PRAWDA CIĘ PRZERAZI.
ROK 1957. Do szczecińskich szpitali zgłaszają się chorzy cierpiący na nieznaną chorobę. Infekcja błyskawicznie niszczy ich organizmy, doprowadzając do zgonu. W Komendzie Wojewódzkiej Milicji Obywatelskiej zostaje powołany specjalny zespół do zbadania tej sprawy. Na jego czele staje porucznik Ugne Galant. Milicjanci muszą wrócić do nierozwiązanych śledztw sprzed kilku lat. W tym do tego, o którym oficjalnie się nie mówi - morderstwa, które miało miejsce we wrześniu 1952 w domu przy ulicy Wilsona 7 na Niebuszewie. Śledczy ścigają się nie tylko z czasem, ale z własnymi słabościami. Każda godzina śledztwa przybliża ich do odkrycia mroczniej prawdy o pionierach, którzy przybyli do Szczecina, by zbudować nowy, lepszy świat.
Wydawnictwo: Filia
Data wydania: 2023-05-31
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 456
Niedawno premierę miała trzecia książka Przemysława Kowalewskiego ,,Sierociniec". Z tego co wiem jest odrębną historią, ale pojawiają się postaci i wspomnienia z wcześniejszych części.. Żeby wiedzieć o co chodzi, stwierdziłam, że będę je czytać chronologicznie. Tym bardziej, że dwie wcześniejsze mam na swojej prywatnej półce. I tak oto zmniejszyłam moją hałdę wstydu o jedną pozycję.
W 1957 roku w szczecińskim szpitalu wykryto tajemniczą chorobę, która zbiera śmiertelne żniwo. Po dokładnych badaniach doktor Ferenc wie co dolegało zmarłym. Odkrycie tej choroby wywołuje u niego szok i niedowierzanie. Ferenc wie, że ta infekcja rozwija się nawet kilkanaście lat i wyjaśnień trzeba szukać w przeszłości.
Doktor zgłasza zaistniałą sytuację na Komendę Milicji. Tam zostaje powołany zespół, który ma zbadać sprawę tych zgonów. Na czele grupy staje porucznik Ugne Galant. Zespół milicjantów musi cofnąć się kilka lat w przeszłość, żeby odnaleźć przyczynę tajemniczych zgonów. Przed nimi trudne i zawiłe śledztwo, które będzie bezpośrednio zagrażać ich życiu. Milicjanci mimo zagrożeń docierają do przerażającej prawdy, przy okazji odkrywając mroczne tajemnice wysoko postawionych mieszkańców Szczecina.
To było moje pierwsze spotkanie z twórczością autora. Początkowo czytało mi się ciężko. Jakoś trudno było mi się wbić w fabułę, potem już było lepiej. Przemek świetnie pokazał powojenny Szczecin, a także mentalność ludzi i ówczesny ustrój. Bardzo dużo było tu opisów historycznych, które niestety mnie nie porwały, cóż nie lubię historii.
Bardzo irytująca była wg mnie postać Ugne Galanta. Nie wiem dlaczego, ale mnóstwo autorów z policjantów robi pospolitych alkoholików. Nie wiem może to wynikało z mentalności ówczesnego człowieka, uważam jednak, że bohater mógł mniej spożywać alkoholu. Może się czepiam, ale w co drugim kryminale pojawia się nadużywający alkoholu przedstawiciel policji. A to jest dla mnie trochę wkurzające.
Oczywiście to nie tak, że wszystko było źle w tej książce, bo to nie prawda. Jak już wspomniałam Przemek świetnie pokazał Szczecin i ustrój. Do tego morderca też był świetnie wykreowany. W ogóle cała ta mroczna tajemnica, którą odkrywają milicjanci jest wciągająca i mrożąca krew w żyłach. To było naprawdę świetne. I w momencie kiedy pojawiają się opisy zbrodni, zaczęłam stopniowo pochłaniać tą historię.
Zaczynając czytać wiedziałam, że jest to debiutancka książka Przemka i jak zawsze miałam nadzieję, że się nie zawiodę. Tak naprawdę za każdym razem, kiedy sięgam po debiut mam taką nadzieję. Uważam, że Przemek odwalił tu kawał dobrej roboty. Mam nadzieję, że Ugne w kolejnej książce będzie mniej pił, to naprawdę świetna postać, która na ogromny potencjał. To samo z Basią. Tej dziewczynie wystarczy dodać odrobinę pazura i będzie świetna.
Zatem czy polecam Wam ,,Kozła"? Oczywiście, że tak. To książka, z którą warto spędzić czas. Było kilka rzeczy, które mnie denerwowały, ale ogólnie jest to naprawdę dobra książka. Teraz zabieram się za ,,Szóstkę". Jestem go bardzo ciekawa czy Przemek zmienił naszych bohaterów?
Polecam
Czytając wiele entuzjastycznych opinii na temat "Kozła" Przemysława Kowalewskiego jakże żałowałam, że nie mam tej książki. Okazja, by ją zdobyć, nadarzyła się przy premierze „Szóstki” drugiej części z milicjantem szczecińskiej policji Ugne Galantem. I choć rok się jeszcze nie skończył, trudno byłoby nie zgodzić się z okładkową rekomendacją Jarosława Molendy, w której „Kozioł” został okrzyknięty tegorocznym najlepszym debiutem kryminalnym! Niesamowicie cieszy, że takie perełki jak Przemysław Kowalewski wypływają nie tylko wzbogacając rodzimy zespół świetnych autorów kryminałów, ale i zaspokajając coraz wyższe oczekiwania czytelników.
Czy można umrzeć ze śmiechu? Okazuje się, że niepohamowany śmiech jest jednym ze skutków dziwnej i makabrycznej choroby, na którą zmarło kilku szczecinian. Władzom PRL, którym nie jest absolutnie do śmiechu, nie jest również na rękę, by sprawa wyszła na jaw wzbudzając panikę wśród mieszkańców i co gorsza, stawiając w niekorzystnym świetle partię i całą ojczyznę.
Na czele tajnej grupy śledczej staje Ugne Galant, który jak wielu innych powojennych rozbitków przybywa do Szczecina, by rozpocząć nowe życie. Sprawa, którą poprowadzi wraz ze swoim zespołem sięgnie nie tylko przeszłości i makabrycznej zbrodni dokonanej przez Józefa Cyppka, ale przede wszystkim najgłębszych pokładów zła kryjących się w człowieku.
Brawa należą się Autorowi za wiele różnorodnych kwestii. Za pasję, z jaką kreśli przed nami powojenny Szczecin i jego historię z wszelkimi absurdami ówczesnego systemu. Za wplecenie prawdziwej, budzącej nawet po latach niepokój i wątpliwości sprawy, zakończonej skazaniem na śmierć Rzeźnika z Nabuszewa. Za bohaterów, na wskroś prawdziwych. Za intrygę kryminalną, której rozmach zatrważa. I w końcu za oddanie również przyjemniejszej strony tamtych czasów choćby w dobiegających co jakiś czas z radia ówczesnych, tak dobrze znanych, przebojów.
I jakby tego było mało rozbudowana konstrukcja powieści splatająca poszczególne wydarzenia, ale też przeszłość z teraźniejszością jest spójna i czytelna, a lekkość języka i plastyczność, z jaką Autor kreśli tę mroczną opowieść zachwyca. Mnie zachwyca również fakt, że kolejna powieść Autora już jest w moich rękach i tytuł zapowiada lekturę na „Szóstkę”. Bo z takim tytułem i po tak mocnym debiucie nie może być inna, prawda?
O matulu, ta książka to prawdziwa groza!!! To horror thrillera psychologicznego, gdzie czytając jesteśmy ogromnie pobudzeni. Jednak chcę też dodać, że książka jest napisana na wysokim poziomie. Inteligentne słownictwo, wyważone zdania, które w szybki sposób mają sprawić, że jesteśmy przerażeni. Bardzo dobre opisy postaci, których będzie dotyczył wątek. Niepokój, który rośnie wraz z każdą przeczytaną stroną i do końca książki nie maleje. Drastyczne opisy ofiar, tych przyszłych i znalezionych. Gęsia skórka bardzo często wychodzi na naszej skórze, gdyż historia jednocześnie jest taką, która zdarzyła się naprawdę, a przynajmniej w większej części. Mamy przeskoki w czasie, gdyż obecnie znalezione ofiary mają swój przerzut do przeszłości, gdzie grasował morderca. Mamy motyw spożywania ludzkiego mięsa i konsekwencji jakie powoduje. Ludzie niestety wciąż są zbyt ufni, co dobitnie podkreśla opowieść. Potrafią zawierzyć komuś, kto sugeruje, że jest lekarzem i poddać się badaniom, których skutkiem jest śmierć. Zwraca również uwagę, że nasze ciało jest niezwykle przystosowane do przestrzegania przed zagrożeniem, a mózg wszelkie zmiany rejestruje z opóźnieniem. Spodobało mi się to, bo sama często powtarzam, by wierzyć swoim instynktom, które najszybciej reagują na jakiekolwiek niebezpieczeństwo. Klimat jaki tutaj znajdziecie jest bardzo mroczny i poważny. Jeśli już pojawiają się jakieś żarty, jest to czarny humor albo ironia. Bardzo dużo mamy tutaj trudnych tematów, słów, czy określeń, ale na dole strony jest zawsze to wytłumaczone. Mamy tu motyw mrocznej choroby i choć nie pisze o tym otwarcie, to jednak w przesłaniu jest by zwracać uwagę na to, co się kupuje u kogo i gdzie. Często czarny rynek bywa atrakcyjny cenowo, ale nie zawsze to, co się tam nabywa, jest tym za co to bierzemy. Policja ma nie lada zagadkę do rozwikłania i wcale nie będzie łatwo ją rozwiązać, tym bardziej, że niektórzy ludzie umierają nagle.
Nie chcę zbyt dużo tutaj zdradzać, dodam tylko jeszcze że wątki medyczne były bardzo interesujące. Postacie często są zdenerwowane i zestresowane. Nie zawsze ogarniają to co się wokół nich dzieje. Te wszystkie rzeczy sprawiają, że naprawdę sami zaczynamy się bać. Perspektywa śmierci zawsze jest przerażająca, jednak śmierć z takiego powodu, co w książce, jest o wiele gorsza. Zwłaszcza dla tych, którzy w ogóle się tego nie spodziewają. Mega bardzo wam polecam!
Uwielbiam debiuty, bo zawsze przynoszą coś nowego, świeżego. Ten natomiast zaskoczył mnie fabułą. Nie wiedziałam co otrzymam, bo to była typowa niespodzianka, zagadka. Natomiast otrzymałam powieść o niehumanitarnej tematyce, pełną intryg, z elementami obyczajowymi.
W Szczecinie, w latach 50-tych dochodzi do zaginięć przesiedleńców. Zwykle są to osoby N.N., których nikt nie szuka. Dopiero po 5 latach, doktor Ferenc odkrywa tajemniczą chorobę, zwaną kuru, która zabija. Do rozwikłania zagadki owej choroby, zostaje powołany specjalny zespół, składający się z porucznika Ugne Galanta oraz pani aspirant - Barbary Romanowskiej. To co odkrywają w trakcie śledztwa zadziwia nie tylko ich.
"Kozioł" to powieść oparta na faktach, pomieszana z fikcją literacką. Można rzec, że to taki kryminał medyczny dla ludzi o naprawdę mocnych nerwach, bo i tematyka kanibalizmu jest mocna. Czytało mi się ją dziwnie ze względu na przemieszane fakty i makabryczne sceny. To jednak nie mój klimat. Irytowało mnie zbyt dużo różnych watków, przez które autor przeskakiwał jak przez kozła. Natomiast sam wątek śledczy, jak i fakty historyczne były ok.
Tytuł recenzji: 𝗭𝗮𝗽𝗮𝗰𝗵 ś𝗺𝗶𝗲𝗿𝗰𝗶
Rzadko się zdarza, żeby odpowiedni klimat w książce udało się autorowi stworzyć od samego początku, jak to ma miejsce w przypadku 𝐾𝑜𝑧ł𝑎. Fabułę swojej powieści Przemysław Kowalewski oparł na dwóch liniach czasowych. Wątek z 1946 roku mrozi krew w żyłach, a ten z 1957 intryguje i wciąga. Cała akcja 𝐾𝑜𝑧ł𝑎 rozgrywa się w latach powojennych, zahacza o politykę i historię, więc sądzę, że ta książka powinna się spodobać, w szczególności tym czytelnikom, którzy lubią powieści osadzone w historii, gdzie fikcja literacka miesza się z prawdą. To jest to, co bardzo lubię w książkach i może dlatego ten kryminał tak bardzo przypadł mi do gustu, jako że czasy PRL-u mi są doskonale znane.
Autor w wyjątkowy sposób przedstawił powojenny Szczecin, który na skutek bombardowania aliantów został doszczętnie zniszczony. Wielkie Miasto Szczecin stworzone przez Niemców w październiku 1939 roku przestało istnieć, jedynie pozostały po nim stosy gruzów, trupów i resztki znienawidzonych przez Polaków Niemców. Powojenny zrujnowany Szczecin stał się miejscem akcji jednego z wątków 𝐾𝑜𝑧ł𝑎. Autor wykreował przerażającą postać mordercy z tatuażem kozła na plecach, który roztacza wokół siebie zapach fiołków, niebudzący w swoich ofiarach podejrzeń.
W tamtym okresie Szczecin był trudnym miejscem do życia, bo oprócz powszechnie panującej biedy i powojennych gruzów, miasto stało się polem bezkarnego działania różnego rodzaju przestępców. Nowa władza bowiem, zamiast ich ścigać, wolała zamiatać pewne sprawy pod dywan. W Polsce Ludowej nic nie miało prawa działać niewłaściwie, żeby przyjaciel za wschodniej granicy nie dopatrzył się w postępowaniu nowej władzy czegoś niestosownego, co mogłoby tej przyjaźni zagrozić.
W powieści Kowalewskiego przede wszystkim zachwyciły mnie doskonale odwzorowane realia czasów głębokiego PRL-u. Na uwagę zasługuje także fakt, że autor w fabule wykorzystał archiwalne materiały ze sprawy zabójstwa Ireny Jarosz, zwanej także sprawą Józefa Cyppka, nazwanego później z racji swego czynu Rzeźnikiem z Niebuszewa. Za zamordowanie sąsiadki Ireny Jarosz, skazano go na śmierć, miał podobno też przyznać się do morderstw wielu dzieci. Jak było naprawdę? Nie wiadomo, ta sprawa do końca nigdy nie została wyjaśniona. Do dziś nie wiadomo, czy Józef Cyppek faktycznie był krwawym mordercą, czy tylko ofiarą systemu. Prawdziwy zabójca mógł być władzom doskonale znany, lecz nie mieli w tym interesu, by prawdziwy winowajca miał ponieść konsekwencje za popełnione zbrodnie. Ówczesna historia naszego kraju ma zapewne wiele takich tajemnic. Niewygodnych ludzi usuwało się w cień, a najlepiej na zawsze.
Druga linia fabularna to czasy PRL-u. Do szczecińskich szpitali zgłaszają się chorzy cierpiący na tajemniczą chorobę, która zbiera śmiertelne żniwo. Lekarze nie potrafią zdiagnozować jej przyczyny, lecz gdy jednemu z lekarzy udaje się to w końcu ustalić, prawda okaże się szokująca. Władze obawiając się wybuchu paniki, powołują zespół, składający się z czterech nietypowych śledczych i wyznacza ich do zbadania tej trudnej i delikatnej sprawy. Dowództwo zostaje powierzone Ugne Galantowi, milicjantowi znanego z tego, że gdy raz podejmie trop, nie odpuści aż do końca. Ślady prowadzą do nierozwiązanych śledztw sprzed lat, a szczególnie do jednego, które jest pokryte kurzem zmowy milczenia. Nikt nie chce rozmawiać na temat morderstwa, które miało miejsce we wrześniu 1952 w domu przy ulicy Wilsona 7 na Niebuszewie.
Niezwykle podobał mi się sposób, w jaki została skonstruowana fabuła książki, bo z jednej strony uczestniczyłam w śledztwie Ugne Galanta i jego ekipy, a z drugiej z zapartym tchem obserwowałam przerażające poczynania mordercy.
Autor nie zapomniał o charakterystyce żadnej postaci, którą umieścił w powieści. Robi to przy okazji, mimochodem, nienachalnie. Historia toczy się gładko, a z zakamarków przeszłości niczym diabeł z pudełka wyskakują kolejne elementy przerażającej układanki. Śledczy muszą ścigać się nie tylko z czasem, ale także walczyć z piętrzącymi się problemami i własnymi słabościami, dotyczy to zwłaszcza mocno pokiereszowanego przez życie Ugne, który nie potrafi funkcjonować bez odpowiedniej dawki alkoholu. Nie ukrywam, że to on właśnie najbardziej skradł moje serce. To człowiek, który często miewa chwile słabości, ale gdy zaczyna działać, to robi to z wielką determinacją. Jest człowiekiem czynu, niepozbawionym jednak instynktu samozachowawczego, oddanym swoim partnerom i sprawie. Za wszelką cenę dąży do odkrycia prawdy, ale gdy mu się to uda, wynik dochodzenia zaskoczy nie tylko jego, ale także czytelnika.
Świetna książka, w której oprócz kryminalnego wątku, czytelnik otrzymuje sporą dawkę wiedzy o powojennym Szczecinie i jego pierwszych mieszkańcach osiedlających się w tym okresie. Przemysław Kowalewski zaimponował mi niesamowitą wiedzą na temat swojego miasta. Dotąd po ulicach Szczecina oprowadzał mnie Marek Stelar i zakochana w tym mieście Sylwia Trojanowska, a teraz do tego wyśmienitego grona dołączył także Przemysław Kowalewski. Nie da się nie zauważyć, ile pracy autor włożył w napisanie tej książki. Śmiało mogę stwierdzić, że ta powieść usatysfakcjonuje ambitnego czytelnika, który w książce szuka nie tylko kryminalnej intrygi.
Nie ukrywam, że Przemysław Kowalewski zaimponował mi osadzeniem fikcyjnej intrygi kryminalnej w prawdziwych wydarzeniach. Główny bohater jest tak stworzony, że idealnie pasuje do czasów głębokiego PRL – u, to prawdziwy człowiek z krwi i kości. Można by się czepiać do litrów wypitego przez niego alkoholu i wielu paczek wypalonych papierosów, ale po co. Takie były wtedy czasy, a Ugne wiele przeszedł i te nałogi często pozwalały mu zwyczajnie nie zwariować. Wtedy przymykano oko na pijackie wybryki pracowników, wiele tłumaczono zamroczeniem alkoholowym, usprawiedliwiano niewłaściwe zachowanie, jeśli ktoś był pod wpływem. Szczecin Przemysława Kowalewskiego to miasto, jakiego jeszcze nie znałam. Realistycznie przedstawiona społeczność, jego bolączki i historia. Miasto, które swego czasu utknęło w kleszczach głodu i brutalności, a miało być miastem nadziei. Autorowi połączenie historii miasta z intrygą kryminalną pozwoliło stworzyć niezwykle wciągającą fabułę, przy tym doskonale odzwierciedlił powojenny klimat, podejście ówczesnych władz do wielu spraw, pracę w milicji oraz światopoglądy ludzi, karmionych peerelowską propagandą, przedstawicielką których jest milicyjna koleżanka Ugne, Basia.
Wspaniale napisany kryminał, który chwilami epatuje brutalnością i bardzo działa na wyobraźnię. Do rozwiązania kryminalnej zagadki autor prowadził bardzo zawiłymi ścieżkami, trzeba się skupić, bo w powieści nie brakuje historycznych wzmianek, postaci oraz sporej liczby wątków. Może oczekiwałam innego zakończenia, ale czy było złe? Absolutnie nie. Wpisało się znakomicie w klimat całej książki i historię tamtych czasów. Moim zdaniem 𝐾𝑜𝑧𝑖𝑜ł, to bardzo dobra książka, lecz uważam, że raczej dla dojrzałego czytelnika, który pamięta tamte czasy lub się nimi bardzo interesuje.
Na koniec po przeczytaniu książki nasunęła mi się pewna dygresja. Wielcy świata wciąż rozgrywają naszą ojczyznę. Od czasów PRL-u minęło mnóstwo czasu, ludzie przy sterach państwa wciąż się zmieniali i zmieniają, nie zmieniają się tylko ich nawyki.
Co za debiut! Petarda !
Na polskim rynku wydawniczym mamy fantastycznych autorów kryminalnych historii, teraz do ich grona, bez dwóch zdań dołączył Przemysław Kowalewski ze swoim mrocznym, prawdziwie przerażającym "Kozłem".
Ta historia mrozi krew w żyłach, wywołuje ciary, przeraża i obrzydza. Sceneria i tło wydarzeń, które stworzył autor jest mistrzowskie, a to jak osadził fikcyjną intrygę w konkretnych realiach- zdumiewa surową realnością.
Kowalewski w swojej opowieści przenosi nas do Szczecina z 1957 roku.
Miasto wciąż w ruinie powoli podnosi się z gruzów. Jego mieszkańcy to mozaika kulturowa; przesiedleńcy z byłych Kresów Wschodnich i różnych stron Polski, autochtoni. Nad miastem swoje rządy rozpościera nowa represyjna władza ludowa, która robi własne porządki. Realia Peerelu odmalowane jeden do jednego. Mega.
W Szczecinie dochodzi do niepokojących przypadków nieznanej choroby.
Doktor Szymon Ferenc podejrzewa, że ta dziwna choroba ma powiązania z kanibalizmem.
Dla człowieka jedzenie ludzkiego mięsa stwarza zagrożenie dla życia, powoduje chorobę zwaną kuru lub "śmiejącą się śmiercią", która potrafi rozwijać się latami i zawsze kończy się śmiercią. Akty kanibalizmu odnotowywano w sytuacjach ekstremalnych w czasie wojny i wielkiego głodu, ale wygląda na to, że precedens może trwać. Tropy prowadzą do dzielnicy Niebuszewo, gdzie po wojnie przebywało najwięcej Niemców.
Władza ludowa dba o pozory prawa i sprawiedliwości, dlatego zostaje powołana ekipa śledcza, a sprawa otrzymuje najwyższy priorytet.
I ta nieoczywista ekipa to kolejna mocna strona tej powieści. Autor wykreował bohaterów nieoczywistych, różnorodnych, każdy z nich niesie swoje doświadczenia i traumy wyniesione z wojny, które ciągną się za nimi jak cień.
Szczególnie intrygującą postacią jest porucznik milicji Ugne Galant. Zresztą samo jego imię i nazwisko nasuwa pytania.
Do ekipy wpisuje się również technik kryminalny Kazimierz Wajda, który przybył ze Lwowa, młodziutka robiącą karierę sierżant Barbara Romanowska i doktor Szymon Ferenc ze Śląska.
Przeciwnik jest mocny, inteligenty, przepełniony nienawiścią i żądzą odwetu.
To, co zgotował autor zasługuje na słowa wysokiego uznania. Po niektórych scenach trudno się pozbierać.
Fikcyjna sprawa zapiera dech, to cholernie dobra intryga, przerażający spisek, podstępna zmowa milczenia.
Autor jest pasjonatem historii Szczecina i nie umknie to uwadze żadnemu czytelnikowi. Zna to miasto jak własną kieszeń - szacun.
Dzięki takim opisom czytelnik przenosi się w czasie i przestrzeni.
Sama historia dopracowana jest w najdrobniejszych szczegółach.
Ciekawostką jest fakt, że autor sięga do kryminalnych akt Józefa Cyppka, Rzeźnika z Niebuszewa z 1952 roku. Sprawy kontrowersyjnej, która po dziś wzbudza wiele wątpliwości i wokół, której pojawiły się liczne teorie.
Kowalewski na kartach powieści przedstawia własną alternatywną historię jej przebiegu, a wyobraźnia go niczym nieogranicza.
Zakończenie skojarzyło mi się ze scenami z pewnego przygodowego filmu sprzed lat, który oglądałam wiele razy, choć tu klimaty są dużo, dużo makabryczniejsze.
Gnębi mnie tylko jak oni to później wszystko zatuszowali?🤷♀️.
Na okładce widnieje blurb Jarosława Molendy "najlepszy debiut kryminalny tego roku" i ja się również pod tym podpisuję. Czytajcie.
Jeśli poszukujecie mocniejszych wrażeń, to "Kozioł" Przemysława Kowalewskiego powinien spełnić Wasze oczekiwania. Mroczny klimat w kryminale, którego akcja rozgrywa się w latach 50. XX wieku, to mocny atut książki.
Czasy powojenne, milicja, problemy z żywnością, to tylko kawałek świata, do którego zaprasza Kowalewski.
Jestem mile zaskoczona przygotowaniem autora do napisania książki. Wykonał ogrom pracy, by powstała historia inspirowana sprawą zabójstwa Ireny Jarosz.
Kanibalizm - jest to zjawisko, które wywołuje u człowieka same negatywne emocje, przynajmniej u większości społeczeństwa. Historia pokazuje, że jest kilkoro znanych kanibali, którzy zapisali się w świecie kryminologii. W "Koźle" zjawisko kanibalizmu dość szczegółowo zostało przedstawione, dzięki czemu książka dostarcza dreszczy i zapada mocno w pamięć. Przyznaję, że po odłożeniu lektury pojawiały się w głowie sceny, które miały miejsce w książce. Niełatwo o niej zapomnieć.
Lata 50. mieszają się z czasami powojennymi, a nawet dwudziestoleciem międzywojennym. Autor obrazowo oddał ducha wspomnianych czasów, dzięki czemu ciekawość wzrasta z każdym rozdziałem. Dotyczy to także śledztwa, przy którym główną rolę odgrywa porucznik Ugne Galant. Niestety, tak jak w innych kryminałach, tak i tu główny bohater nie radzi sobie życiowo. Co prawda jego przeszłość jest dość burzliwa, ale alkoholizm wylewający się przy okazji jego udziału w śledztwie był dla mnie irytujący. Nie wiem, czy rozumiem zamysł tego zjawiska, ale czytanie o tym, ile wypił główny bohater i jak się wtedy czuł, nie przemawiało do mnie. Na szczęście w mojej ocenie jest to jedyny minus.
Opisy kanibalizmu są mocne, drastyczne, przyprawiające o mdłości, a fakt, że ktoś taki mógłby poruszać się między nami sprawia, że jeszcze bardziej będę zwracała uwagę na dziwne zachowania ludzi na ulicy. Jeśli ktoś chce przejść na wegetarianizm czy weganizm, to jest to książka, która pomoże skutecznie podejść do tematu.
"Kozioł" to książka, która zachwyci, jednocześnie zaburzając pracę żołądka. Niemniej uważam, że jest to jedna z niewielu historii, która może poszczycić się ogromnym przygotowaniem autora. Jeśli tak wygląda debiut w wykonaniu Kowalewskiego, to każda kolejna książka powinna być jeszcze lepsza. Polecam!
Jeśli jesteś zdania, że kryminał to tania rozrywka - zapraszam do lektury ,,Kozła".
Jeśli uciekasz przed debiutami, bo są niedopracowane, a ich język zgrzyta - bardzo zapraszam do lektury ,,Kozła".
Ta książka wbiła mnie w fotel!!!
Śmierć ma różne twarze, każda z nich kryje w sobie mrok. Tym razem nie było inaczej. Pod płaszczykiem codzienności ukryło się ponure jądro ciemności. Brało w posiadanie i szerzyło zarazę. Patrzyło spokojnie, rozsiewało miłą woń, ale karmiło śmiercią.
Mamy tutaj dwie przestrzenie czasowe, koniec lat czterdziestych oraz pięćdziesiątych. Każdy z tych okresów to czas gdy zachodziły ogromne zmiany. Wszystko miało iść ku lepszemu, ale czy pod powierzchnią nie krył się brud? Czy ówczesne układy nie ułatwiały rosnąć w siłę złu?
Autor czerpał z historii całymi garściami, mieszał to z fikcją i uzyskał obraz tak realny i prawdziwy, że ma się ochotę powiedzieć - to na pewno tak było.
Mnogość wątków i postaci wypełnia każdą stronę, ale nic nie zostało tu pozostawione przypadkowi. Każda w sytuacji, każda z osób ma swoje wyznaczone miejsce. Jednocześnie nie ma tu płytkości, ciągnięcia pobocznych wątków dla nabicia stron. W książce wszystko jest pełne treści, barwne, plastyczne, tak dalekie od nijakości. Warstwa psychologiczna pozwala wniknąć w dusze bohaterów i zrozumieć ich, nawet tych, którzy zdają się przekraczać wszelkie granice moralności. Może gdyby życie było dla nich bardziej łaskawe ich dni nie brodziłyby w błocie, a ich czyny dawałyby uśmiech a nie śmierć.
,, Kozioł" to nie próba swoich sił, tu każde słowo zostało napisane pewną ręką. Nie ma w nim miejsca na powielane schematy, miałkie dialogi czy niezasadność i monotonność opisów. Za to widać pasję do historii i doskonały pomysł wsparty świetnym stylem by pokazać ją inaczej. Ta książka mówi nudzie spadaj maleńka, dla ciebie nie ma tu miejsca.
Takie połączenia, takie wykonanie to ja bardzo lubię. Mogłam oddawać się lekturze czerpiąc przyjemność z opowieści, jak i z języka. Były momenty gdy wstrząsnęło mną z odrazy, ale to moja wyobraźnia, a nie epatowanie makabrą przez Autora. Tutaj stawia się na pomysł i on ma zainteresować. Mnie zafascynował i zdecydowanie czekam na kolejne książki Przemysława Kowalewskiego. Gratuluję takiego debiutu, gratuluję takiego talentu.
Moja ocena to 10/10 no nie może być inaczej 😀 to jedna z najlepszych książek tego roku 😀
"Kozioł" to debiut kryminalny Przemysława Kowalewskiego. Autor postarał się, żeby było mrocznie i przerażająco. Od razu zaznaczę, że jest to lektura dla fanów mocnych wrażeń i o stalowych nerwach. Autor na wstępie swojej książki informuje nas, że w książce wykorzystane są archiwalne materiały ze sprawy zabójstwa Ireny Jarosz, której oprawca Józef Cyppek - kanibal został nazwany Rzeźnikiem z Niebuszewa.
Ostrzegam, że będzie brutalnie ❗️
Autor oddaje klimat lat 50-tych. Akcja rozgrywa się w powojennym Szczecinie. Możemy poznać nastroje panujące w tamtym okresie i poczuć klimat komunistycznej Polski.
Milicjanci muszą wrócić do nierozwiązanych śledztw sprzed kilku lat. Szczególnie do morderstwa, które miało miejsce we wrześniu 1952 w domu przy ulicy Wilsona 7 na Niebuszewie.
Prawda okaże się przerażająca!
Jeśli nie boicie się brutalnych opisów to będziecie usatysfakcjonowani tym zawiłym śledztwem.
Emocje będą towarzyszyły Wam podczas czytania tej historii i nie będziecie nudzić się. Dużo dzieje się, akcja jest dynamiczna, autor ciekawie skonstruował bohaterów. Szybko przeczytałam tę książkę i pióro autora bardzo przypadło mi do gustu. Chętnie sięgnę po kolejną książkę autora, aby przekonać się jaką historią zaskoczy mnie.
Polecam!
BRUNETTE BOOKS
„ Kozioł ” - mocny, intrygujący i wybornie skomponowany debiut. Historią mnie porwał. Niezwykle plastyczną wyobraźnią autora mnie oczarował. Zaskoczył. Pochłonął. Moje myśli zagarnął.
Powojenny Szczecin się kłania. Na zgliszczach i gruzach wyniszczonego, zmęczonego wojną miasta autor buduje historię nietypową. Jakże inną od tych, po które sięgam na co dzień. Pośród upadłych budynków, wyniszczeń i ruin toczy się zawiłe śledztwo.
Tajemnicza choroba, która z ludzkiej potworności się narodziła, zabija. Zawiłe i kręte drogi do rozwiązania tej zagadki prowadzą. Trzeba być skupionym, bo autor nie szczędzi na historycznych wzmiankach, ilości postaci i wątkach. Na opisach powojennego Szczecina także. Ale moja dusza się w tym tonącym w gruzach Szczecinie zakochała. W tym klimacie lat 50. przepadłam. I nie ma znaczenia, że milicja obywatelska główną rolę tutaj gra. Takie były realia tamtych lat. I ja chylę czoła, jak Przemysław Kowalewski je odwzorował. Włożył w tę książkę ogrom pracy. To wyłania się z kart tej historii.
Kryminalne serce moje skradł Ugne Galant. To bohater z zamiłowaniem do spożywania alkoholu, ale pełen determinacji i instynktu. Oddany partnerom i dążący za wszelką cenę do odkrycia prawdy.
„ Ugne jest jak tykająca bomba. Gdy wywącha trop, idzie jak ogar za juchą ”.
„ Kozioł ” to książka mocna. Wątek kanibalizmu z niej się wyłania i niektóre opisy są dość wstrząsające. Nie jest ich jednak zbyt wiele. Nie przytłaczają. Zaciekawił mnie bardzo wątek o Józefie Cyppku, zwanym Rzeźnikiem z Niebuszewa. Autor wplótł jego postać na karty tej historii tak umiejętnie, że do teraz się zastanawiam jak to mu się udało.
Dla mnie to debiut godny uwagi.
Od kilku lat bardzo lubię sięgać po kryminały retro, szczególnie takie, w których prawda historyczna, tło społeczne, jakie w książce jest oddane, pełni równie ważną rolę, co sama fabuła historii! I tak jest w debiucie Przemysława Kowalewskiego pt. ,,Kozioł", który przenosi nas do Szczecina do czasów powojennych, głównie do roku 1957. Autor sprytnie wykorzystał tu motywy, które znamy już z literatury i filmów - choćby serialu ,,Hannibal" czy mitologii greckiej. Mamy więc mordercę-kanibala, choć w sumie nie wiadomo czy on sam jest kanibalem, czy po prostu karmi ludzkim mięsem innych... Tak, to dosyć makabryczne, ale to jeden taki wątek, który tylko z początku jest tym dominującym. Akcja systematycznie przyspiesza, aż do finału, który napakowany jest dodatkami sensacyjnymi. Ale to też nie dziwi, to po prostu ramy podgatunku kryminałów retro. Stylistycznie zresztą książka też dobrze się w nie wpisuje - język jest oszczędny, surowy. Intryga wzbudza ciekawość czytelnika od samego początku, w końcu zaczyna się nieszablonowo - czytelnik już na początku sporo się o mordercy dowiaduje, co raczej nie jest częstym zabiegiem w kryminałach, a jednak w tym wypadku nic z lektury nie psuje. Mnie jednak zachwyciło te wspominane tło historyczno-społeczne, w którym autor oddał świetnie powojenne nastroje, skorzystał z niejasności w jednej z najgłośniejszych wtedy spraw kryminalnych i ciekawie przedstawił pracę w milicji, szczególnie z kobiecego punktu widzenia. To solidny debiut, w którym czuć ilość wiedzy, jaką autor chce przekazać czytelnikowi, czuć, że nie traktuje nas z pobłażaniem :) Podobało mi się, czekam na więcej!
Historia Rzeźnika z Niebuszewa jest magnesem przyciągającym czytelnika.
Bo nie o brutalność tutaj chodzi.
To tylko pretekst do ukazania powojennego Szczecina. Surowego klimatu, trudnego okresu, nieoczywistych postaw i złożonego charakteru zamieszkujących go, w większości wpływowych mieszkańców. Stosunków i postaw do wygnanych lub, w mniejszości, pozostałych w mieście Niemców.
Świetny, surowy, realistyczny obraz Szczecina. Architektury, klimatu i mieszkańców.
Kawał dobrej roboty wykonanej przez Autora w ramach przygotowania do napisania książki.
Jako, że to debiut (!) z niecierpliwością czekam na kolejne książki. Poprzeczka została zawieszona wysoko.
Szczecin. Rok 1957. Tak dobrze czytacie, więc proszę nie przestawiać wyświetlacza, nie przesuwać niżej, zatrzymać się na chwilę.
Miasto, które największą sławę ma dzięki paprykarzowi i rzeźnikowi. Troszkę takie paradoksalne połączenie, ale nie mówcie, że nie pasuje do siebie. Paprykarz z rzeźnika albo rzeźnik z paprykarzem. Jednak na tym zakończmy moje suchary, gdyż czas zabrać się za poważne tematy.
Smaczna jak wieczorna strawa na tarasie z widokiem na morze i zachodzącym słońcem, brudna jak dusza diabła. Sięga w głąb naszych trzewi, ściskając żołądek i powodując zniesmaczenie. Trawiącą od środka niczym mieszkający wewnątrz pasożyt, który sieje spustoszenie nie tylko we wnętrzu, bo przemieszcza się też do psychiki.
Mówi się, że strach ma wielkie oczy, jednak po tej pozycji odczujesz jego spojrzenie mocniej, trwałej i przede wszystkim będzie cię nawiedzać w zwykłej okoliczności. Miarodajnie budowana akcja, gdzie w tle wyczuwamy skradający się niepokój, przytwierdza czytelnika do kart tej powieści, opląta niczym mantra, trzyma w oczekiwaniu, jednocześnie dając przeświadczenie, że coś się czai za rogiem.
Czy brutalność i dobry smak może iść ze sobą w parze? Naturalnie. Mamy na to właśnie najlepszy z dowodów. Historia., która postanawia zatrzymać krążenie krwi w naszych żyłach, otulić nas niepokojem i gęsią skórką, a to wszystko zamknięte klamrą niepewności I oczekiwania, bo gęsta atmosfera coraz mocniej szczypie w oczy. Skurcze żołądka, wewnętrzne obrazy budujące się w naszej podświadomości i jednocześnie na bieżąco wyświetlane. Przeraża nas człowiek, którego od zwierząt rzekomo odróżnia sumienie.
Autor wprowadził nas w czasy, kiedy to nad miastem zbierają się ciemne chmury, przesiąkając tą barwą wszystko wokoło siebie. Wkraczamy w świat służb, dla których sprawiedliwość powinna być rzeczą pierwszorzędną, razem z nimi, starając się rozwiązać zagadkę, błądząc i krążąc, potykając się o własne nogi, gdy we władnym gnieździe dzieją się irracjonalne rzeczy. Ciemność spada również na barki bohaterów, przytłaczając ich i dając niepewność każdej z chwili.
Każde słowo jest tutaj drogowskazem w dalszym biegu wydarzeń, każdym postawionym kroku. Tylko szukając pośród piachu maku dostrzeżesz szczegóły, które prowadzą do rozwiązania.
Lubicie naprawdę mocne książki, które nie pozwolą Wam zasnąć i naprawdę zaniepokoją?
Mam dla Was idealną pozycję.
"Kozioł ' to debiutancki kryminał Przemysława Kowalewskiego.
Powiem najprościej jak się da. Posiadanie dość plastycznej wyobraźni jest darem lecz w tym przypadku to naprawdę jest przekleństwo.
Książka została oparta na archiwalnych aktach sprawy zabójstwa Ireny Jarosz.
Jej katem był Józef Cyppek, który został nazwany Rzeźnikiem z Niebuszewa. Pierwszy polski seryjny morderca i przede wszystkim kanibal
Pisząc o tej książce nie sposób nie wspomnieć o realiach w jakich osadzona została akcja tej powieści. Lata 50. XX wieku były bardzo trudnym czasem. Wyniszczona wojną Polska znalazła się w strefie wpływów sowieckich , a w okresie PRL dostęp do mięsa był mocno ograniczona.
W szczecińskich szpitalach lekarze odnotowują wśród pacjentów tajemniczą infekcję , której przyczyn początkowo nie potrafią zdiagnozować.
Niemniej przypadłość nieuchronnie prowadzi do śmierci.
Wkrótce Milicjanci z pomocą lekarza Szymona Ferenca znajdują klucz do rozwiązania sprawy, jednak w celu postawienia zbrodniarza przed obliczem wymiaru sprawiedliwości funkcjonariusze muszą powrócić do wcześniejszych dochodzeń w tym jednego.. o którym woleliby zapomnieć.
Komendant Sucharek nie ma wyjścia- powołuje specjalny zespół mający odkryć kto i dlaczego zabija.
Na czele owego zespołu staje litewski porucznik Ugne Galant, pomaga mu Basia Romanowska.
Gdy czytałam o głównym bohaterze nie mogłam powstrzymać skojarzeń z Harry'm Hole, co niewątpliwie jest dla mnie atutem tej fabuły.
Historia była dynamiczna i pełna zwrotów akcji, zaś intryga niezwykle misterna.
Powiem szczerze lektura nie należy do łatwych, choć autor operuje lekkim językiem.
Specyficzne przepisy stosowane przez mordercę z pewnością nie byłyby inspiracją dla Magdy Gessler.. powodowały u mnie mdłości i dreszcze. Opisy były naprawdę wyjątkowo.. makabryczne i nie wywarłyby wrażenia jedynie na patologach sądowych.
Polecam czytelnikom o stalowych nerwach i gratuluję Panu Przemysławowi udanego debiutu w gronie autorów wydawnictwa Filia.
Wracamy do roku 1957 po to, by Autor mógł przedstawić nam dość mroczną i szokującą historię powojennego Szczecina, takiego który jest jeszcze w gruzach... Wszystko zaczyna się od nowa... budowa mieszkań,domów, firm.. bo wokół leżą gruzy.. Jednak do szpitala zaczynają zgłaszać się osoby z bardzo dziwną chorobą, by za chwilę odejść.. co to za choroba? Co wykończyło tych ludzi? Zdecydowanie... "Prawda Cię przerazi" mnie przeraziła..
Komenda Wojewódzka Milicji Obywatelskiej zabiera się za nowe śledztwo, chcą dowiedzieć się, co kryje się za tą sprawą, do tego zadania powołany jest soecjalny oddział pracowników, którymi dowodzi Ugne Galant. Milicjanci, po zapoznaniu się ze sprawą, wiedzą, że muszą jeszcze bardziej cofnąć się w czasie.. I sięgnąć do dawniejszych spraw.. Jednak to już niestety nie podoba się wszystkim. Ugne będzie musiał zmierzyć się też, z ludźmi którzy próbują zaskoczyć jego śledztwu..
Och, zdecydowanie mocna, tajemnicza i pełna akcji historia. Dodatkowo Autor nawiązuje do prawdziwyvh wydarzeń, przez co jeszcze bardziej ta historia przeraża. Dla mnie to dodatkowy atak, bo nie miałam pojęcia o tych zbrodniach sprzed lat. Zdecydowanie nie jest to książka dla ludzi o słabych nerwach, lub lubiących delikatne thrillery.. Tutaj akcja pędzi, nie ma czasu na nudę czy przypadek, bohaterowie, którzy zdecydowanie zapadają w pamięć i do tego styl Autora, który jest tak dobry, jakby pisał conajmniej piątą książkę... Jestem bardzo pozytywnie zaskoczona, i serdecznie polecam. Nie polecam Jednak nic jeść podczas lektury... zupełnie nic! A już szczególnie mięsa ... ?. Przez pewien czas po lekturze ja sama podejrzliwie na nie patrzyłam ?
Grudzień 1967 roku. Szczecinem wstrząsa potężna katastrofa tramwajowa. Pod kołami popularnej szóstki ginie kilkanaście osób, a kilkaset trafia do lokalnych...
Jesień 1976. W Szczecinie dochodzi do serii wypadków śmiertelnych. Bardzo szybko okazuje się, że ofiary łączy nie tylko sposób w jaki zginęły, ale również...
Przeczytane:2024-07-31, Ocena: 5, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2024 roku, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2024,
W Szczecinie w 1957 r. wybucha ogniwo nieznanej choroby, która błyskawicznie doprowadza do śmierci. W Komendzie Wojewódzkiej MO powołany zostaje zespół mający odkryć jej przyczynę. Na jego czele staje porucznik Galant, a pomagać mu będą młoda milicjantka, lwowiak i lekarz. Trop prowadzi do śledztw sprzed kilku lat, a komuś ewidentnie zależy na zatuszowaniu prawdy. To do czego dojdzie ta specjalna grupa w swoich poszukiwaniach zburzy cały ich światopogląd...
Do sięgnięcia po tę pozycję zachęciły mnie nietuzinkowa okładka, intrygujący tytuł oraz miejsce, w którym rozgrywa się akcja. Intryga stworzona przez autora pochłania czytelnika od pierwszych stron, rzuca go w wir niesamowitych wydarzeń, biegnących wartko niczym nurt Odry. Ja czułam się do niej wręcz przyspawana jak łańcuch do kotwicy. Nie mogłam się oderwać, wprost przepadłam bez wieści dla otaczającego mnie świata. Perfekcyjne połączenie faktów z fikcją stanowi jeden z wielu atutów tej książki. Bohaterowie to zlepek fascynujących charakterów, które potrafią wywołać zamieszanie, a nawet wywołać niezły chaos czy wzbudzić cały zestaw różnorodnych emocji. Każdy z nich to elementarna cząsteczka, mająca wpływ na rozwój fabuły.
Wątki poruszone przez pisarza powinny zadowolić nawet najwybredniejszego konesera tego gatunku. Mamy tu do czynienia z kuru - nie przez wszystkich poznaną, śmiertelną przypadłością, dotyczącą głównie plemion kanibali z Papui-Nowej Gwinei. To z kolei dało znakomity zaczątek do przywołania postaci Józefa Cyppka, zwanego Rzeźnikiem z Niebuszewa oraz poruszenia kwestii coraz częściej pojawiających się wątpliwości dotyczących jego winy. Czy naprawdę był on seryjnym mordercą? Czy zabił Irenę Jarosz? A może zrobiono z niego zwykłego "kozła ofiarnego"? Dzięki tej lekturze jedna z miejskich legend zyskała nowy wymiar. Kto wie? Może ukazany scenariusz jest nie tak bardzo nieprawdopodobny jak nam się wydaje?
Kolejny plus to umieszczenie w treści motywów demona Azazela czy czczącego go kościoła. Ciekawostką okazał się dla mnie fakt, iż taka sekta istotnie powstała, ale nie na terenie naszego kraju, a w Stanach Zjednoczonych. Technika, za sprawą której te wszystkie aspekty zostały powiązane z całą treścią, zasługuje na miano majstersztyku.
Dla mnie wisienką na torcie było nie tylko świetne zakończenie, ale przede wszystkim możliwość odbycia literackiego spaceru po dawnym Szczecinie i poznania do tej pory niezgłębionych przeze mnie kwestii odnoszących się do miasta, z którym byłam związana przez długi czas oraz które pokochałam. Dzięki twórcy jeszcze raz przemierzyłam nie obce mi ulice lub parki. Oczami wyobraźni widziałam ich historyczny obraz, a na języku poczułam tak swojski smak bosmana 😁
Przemysławowi Kowalewskiemu należą się słowa uznania za ogrom pracy, jaki włożył w to, by jak najlepiej oddać realia dawnego Szczecina. Na pewno kosztowało to autora wiele czasu oraz wysiłku. Od siebie przesyłam serdeczne wyrazy wdzięczności za sentymentalną podróż w przeszłość i obudzone we mnie wspomnienia. Chapeau bas za mistrzowsko wykreowaną powieść!
Polecam nie tylko miłośnikom tego portowego miasta czy wielbicielom kryminałów. Rekomenduję go absolutnie wszystkim!!! Moim zdaniem ten debiut ma ogromną szansę na tytuł najlepszego w tym roku, a pisarz może sporo namieszać (oczywiście w pozytywnym sensie 😉) na naszym rodzimym rynku wydawniczym, czego mu z całego czytelniczego serducha życzę.