Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną H. Cháveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2019-09-11
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 222
Ewa Mulner pracuje jako dziennikarz śledczy. Jej przełożoną jest Anna Biernacka. Kobieta skrywająca niejedną tajemnicę. Kobiety są na dość dziwnej stopie przyjacielskiej. Główna bohaterka postanawia zbadać sprawę zaginięcia polskiego małżeństwa w Wenezueli. Kraju, w którym rządzi potężny władzą mężczyzna. Ewa chce za wszelką cenę się dowiedzieć co się stało z Anną i Witoldem Majchrzakami. Wyrusza na poszukiwania. Może liczyć na swego informatora Martineza. Niestety bez odpowiedniej zasobności konta niczego się nie dowie. Na miejscu docelowym, aczkolwiek oddalonych od Wenezueli, poznaje Piotra. Człowieka, który wie więcej, niż mogłoby się wydawać. Jak zakończy się ta historia? Czy Ewa dowie się co się stało z poszukiwanym małżeństwem? Czy warto wsadzać ten kij w mrowisko?
Biorąc książkę do reki moją uwagę od razu przykuła okładka. W rytmie kubańskiej przestępczości. Opis także był zachęcający. Sugerował thriller o mrocznym i niebezpiecznym światku przestępczym. O szukaniu prawdy z czekającym nad szyją ostrzem trzymanym przez kata. Sugerował mi masę krętych uliczek, mrożących krew w żyłach wydarzeń i zaskakującego zakończenia. Co dostałam? Raczej obyczajówkę w jakimiś tam elementami grozy. Niestety jestem zawiedziona. Postać dziennikarki działała mi na nerwy. Jej bezczelność i uważanie się za głównego rozdającego karty najzwyczajniej w świecie mnie drażniła. Jej sposób mówienia jak i same dialogi były specyficzne i mi niestety się nie podobały. Nie chcę zbyt dużo ujawniać, ale wydaje mi się, że nawet ona jako wieloletni dziennikarz znający swe możliwości i to, co może ujawnić a co nie, nie podałaby na tacy szczegółów z życia bliskiej jej osoby, by ruszyć śledztwo. Nie wszystko można sprzedać. Gdzieś te wartości, którymi się powinna kierować zniknęły. Przynajmniej tak mi się wydaje. A tak zamiast thrillera o zaginionym małżeństwie akcja zmienia swój bieg. Majchrzaki stają się być zagadką drugoplanową. Na pierwszy plan wysuwa się coś, co powinno być na samym dnie. Pomysł na książkę był dobry, niestety gdzieś tam się to wszystko wymieszało. Na plus zasługują barwne i realistyczne opisy. Oczami wyobraźni mogłam sobie bez problemu przenieść do Ewy. Totalny kontrast miedzy Warszawą a Hiszpanią. Nie zabrakło ciekawych postaci, które dużo wnosiły do fabuły. A jednej na pewno bym się nie spodziewała. No i do kompletu postać tajemniczego Pedro.
Czy polecam? Jeśli jako obyczajówkę ze szczyptą grozy to jak najbardziej. Nie znalazłam tutaj niczego, co mogłoby sugerować mi mroczny thriller. Dużo bardziej ciekawiła mnie postać Anny i jej wydarzenia z przeszłości, niż zaginionego małżeństwa, które powinno być najważniejsze. Zakończenie mnie także nie zaskoczyło. Czekałam cały czas, na coś, co mnie przekona do tej książki. Coś, co uratuje tę historię. Na czekaniu się skończyło. I tak na prawdę, gdyby nie szefowa Ewy to wiałoby tu nudą.
Kiedy adrenalina i walka z własnymi demonami wiodą cię na skraj przepaści Redaktor Ewa Mulner podejmuje się odszukania zaginionego w Wenezueli małżeństwa Majchrzaków, które ma niejasne powiązania z rodziną H. Cháveza, i napisania na ten temat reportażu. Sprawa nie jest prosta, a wkroczenie na tereny objęte działaniami partyzantów wyjątkowo niebezpieczne. Czy determinacja Ewy wystarczy, by rozwikłać zagadkę zaginięcia? Jak daleko posunie się dziennikarka?
Opis na okładce sugeruje, iż możemy się spodziewać powieści awanturniczo-sensacyjno-przygodowej. Jednakże powiedziałabym, że mamy do czynienia z książką obyczajową z delikatnym wątkiem kryminalnym. Czy to źle? Zależy jak dla kogo i czego się oczekuje. Jak zapewne wiecie, wolę powieści obyczajowe, więc w jakimś sensie ta pozycja zaspokoiła moje wymagania. Z drugiej strony zapowiadała się na lekturę bogatą w elementy wartkiej akcji i sporych emocji. W sumie nic z tych rzeczy tu nie uświadczymy. Autorka bowiem skupia się na portretach psychologicznych bohaterów, ich wewnętrznych rozterkach i dylematach. I akurat to wyszło jej bardzo dobrze.
"Nie lubiła być dla mężczyzn czytelna, równie niekomfortowo czuła się, mając pewność, że pozostaje dla nich zagadką."
Sylwetki poszczególnych postaci mają charakterystyczne osobowości, a nawet rzekłabym, że specyficzne. Autorka stawia na relacje międzyludzkie. Główna bohaterka Ewa nie w każdym czytelniku wzbudzi sympatię. Mnie momentami drażniło jej zachowanie. Ale trzeba jej oddać to, iż jest interesująca. To niezależna, zdeterminowana, profesjonalna, pewna siebie, może nawet cyniczna, mająca w nosie opinie innych na swój temat kobieta. Zastanawiało mnie tylko jedno: dlaczego sama osobiście nie załatwiała spraw, a wyręczała się innymi? Ale grunt to skuteczność, prawda?
"Przyzwyczajenie robi z nas więźniów własnych oczekiwań (...)"
Z kolei, jeśli chodzi o Piotra, to mężczyzna tajemniczy, intrygujący, a jednocześnie hołubiący tradycyjnym wartościom, dla którego kobieta powinna być uległa i ładnie wyglądać. Nie popieram takich postaw. Mój sprzeciw budzi także ukazanie stosunku do mieszkańców Boliwii i jej sytuacji politycznej. Rozumiem że można mieć różne poglądy itp., ale postkolonializm nie mieści się w moim postrzeganiu świata.
Co do samej zagadki, i mimo iż ten wątek okazał się drugoplanowy, to brnęłam w tę historię, by poznać, co spotkało poszukiwane małżeństwo Majchrzaków.
"Kruk andaluzyjski" jest debiutem Katarzyny Dryńskiej ze sporym potencjałem. Jednakże wymaga jeszcze pewnych szlifów. Osobiście przytłoczył mnie trochę trudny język, jakim operuje autorka. Ale i to warto docenić, bo to coś nowego. Moją uwagę zwróciły ciekawe dialogi, zwłaszcza rozmowy arystokracji. Lubię takie klimaciki.
"Kruk andaluzyjski" to niewątpliwie oryginalny, interesujący i wymagający debiut. To książka osnuta niedomówieniami i tajemnicami o poszukiwaniu prawdy nie tylko tej na zewnątrz, ale przede wszystkim w sobie. Czy polecam? Na pewno książka znajdzie swoich zwolenników, jak i przeciwników. Sami zdecydujcie.
Przeczytane:2020-03-21, Ocena: 3, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2020, obyczajowe, recenzje,
Po przeczytaniu "Kruka andaluzyjskiego" mogę stwierdzić, że jest to książka obyczajowa z wątkiem sensacyjnym. Dlaczego tak twierdzę? Otóż wątek poszukiwań Polaków stanowi tylko mały wycinek całej fabuły. Jest bardzo dużo niedopowiedzeń, szczątkowych informacji co tak naprawdę wydarzyło się w Wenezueli.
Za to otrzymałam piękne opisy Andaluzji, co warto zwiedzić i na co zwrócić uwagę. Skupienie uwagi czytelnika na historii z życia Anny, Ewy i Martineza daje na wątek obyczajowy. Nie brakuje tajemnic, intryg w życiu bohaterów. Z pozoru nie łączy ich nic oprócz pracy, ale czy na pewno? Czy są tymi ludźmi za których się podają? Kobiety są przedstawione jako pewne siebie, konsekwentnie dążące do celu osoby. Lubią mieć ostatnie zdanie w każdej sprawie. Mężczyzn traktują jak zdobycz, chwilowy kaprys, który ma dostarczyć im rozrywkę. Jednak czy pod przybraną maską nie kryją się kompleksy i lęk, że ktoś odkryje kim są naprawdę?
Martinez jest osobą, która zna ludzi w różnych kręgach społecznych, w tym ze świecznika politycznego i społecznego. Zdobycie przez niego informacji to przysłowiowa bułka z masłem. Wie kogo i o co zapytać. Jednak w życiu prywatnym jest to osobnik bardzo tchórzliwy, który nie potrafi wziąć odpowiedzialności za drugą osobę, taki Piotruś Pan.
Wśród bohaterów jest też tajemniczy Pedro vel Piotr. Uważny obserwator, który bardzo dużo wie o każdym, pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie i znika jak duch. Za bardzo nie wiem jaką pełni on rolę w powieści. Zbyt dużo jest niedomówień, aby wyrobić sobie jasny osąd o nim