Nadszedł czas, by opowiedzieć tragiczną historię, stanowiącą punkt wyjścia dla wszystkich, które nadejdą… a także tych, które już opowiedziano.
Trwa Wiek Ciemności i kraina zwana Kurald Galain – ojczyzna Tiste Andii, którą włada Matka Ciemność, rezydująca w swej cytadeli w Kharkanas – znalazła się w niebezpiecznej sytuacji. Zwolennicy Vathy Urusandera – wielkiego wojownika będącego bohaterem nisko urodzonych – wysuwają jego kandydaturę na męża Matki Ciemności. Jednakże w tej kwestii ma coś do powiedzenia lord Draconus, noszący tytuł jej Małżonka.
Zbliżające się starcie między tymi dwiema konkurencyjnymi siłami wywołało podziały w całej krainie. Wśród mieszkańców krążą pogłoski o wojnie domowej, a z mórz wyłania się starożytna moc, uważana za od dawna martwą. Nikt nie potrafi odgadnąć jej prawdziwych celów ani zrozumieć jej potencjału. W samym środku tego najwyraźniej nieuniknionego pożaru znaleźli się Pierwsi Synowie Matki Ciemności – Anomander, Andarist i Silchas Ruin – wywodzący się z Twierdzy Purake. To oni zmienią oblicze świata.
To początek epickiej opowieści autorstwa Stevena Eriksona, mówiącej o gwałtownych rodzinnych konfliktach, o zazdrości i zdradzie, o szalonej magii i nieokiełznanej mocy… a także o wykuciu miecza.
Informacje dodatkowe o Kuźnia ciemności:
Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2013-06-28
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
978-83-7480-361-8
Liczba stron: 640
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2014-01-20, Ocena: 6, Przeczytałam, 26 książek 2014, Mam,
Wszyscy fani twórczości Stevena Eriksona mogą otrzeć łzy smutku, które to pojawiły się na ich twarzach wraz z zakończeniem fantastycznej sagi "Malazańska Księga Poległych". Oto bowiem ten niekwestionowany mistrz gatunku, proponuje swoim czytelnikom nowy, trzyczęściowy cykl, osadzony w dobrze znanym już świecie Malazu i sąsiadujących z nim krainach. Czy będzie on równie udany, fascynujący, nowatorski i trzymający w napięciu, jak jego poprzednik..? Na to pytanie mogę odpowiedzieć jedynie częściowo, gdyż mam za sobą lekturę dopiero pierwszej części owego cyklu, a na końcowe wnioski przyjdzie zapewne poczekać do finału opisywanej historii. Niemniej co nieco, mogę już powiedzieć o sadze "Kharkanas", którą to rozpoczyna powieść zatytułowana "Kuźnia ciemności".
Powieść opowiada o wydarzeniach, które miały miejsce setki, a być może nawet tysiące lat przed tym, o czym opowiadają tomy "Malazańskiej Księgi Poległych". Głównym miejscem akcji jest Kurald Galain, zamieszkiwane przez rasę Tiste. Ową krainą i żyjącym tam ludem włada Matka Ciemność, zamieszkująca cytadelę w Kharkanas. Faktyczną władzę pełni jednak jej małżonek, którym jest lord Draconus. Niestety w kraju rodzą się coraz większe niepokoje społeczne i konflikty, wywoływane niezadowoleniem z rządów Draconusa. Tym samym dochodzi do walki o władzę, w której to po jednej stronie staje obecny mąż Matki Ciemności, po drugiej zaś wojownik Urusander, który wsławił się bohaterstwem w licznych wojnach, zyskując tym samym szacunek i przychylność społeczeństwa ludu Tiste. I tak oto w przededniu wybuchu wojny domowej, pojawia się niespodziewanie wielkie zagrożenie, nadciągające od strony morza, którymi kierują pradawne siły Zła i Ciemności..
Po lekturze "Kuźni ciemności", z całą pewnością mogę stwierdzić jedno. Ta powieść jak i rozpoczęta nią cała saga, ponownie uwiedzie wszystkich miłośników mrocznej fantasy, tak dobrze znanej z poprzednich dokonań Eriksona. W pewnym sensie być inaczej nie mogło, gdyż autor sięga tak naprawdę po sprawdzone wzorce, osadzając swoją powieść w realiach poprzedniego cyklu, licząc tym samym na to, iż wszyscy fani nie odmówią sobie kolejnej dawki tej niezwykłej rozrywki. Niemniej jak to często bywa z kontynuacjami lub prequelami, istnieje ryzyko pewnego wyczerpania "materiału", tworzenia na siłę historii, które tak naprawdę nigdy nie powinny powstać, by nie zaszkodzić w ten sposób niedoścignionemu pierwowzorowi. Na szczęście w przypadku Stevena Eriksona i jego najnowszego dzieła, to ryzyko się nie sprawdziło. Niniejsza powieść jest interesująca, solidnie napisana i co najważniejsze, ze wszech miar uzasadniona. Jej fabuła porusza bowiem kwestie, które od dawna nurtowały wszystkich fanów "MKP", jak chociażby historia tak ważnej i kluczowej dla przyszłych wydarzeń rasy, jak Tiste Andii.
To wszystko, czego mogli się spodziewać fani twórczości Eriksona, znajdujemy w jego najnowszej powieści. Mam tu na myśli przede wszystkim liczne, występujące na przemiennie wątki, początkowo pozornie nie powiązane ze sobą, potęgujące wręcz wrażenie chaosu i bałaganu, które dopiero wraz z rozwojem akcji, wydają się łączyć w logiczną całość, misternie ułożonego scenariusza. Każda historia, każde wydarzenie i każdy bohater, odgrywają ważną rolę w opowieści, o czym dowiadujemy się dopiero z czasem. Ale tak właśnie należy czytać powieści tego autora, z wielką dozą cierpliwości i zaufania do tego, że nie pozwoli On nam się zagubić, lecz niejako "za rękę" poprowadzi Nas do logicznej całości, która pozwoli Nam zorientować się w fabule i realiach tworzonego przez niego świata. I przyznam szczerze, że bardzo polubiłam to odczucie, początkowego zagubienia, które po pewny czasie przeradza się w olśnienie i satysfakcję z tego powodu.
Nie mogło nie zabraknąć tu także tej niezwykłej aury tajemniczości, która kryje się na każdej stronie powieści. Tak naprawdę bowiem, to nie wiemy do końca, jaki naprawdę jest świat rasy Tiste, jakimi prawami się kieruje i jakie zależności nim kierują. Otrzymujemy tyle informacji, na ile są one Nam niezbędne i nic poza tym. Niejasności, niedopowiedzenia, zagadki i tajemnice - wszystko to sprawia, iż nie jesteśmy w stanie przewidzieć rozwoju akcji. Wydarzyć może się tutaj wszystko, nawet najbardziej niewiarygodne historie, których przebieg będziemy mogli śledzić na kolejnych kartach powieści lub w jej następnych tomach.
Budowanie wielkich, fantastycznych i tajemniczych światów, to wielki atut i przejaw równie wielkiego talentu Stevena Eriksona. W niniejszej powieści otrzymujemy obraz świata, tak fascynującego i tajemniczego, iż chyba już bardziej nie można byłoby wymyślić. Począwszy już od osoby samej królowej, która sprawuje władzę w sensie umownym, symbolicznym, zaś faktycznie rządzi jej mąż, bynajmniej tak się Nam wydaje, gdyż sieć wzajemnych układów i powiązań na królewskim dworze, jest tak szeroka i tak bardzo rozbudowana, że nic nie jest tu pewne do końca. Mieszkańcy tejże krainy, wysocy, czarni jak noc, z wydłużonymi oczyma i długimi, lśniącymi czarnymi włosami, których to wiek życia przypadał średnio na kilkanaście tysięcy lat. Są niezwykli, tajemniczy, władający ogromną wiedzą i mocą. I do tego to niezwykłe poczucie zagrożenia, kryjące się pod postacią ulewy, wiatru, burzy, ciemności królującej w owej krainie.
"Kuźnia ciemności" to chyba najbardziej "upolityczniona" powieść autora w jego dorobku, opierająca swoją fabułę w głównej mierze właśnie o pałacowe knowania, intrygi, walkę o władzę - politykę. Oczywiście znajdziemy i tu szczęk oręża i bitewny krzyk, lecz główną rolę pełnią tutaj postacie, które walczą o utrzymanie lub przejęcie władzy nad rasą Tiste. Początkowo byłam lekko zawiedziona, iż to właśnie na ten wątek autor położył największy nacisk. Po pewnym czasie jednak wciągnęłam się w tę polityczną opowieść, która jest nie mniej interesująca i zaskakująca, niż relacje z pola bitwy czy też magiczne formuły. Tutaj, wśród tychże politycznych działań, odnajdujemy tyle emocji, licznych i zaskakujący zwrotów akcji, przejawów rodzącego się zła, iż z całą pewnością nie ma mowy o nudzie. Ponadto warto wziąć po uwagę fakt, iż jest to pierwsza część trylogii, której zadaniem było wprowadzenie do całości opowieści, zaś czas na bardziej "żywiołowe" relacje, przyjdzie zapewne w kolejnych tomach.
Trzy najbardziej typowe cechy dla twórczości Eriksona, to tajemnica, mrok i czarny humor. W przypadku "Kuźni ciemności" nie jest inaczej. Najwięcej odnajdziemy tutaj wszechobecnej tajemniczości, dotyczącej zarówno samego miejsca akcji jak i przedstawianych wydarzeń. Nie wszystko zostaje tu wyjaśnione wraz z ostatnią stroną, co jest tak typowe dla tego pisarza. Choć i tak wypada mieć sporą nutę optymizmu, powodowaną faktem, że całość sagi liczy zaledwie trzy tomy, a nie dziesięć, jak to miało miejsce w przypadku poprzedniej sagi, i tym samym prędzej, aniżeli później, na pewno poznamy wszystkie odpowiedzi na nurtujące Nas pytanie. Jeśli chodzi o mroczność, to jej poczucie z całą pewnością towarzyszy lekturze tejże powieści. Ciemność kryje tutaj zło, nie do końca nazwane, nie do końca wyobrażalne, jednak z całą pewnością bardzo groźne dla mieszkańców tej krainy. Zło, które wraz z każdym dniem wydaje się zbliżać coraz bardziej, zwiastując strach i śmierć. Cóż mogę dodać więcej.., aniżeli napisać, iż uwielbiam to poczucie, które emanuje z każdej strony powieści. I wreszcie czarny humor, tak bardzo znamienny dla książek Eriksona. Humor, którego tym razem jakby brakuje, a jeżeli już się pojawia, to w niejako bardziej łagodnej formie. Być może wpłynęła na to fabuła opowieści, co by nie powiedzieć, ze wszech miar mroczna, choć w przypadku wcześniejszych dzieł pisarza, to nie stanowiło jakoś specjalnej granicy, dla rubasznych, ciętych i dowcipnych ripost głównych bohaterów..Cóż, być w kolejnych tomach będzie Nam dane więcej okazji do śmiechu.
To, co wydaje mi się szczególne ważne, to fakt iż po ową książkę mogą sięgnąć również i Ci czytelnicy, którzy wcześniej nie mieli okazji poznać twórczości Stevena Eriksona. Fabuła powieści nie wymaga bowiem znajomości cyklu "Malazańska Księga Poległych", a wręcz przeciwnie, ułatwia i czyni lekturę książki jeszcze bardziej przyjemną. Wynika to z tego faktu, iż wiele występujących tutaj postaci, występowało również w tomach poprzedniego cyklu, a ściślej rzec biorąc, ich przyszłe wcielenia, często bardzo odbiegające od tych, jakie tu widzimy. Myślę, że o wiele przyjemniej jest czytać o kimś, o kim nie wiemy, jak bardzo się zmieni w przyszłości. Tu również należy się wielki ukłon autorowi, za "dopuszczenie" wszystkich czytelników do tejże lektury, co w przypadku "MKP", nie było możliwe bez znajomości poprzednich części.
"Kuźnia ciemności" to 640 stron doskonałej fantasy, która zadowoli nawet najbardziej wymagające gusta fanów gatunku. Miłośników nie trzeba zachęcać, gdyż i tak sięgną po tę książkę, niejako z czytelniczego obowiązku. Niezdecydowanym mogę jedynie powiedzieć, iż czas spędzony na lekturze tejże powieści, na pewno nie będzie czasem straconym, a porcja rozrywki jakiej doświadczą podczas lektury, będzie niezapomnianym przeżyciem. Polecam i życzę niezapomnianych, mrocznych i fantastycznych doznań literackich..