Wydawnictwo: Książnica
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 240
Po rozwiązaniu zagadki zabójstwa pani Skrof komisarz Palmu staje przed kolejną tajemniczą sprawą. W dziwnych okolicznościach, po wydanym przez siebie przyjęciu...
Druga i trzecia część "trylogii rzymskiej", którą otwiera "Tajemnica Królestwa". Po szesnastu latach spędzonych w Damaszku i Antiochii Marek Mezencjusz...
Przeczytane:2015-08-16, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2015,
Kunszt pisarski Miki Waltari'ego poznałam już jakiś czas temu w fenomenalnej powieści Egipcjanin Sinuhe. Wciąż mam przed oczami okładkę pełną piasku i głównego bohatera, poszukującego własnego ja. Karin, córka Monsa wydała mi się całkowitym przeciwieństwem twórczości autora, którego znałam. Zarówno opis książki, jak i okładka, bardziej na myśl przywodziły mi powieści Judith Merkle Riley czy Philippy Gregory, co wywołało we mnie nieco mieszane uczucia, a jednocześnie ogromnie zaintrygowało. Muszę przyznać, że w tym momencie mój stosunek do tej lektury jest wyjątkowa ambiwalentny - jestem jednocześnie oczarowana i zawiedziona Karin, córką Monsa. Powieść napisana jest bardzo podniosłym językiem, dalekim od współczesnych pisarskich zabiegów stylistycznych. Niesamowicie oddaje to klimat dawnej Szwecji i samego autora, dzięki czemu czytelnik całym sobą wsiąka w historię miłości Karin. Emocje przedstawione w książce są wręcz namacalne, opisy chwytają za serce, lecz i budzą grozę. Nawet nie znając autora, nietrudno odgadnąć czyje to dzieło (naturalnie, jeśli czytała się coś Miki Waltari'ego wcześniej). Nie brakuje tu filozoficznych przemyśleń, słów ułożonych w piękne przesłania, które pozostają w głowie na dłużej.
Jak mierzyć czas, przelotny i zdradziecki, który podobnie jak piasek przesypujący się w klepsydrze zawsze wymyka się nam z rąk? Dla każdego człowieka jest inny, gdyż wszyscy mierzymy go według naszego własnego rozwoju i własnych przeżyć. Gdy zatrzymamy się na chwilę i spojrzymy wstecz, widzimy, że lata pracy i osiągnięć są długie i bogate, podczas gdy lata, w których nic się nie działo, przeleciały jak chwilka, nie zostawiając po sobie najmniejszego śladu (...). Życie samo w sobie nie ma dla nas żadnej wartości, zawiera ją tylko treść życia, które dane nam było przeżyć.
Spotkałam się z wieloma opiniami, że Karin, córka Monsa to wspaniały romans historyczny. Nie zgadzam się z tym, według mnie ta nalepka jest nader krzywdząca dla tej książki. Nie zaprzeczę - w owej powieści Miki Waltari'ego miłość Karin do króla Eryka wiedzie główny prym, lecz... Czy aby na pewno to jest meritum Karin, córki Monsa? Według mnie za tą książką kryje się znacznie więcej. Wiele tu politycznych aktów, walki o władzę, zła, jednak i to nie jest istotą tej książki. Najważniejszy jest człowiek i to, co osiągnąć jest w stanie; jak wiele wyrzeczeń, upokorzeń i ciosów jest zdolny znieść dla drugiego człowieka. Czy cel zawsze uświęca środki, czy białe zawsze pozostanie białe, jak wiele warte jest nasze życie... Ta książka zmusza do wielu refleksji, a Karin, która przypomina nieco Sinuhe, prowadzi nas właśnie ku przemyśleniom nad naszą egzystencją. Z czasem historia jej miłości przeradza się wręcz w powieść grozy, akcja nabiera niesamowitego tempa i nie sposób oderwać się od lektury. Pokochałam tę bohaterkę i z matczyną czułością obserwowałam jak igra z nią los, jak bezbronna jest w obliczu wydarzeń... Owa powieść Miki Waltari'ego pogrywa z naszym sercem. Karin, córka Monsa jest stworzona dla osób kochających powieści historyczne z przesłaniem, polityką i miłością. Fani Miki Waltari'ego odnajdą się w niej bez wątpienia, chłonąc wspaniałe pióro tego autora. Jednak ja spodziewałam się czegoś więcej po tejże książce, bowiem choć spędziłam z nią poruszające chwile, nie powtórzyła świetności Egipcjanina Sinuhe. Sercem wciąż jestem w Egipcie, przepraszam.