Polsko-ukraińskie love story naznaczone śmiercią
Królowa francuskich romansów, Juliette Gauthier, przeprowadza się do małej wsi w Bieszczadach, by napisać powieść swego życia. Tymczasem Marko Berezowski, młody żołnierz należący do słynnych Cyborgów broniących lotniska w Doniecku przed separatystami, szuka pracy w Polsce. Udaje mu się znaleźć zatrudnienie jako osobisty ochroniarz intrygującej pisarki. Juliette staje się dla niego kimś znacznie więcej niż tylko pracodawczynią… Jednak okrutny los wkrótce zadrwi z ich planów i zmusi Marko, by ponownie stanął do walki, tym razem o swoją przyszłość.
Uciekający przed wojną, biedą oraz bolesną traumą ukraiński bohater jeszcze nie wie, że jego losy są splątane z małą bieszczadzką wsią o wiele bardziej, niż mógłby kiedykolwiek podejrzewać. Jakiego koloru nabierze jego życie: miłości czy krwi?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2022-03-23
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 380
My odrodzimy Ukrainę - naszą ojczyznę. Już nasza flaga znowu wywieszona. "
Autorka w tej powieści zabiera nas do małej wsi w Bieszczadach, gdzie śledzimy uczucie młodej pisarki, Juliette i ukraińskiego żołnierza Marko, który staje się jej ochroniarzem. Los jednak im nie sprzyja, a mężczyzna musi znów stanąć do walki, tym razem o swoją przyszłość.
Przed rozpoczęciem czytania tej lektury, nurtowało mnie pytanie czy jest to odpowiedni moment na tak trudna tematykę, mając na względzie tragiczne wydarzenia, jakie się obecnie rozgrywają. Z drugiej strony pomyślałam, że może wpłynie to na to, że bardziej zagłębię się w ta historię? Miałam również trochę inne oczekiwania co do niej, czytając jej opis. Mało było tutaj ,,polsko - ukraińskiego love story ", a znaczną jej część stanowiły wspomnienia Marko, ukraińskiego żołnierza, który bronił lotniska w Doniecku. To zarówno dobre obrazy i wspomnienia dzieciństwa, ale również obrazy wojny, które niełatwo się czyta. Warstwa kryminalna, która pojawia się w drugiej połowie, sprawiła jednak, że akcja nabrała rozpędu, a ja bardziej przychylnie na książkę spojrzałam.
Jak opisać walkę o wolność naznaczoną bólem i cierpieniem, gdzie etyczne ideały legły w gruzach, a jakiekolwiek wzorce nie mają znaczenia? Tego może dokonać tylko ten, kto tej walki doświadczył. W tym przypadku jest to Marko. To jego oczami obserwujemy moc okrucieństwa, ale też siły i niebywałej odwagi oraz narodzin uczucia, które stanęło przed ciężką próbą.
Mimo niezbyt pozytywnego nastawienia na początku do tej pozycji, przyznać muszę, że pani Margota trafnie ukazała widmo wojny, pisząc jednocześnie bardzo emocjonalnie o uczuciach z perspektywy mężczyzny. Również wątek poszukiwania rodzinnych korzeni przez Marko wzbudził moją ciekawość.
Pomimo mojego lekkiego rozczarowania tym, jaki obraz powieści otrzymałam, a na jaki się nastawiłam, uważam, że to, co autorce udało się trafnie przedstawić, to obraz walki. Walki nie tylko o wolność, ale również o siebie, o drugiego człowieka i przyszłość. Myślę również, że gdyby wątek kryminalny wiódł w tej powieści prym, wypadłaby ona o wiele lepiej w mojej ocenie. Jednak czasu spędzonego z nią nie żałuję, wzbudziła we mnie emocje, które w moje czytelnicze serce trafiły.
„bieszczadzkie anioły mają i swoje ciemne strony”
W dobie dzisiejszych czasów i wydarzeń, powracają tematy związane z Ukrainą, jej historią i powiązaniami z sąsiadami, w tym z Polską. Często opinie o tym są oparte na emocjach, uprzedzeniach, schematach mentalnych i uogólniających stereotypach powstałych wskutek tego, co działo się w przeszłości. Tego rodzaju wątek jest motywem przewodnim w książce „Kolor miłości i krwi”.
Marko Berezowski przyjeżdża do Strzebowisk, urokliwej wsi w Bieszczadach, W pamięci ma jeszcze mrożące krew w żyłach obrazy z bitwy o Lotnisko w Doniecku, kluczowych działań wojny, która trwała we wschodniej części Ukrainy przez 242 dni począwszy od 26 maja 2014 roku. W obronie przeciw prorosyjskim separatystom brali udział ukraińscy żołnierze-ochotnicy, zwani Cyborgami. Jeden z rosyjskich bojowników stwierdził: „Ja tam nie wiem, kto broni tego lotniska, ale od miesięcy nie możemy go zdobyć, tam są nie ludzie, cyborgi jakieś”. Do dziś nazwa Cyborg budzi w Ukrainie respekt, szacunek i jest symbolem odwagi i bohaterstwa.
Takim Cyborgiem jest też Marko. Po zdarzeniach, o których wolałby zapomnieć, teraz ma nadzieję na ukojenie duszy towarzysząc francuskiej pisarce Juliette Gauthier. Jest przekonany, że jest jej potrzebny, jako ochroniarz, ale wkrótce dowiaduje się, że to tylko przykrywka dla jej pisarskiego planu, który będzie wymagał od niego obudzenia tego, o czym pragnie zapomnieć.
Ona mogłaby być jego matką, ale mimo to, jego początkowa niechęć, przeradza się w fascynację. Jej styl bycia, elegancja, umiłowanie dla bieszczadzkiej przyrody, tkwiące w sercu dobro i miłość dla zwierząt roztaczają wokół niej niezwykły czar, na który młody były żołnierz nie pozostaje obojętny.
Juliette Gauthier to pisarska pochodząca z zupełnie innego świata, żyjąca w luksusie, otoczona pięknymi przedmiotami, autorka książek dla kobiet, dzięki którym została okrzyknięta Francuską Królową Romansów. Z Francji przeprowadziła się w Bieszczady, by pracować nad swoją kolejną powieścią, która w założeniu ma być romansem z historycznym tłem.
Po zagadkowym, nieco nostalgicznym i smutnym w swoim wyrazie prologu trudno było wysnuć jak potoczy się ta historia. Gdy zaczęłam ją czytać – przepadłam, tak bardzo podobała mi się ta opowieść, chociaż nie wszystko przebiegło tak, jak się spodziewałam, sugerując się okładką i opisem. Pani Margot Kott poprowadziła swą opowieść brawurowo, wprowadzając w fabułę kilka wątków, które razem stworzyły niesamowitą historię o ludzkich losach, zakrętach życiowych, dramatach i cierpieniu.
„możesz być z kimś przez całe lata i nie poczuć nic szczególnego.
A możesz być z kimś zaledwie kilka miesięcy i poczuć wszystko”
Książka „Kolor miłości i krwi” to świetnie napisana wielowątkowa powieść, w której akcja przewija się, niczym dobry film. Trudno wręcz oderwać się od jej stron, gdyż przedstawiona historia jest pełna wzruszeń, ale też bólu, cierpienia, także napięcia i nagłych zwrotów akcji. Akcja przebiega w dwóch głównych płaszczyznach czasowych. Poznajemy przejmującą historię miłości Anny Polko i Mykoły Berezowskiego, która sięga czasów wojny oraz lat powojennych i dzieje się w Ukrainie. Ich losy przeplatają się z tym, co dzieje się w chwili obecnej, czyli 2015 roku oraz mieszają się ze wspomnieniami Marko.
Autorka stworzyła zróżnicowany przekrój społeczeństwa ujmując to w postaciach mieszkających na bieszczadzkiej wsi i opisując różne podejście do narodu ukraińskiego. W ten sposób pokazuje, że historia pozostawia swoje piętno na wiele pokoleń. Są wśród nich tacy, jak Janko, który potrafi spojrzeć na wydarzenia z przeszłości obiektywnie, ale są też tacy jak sąsiad pisarki, Wojtaś, który zieje nienawiścią do Ukraińców, pozostając głuchym na argumenty, prawdę historyczną, pałający nienawiścią do każdego, kto pochodzi zza granicy polsko-ukraińskiej.
Zarówno okładka, jak i opis na niej, ale też pierwsze rozdziały przypominają romans, gdyż Marko, mimo że pisarka mogłaby być dla niego matką, coraz bardziej zaczyna być pod jej urokiem. Jednak niespodziewanie w ten nastrój wkrada się wątek kryminalny, a nawet sensacyjny. Przy okazji poznajemy też burzliwe dzieje wsi Srzebowiska i jej mieszkańców, zarówno obecnych jak i tych, którzy kiedyś żyli na tych ziemiach. Marko nie przypuszcza, jak wiele łączy go z tym regionem. Stopniowo odkrywa swoje korzenie, skrywane tajemnice znalezione w dawnych dokumentach, w czym pomaga mu miejscowy badacz historii Janko Padykuła. Swoje sekrety ma również Juliette…
To opowieść z głębszym przesłaniem, podkreślającym, że wiele narodów ma swoją dramatyczną historię, w której ludzie przelewali krew, cierpieli, znosili upokorzenia z rąk oprawców. Ukraina kojarzy się wielu osobom z bandami UPA i często poprzez ich działania zostały wyrobione opinie o całym ukraińskim narodzie. Jednak nie można wszystkich postrzegać poprzez pryzmat nienawiści i uprzedzeń, gdyż było też wiele takich osób, którzy pomagali innym przetrwać, narażając się na niebezpieczeństwo utraty życia. Dotyczy to wszelkich relacji międzynarodowych, ale w książce „Kolor miłości i krwi” autorka nawiązuje do ukraińsko-polskich relacji podkreślając, że cześć i sprawiedliwość należy się cichym bohaterom, Ukraińcom, którzy zasługują na pamięć i uznanie, gdyż dzięki nim ocalała nie jedna polska rodzina w ówczesnych trudnych czasach. Całość spowija piękno bieszczadzkich połonin wraz historia tych ziem, na której kolor czerwony może być związany z makami, ale też ze śladami krwi.
„Historii nie zmienimy, choćbyśmy nie wiem jak się starali.
Nieporozumienia przeradzają się w nienawiść,
nienawiść w agresję,
a agresja rodzi morderstwa.”
Książkę przeczytałam, dzięki wydawnictwu Novae Res
Jeśli jesteście ze mną dłuższy czas, to wiecie, że uwielbiam kryminały, dlatego z przyjemnością zgodziłam się zrecenzować powieść Margoty Kott ,,Kolor miłości i krwi", która zaliczana jest właśnie do tego gatunku. Ci z Was, którzy przeczytali opis powieści wiedzą już, że kryminał ten zawiera w sobie polsko-ukraińskie love story naznaczone śmiercią. Co więcej - było to moje pierwsze zetknięcie się z autorką i muszę przyznać, że nie czuję się zawiedziona. Powieść jest ciekawa, a do tego porusza trudne tematy. Owszem, w pewnych momentach niektóre wydarzenia się przeciągają, co niekiedy staje się nudnawe, ale mimo to książka zrobiła na mnie dobre wrażenie. Podczas czytania powieści zdecydowanie musimy przygotować się na odczuwanie emocji takich jak smutek, ból, czy cierpienie. Nie jest to łatwa lektura, gdyż wszyscy zdajemy sobie sprawę z tego co dzieje się za naszą granicą, ale właśnie dlatego uważam, że książka ta jest warta przeczytania.
Link do recenzji i zdjęcia na moim bookstagramie: https://www.instagram.com/p/CdgBU6jMUiq/?utm_source=ig_web_copy_link
@wybranka_ksiazek
Uwaga! Czytasz na własną odpowiedzialność! Książka jedynie dla czytelników dorosłych. „Opiekunka” przypomina drink. Z pozoru słodki i niegroźny...
Poznajcie sympatyczną rodzinkę, której wszystko kojarzy się z… Kopernikiem. Nawet kot ma na imię Miki (rzecz jasna od imienia Mikołaj). 7-letni Jasiek...
Przeczytane:2022-05-27, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam, ulubione,
Jest to moje pierwsze spotkanie z twórczością pani Kott i muszę zaznaczyć, że jest ono niesamowicie emocjonalne i poruszające. Inspirując się autentycznymi wydarzeniami z 2014 roku które miały miejsce w Ukrainie, autorka stworzyła nietuzinkową, a zarazem przepiękną i niebanalną historię.
Akcja powieści choć wielowątkowa, toczy się miarowo i dość spokojnie, choć zdarzają się momenty, w których niesamowicie przyśpiesza- wtedy serwuje czytelnikowi istny rollercoaster.
Momentami niezwykle wzrusza i rozdziera serce na tysiące kawałków, za chwilę wywołuje złość i oburzenie na zaistniałą sytuację, by za sekundę znów wywołać ciepły uśmiech. Fabuła gwarantuje emocjonalną huśtawkę, bez chwili na złapanie oddechu. Konsekwentnie budowane napięcie nie opuszcza czytelnika do samego końca.
Bohaterowie są niejednoznaczni, poranieni psychicznie, a zarazem niezwykle wyraziści- posiadają swoje wady i zalety. Łatwo można się z nimi utożsamić, poczuć ich emocje zrozumieć postępowanie- chociaż czasami wydaje się, że nie zawsze jest ono słuszne.
Barwne i plastyczne opisy bieszczadzkich wsi, kultury, ludzkich charakterów i podejścia do "obcych" sprawiają, że łatwo można wyobrazić sobie miejsca, i wydarzenia, które mają lub miały miejsce w powieści.
Szczególnie opisy dotyczące wspomnień o obronie lotniska w Słowiańsku w maju 2014 i o zbrodniach II wojny, chwytają za serce i zmuszają do refleksji nad zawiłością życia, i ludzkim podejściem do drugiego człowieka- wyciągnięcia dłoni z pomocą, ale i jej przyjęcie czasami od kogoś do kogo czujemy szczerą niechęć.
"Kolor miłości krwi" to poruszająca i wyjątkowa opowieść o relacjach międzyludzkich, o ponoszeniu odpowiedzialności za siebie i tych, na których nam zależy, pokazująca jak bardzo jedno wydarzenie może wpłynąć na dalsze życie... Jak może je złamać, a jednocześnie dać nadzieję, że wszystko jeszcze można naprawić, że wszystko może się jeszcze ułożyć... Dla mnie zdecydowanie jest tu więcej koloru miłości... i muzyki o "Bieszczadzkich aniołach".
Czy polecam?
Zdecydowanie tak. To historia trudna i bolesna, ale pokazująca jak bardzo trzeba docenić tych, których mamy obok siebie. "Kolor miłości i krwi" to powieść, która po przeczytaniu zostanie z Wami przez długi czas...
POLECAM...