Morderstwo podczas rodzinnego spotkania
Boże Narodzenie pandemicznego roku 2020. Sławny malarz Ludvig Rute wbrew wszelkim urzędowym zakazom zaprasza rodzeństwo do wspólnego świętowania w znajdującej się na odludziu wsi Sillingbo. Ma im coś do zakomunikowania. Bracia i siostra nie widzieli się od lat, okoliczności są nietypowe a atmosfera napięta. W noc Bożego Narodzenia dochodzi do morderstwa.
Na miejsce zostają wysłani komisarz Gunnar Barbarotti i Eva Backman. Padający obficie śnieg i cień, jaki na wszystko rzuca pandemia sprawiają, że sytuacja przypomina stary angielski kryminał. Przynajmniej na początku. Zachodzi pytanie: czy sprawca przyszedł z zewnątrz, czy jednak jest to historia z gatunku ,,wszystko w rodzinie". A może korzenie sięgają dalekiej przeszłości?
Przyszedł list z Monachium ósmy tom z serii o komisarzu Gunnarze Barbarottim i jego koleżance a zarazem partnerce Evie Backman, został nominowany do nagrody Svenska Deckarakademin za najlepszy szwedzki kryminał w roku 2023.
,,Jest on, prawdę mówiąc, od dawna jeden z moich ulubionych autorów"
Leif GW Persson
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2024-11-13
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 396
Tytuł oryginału: Det kom ett brev frn München
CI, KTÓRZY ZGRZESZYLI
Gunnar Barbarotti, jeden z dwóch kluczowych bohaterów stworzonych przez Hakana Nessera, powraca. Cykl z przygodami komisarza, planowany początkowo na cztery części, rozrasta się. Szczęśliwie dla wszystkich miłośników tej sagi. Oto ósma odsłona serii. Czy Nesser nadal jest w formie?
Boże Narodzenie, rok 2020. Pandemiczna rzeczywistość daje się wszystkim we znaki. Ekscentryczny malarz, Ludvig Rute, zaprasza na świąteczne przyjęcie swoje rodzeństwo. Członkowie rodziny nie widzieli się od dwudziestu pięciu lat, a spotkanie odbyć się ma w rezydencji odciętej od świata. W trakcie rodzinnego zjazdu dochodzi do tragedii. Zamordowany zostaje jeden z członków klanu Rute. Wezwani na miejsce komisarz Barbarotti i jego partnerka, zarówno w życiu zawodowym jak i prywatnym, Eva Backman, mają ciężki orzech do zgryzienia. Morderca nie pozostawił śladów, a w domu przebywali jedynie zaproszeni goście. Czy uda się rozwikłać zagadkę tej tajemniczej zbrodni? Czy stare grzechy można pogrzebać?
Dość długo czekaliśmy na kolejną książkę Hakana Nessera. Autor jest już panem w sędziwym wieku, a więc każda jego nowa powieść jest przeze mnie bardzo wyczekiwana. Darzę Nessera szczególną estymą. Czytam jego powieści od niemalże dwudziestu lat. Miewa wzloty i upadki, ale zawsze potrafi mnie oczarować. Któż, jak nie on, wypracował sobie ten charakterystyczny styl pisania? Książki Nessera mają bardzo specyficzny klimat. Pisarz drobiazgowo opisuje ludzi, miejsca, zdarzenia. Skupia się na detalach, które pozornie wydawać się mogą nieistotne. Nadaje swoim książkom unikalny, filozoficzny klimat, a do tego cechuje go urokliwy, czarny humor. Nesser nie jest dla każdego. Wielu uzna go za nudziarza. Warto jednak sięgnąć po jego twórczość i wypracować sobie własny osąd. Bardzo lubię ten niespieszny rozwój akcji, głęboką charakterystykę postaci, szczere spojrzenie na Szwecję. Autor zaczął publikować na początku lat dziewięćdziesiątych, a w Polsce jego książki ukazywały się z niemalże dwudziestoletnim poślizgiem, co zapewne ma wpływ na to, że te pierwsze powieści Nessera przechodziły u nas bez większego echa. Pierwszy tom cyklu z komisarzem Barbarottim przeczytać mogliśmy w 2011 roku. Dziś, po trzynastu latach od polskiego wydania „Człowieka bez psa”, w nasze ręce trafia tom ósmy - „Przyszedł list z Monachium”. Na rynku książki taki okres czasu to prawdziwa przepaść. Tych, którzy nie mieli jeszcze okazji czytać książek autora i nie znają tej serii, uspokajam, że można te książki czytać w dowolnej kolejności.
Gunnar Barbarotti powraca i jest to powrót w iście królewskim stylu. Komisarz z prawie trzydziestoletnim stażem pracy w policji, spokojny, ceniący sobie intelektualne zagadki, lubiący rozmawiać z Bogiem. To ten typ postaci, który zapamiętujemy. Możemy go polubić lub nie, ale oddać należy komisarzowi to, że jest jedyny w swoim rodzaju. Tym razem Nesser serwuje nam opowieść, która swoją konstrukcją przypomina angielski kryminał z przełomu lat trzydziestych i czterdziestych. Mamy więc duży, samotny dom pośród lasów. Niewielką grupę postaci połączonych więzami krwi i skrywających stare sekrety. Tajemnicze morderstwo, które sprawia wrażenie zupełnie niedorzecznego. I śledczych, którzy kierują się zasadami i uczciwością. Jakże brakuje tego we współczesnym kryminale. Takich postaci i takiego prowadzenia narracji. Nesser po prostu robi swoje. Przekazuje nam to, co znamy, lubimy i czego od niego oczekujemy. Ta, nieco staroświecka, sceneria jest dla Nessera jedynie punktem wyjściowym. Przyczynkiem do zapoznania czytelnika z bohaterami, spojrzeniem w głąb ich serc i nakreśleniem łączących ich relacji. Misternie odwzorowane śledztwo, skupienie się na detalach pracy policji – ach, jak Nesser to lubi. Momentalnie wnikamy w ten klimat. Autor pisze niezwykle nastrojowo, żongluje suspensem i emocjami. Przedstawia tę historię z punktu widzenia róznych postaci, co nadaje jej głębi. I ta doskonała zabawa, którą zapewnia czytelnikom - do samego końca nie znamy rozwiązania. Nikt nie potrafi tak jak Hakan Nesser portretować ludzi. Ilekroć czytam jego książki, towarzyszy mi myśl, że on ludzi bardzo kocha, mimo tego, że tak często ukazuje ich najmroczniejszą stronę. Jest perfekcjonistą. Jeżeli ktoś pisze inteligentne kryminały z przesłaniem, to jest to właśnie Nesser.
Ci, którzy zgrzeszyli, nigdy nie zasną spokojnym snem. Duchy przeszłości zawsze powracają. Nie sposób zakopać sumienia. Barbarotti i Backman na tropie tajemnicy sprzed lat, zawiłych ludzkich losów i przyczyn, które stały się skutkami. Nastrojowa powieść kryminalna napisana w bardzo mądry, refleksyjny sposób. Nie ma tu rozlewu krwi, wielkich zwrotów akcji i odbitych na kalce postaci. Zabraknie upojonych alkoholem, depresyjnych policjantów. Nie ma brutalnych scen ani seksu. Jest Hakan Nesser i świat, który tylko on, doświadczony, inteligentny pisarz, jest w stanie zbudować. „Przyszedł list z Monachium” to wyśmienita powieść. Nie zawaham się napisać, że to jedna z najlepszych powieści tego cyklu. Bardzo dobra okazja do zapoznania się zarówno z twórczością autora jak i jego bohaterem, tym, którego miało już nie być - Gunnarem Barbarottim. Dobrze, że wrócił. Liczę, że to nie było nasze ostatnie spotkanie. Jeżeli macie ochotę na spotkanie z kryminałem w zupełnie innym wymiarze niż ten, który znacie, to wiedzcie, że „Przyszedł list z Monachium” i warto zapoznać się z jego treścią. Diabeł gorąco poleca.
" [...] Samotność wydaje się jakby mniejsza, kiedy wszyscy są samotni. [...]"
Ciekawy klimat powieści momentami przypominał mi twórczość Agathy Christie. Mamy zamkniętą rodzinną wigilijną kolację. Jest siódemka osób, w tym czwórka rodzeństwa: trzech braci i siostra plus jedna: żona, córka i partnerka/kochanka. Wszystko byłoby idealnie, gdyby nie to, że w nocy najstarszy z braci został zamordowany. Był sławnym artystą malarzem. Kto i dlaczego zabił Ludviga Rute? Czyżby ktoś z jego rodzeństwa, a może to była któraś z trzech pozostałych pań, lub ktoś całkowicie obcy? Tę trudną zagadkę będą musieli rozwiązać między innymi: komisarz Gunnar Barbarotti i jego partnerka Eva Backman. Ta sprawa nie będzie taka prosta, a śledztwo bardzo wolno posuwało się do przodu. Szczerze to początek tej historii mocno mnie zanudził. Znacznie lepiej mi szło czytanie po zbrodni. Wtedy się coś zaczęło pomału dziać. Historia zaczęła nabierać tempa, ale i tak szału nie było.
Zakończenie podpowiada, że ta opowieść będzie miała kontynuację, czyli powstanie dziewiąty tom. To dobra wiadomość dla miłośników Szwedzkiej literatury, a w szczególności autora H?kana Nessera. Tylko czy ja po nią sięgnę? Co do tego mam mieszane uczucia.
Akcja tej powieści toczy się podczas pandemii Covid-19 w roku 2020. Mamy również tutaj przeskok w czasie do 1995 roku, to troszkę wzbogaciło tę historię.
Rodzeństwo Rute ostatnio w pełnym składzie spotkało się dwadzieścia pięć lat temu. Byłam bardzo ciekawa, co takiego się wtedy wydarzyło, że bracia i siostra zerwali ze sobą relację. Dlaczego po dwudziestu pięciu latach ponownie postanowili wspólnie spędzić święta?
Czy jesteście gotowi poznać historię ukrytą na kartkach książki "Przyszedł list z Monachium"?
Marten Wincekelstroop i Rejmus Fiste to najlepsi przyjaciele. W pierwszej klasie szkoły podstawowej w małym miasteczku Oösterby zakładają Stowarzyszenie...
Zaginiony pisarz Franz J. Lunde pozostawia po sobie niedokończoną powieść pod tytułem Ostatnie dni i śmierć literata. Tekst, który zdaje się niepokojącym...
Przeczytane:2025-01-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2025, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2025, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2025 roku, 12 książek 2025, 26 książek 2025, 52 książki 2025,
Pandemia zawładnęła wieloma krajami na dość długi czas, na pewno ten okres będziemy pamiętać jeszcze przez wiele lat i opowiadać o tym naszym wnukom.
Ludvig Rute pomimo tego, że nałożone zostały rygorystyczne obostrzenia, postanawia zaprosić swoje rodzeństwo na wigilię, uprzednio kłamiąc każdemu, że będą tylko oni. Kiedy każdy gość przyjeżdża na miejsce, przeżywa szok, że cała czwórka rodzeństwa będzie przebywać w tym samym domu, dodatkowo jest tam również żona Larsa Ellen, córka Louise Linn oraz kochanka najstarszego brata Catherine. Na początku jest całkiem normalnie, do czasu aż całe rodzeństwo zostaje zaproszone na tajne spotkanie w pracowni i potem stają się dziwnie milczący, a tej samej nocy ginie sławny malarz, gospodarz tej imprezy Ludvig Rute, podejrzanego brak i każdy trzyma się tej samej wersji zdarzeń, która jednak ma swoje nieścisłości.
Zastanawiałam się, jak to będzie czytać ósmy tom serii, nie znając poprzednich, na szczęście jest to odrębna historia, a z poprzednimi łączy je tylko bohater inspektor Gunner Barbarotti. Historia jest naprawdę ciekawa i samo śledztwo niesamowicie wciąga, kiedy ginie najstarszy z braci rodzeństwo cały czas upiera się, że zabił go złodziej, który ukradł również dwa obrazy, niestety nie ma żadnych śladów włamania. W toku śledztwa najbardziej podejrzani są członkowie rodziny, szczególnie rodzeństwo, ale nie ma żadnych tropów, które mogłyby naprowadzić ich do jakiegoś wniosku. Całe rodzeństwo milczy, mają wspólną taktykę i nie można ich przejrzeć, ciekawiej zaczyna się robić, dopiero kiedy to Ellen znika, a jej mąż trafia do psychiatryka. Wreszcie okazuje się, że rozwiązanie tej całej zagadki kryje się w przeszłości i tylko znając ją, Gunner Barbarotti jest w stanie zakończyć śledztwo.
Ten kryminał był naprawdę świetny, poznajemy tutaj różnych bohaterów, każdy z nich jest narratorem, więc często widzimy te samą sytuację widzianą oczami kilku osób, co pozwala nam lepiej zrozumieć dane zachowania. Jeżeli cała seria utrzymana jest w podobnym stylu, zdecydowanie chce ją poznać w całości od samego początku.