Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 304
O rolach i stereotypach
Twórczość Margaret Atwood dzieli się na dwie części. Pierwszą z nich są formy literacko-naukowe - eseje, recenzje, teksty zaangażowane społecznie. Drugą grupę stanowią powieści, które przez specyfikę podejmowanych tematów i charakterystyczną, dla tej autorki kreację bohaterów można śmiało określić mianem Atwoodwersum.
"Kobieta do zjedzenia" to kolejna powieść, którą przeczytałam, (a pierwsza w dorobku Atwood) w której autorka pochyla się nad stereotypowymi oczekiwaniami względem kobiet, ale robi to w swoim stylu - przewrotnie i z poczuciem humoru. Czy łamanie norm społecznych daje szczęście? Nie. Czy życie w zgodzie z oczekiwaniami społeczeństwa jest gwarancją życiowej satysfakcji? Też nie.
W swojej debiutanckiej powieści Atwood zawarła powszechnie znaną prawdę - nie da się dogodzić wszystkim. Niezależnie od tego, czy całkowicie poświęcimy się macierzyństwu, czy będziemy starały godzić się pracę z życiem rodzinnym, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie krytycznie oceniał nasze życiowe wybory. Obserwując bohaterów powieści z perspektywy, w jakiej przedstawiła ich autorka, można odnieść wrażenie, że każdy z nich - nieważne, czy walcząc z systemem, czy całkowicie się mu podporządkowując - dokonuje wyborów najgorszych ze wszystkich możliwych.
"Kobieta do zjedzenia" to powieść, która zawiera wszystkie elementy wyjątkowego stylu Atwood, które można spotkać w jej późniejszych publikacjach. Ta słodko-gorzka historia - niejednokrotnie ocierająca się o absurd - nie daje odczuć, że jest debiutem literackim i - jak to zwykle u Atwood bywa - najważniejsze skrywa się między wierszami.
Z pozoru Marian ma wszystko by być szczęśliwą. Ma pracę w marketingu choć trochę monotonną, przyjaciół oraz narzeczonego, który mimo iż jest nieco przewidywalny jest obiecującym prawnikiem. Jej podstawowym obowiązkiem jest wyjść za mąż. Zaraz po ślubie powinna zrezygnować z pracy by zająć się domem i urodzić dzieci. Mimo, iż nasza bohaterka wydaje się pozornie pogodzona z losem to jej organizm zaczyna się powoli buntować. Czy jej podświadomość próbuje jej coś powiedzieć?
,,Kobieta do zjedzenia" to powieść ponadczasowa. Pomimo, iż została napisana ponad czterdzieści lat temu problemy oraz dylematy kobiet pozostały w dużej mierze takie same. Chcą się usamodzielnić, decydować o sobie oraz zrozumieć świat, który je otacza. Przecież każda z nas ma swoje plany oraz marzenia i nie chce być jedynie dodatkiem do męża.
Na kartkach powieści obserwujemy jak Marian poddaje się woli otoczenia, stereotypom i konwenansom przez co coraz mniej może odnaleźć się w otaczającym ją świecie. Przyznaje, że nie polubiłam jej. Była irytująca oraz bierna, a przy tym nie było ani jednej osoby którą przedstawiłaby w pozytywnym świetle. Jej reakcje były momentami dziwne ale i nieadekwatne do sytuacji, a pomimo tego nie przeszkadzało mi to. Cieszyłam się również gdy Marian w końcu nabrała odwagi, przestała być taka roztargniona, milcząca i melodramatyczna we wszystkim.
Historia przestawiona w książce zmusza do refleksji i zastanowienia czego tak naprawdę oczekujemy od życia. Czy bezmyślne podążanie za tłumem nie powoduje, że gubimy po drodze samych siebie? Czy nie zaczynamy się czuć jak tytułowa ,,kobieta do zjedzenia" zjadana po kawałku przez oczekiwania innych? A może wciśnięci w ramy konwenansów i oczekiwań społecznych boimy się wyjść poza ogólnie przyjęty schemat. To zdecydowanie książka obowiązkowa dla miłośników pióra Atwood.
Historia kobiety która żyje w świecie gdzie po studiach kobieta może najwyżej być sekretarką mężczyzny, a jej największym szczęściem ma być znalezienie męża. Główna bohaterka jest na najlepszej drodze by zrealizować ideał życia epoki. Ma pracę i u swego boku mężczyznę który chce sie z nią pobrać a koleżanki jej zazdroszczą. Dlaczego więc nei jest szczęśliwa? Książka jest studium życia, myśli takiej kobiety. Temat i pomysł na powieść super, niestety nie czyta się jej dobrze. Akcja nie jest wartka, dłuży się. Nie jest to najlepsza powieść Atwood.
Młoda kobieta jedzie z przyjaciółmi do odludnego domu nad jeziorem, zamierzając przeprowadzić dochodzenie w sprawie zniknięcia ojca. Przepełniona wspomnieniami...
Zbiór dowcipnych, inteligentnych, często również przewrotnych i ironicznych tekstów, w których oglądamy świat i siebie samych z zaskakującej perspektywy...
Przeczytane:2024-02-06, Ocena: 5, Przeczytałam,
Margaret Atwood kojarzyła mi się wcześniej tylko jako autorka ,,Opowieści podręcznej". Teraz wiem, że warto też jeszcze sięgnąć po inne jej pozycje.
Marian wiedzie normalne życie, ma pracę, chłopaka i przyjaciółki. Czego chcieć więcej?
Nie wszystko jest takim, jakie się wydaje. To, że ktoś wiedzie ,,fajne" życie według nas, nie oznacza, że ta osoba jest z niego zadowolona. Ba, może nawet dusi się we własnej skórze nie pokazując tego?
Opowieść wydaje się mało zaskakująca. Nie ma tutaj szalonych zwrotów akcji i gęstych wydarzeń. W tej książce akcja dzieje się na innym poziomie. Społeczno-kulturowe różnice, łatki, które są przyczepiane rolom kobiecym.
Najważniejsze pytanie zadane przez autorkę nie bezpośrednio, ale czy dajemy się jako ludzie zaszufladkować w rolach damsko-męskich? Do podobnych wniosków dochodzi Marian, która obserwuje swoje otoczenie i zaczyna ją to do tego stopnia męczyć, że ucieka, ale też do końca nie wie w którą stronę powinna podążyć.
Mocna w swej prostocie, sarkastyczna i niezbyt optymistyczna, ale warta uwagi!
Zjedzcie i poczytajcie!