Akcja powieści toczy się w fantastycznym, czarodziejskim świecie zbudowanym na bazie mitologii i wierzeń Afryki Zachodniej: w Królestwie, nad którym góruje Wszechpotężna Świątynia, gdzie urzędują jasnowidze, i na plemiennych ziemiach, zamieszkałych przez plemiona o odrębnych językach i wierzeniach.
Urodzona w rodzinie potężnych szamanów, szesnastoletnia Arrah zupełnie nie radzi sobie z magią, nie potrafi wróżyć z kości, nie umie przywoływać duchów przodków. Ku rozczarowaniu jej okrutnej matki, nie potrafi rzucić nawet najprostszej klątwy.
Pewnego razu Arrah odkrywa, że jej matka kradnie dzieci, aby z pomocą czarnej magii stworzyć drugą, lepszą córkę. Kobieta planuje, że nowe, demoniczne dziecko obudzi Króla Demonów, którego nienasycone pragnienie dusz zniszczyło już niejedno królestwo. Tym razem, jeśli Król
Demonów wróci, zniszczy wszystko na swojej drodze.
Zanim Arrah zdąży kogokolwiek ostrzec, jej matka więzi ją w klątwie milczenia. Aby powstrzymać matkę i demoniczną siostrę, której moc dorównuje nieśmiertelnym orishom, Arrah musi poświęcić resztę pozostałych lat życia. Każdy wykonany rytuał coraz bardziej zbliża ją do śmierci, ale dla Arrah najważniejsze jest, aby powstrzymać siostrę i Króla Demonów.
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2020-07-01
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 13-15 lat
ISBN:
Liczba stron: 440
Tytuł oryginału: Kingdom of Souls
Tłumaczenie: Natalia Mętrak-Ruda
Widząc okładkę wiedziałam, że muszę przeczytać tę pozycję, to było moje pierwsze spotkanie z autorką, ale nie ostatnie.
Co to znaczy żyć w świecie gdzie magia, czary, wróżbiarstwo to chleb powszedni? Jak to jest mieć w rodzinie najlepszych magów, którzy są szanowani za ich mądrość i moc? Otóż przedstawiam wam pewna bohaterkę, która sprawiła, że gdybym tylko mogła weszłabym do tej książki i kopa w pupę dała w pewnych momentach albo przy decyzjach, jakie podejmowała. Oczywiście to tylko na plus, bo wtedy wiem, że cała wchodzę w książkę i przeżywam jak małe dziecko. W rodzinie magów z dziada, pradziada to dziewczyna nie ma lekko.
Sami pomyślcie jak to było za waszego dzieciństwa, kiedy np. inni mieli już coś z racji wieku, a wy jeszcze nie i czekaliście i czekaliście, a to nie przychodziło?! Każdy dzień to oczekiwanie na coś, co nie przychodziło, a i na horyzoncie nie zapowiadało przybycia.
Tutaj miałam takie poczcie/porównanie jak dzisiejszych czasach rodzina ma wielkie oczekiwania od własnych pociech, a to coś nie przychodzi, przez co i rodzice/rodzina nie jest zadowolona, a i dziecko wmawia sobie, że to jego wina, bo coś, gdzieś zrobiła źle, przez co nie jest tak jak rodzice by tego chcieli. Społeczeństwo też nie jest fer, bo dziewczyna czuje się inna i napiętnowana przez rówieśników.
Poznajcie moją zwariowaną Arrah, o której powinno być głośno. No dziewczyna ma czasem takie pomysły, że głowa mała. Oczywiście nie napiszę, co wymyśliła, ale z cierpliwością to u niej na bakier.
Napiętnowana jest przez to, że brak u niej magii dziewczyna podejmuje kilka decyzji, które nie są chwalebne, ale o tym sami przeczytacie. Oprócz Arrah jest jeszcze masa innych bohaterów, którzy po kolei wprowadzają coś do książki i pewne tajemnice wychodzą na jaw.
Co byście powiedzieli albo jakbyście zareagowali, kiedy okazuje się, że jedno z waszych rodziców ma złe intencje wobec świata? Że to, co chce zrobić jest potworne? Jaką decyzje podejmiecie wiedząc, że już lawina błędnych decyzji ruszyła i teraz weź człowieku wymyśl coś, co pomoże, a do tego jesteście związani magią milczenia. Jak ma się psuć to z przytupem.
Książka jest idealna dla młodzieży ale też dla tych którzy po prostu uwielbiają czary mary i świat demonów, złych mocy itp. Mnie osobiście czytało się lekko tylko miałam jeden kłopot nie mogłam zapamiętać imion (ale tutaj zawsze mam z tym kłopot nawet w realnym życiu) nie pamiętam imion, ale pamiętam jak kto był urany! :p
Mnóstwo barwnych postaci oraz sytuacji, które wciągają od pierwszych kartek. Za egzemplarz do recenzji dziękuję Wydawnictwu Jaguar, bo miałam fajną przygodę posypaną nutą wnerwienia na Arrah. Drugi tom już czeka do przeczytania.
Szesnastoletnia Arrah urodziła się w rodzinie potężnych szamanów. Niestety sama nie potrafi wróżyć z kości, czy rzucić nawet najprostszej klątwy. Jest ogromnym rozczarowaniem dla swojej matki, która jest najpotężniejsza w całym Królestwie. Pewnego dnia dziewczyna odkrywa, że jej rodzicielka ma w planach jedną decyzją zniszczyć bardzo wiele. Zanim Arrah zdąży to komuś powiedzieć, jej matka rzuca na nią klątwę milczenia. Tylko szesnastolatka może powstrzymać swoją rodzinę, ale są sekrety, które mogą zmienić wszystko w całej tej historii...
Z niektórymi wątkami, które są w tej powieści, nie spotkałam się jeszcze w żadnej innej książce. Bardzo podobał mi się motyw szamanów, a sama mitologia stworzona przez autorkę jest bardzo ciekawa. Świat też jest niesamowicie opisany. Dodatkowo plemiona w książce też są naprawdę super przedstawione. Nie podoba mi się tylko to, że pojawiają się tak naprawdę tylko na samym początku, a potem są tylko czasem wspominane. Jeżeli chodzi o bohaterów to bardzo polubiłam Arrah i Rudjeka. Są według mnie bardzo dobrze wykreowani. Niestety odbija się to na drugoplanowych postaciach, które nie mają zbytnio własnych cech i pojawiają się epizodycznie.
Natomiast sama historia i to, jak Arrah odkrywa siebie, jest po prostu cudowne. Dodatkowo bardzo podoba mi się wątek romantyczny i to, że nie jest tam wpychany na siłę.
Ta książka ma według mnie trochę minusów, ale mimo wszystko, jako całość wypada naprawdę obiecująco. Nie mogę się doczekać drugiego tomu, bo zakończenie naprawdę daje do myślenia i zachęca do czytania następnej części!
Ocena: 6/10
Zapraszam Was do świata inspirowanego kulturą Afryki Zachodniej, gdzie magia plemienna jest niezwykle silna. Jego mieszkańcy oddają cześć bogu Hece i oriszom, którzy niegdyś ocalili ludzkość przed pożerającymi dusze demonami. Ale święte zwoje nie mówią całej prawdy. Te śmiertelnie niebezpieczne istoty wcale nie zginęły, a ich Król robi wszystko, co w jego mocy, by powrócić po tysiącleciach niewoli.
Szesnastoletnia Arrah od lat niecierpliwie wyczekuje momentu, gdy zostanie obdarzona magią. Choć regularnie bierze udział w obchodach Krwawego Księżyca, moc Heki z niewyjaśnionych przyczyn wciąż ją pomija. Gdy w Królestwie zaczynają nagle znikać dzieci, a wezyr i Ka-Kapłanka nie potrafią znaleźć winnego, dziewczyna podejmuje trudną decyzję. Chce ocalić przyjaciela, ale jako ben'ik nie jest w stanie nic zrobić. Dlatego decyduje się na rytuał, który pozwoli jej wymienić lata swojego życia na magię.
Świat wykreowany przez Renę Barron ogromnie przypadł mi do gustu. Magia w wydaniu plemiennym i zwyczaje panujące w Królestwie stworzyły wyjątkowy klimat. Z dużym zainteresowaniem czytałam również fragmenty dotyczące oriszy, ich stosunku do śmiertelników i wojny z demonami. Jednak najbardziej intrygująca okazała się dla mnie historia samego Króla Demonów, w której nadal pozostaje wiele niewiadomych.
Chociaż pomysł na fabułę i klimat powieści bardzo mi się spodobały, ciężko było mi przebrnąć przez początkowe rozdziały. Przez pierwsze 150-200 stron niewiele się działo. Autorka skupiała się głównie na wprowadzaniu czytelnika w stworzone przez siebie uniwersum i na rozterkach głównej bohaterki. Opisów, imion i różnych terminów było jednak tak dużo, że momentami aż przytłaczały. Za to później akcja tak przyspieszyła, że pochłonęłam pół książki w jeden dzień.
Mimo dość zniechęcającego początku, z czasem bardzo polubiłam główną bohaterkę. Kiedy zajęła się ważniejszymi sprawami i zaczęła więcej uwagi poświęcać innym, od razu stała się bardziej znośna. Przeżywanie tego, że nie ma własnej magii i panikowanie, kiedy wreszcie będzie ją mieć, ciągnęło się zbyt długo. Bohaterka, której rodzice i babcia obdarzeni są wielką mocą, a ona sama z nieznanych powodów jej nie posiada, samo w sobie jest całkiem interesujące. Jednak mimo wszystko można było to przedstawić w nieco mniej irytujący sposób. Zwłaszcza że motyw poczucia wyobcowania i braku akceptacji ze strony własnej matki powracał niejednokrotnie, a w kolejnych rozdziałach autorka coraz lepiej sobie z nim radziła.
Niestety nie obyło się bez wpadek, a niektóre momenty są wyraźnie niedopracowane. Jeden z bohaterów "patrzy (...) szeroko otwartymi ustami", inny tęskni "za dującym (...) wiatrem", a "plecy przeszywa deszcz". Główna bohaterka zastanawia się, jak przekaże ukochanemu wieści, których on już (razem z nią) wcześniej wysłuchał. A sceny z początku decydującej bitwy to już w ogóle jedna wielka pomyłka. Przypominało to raczej nieudany zjazd rodzinny... Przynajmniej dopóki ktoś sobie nie przypomniał, że przecież przybyli tam, by ze sobą walczyć.
"Królestwo dusz" Reny Barron to mimo wszystko debiut, po który warto sięgnąć. Gdy już przebrnęłam przez średnio udany początek, ta pełna magii opowieść wciągnęła mnie do innego, niesamowitego (i mrocznego) świata i już nie chciała wypuścić. Oczarowała mnie tak mocno, że pomimo wszelkich niedociągnięć, nie mam wątpliwości, że sięgnę również po kolejne tomy. Kiedy Król Demonów jest tak blisko osiągnięcia swojego celu, nie może przecież być inaczej.
Uwielbiam piękne okładki. Już nie raz pisałam, że jestem typową sroką okładkową i jestem w stanie kupić książkę właśnie dla niej. @wydawnictwojaguar wykonuje naprawdę niezłą robotę w wydawaniu tak pięknych powieści. Jestem w nich absolutnie zakochana. "Królestwo dusz" Reny Barron jest bosko wydana. Ostatnio sprawdziłam czy zawartość jest równie dobra.
Arrah pochodzi z rodziny potężnych szamanów. Jej mama sprawuje urząd ka-kapłanki w Królestwie, a tata prowadzi sklep z eliksirami. Niestety nasza bohaterka nie ma w sobie magii. Nie potrafi jej przywołać. Mimo kolejnych rytuałów przejścia to się nie zmienia. Pewnego dnia Arrah odkrywa, że jej matka porywa dzieci, gdyż ma zamiar uwolnić Króla Demonów. Arrah będzie musiała podjąć naprawdę kilka trudnych decyzji by do tego nie dopuścić.
Historia w książce niestety nie okazała się taka jakiej oczekiwałam. Bardzo ciężko było mi się w nią wkręcić. Ogrom nowych słow związanych z magią, obyczajami, plemieniami jest zatrważająca i do końca powieści nie byłam w stanie tego ogarnąć. Wciąż myliły mi się postacie. No po prostu ciężko się ją czytało. Sama fabuła nie była zła. Pomysł na nią podobał mi się, ale było zbyt dużo informacji na raz jak dla mnie. No i nie dała radę chwycić mnie za serce. Było chwilami dramatycznie, ale w taki zły sposób co przyprawiało mnie o przewracanie oczami. Miłość między Rudjekiem i Arrah też była taka nijaka. Żaden z bohaterów nie przypadł mi do gustu. Do żadnego z nich nie poczułam głębszej sympatii. Dylematy głównej bohaterki po pewnym czasie już nużyły. Nie miałam na czym się oprzeć w tej historii żeby popłynąć. Wiem, że są już kolejne tomy i domyślam się, że wydawnictwo zdecyduje się je wydać, ale raczej nie będę na to czekać z niecierpliwością.
Wszelkiego rodzaju mitologie zawsze spotykają się z dużym zainteresowaniem. Jeśli dodamy do tego fakt, że autor potrafi umiejętnie umiejscowić takowe mity w swojej powieści, możemy otrzymać przepis na naprawdę świetną historię. Z tą myślą sięgnęłam po Królestwo dusz, czyli książkę z wątkiem mitologii afrykańskiej/plemiennej w tle. Czy dobrze spędziłam przy niej czas?
Arrah żyje w nadziei, że jej magia w końcu się obudzi, a dziewczyna będzie taka sama jak rówieśnicy. Zależy jej na tym tak bardzo również ze względu na matkę, która stale krytykuje córkę. Arrah nie może znieść również współczującego wzroku ojca i babki. Kiedy nieznana moc zaczyna porywać dzieci z miasteczka, dziewczyna decyduje się na szalony krok, by zdobyć choć trochę magii i móc odkryć prawdę. Nie spodziewa się jednak, jak poważne konsekwencje będzie to za sobą niosło. A demoniczna moc nigdy nie śpi...
Główną bohaterką jest właśnie Arrah, czyli dziewczynka, którą bardzo polubiłam. Jej determinacja w dążeniu do celu, czyli w tym przypadku do zdobycia magii była godna podziwu. Muszę przyznać, że wątek braku magii i ogromnej chęci posiadania takowej przewija się dość często w pozycjach, które czytam, jednak w przypadku Królestwa dusz zostało to przedstawione naprawdę ciekawie i świeżo. Autorka tym samym zasługuje na dużego plusa. Wracając jednak do tej bohaterki, to dodam jeszcze, że wzbudziła też moje współczucie - nieważne jak bardzo się starała, jej matka i tak uważała ją za rozczarowanie.
Chciałabym odnieść się również do postaci wspomnianej wcześniej matki Arrah, czyli Arti. Kobieta ta zdecydowanie wzbudza strach, niepewność, a nawet i złość. Jest bezwzględna i nie patrzy czy coś jest moralne, czy nie – po prostu robi to, co chce i każdy ma być jej podporządkowany. Nie mogłaby być w pełni okrutną bohaterką, gdyby również nie pragnęła władzy nad Królestwem. No cóż, w każdej powieści musi być taka czarna owca, a Arti zdecydowanie nie zasługuje na sympatię.
Wspomniałam wcześniej, że pojawia się tutaj wątek posiadania i pragnienia posiadania magii. Po kilkunastu rozdziałach na pierwszy plan wysuwa się jednak motyw walki dobra ze złem, czyli coś, co znamy już z setek jak nie tysięcy książek. Czy mi to przeszkadza? Absolutnie! Gdyby nie to, Królestwo dusz byłoby miałkie, rozlazłe i nie miało takiego charakteru. Tutaj ten motyw jest jak najbardziej uzasadniony i jego obecność nie jest czymś, co przeszkadza.
Autorka nie oszczędziła magii i pojawia się ona na każdej karcie tej powieści. Podczas lektury czytelnik czuje to wszystko, co się dzieje i z każdą kolejną stroną wciąga się bardziej. Wszelkie zwroty akcji dodają jeszcze więcej smaczku, więc myślę, że mogę śmiało napisać, że Królestwo dusz to naprawdę dobra powieść.
Niestety, znalazło się też kilka minusów. Niektóre fragmenty były dla mnie zbyt długie, a spokojnie mogłyby zostać skrócone. Przez to na początku bywały momenty, że po prostu nudziłam się podczas lektury tej pozycji i dopiero po tej setnej stronie udało mi się tak prawdziwie wciągnąć w całą historię. Następnie mam uwagę dotyczącą bohaterów drugoplanowych, którzy zostali potraktowani trochę po macoszemu. Jasne, nie są oni tak istotni dla całej fabuły, ale jednak dobrze byłoby wiedzieć o nich coś więcej niż to, czyimi są dziećmi i co robią na co dzień. Z racji tego, że jest to debiut literacki Reny Barron, nie będę więcej narzekać, ale mam nadzieję na poprawę w kolejnych książkach.
Czy polecam Królestwo dusz? Mimo wszystko jak najbardziej. Myślę, że książka ta spodoba się wszystkim tym, którzy lubią poznawać historie z mitologią i wierzeniami w tle, a także lubią powieści fantastyczne, gdzie nie brakuje magii dobrej i magii złej.
Czy często spotykacie w książkach motyw magii plemiennej, czy szamanów?
Ja niestety rzadko, ale na przeciw moim oczekiwaniom wyszło "Królestwo dusz" Reny Barron od wydawnictwa Jaguar.
Główną bohaterką jest Arrah, szesnastolatka zakochana w swoim przyjacielu z dzieciństwa.
I tutaj pojawia się wątek "zakazanej" miłości w stylu Romea i Julii. Niestety matka dziewczyny jest skłócona z ojcem Rudjeka. Jak bardzo, o tym możecie przekonać się sami.
Oprócz tej nastoletniej miłości dziewczyna ponad miarę pragnie obudzić w sobie magię. Jako jedyna w rodzinie jej nie posiada i robi wiele by jej w końcu zasmakować.
Do tego wszystkiego dochodzi walka z demonami i ich królem oraz wiele boskich tajemnic, które wychodzą na jaw.
Jak Arrah poradzi sobie z tym wszystkim i czy wyjdzie z tego cało? O tym możecie się przekonać czytając "Królestwo dusz".
Odnoszę wrażenie, że jako „świeżynka” w literaturze fantastycznej, podchodzę inaczej do książek, które czytam. Wiesz, mam na myśli to, że nie mam za dużego porównania. Nie mogę stwierdzić, że wykreowany świat jest naprawdę słaby, bo nie wiem, jak wygląda naprawdę dobrze wykreowany świat. Mam jedynie porównanie na podstawie książek, których ilość mogę policzyć na palcach jednej ręki i to w dodatku z naprawdę różnych tematów. Ciężko porównać „Żniwiarza” z „Harrym Potterem” czy „Niewidzialnym życiem Addie LaRue”.
Są jednak książki, w których łatwo jest wskazać, że czegoś brakowało. Tak właśnie miałam w „Królestwie dusz”. Brakowało mi większej ilości opisów wykreowanego świata. Coś było, ale gdy zamykałam oczy nie potrafiłam sobie tego wszystkiego w jasny sposób wyobrazić. Niby jakieś wyobrażenie było, ale takie niekompletne.
To, na co zwróciłam jeszcze uwagę to wątek romantyczny. Bardzo podobało mi się to, że nie grał on pierwszoplanowej roli. Sam ten wątek został też ciekawie przedstawiony, a towarzyszące mu komplikacje są intrygujące.
Sama postać głównej bohaterki… Arrah momentami mnie irytowała. Z drugiej strony to przecież zaledwie szesnastoletnia dziewczyna. Nie jest przecież doświadczona przez życie, nie musi podejmować trafnych wyborów i być idealna. Arrah nie jest idealna, jest dzieckiem. Dzieckiem, które od zawsze miało trudną relację z matką. Dzieckiem, które chciało sprawić, aby kobieta zwróciła na nią uwagę, doceniła… Jak miała jednak zwrócić na siebie uwagę wielkiej Arti, która była Ka-Kapłanką obdarowaną niesamowitym magicznym talentem, gdy ona sama, jako jedyna z rodziny nie miała w sobie magii? Było ciężko, naprawdę ciężko.
Książka jest ciekawa. Trzeba jednak przyznać, że dopiero pod koniec akcja nabiera prędkości, staje się dynamiczna i intryguje bardziej niż ten początek, w którym wszystko dzieje się dość powoli… Tajemnica zielonookiego demona jest tym, co mnie zaintrygowało. Wątek pojawia się dość wcześnie, ale później jest jego wyciszenie… Muszę jednak przyznać, że kiedy powraca, jest naprawdę intrygująco.
Ka to pieśń duszy każdego człowieka, ale również esencja magii pochodząca z wnętrza wybrańców posiadających moc zdolną do niesamowitych rzeczy. Dzieci plemion od chwili, gdy się urodzą, oczekują na moment, gdy dostąpią zaszczytu i zostaną dotknięci przez Hekę. Od małego wpajany jest im szacunek do starszyzny oraz bóstw. Oczekują chwili, gdy w końcu połączą się z wszechpotężną mocą i uzyskają dostęp do magii. Nie mogą się tego doczekać. Każdy kolejny rok, kiedy nie zostają wybrani, zabija coś w ich środku. Niszczy ich od wewnątrz. Pragnienie przeradza się w żal, a nadzieja wygasa. Aby poczuć magię, zdolni są do wielu przerażających rytuałów. Jedni odpuszczają, drudzy chwytają się ostatniej deski ratunku i wplątują się w niebezpieczną grę, której stawką jest ich życie.
Szesnastoletnia Arrah najbardziej w swoim życiu pragnie poczuć dotyk ręki Heki. Urodzona w rodzinie wielkich szamanów, obdarzonych niezwykłą magią, nie ma jej w sobie wcale. Nie potrafi porozumiewać się z przodkami, wróżyć czy tworzyć najprostsze eliksiry. Magia odbija się od niej niczym od ściany ognia i nic nie może na to poradzić.
Magia nigdy nie będzie należała do niej, a niechęć i pogarda matki jeszcze bardziej ją przygniatają. Arrah wie, że nie ma dla niej szansy. Heka nie pobłogosławił jej swoją potęgą. Musi zapomnieć o swym wielkim marzeniu.
Wszystko zmienia się, gdy w mieście zaczynają ginąć dzieci, a wśród nich chłopiec, na którym jej bardzo zależy. Sięgając po mistyczną, niebezpieczną moc, Arrah oddaje lata swego życia w zamian za cząstkę magii, która pozwoli jej zlokalizować porywacza. Niestety, okazuje się, że to matka dziewczyny Najwyższa Ka- Kapłanka pragnie czegoś więcej i staje się sługą ciemności.
Arrah musi ją powstrzymać i uratować dzieci, zanim będzie za późno. Mimo klątwy rzuconej przez matkę nie poddaje się. Mroczne czasy nadchodzą. Świat potrzebuje wybawicielki. Arrah będzie musiała podjąć decyzję czy woli żyć i pozwolić swej matce kontynuować dzieło, czy odda swe życie sprawie i sięgnie po magię, której wszyscy się lękaj. Ciemność nadchodzi. Nic nie może tego powstrzymać?
"Królestwo dusz" to powieść, którą zapragnęłam przeczytać od chwili, gdy ujrzałam jej okładkę. Mroczna, intrygująca i zapowiadająca niesamowitą, niebezpieczną podróż sprawiła, że nie mogłam oderwać od nie wzroku. Wczytując się w opis i nastawiając się na coś nowego, egzotycznego, miałam nadzieję na znalezienie perełki wśród fantastyki. Szamańskie rytmy, pieśni duszy i walka z demonami oraz czarami zapowiadały się na niezwykłą przygodę. Rena Barron stworzyła coś nowego, kuszącego. Ta historia mogłaby skraść serca milionom czytelników na całym świecie. Dawno w literaturze nie pojawił się tak orzeźwiający pomysł. Moje oczekiwania od początku były duże. Niestety, przeliczyłam się. Przygotowałam się na pełną energii podróż do świata afrykańskiej magii, a dostałam coś zgoła innego. Coś, co zawiodło na całej linii.
Trudno było zabrać mi się za napisanie recenzji tej powieści. Moje nadzieje okazały się zwykłą mrzonką. Powieść nie jest, nie wiadomo, jak tragiczna, ale jej bezosobowość oraz zagmatwanie nie pozwoliły mi się nią cieszyć. Najlepszym przykładem tego jest to, że mimo czytania książki przez prawie miesiąc, nie skończyłam jej. Ba, nawet nie dotarłam do połowy. Naprawdę starałam się dać jej szansę, ale niestety nie mogłam dłużej się z nią męczyć. Czytanie czegoś z przymusu odbiera całą radość, której tak bardzo pragnie czytelnik.
Rena Barron miała świetny pomysł, ale nie potrafiła przenieść go na papier. Zatrzymałam się na 169 stronie z ponad 400 i niestety, w trakcie czytania, nie potrafiłam nawet zapamiętać imienia głównej bohaterki, nie mówiąc nawet o próbie odnalezienia się w tym dziwnym, niedającym się poznać świecie magii. Autorka wprowadziła totalny chaos i wręcz wepchnęła do powieści tak wiele informacji o szamańskich bóstwach, niczego nie wyjaśniając, tylko podając nazwy, że od samego początku nie da się wciągnąć w przedstawiony przez nią świat.
Nie napiszę wam zbyt wiele o bohaterach, ponieważ nie warto było nawet ich zapamiętywać. Przed zabraniem się za pisanie recenzji, sprawdziłam imię głównej bohaterki i dowiedziałam się, że ma na imię Arrah. Szesnastoletnia dziewczyna pragnąca magii za wszelką cenę, następnie zachowująca się, jakby nie była jej potrzebna, w końcu znów odprawiająca tajemnicze rytuały, nie miała żądnych cech, które pozwoliłby w jakikolwiek dobry sposób ją zapamiętać. Nie potrafiłam jej zrozumieć, nie dostałam nawet tej szansy, ponieważ wszystko, co robiła, było chaotyczne, niekiedy pozbawione sensu, a przede wszystkim zdepersonalizowane. Arrah była niczym powiew wiatru, o którym nie pamięta się po chwili, od kiedy się go poczuje i niestety cała jej historia, a przynajmniej ta część, do której dotarłam, nie miała w sobie żadnego uroku, po prostu była.
Nie wiem, czy kiedykolwiek zawiodłam się tak bardzo na jakiejś powieści. Mając wielkie nadzieje, zostałam z dziwną, bezosobową historią, z wielkim zmarnowanym potencjałem i pełną absurdów. Niestety "Królestwo dusz" jest najprawdopodobniej najgorszą powieścią, jaką w życiu przeczytałam lub raczej zaczęłam poznawać. Jak dla mnie to największe rozczarowanie roku w literaturze. Czy dam jeszcze szansę autorce? Nie jestem pewna. Na pewno na długo pozostanie ze mną żal, z powodu zmarnowanej historii.
Recenzja dostępna również na moim blogu: http://zaczytanawniesamowitychksiazkach.blogspot.com/2020/09/251-krolestwo-dusz-rena-barron-magia-ma.html#more!
O książce słów kilka znajdziecie na moim blogu. Sprawdźcie koniecznie, czy ten cały medialny szum wokół tego tytułu, jest naprawdę zgodny z rzeczywistością i warto sięgnąć po tę książkę...
https://magicznyswiatksiazki.pl/recenzja-krolestwo-dusz-rena-barron/
Książę, którego magia odrzuca. Król, który poprzysiągł zemstę. Szamanka, która nie jest już sama. Po wielu latach tęsknoty...
Król z rachunkami do wyrównania Zbuntowany demon Dziewczyna z boską mocą Arrah wiele kosztowała walka z Królem Demonów. Teraz dziewczyna musi zrozumieć...
Przeczytane:2021-09-12, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2021, 2021, Fantasy, E-booki, Dla młodzieży,
"Królestwo Dusz" to pierwsza część trylogii o tym samym tytule. Rena Barron pisze lekkim stylem. Powieść przeznaczona jest głównie dla młodzieży, ale należy do gatunku fantastyki. Muszę przyznać że zaciekawił mnie pomysł i byłam ciekawa jak autorka sobie z tym poradzi. Nie wszystko mi podeszło ale się nie zawiodłam.
Arrah urodziła się w rodzinie potężnych szamanów jednak zupełnie nie radzi sobie z magią. Ku rozczarowaniu swojej matki nie może rzucić nawet najprostszej klątwy. Pewnego razu jednak odkrywa czym zajmuje się jej matka jednak zanim zdąży ostrzec kogokolwiek jej matka wiąże ją klątwą milczenia. Czy Areah uda się powstrzymać swoją matkę i uratować tych których kocha?
Polecam!