Wydawnictwo: Ars Machina
Data wydania: 2012-06-01
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 392
Najpotężniejszym doradcą króla Sounis jest pewien mag. Jednak nie jest on czarodziejem, a uczonym; nie jest tez złodziejem, a jedynie starzejącym się żołnierzem...
Czytam,
Królowa Attolii to drugi tom z serii Złodziej królowej, której autorką jest Megan Whalen Turner. To właśnie za ten cykl autorka otrzymała w 2011 roku nagrodę Mythopeic, co plasuje ją pośród takich nazwisk jak J. K. Rowling czy też Neil Gaiman.
Eugenides nie tylko wykradł Dar Hamiatesa praktycznie spod nosa Królowej Attolii, ale także upokorzył ją w oczach jej podwładnych. Dlatego królowa nie okazuje mu żadnej litości, gdy udaje jej się złapać. Attolia uważa jednak, że śmierć byłaby dla niego karą zbyt łagodną, dlatego Gen zostaje ukarany tak jak każdy inny złodziej… Jednak to dopiero wierzchołek góry lodowej, ale tego co będzie dalej musicie dowiedzieć się sami. Nie chciałabym zbyt dużo zdradzić, bo to odebrałoby frajdę z czytania.
Fabuła fascynuje i wciąga czytelnika do swojego świata już od samego początku. Jednak jej wydźwięk jest dużo poważniejszy i stonowany niż w Złodzieju. Nie mamy już tylu okazji do śmiechu i dobrej zabawy. Wszystkie tego typu momenty zostały zastąpione politycznymi przepychankami i podchodami, a także taktycznymi rozwiązaniami wojennymi. Co prawda fabuła nawet dość na tym zyskała, ponieważ zmusza czytelnika do lepszego wczucia się w czytany tekst i podjęcia pod rozwagę tych najważniejszych pobudek i niedopowiedzeń. Jednak wydaje mi się, że autorka zgubiła w tej dojrzalszej fabule swobodę opisywania poszczególnych wydarzeń. Wszystko zostało, bowiem pozbawione jakiegokolwiek emocjonalnego podłoża, przez co powieść upodobniła się do przedstawiania wyłącznie suchych faktów stricte ze sprawozdań. Na szczęście jest to jedyny minus Królowej Attolii.
Jeżeli chodzi o atuty to z całą pewnością należy do nich akcja, która wprawdzie płynie w dużo bardziej stonowanym tempie, ale niepozbawiona jest ogromnej dawki niespodziewanych zwrotów w trakcie, których Pani Turner dodaje do całej historii zupełnie nowe fakty. Jednak wszystko układa się w spójną i zrozumiałą całość dopiero w momencie dobrnięcia do kulminacyjnych rozwiązań. Samo zakończenie powieści następuje w tak nieoczekiwanym momencie, że czytelnikom pozostaje jedynie rwać włosy z głowy w oczekiwaniu na kolejne przygody Gena.
Sama postać głównego bohatera również po raz kolejny może być odbierana, jako atut, ponieważ jego postać również ewoluowała i wydoroślała. W sumie nie ma się, co dziwić po tym co przeżył. Te wydarzenia zmieniły go, bowiem z wesołego i pyskatego chłopaka o ciętym języku, stał się bardziej bezwzględny, milczący oraz ponury. Zaczął stronić od ludzi aby nie musieć z nimi rozmawiać. Strasznie jestem ciekawa w którą stronę w kreacji tego bohaterka, autorka pójdzie w kolejnym tomie.
Podsumowując. Technicznie Królowa Attolii nie jest wcale gorsza od swojej poprzedniczki, jednak zabrakło mi w niej tej iskry i chociaż małej dozy emocjonalności, co pomogłoby lepiej wyobrazić sobie wydarzenia rozgrywające się na kartach powieści. Mimo to polecam. Zwłaszcza osobom, które mają już za sobą spotkanie ze Złodziejem.