mój dom na ulicy Leszno podpalono. Poprosiłam kolegów z oddziału, żeby dali mi papierosa. (...) Pamiętam dzień, kiedy rozpłakałam się w trakcie wojny. To było wtedy, gdy ogłoszono kapitulację powstania.*
Jutro kolejna rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. O godzinie 17.00 ruch w Warszawie na chwilę ustanie, zawyją syreny w całym mieście. To odpowiednia chwila na zadumę. Co by się stało gdyby Powstanie nie wybuchło, jak wyglądałaby Warszawa? Czy poświęcenie powstańców poszło na marne? Może warto wtedy sięgnąć po tę pozycję i przekonać się jak dziś wspominają te dni uczestniczki powstania?
*Cytaty z książki.
W dzisiejszych czasach jest bardzo dużo pozycji dotyczących lat drugiej wojny światowej i Powstania Warszawskiego. Na "Łączniczki" trafiłam zupełnie przez przypadek.
Dziewięć niezwykłych, wzruszających, a często szokujących opowieści kobiet, które jako 14-15-letnie łączniczki lub sanitariuszki uczestniczyły w powstaniu warszawskim.
Warszawianki, panienki z dobrych domów, uczennice dobrych szkół, patriotki zaangażowane w konspirację AK i Szarych Szeregów, córki lekarzy, profesorów, przedsiębiorców, właśnie wkraczały w młodość. Czas powstania je ukształtował.
Nieraz zastanawiam się jakby to było dzisiaj, gdyby nadeszło wojenne zagrożenie. I podejrzewam, że nie tylko ja się nad tym zastanawiam. No bo jaka jest dzisiejsza młodzież? Zapatrzona w ekran komputera lub smartfona. Żyjąca jedynie na FB czy Instagramie. A jakie mają wartości? Najnowszy sprzęt, ubrania...
W tamtym czasach było inaczej. Oczywiście wtedy też młodzi buntowali się wobec pewnych norm. Ale wychowanie było inne.
Nastoletnie dziewczyny. Każda z innego środowiska. Żadna z nich nie myślała o sobie. Każda z nich napatrzyła się na okropne rzeczy. Książka składa się z dziewięciu historii opowiedzianych przez same bohaterki. Historie bardzo poruszające, wywołujące łzy. Podziwiam te dziewczyny, dziewczynki nawet, za ich odwagę i poświęcenie. A książkę polecam. Atutem są zdjęcia z tamtego okresu.
Idealna książka dla spragnionych wiedzy historycznej z okresu II wojny światowej, powstania warszawskiego. Wzruszające wspomnienia dziewczyn, które zmuszone były dorosnąć w przyspieszonym tempie, a ich życie ze spokojnego zamieniło się w piekło na ziemi. Poruszające historie, które poruszą serce każdego czytelnika. Polecam ! Ważna książka i potrzebna dla całego narodu, by pamięć o naszej historii i prawdzie nigdy nie zaginęła ! Moja ocena to 6 !
"Po straszliwej okupacji powstanie było dla nas momentem, kiedy poczuliśmy się wolnymi ludźmi. Ci, którzy nigdy nie utracili poczucia wolności, nie zdają sobie sprawy, jaką ma ona wartość. Trzeba młodym przekazywać, że człowiek bardziej niż jedzenia i warunków materialnych potrzebuje wolności".
Coś w tym jest, że pewne wydarzenia robią na nas wrażenie dopiero wtedy, gdy poznamy historie konkretnych osób. Miałam tak przy czytaniu tej książki. "Łączniczki" pomogły mi zrozumieć Powstanie Warszawskie.
Zawsze uważałam się za patriotkę. Teraz wiem na pewno, że gdyby trzeba było, nie wahałabym się przed walką za Polskę.
"Ustawiono nas czwórkami, zaraz za bramą główną obozu. To wtedy pierwszy raz padło w naszym kierunku stwierdzenie, że jesteśmy ,,kobietami pistoletami"...
Godzina ,,W" zmieniła nie tylko życie tych, którzy 1 sierpnia 1944 roku podjęli nierówną walkę z hitlerowskim okupantem, wychodząc na ulice Warszawy...
Przeczytane:2020-08-02, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2020, 52 książki 2020,
Łączniczki to jeden z symboli Powstania Warszawskiego. Funkcję te pełniły bardzo młode dziewczyny, których zadaniem było przekazywanie rozkazów, meldunków, czy materiałów i broni między oddziałami. Ich służba była wyjątkowa, bardzo trudna, odpowiedzialna i skrajnie niebezpieczna. Tylko nieliczne otrzymywały broń. Nie myślały o tym, co może je spotkać, że mogą nawet zginąć. Dla nich honor i wypełnienie rozkazu było najważniejsze - "Byłam Polką i moim obowiązkiem było działać jako łączniczka i walczyć o to, żeby mój kraj wyswobodził się z więzów, które tak mocno zaciskały na nas Niemcy" g wspomina Krystyna Królikiewicz - Harasimowicz. Żadna z nich nie uważa się za bohaterkę. Walczyły, opiekowały się rannymi (nawet Niemcami) jako sanitariuszki, bo tak należało. Wojna zabrała im beztroską młodość, miłość, marzenia, a często bliskich. Ponad wszystko ceniły wolność i naukę, która była przepustką do osiągnięcia swych marzeń. Chciały być lekarkami, aktorkami, nauczycielkami. Niektórym z bohaterek książki udało się to osiągnąć po wojnie, dzięki nauce na tajnych kompletach. Były świadkami cierpienia, niewyobrażalnego okrucieństwa, potwornych rzezi, padały ofiarami gwałtów. Przeszły naprawdę wiele, ale udało im się ocaleć i dziś możemy przeczytać ich wspomnienia. Jakże bolesne i pozostające w ich pamięci do końca życia. W tej książce poznacie wydarzenia tamtych dni wspomniane przez: Balbinę Szymańską-Ignaczewską
pseudonim „Basia”, Jolantę Mirosławę Zawadzką-Kolczyńską
pseudonim „Klara”, Wandę Traczyk-Stawską
pseudonim „Pączek”, Bronisławę Romanowską-Mazur
pseudonim „Sosna”, Barbarę Wilczyńską-Sekulską
pseudonim „Penelopa”, Teresę Kuklińską-Tyrajską
pseudonim „Basia”, Krystynę Królikiewicz-Harasimowicz pseudonim „Kryśka”, Marię Stypułkowską-Chojecką
pseudonim „Kama”, Zofię Słojkowską-Krajewską
pseudonim „Nelly”.
Jedyne do czego mogę się przyczepić, to zdjęcia, które zostały zamieszczone na końcu, w bardzo chaotyczny sposób. Poza tym naprawdę warto przeczytać ich historie.