Najnowsza powieść Kristin Harmel szturmem zdobyła listę bestsellerów "New York Timesa".
,,Od czasu ,,Słowika" aż do dziś nie zdarzyło mi się skończyć książki i nie móc mówić ze wzruszenia. Poruszająca i monumentalna." Fiona Davis
Powieść zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami z okresu II wojny światowej.
Pewnego dnia Eva Traube Abrams, bibliotekarka z Florydy, układając książki na półkach zauważa w gazecie niezwykłe zdjęcie. Zamiera... zdjęcie przedstawia książkę, której nie widziała od 65 lat. To dzieło to "Księga utraconych imion".
Artykuł opowiada o szabrowaniu bibliotek przez nazistów w Europie podczas II wojny światowej - co Eva doskonale pamięta - oraz poszukiwaniach, mających na celu odnalezienie ludzi związanych z książką ze zdjęcia. Ów XVIII-wieczny tekst religijny, który ponoć zniknął z Francji w czasie wojny, to niezwykle ciekawy przypadek. Niespodziewanie odnaleziony - został umieszczony w głównej berlińskiej bibliotece. Zawiera pewien szyfr, lecz choć naukowcy łamią głowy, nie potrafią go złamać, ani nie wiedzą, skąd się wziął.
Odpowiedzi na ich pytania zna Eva - lecz czy wystarczy jej sił, aby wrócić do starych wspomnień i pomóc w odnalezieniu osób zaginionych podczas wojny?
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2021-02-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
Tytuł oryginału: The Book of Lost Names
"Księga utraconych imion" to powieść inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z czasów II wojny światowej. Taka zachęta dla mnie to oczywista oczywistość, aby sięgnąć po książkę lub audiobook.
Główną bohaterką powieści jest Eva Traube Abrams. Starsza kobieta mieszka na Florydzie, gdzie pewnego dnia dostrzega w gazecie zdjęcie książki, której nie widziała kilkadziesiąt lat, a która miała dla niej ogromne znaczenie w czasie II wojny światowej. Jako młoda dziewczyna doświadczyła okrucieństwa wojny, które zaczęło się od tego, że jej ojciec został aresztowany podczas obławy zorganizowanej przez hitlerowców w Paryżu, gdzie Eva mieszkała z rodzicami. Matka dziewczyny nie zamierza opuszczać Paryża, ponieważ chce za wszelką cenę ratować męża, jednak ostatecznie zgadza się wyjechać, chociaż uważa, że to jej córka jest winna temu, że straciła męża. Nie potrafi przystosować się do nowej sytuacji, nie chce przyjąć do wiadomości tłumaczeń Evy.
Dziewczyna przygotowuje dla siebie i matki fałszywe dokumenty, dzięki którym udaje im się uciec z Paryża. Kobiety trafiają w miejsce, gdzie Eva decyduje się wykorzystać swoje niesamowite zdolności plastyczne do pewnych działań, które mogą pomóc wielu ludziom. Matka jest przeciwna, ma żal do córki, że zamiast szukać i ratować ojca, ona angażuje się w pracę na rzecz obcych żydowskich dzieci. Czy Eva ulegnie presji matki i wróci do Paryża, by odnaleźć ojca? Jakie zadanie postawi przed nią pewien duchowny? Czy w piekle wojny znajdzie się miejsce na takie uczucia jak miłość czy oddanie i poświęcenie?
Fabuła książki podzielona jest na dwa tory czasowe. Obserwujemy współcześnie żyjącą na Florydzie Evę oraz młodziutką Abrams, która robi wszystko, by nie tylko przetrwać w czasie wojny, ale także pomóc innym, przede wszystkim niewinnym żydowskim dzieciom. Tytułowa Księga Utraconych Imion ma w przypadku tej pomocy ogromne znaczenie. Skojarzyła mi się ona z Ireną Sendlerową i słoikiem, w którym kobieta chowała karteczki z danymi uratowanych dzieci. Eva wymyśliła inny, ale równie dobry sposób na to, by dzieci mogły po wojnie mieć chociaż cień szansy na poznanie swoich prawdziwych personaliów.
Książka została napisana pięknym językiem i fantastycznie zinterpretowała ją Monika Węgiel-Jarocińska. Słuchało mi się świetnie. Zdecydowanie polecam :-)
Trwająca od kilkunastu dni wojna w Ukrainie zaatakowanej przez Rosję nie nastraja do czytania, zwłaszcza literatury wojennej. Nie potrafię sięgnąć po papierową książkę, nie tylko z tego powodu, ale jakimś cudem udało mi się przemóc i odsłuchać kilka audiobooków między innymi z gatunku literatury wojennej. Jednym z nich jest “Księga Utraconych Imion” Kristin Harmel, przeczytany przyjemnym dla uch głosem przez Monikę Węgiel - Jarocińską.
Jak już zapewne wiecie czytam dużo książek z historią w tle, zwłaszcza tych o tematyce wojennej i obozowej. Nie przestaję, ponieważ wciąż trafiają się wśród nich takie, które opisują tematy zaginione wśród wielu innych w wielkiej historii, bądź rzucające inne światło na wydarzenia, o których miałam okazję już czytać. Niejedna z tych powieści opowiada o ludziach z odwagą i przekonaniem walczących ze złem w sposób, w jaki potrafili najlepiej. Ludzi ratujących innych, w czasie, gdy zwykli obywatele stanęli przed wyzwaniem niezwykłych okoliczności. Powieść Harmel jest fikcją literacką opartą na historii fałszerzy dokumentów w okupowanej Francji, którzy uratowali wiele istnień przed śmiercią z rąk nazistów. Jej inspiracją byli fałszerze pracujący dla Resistance – Francuskiego Ruchu Oporu, m.in. Adolfo Kamiński i Oskar Rosowski. To na ich sylwetkach i metodach, które stosowali przy fałszowaniu dokumentów w czasie II wojny światowej autorka wzorowała swoich bohaterów Evę Traube Abrams, Remiego i kilku innych. Pisarka posiada oryginalny pierwowzór “Księgi Utraconych Imion” wydany w Paryżu w 1732 roku. Księgi, która posłużyła fałszerzom do zakodowania prawdziwych tożsamości dzieci, które były zbyt małe, żeby pamiętać kim są. Jest również posiadaczką oryginalnych dokumentów - Journal Officiel z 1944 roku, które posłużyły jej do nadawania imion i nazwisk swoim bohaterom, a także im samym, do nadawania nowych tożsamości ratowanym dzieciom. Pomysł na używany przez nich do tego celu kod wziął się natomiast z zamiłowania autorki do matematyki oraz dość często wykorzystywanego w powieściach ciągu Fibonacciego, tak więc sam proces tworzenia tej niezwykle poruszającej powieści ma ciekawą historię.
Główną bohaterkę, wspomnianą już Evę Traube Abrams poznajemy jako 86 letnią, wciąż pracującą bibliotekarkę z Florydy, której nie sposób nie polubić. Kiedy odkłada książki na półki, zauważa zdjęcie w New York Times. Jest to obraz książki, której nie widziała od ponad sześćdziesięciu lat – książki, którą rozpoznaje jako “Księgę Utraconych Imion”. Towarzyszący mu artykuł omawia grabież bibliotek dokonanych przez nazistów w całej Europie podczas II wojny światowej – doświadczenie, które Eva dobrze pamięta – oraz poszukiwanie ludzi, którym zostały zabrane tak dawno temu. Książka na fotografii, osiemnastowieczny tekst religijny, obecnie przechowywany w berlińskiej bibliotece Zentral und Landesbibliothek, wydaje się zawierać jakiś rodzaj kodu, ale naukowcy nie wiedzą, skąd pochodzi - ani co oznacza. Tylko Eva zna odpowiedź. Odnajduje w sobie siłę, by powrócić do starych wspomnień. Wyrusza do Berlina, aby odszyfrować coś jeszcze, aniżeli ukryte w księdze imiona. Ta podróż stanie się dla niej nie tylko powrotem do wydarzeń i myśli o ludziach, o których przez całe życie starała się zapomnieć, ale pozwoli jej także wyznać prawdę o sobie synowi – Benowi, odnaleźć siebie, uspokoić wyrzuty sumienia. A nam, czytelnikom poznać wojenne losy 25 letniej Evy, jej rodziców - Żydów polskiego pochodzenia, mieszkańców okupowanego Paryża oraz małego górskiego miasteczka w Wolnej Strefie, a także innych równie ważnych w całej historii bohaterów, bez przeskakiwania w czasie.
Kristin Harmel opowiada o tym, jak “czasem pióro i wyobraźnia może zmienić bieg historii” w walce ze złem, zniszczonych życiach i znalezieniu szczęścia wśród smutku, zaskakując zakończeniem.
Z przyjemnością sięgnę po inne, napisane przez nią książki, które ukazały się na polskim rynku.
Książek o wojnie jest sporo na rynku. Jedne są lepsze, inne gorsze, i trudno czasami wybrać te, które są coś warte i które chce się przeczytać, żeby jednocześnie się nie zniechęcić. Ta zdecydowanie należy do tych lepszych. Niby zwykły wyciskacz łez, ale ma w sobie coś. I ja wiem co. Talent autorki, jej wrażliwość, umiejętność opowiadania historii w sposób wiarygodny i emocjonalny. Tak lubię najbardziej. Poruszyła mnie ta książka niekoniecznie ze względu na wojnę, ale na jednostkowe opowieści poszczgólnych postaci. Kristin Harmel oddała czytelnikom historię świetnie napisaną, pełną czułości, żywą. Dla mnie, ta historia jest też ważna z osobistych powodów, bo znajduję tu sporo analogii do uczuć i emocji obecnych w mojej rodzinie. "Księga Utraconych Imion" zdecydowanie jest wyjątkowa i warta uwagi. Polecam.
Do głównej berlińskiej biblioteki trafia niezwykły egzemplarz starej religijnej książki pochodzącej z XVIII wieku. W księdze znajdują się tajemnicze zapiski, których nikt nie potrafi odcyfrować. Co oznacza ukryty kod? Kto go zapisał i w jakim celu?
Kiedy Eva Traube -bibliotekarka z Florydy trafia na artykuł o tajemniczej księdze, od razu wie, jaki skarb został właśnie odnaleziony...
Kristin Harmel zabiera czytelnika w podróż do czasów wojny, ukazuje nam okropności, jakie ze sobą niesie, jednak nie na froncie, ale jakby od podziemi. Prześladowane żydowskie rodziny nie mogą liczyć na pomoc zbyt wielu osób, wszyscy są przerażeni okrucieństwem okupanta. Jak się jednak okazuje są osoby, zdolne poświęcić więcej niż swój czas na ratowanie dzieci, skazanych na śmierć przez swoje pochodzenie. Eva Traube trafia na takich ludzi i szybko decyduje się im pomóc. Ma bowiem zdolności, które okazują się nieocenione w procesie obdarowywania dzieci nową tożsamością i odsyłania ich w bezpieczne miejsca. Spokoju dziewczynie nie daje fakt, że tworząc nową tożsamość zaciera starą - czyli tą prawdziwą. Wpada zatem na pomysł kodowania tożsamości uratowanych - tak powstają tajne zapiski w starej religijnej księdze...
Powieść jest bardzo wciągająca, wzruszająca i choć autorka nie do końca dopracowała swoich bohaterów, to całokształt chwyta za serce.
,,Księgę utraconych imion"to wprawdzie powieść fikcyjna, ale oparta na prawdziwych wydarzeniach i bazująca na realnych postaciach.
To historia młodej kobiety-Evy-która traci ojca i zostaje wraz z mamą zdana tylko na siebie, a muszą jak najszybciej uciekać z Paryża, przed aresztowaniami społeczności żydowskiej. Udaje jej się to tylko dzięki jej wielkiemu talentowi i determinacji . Wkrótce zostaje nadzieją dla wielu osieroconych dzieci, które podobnie jak ona muszą się ukrywać i uciekać z okupowanej Francji.Okazuje się bowiem,że Eva ma niezwykły talent i wkrótce zaczyna karierę profesjonalnej fałszerki dokumentów. Całymi dniami przy pomocy przyjaciela i zaprzyjaźnionego księdza nadaje nowe życie wielu osobom, pomagając im w przedostaniu się do bezpiecznej Szwajcarii. Eva jednak pragnie by dotychczasowe dane osobowe ratowanych osób nie zostały zapomniane. Dlatego też,w starej religijnej księdze w sposób wiadomy tylko dla siebie, razem ze swoim przyjacielem kodowali imiona i nazwiska ocalałych dzieci. Nazwali ją Księgą Utraconych Imion.
W trakcie fabuły z czasów II wojny światowej, przeplatana jest także teraźniejszość historii dzięki, której możemy dowiedzieć się jak wielki wpływ miały wydarzenia z przeszłości na życie Evy.
"Księga Utraconych Imion"to powieść ,która upamiętnia tych, o których nie piszą w podręcznikach historii. To także doskonałe świadectwo czasów, w których wszyscy przechodzili test z człowieczeństwa.Polecam
Piękna, bardzo emocjonalna historia, pokazująca niezwykle ważną pracę fałszerzy dokumentów podczas II wojny światowej, ale również ukazująca, że nie ważne jakiej narodowości jesteś, tylko to co masz w sercu, bo w każdej nacji są dobrzy i źli ludzie. Polecam!
"(...)dziś już wiem, że nie ma znaczenia, jak się nazywamy, w jakiego Boga wierzymy ani flaga jakiego państwa powiewa nad naszymi głowami. Teraz to wiem. Ważne, kim jesteśmy w swoich sercach, kim postanowiliśmy być na tej ziemi".
Od razu na wstępie zaznaczę że to historia zainspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Eva Traube mieszka w Ameryce, pewnego dnia, układając książki na półce biblioteki w której pracuje, natyka się na książkę której nie miała w ręku od 65 lat. "Księga zaginionych imion" uruchamia całą lawinę wspomnień. Ukrywanie Żydów, przyjaciele którzy przy tym gineli, ataki nazistów i ta niezwykła księga, pisana szyfrem, którego nikt do tej pory nie odgadł. Eva odnajduje autora, a przecież ona także pracowała przy tej księdze. Postanawia wyruszyć w drogę do Niemiec i spotkać się z nim. Szykując się do wyjazdu wracają wspomnienia z tamtego okresu, Francja która z dnia na dzień przestała być wolna. Utrata ojca, opieka nad matką, przystąpienie do tajnej organizacji, pomoc w ucieczce bezbronnych, żydowskich dzieci. No i Remi, przyjaciel, powiernik a z czasem największa miłość którą straciła, nigdy się już nie odnaleźli. Książka którą nawet jak się odkłada to nie sposób o niej zapomnieć. Pokazuje że zawsze warto walczyć nawet o odrobinę dobra i nigdy się nie poddawać. Śmiało mogę ją porównać do "Słowika". Wspaniała historia po którą warto sięgnąć a zakończenie zaskakuje.
Poruszająca historia przyjaźni, straty i mocy miłości, która pozwala przetrwać najmroczniejsze chwile. Świat Lacey rozpada się, gdy jej ojciec ginie w...
Aromat prawdziwego cappuccino, smak lekkiego wina, dotyk słońca na twarzy... To wszystko czuje rozsądna Cat, kiedy w porywie serca wraca do Włoch, by odnaleźć...