Kroniki Skolopendry

Ocena: 2 (1 głosów)

Gdy świat staje na głowie, tylko humor może nas ocalić!

Zarazy, wojna, katastrofy klimatyczne, polityczne konflikty, nienawiść – temu zepsutemu do cna światu potrzebna jest moralna odnowa. A może wręcz porządne tsunami, które podobnie jak w Starym Testamencie oczyści go z wszelkiej nieprawości? Niezłym pomysłem byłoby też przenicowanie go. Czy lewa strona ubrania jest lepsza? Może i nie, ale przynajmniej przez jakiś czas na pewno jest czystsza. To tylko niektóre z planów, jakie względem Ziemi ma Wielka Czwórka: Maryna, Zachary, Tomek i Wojtek. Ekscentryczni, ale nieustępliwi, postanawiają raz na zawsze rozprawić się ze złem czającym się za każdym rogiem miasteczka Wyczyjnuszka. Czy w realizacji tej ambitnej misji przeszkodzi im gigantyczna Skolopendra, która nocą wędruje po miasteczku i pluje jadem?

Pełna czarnego humoru, groteskowych zwrotów akcji i dosadnego języka powieść przeniesie was do świata, którego absurdalność śmieszy i przeraża jednocześnie. Może dlatego, że znamy go aż nazbyt dobrze?

Informacje dodatkowe o Kroniki Skolopendry:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-04-07
Kategoria: Rozrywka, humor
ISBN: 9788383134581
Liczba stron: 250

więcej

Kup książkę Kroniki Skolopendry

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Kroniki Skolopendry - opinie o książce

Avatar użytkownika - asiaczytasia
asiaczytasia
Przeczytane:2023-12-16, Ocena: 2, Przeczytałam,

Ostatnie lata trochę nas (społeczeństwo) „przeorały”. Pandemia, wojna, inflacja – wyglądają, jak kolejne przystanki drogi na dno. Rzeczywistość pokazała, że trochę nam jeszcze brakuje. Ile? Czas pokaże. Natomiast Barbara Fitowska zaprasza nas do Polski, która jest w „czarnej dupie”. Bród, smród, ubóstwo, bajzel – taką wizję przyszłości znajdziemy w powieści „Kroniki Skolopendry”.

Wydawca obiecuje nam czarny humor, groteskę, absurd i ja się tego nie boję. Wręcz przeciwnie. Z radością „podnoszę rękawicę”. I bach. Dostaję w mordę. Barbara Fitowska tak mocno skupiła się na zabawie zabiegami literackimi oraz na wymyślaniu kolejnych sposobów na rozprawę z polskością, że zapomniała o najważniejszym, aby wprowadzić czytelnika i zaintrygować go wykreowanym przez siebie światem. Już od pierwszych stron wskakujemy w totalne szaleństwo. Uczestniczymy w jakimś pochodzie, demonstracji, a właściwie z niego „spierdalamy”[1]. Za nami „(…) zbliża się nawałnica. Od przodu endecja, od tyłu ekolodzy, Polacy katolicy od lewej, od prawej lewica. Wszystko za Tocosia”[2]. Ludzie się o coś kłócą (Tocoś?) dołączają do tego bajzlu kolejni „gracze” „(…) Towarzystwo Znęcania się nad Zwierzętami. Z tyłu nieśmiało Koło Gospodyń Miejskich. Też chciało ugryźć coś dla siebie”[3]. A ja wytrzeszczam gały i mamroczę zagraniczne WTF!. Myślę sobie: „Asia oddychaj. To jest początek. Zaraz się wszystko uspokoi i się wyjaśni.”. A gdzie tam! Bohaterowie skutecznie „spierdolili” do domu, do miasteczka o nazwie Wyczyjnuszka (a może po prostu do domu bo zamieszki były w owej miejscowości – nie jestem pewna), ale nikt nie odpoczywa. Scena za sceną, dialog za dialogiem – Barbara Fitowska strzela do czytelnika z literackiego kałasznikowa.

„Kroniki Skolopendry” mają kilka fajnych momentów, kiedy „klepnęłam się w kolano” i z uśmiechem stwierdziłam: „Ale pisarko wymyśliłaś. Dobre to”. Pytanie tylko, czy czytamy dla „momentów” czy dla „historii”. Dla mnie jest ważna ta druga. Dlatego tak kocham sarkazm Vonneguta wpleciony w biografie nieistniejących ludzi. W powieści Barbary Fitowskiej groteskowy komentarz na temat Polski i wydarzeń ostatnich lat przeważa nad „historią”. Dla mnie jest to zbyt osobiste, abym mogła to zrozumieć. W taki sposób można „bajać” z przyjaciółmi, z którymi dzieli się poczucie humoru. Bardzo trudno porwać tym obcego człowieka.

Wspomnę jeszcze słówko o języku. Wulgarny i dosadny to nie jest to samo. Polska Barbary Fitowskiej jest jaka jest. Nurkujemy tu do bagna głębokiej patologii. Co to znaczy? Ilość przekleństw, pierdnięć, glutów i innych dziwnych faktur oraz wydzielin jest olbrzymia. Ja nie mam nic przeciwko trupizmowi. Ma on swój urok i zastosowanie, ale... Lubicie kiedy „polska patolka” rozgaduje się – przykładowo – w autobusie? Długo nie da się tego słuchać, prawda?

Znajdą się orędownicy tej książki. Chociażby Jakub Winiarski – mistrz autorki, człowiek, który uczył ją pisać – w posłowiu rozpływa się nad tym, jakie genialne są „Kroniki Skolopendry”, dość odważnie i próżnie sugerując, że jak ktoś nie zrozumiał tej powieści to idiota [4]. I tu mnie ma. Po latach czytania i bezczelnej zabawy w recenzenta-amatora trafiłam na książkę, która obnażyła braki w mojej inteligencji. Ojoj. Co mi pozostało? Wracam do czytania tego co lubię. Do mrocznej prozy Kariki z domieszką ironii Vonneguta, doprawionej satyrą Mrożka. Ale stop. Jak to było? „Debiut Fitowskiej mocno siedzi w tej stawiającej na humor tradycji (…)”[5] - to à propo Sławomira Mrożka. Rozumu wystarczyło mi na Mrożka, a zabrakło na Fitowską.

[1] Barbara Fitowska, „Kroniki Skolopendry”, wyd. Novae Res, Gdynia 2023, s. 7
[2] Tamże.
[3] Tamże, s. 8.
[4] Jakub Winiarski, Posłowie [w:] tamże, s. 245-246.
[5] Tamże, s. 243.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Siemowit Zagubiony
Robert F. Barkowski ;
Siemowit Zagubiony
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy