Żeby przejąć włądzę nad kobietami, wystarczyło oskażyć je o czary.
Zima, rok 1617. Morze zabiera ze sobą czterdziestu rybaków z Vardo - wszystkich mężczyzn z osady. Maren wie, że od tej chwili kobiety mogą liczyć tylko na siebie. Wraz z innymi mieszkankami wyspy bierze się do ciężkiej pracy, od której zależy ich przetrwanie. Kobiety rozplątują rybackie sieci swoich braci, wypływają na połów łodziami ojców, oprawiają ciężkie skóry reniferów, walczą z bezlitosną przyrodą.
Wkrótce przyjdzie im walczyć z czymś jeszcze. Sława komisarza Absaloma Corneta, wytrawnego tropiciela zła i bezbożności, bezlitosnego łowcy czarownic, wyprzedza jego przybycie na wyspę. Niewiele trzeba, żeby zostać posądzoną o czary. Czy godzi się, by kobiety same dbały o swój byt? Czy mogą mieć inne zdanie niż mężczyźni?
Kobiety z Vardo to oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o mieszkankach maleńkiej wyspy na północy Norwegii, gdzie 91 osób zostało spalonych na stosie za czary i obcowanie z szatanem, gdzie mężczyźni urządzili polowanie na kobiety, a największym i najczęściej jedynym grzechem było posiadanie własnego zdania i silnego charakteru.
Jedna z najlepszych powieści, jakie czytałam od lat.
/Emily Barton, ,,The New York Times"/
Porywająca powieść. Piękna i mrożąca krew w żyłach.
/Madeline Miller, autorka Kirke/
Miłośniczki fikcji historycznej, szukające zwrotów akcji niczym z Opowieści podręcznej, pokochają tę powieść. Historia o niebezpieczeństwie, miłości i sile.
/Cosmopolitan/
Ta niezwykle mocna opowieść nabiera coraz większego rozmachu, w miarę gdy zbliża się do końca.
/The Sunday Times/
Książka na nasze czasy. Talent Kiran Millwood Hargrave jest jak trąba powietrzna i nawałnica.
/Daisy Johnson, autorka Pod powierzchnią/
Pełna pasji, porywająca powieść Hargrave świetnie oddaje przerażającą atmosferę klaustrofobicznej opresji, z którą muszą mierzyć się te odważne kobiety.
/The Herald/
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2020-09-30
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 400
To ludzie ludziom zgotowali ten los. Podobno mężczyźni kobietom, ale po lekturze nie jestem pewna, czy to raczej nie kobiety kobietom. "Kobiety z Vardo" to niezwykła książka, niezwykła historia, niezwykła opowieść o tym, jak ludzie potrafią być okrutni. Po tej książce jestem gotowa zostać feministką w dobrym tego słowa znaczeniu. I bardzo prawdziwe staje się stwierdzenie, że dla kobiet, które szkodzą innym kobietom, w piekle powinno być specjalne miejsce. Najgorsze ze wszystkich. Czytałam "Kobiety..." i nie mogłam się wyzbyć uczucia bólu, jakie wypływało z kart książki. Smutek i strach wylewał się z każdej strony. Nie mogłam się nadziwić, jak bardzo kobiety potrafią być nielojalne względem siebie, szczególnie w obliczu rzeczywistości, która raczej powinna wzmagać solidarność. Wydawałoby się, że w sytuacji, kiedy kobiety z przyczyn losowych zostają same zdane na siebie, kiedy od ich współpracy zależy ich przeżycie i jakość życia, będą się wspierały, uzupełniały, będą stanowiły całość i broniły się nawzajem. Niestety, tak się nie zadziało. Autorka poprowadziła nas przez meandry okrucieństwa, zdrady, skrajnego egoizmu. Tak sobie myślę, że gdyby te kobiety z powieści stanęły razem przeciw komisarzowi, ich losy wyglądałyby inaczej. Nie rozumiem, ale muszę przyjąć, że tak właśnie wygląda świat, mimo, iż wolałabym go widzieć inaczej. Bardzo mnie zabolała ta książka, wbiła mi ogromną szpilę i wciąż czuję ten ból. Formalnie to proza bardzo plastyczna, czułam każdą zadrę, każdy fragment mrozu, każdy powiew wiatru i świeżego powietrza, każdy zapach, dotyk futra i smak podpłomyków. Pięknie to jest napisane i mnóstwo emocji wyziera z tej prozy. Moim zdaniem nie można przejść obok niej obojętnie. Kiran Millwood Hargrave to pisarka z wielkim talentem, rozumiejąca i czująca, potrafiąca poskromić czytelnika i zalać emocjami. Ważna to lektura. I bardzo przejmująca.
Zimna, surowa, przenikająca aż do kości. Poruszająca do głębi, wstrzymująca oddech i tętno, nie tylko ze względu na mroźny, norweski klimat, ale także ze względu na historię, z którą przyszło mi się zmierzyć. "Kobiety z Vardo" (bo o niej mowa) autorstwa Kiran Millwood Hargrave od wydawnictwa Znak to książka, o której na pewno długo nie zapomnę.
1617 rok. Maleńka wyspa Vardo. Zima. I kilkadziesiąt kobiet, które w ciągu jednej chwili tracą swoich braci, mężów i synów. Pozostawione samym sobie muszą zmierzyć się z nową rzeczywistością i poradzić z utratą bliskich. Do tego królewski edykt o polowaniach na czarownice. Nowy komisarz - fanatyk chrześcijaństwa i walki z magią. A w tle walka o wpływy w osadzie. Walka o głos. Walka o bycie sobą.
Jeden niewłaściwy ruch. Jedno nieodpowiednie słowo. Jeden kamień z wyrytą runą na szczęście. Tyle wystarczy, aby być uznaną za czarownicę i zostać spaloną na stosie. Jak porzucić dawne wierzenia, a przy tym nie wyrzec się swoich korzeni, nie wyrzec się samej siebie? Odpowiedzi na te pytania szukają nie tylko bohaterki powieści, ale również sam czytelnik. Ja szukałam ich przez całą lekturę i rozmyślam nad nimi nadal.
Czy należy się wyrzec swoich korzeni, wiary i poglądów na rzecz bezpieczeństwa i spokoju? To trudne pytanie. I odpowiedź, jaka by nie była, wymaga odwagi. Nie wiem, czy mam jej w sobie tyle, aby na nie odpowiedzieć. Ale czy mogłabym osiągnąć spokój, nie będąc w zgodzie z własnym sumieniem? Chyba nie... Dlatego może lepiej zaryzykować, choćby za cenę własnego życia?
Historia kobiet z Vardo bardzo mnie poruszyła. Język, jakim posługuje się Kiran Millwood Hargrave po prostu zachwyca. Choć początek powieści jest trochę wolny i przytłaczający, trzeba się "wgryźć" w ten styl i tę historię. Opisy krajobrazów, codziennego życia i rytuałów są bardzo realistyczne, momentami czuć smak soli w ustach. A emocje, które targają bohaterkami (zwłaszcza Maren i Ursą), udzielają się czytelnikowi.
Powieść piękna, nieprzeciętna, bardzo kobieca.
Polecam zwłaszcza fanom literatury pięknej oraz literatury feministycznej.
W świecie, który nienawidzi kobiet, nawet taniec może stać się grzechem Strasburg, rok 1518. Samotna kobieta zaczyna wirować w tańcu na głównym placu...
Pełna przygód i magii, wciągająca opowieść o odwadze i przyjaźni! ,,Arinta była bardzo odważną dziewczyną. Mieszkała w samym środku wyspy Moya...
Przeczytane:2022-08-30, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2022,
Zima rok 1617. Morze zabiera ze sobą czterdziestu rybaków z Vard? - wszystkich mężczyzn z osady. Maren wie,że od tej chwili kobiety mogą liczyć tylko na siebie. Wraz z innymi mieszkankami wyspy bierze się do pracy, od której zależy ich przetrwanie. Kobiety rozplontują rybackie sieci swoich braci, wypływają na połów łodziami ojców, oprawiają ciężkie skóry reniferów , walczą z bezlitosną przyrodą.
Wkrótce przyjdzie im walczyć z czymś jeszcze. Sława komisarza Absaloma Corneta wytrawnego tropiciela zła i bezbożności,bezlitosnego łowcy czarownic, wyprzedza jego przybycie na wyspę. Niewiele trzeba,żeby zostać posądzoną o czary. Czy godzi się,by kobiety same dbały o swój byt? Czy mogą mieć inne zdanie niż mężczyźni?
Jest to oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o mieszkankach maleńkiej wyspy na północy Norwegii , gdzie 91 osób zostało spalonych na stosie za czary i obcowanie z szatanem , gdzie mężczyźni urządzili polowanie na kobiety,A największym i najczęściej jedynym grzechem było posiadanie własnego zdania i silnego charakteru.