Maria Rodziewiczówna, przez wiele lat samodzielnie zarządzała sporym majątkiem ziemskim na Kresach. Swe doświadczenia wplotła w niezwykłą opowieść o losach kobiet. Nie były to doświadczenia nazbyt słodkie i chyba dlatego powieść zaczyna się od zdania:
Pani Taidy Skarszewskiej nikt nie lubił w okolicy, ale każdy musiał ją szanować, liczyć się z nią i przyciśnięty do muru – przyznać, że była wiele warta.
Dalej Rodziewiczówna pisze o swojej bohaterce tak:
Gdyby była mężczyzną, stałaby się luminarzem powiatu, ale że była kobietą, więc nie miała głosu ni w radzie, ni w sądzie, ni na zjazdach marszałkowskich – nigdzie. Nie mogła zaprotestować, gdy podwyższono podatki, ani obronić się, by jej nie wyznaczano reparacji dróg o siedem mil, ani wpłynąć na obniżenie procentów w Banku Wzajemnego Kredytu, którego była członkiem; miała tam głos, ale osobiście go używać nie miała prawa. Miała wszystkie ciężary obywatela, bez żadnych prerogatyw.
Wszystko to Rodziewiczówna odczuła na własnej skórze.
Jest w tej książce także, wpleciona jakby od niechcenia, opowieść o solidarności kobiecej. W niej właśnie dostrzega Autorka szansę na przyszłość. We wzajemnym wspieraniu się, mimo różnic w poglądach. Jej słowa nie straciły aktualności do dziś.
Wydawnictwo: MG
Data wydania: 2012-04-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 208
Opowieść o losach Polaka Antoniego Mrozowieckiego na Syberii. Główny bohater powieści postępujący w swoim życiu uczciwie staje się konkurentem Szumskiego...
"Czarny Bóg" opowiada o trójce młodych mężczyzn, których drogi rozchodzą się po zakończeniu studiów. Jeden zostaje lekarzem...
Przeczytane:2024-08-06, Ocena: 4, Przeczytałam, 12 książek 2024, 52 książki 2024,
Kobiecie nie wypada nosić spodni. Nie wypada także przebywać samotnie (i zbyt długo!) w towarzystwie mężczyzn. Źle widziane jest również zachowywanie się "nie po kobiecemu", niechęć do zamążpójścia, prowadzenia domu. Pragnienie zdobywania wiedzy także jest nieodpowiednie. Pani Taida żyje po części na przekór owym zakazom. Wiele lat temu, gdy zmarł jej mąż, zostawiając ją samą z dwójką dzieci, nie miała innego wyboru jak wziąć się za siebie i prowadzić gospodarstwo, które stanowiło cały jej dobytek. I choć wielu było to nie w smak, ona nic sobie z tego nie robiła, mając na uwadze wyłącznie dobro swoich synów. Gdy chłopcy przeobrazili się w mężczyzn, liczyła na ich wsparcie - jeden miał pozostać z nią, by pomóc przy coraz liczniejszych pracach, drugi z kolei miał się ożenić. Przeznaczenia nia da się jednak oszukać, nie da się także z góry zaplanować czyjejś przyszłości. Tak oto pani Taida rozpoczęła poszukiwania kobiety, która zamieszka w jej domostwie i pomoże w zarządzaniu licznymi sprawami. Ciężko jednak z grupki dziewcząt nienawykłych do pracy fizycznej wybrać tę, która rzeczywiście umiałaby cokolwiek...
Nieoczekiwanie idealną kandydatką staje się Stasia. Ta sama Stasia, która już jako kilkunasto letnia dziewczynka wybierała się na polowanie na kaczki, a wiedzę chłonęła jak gąbka. Dziewczyna od młodości marzyła o studiach medycznych, wyśmiewając tych, którzy wciąż mówili: "ależ to nie wypada kobiecie!".
Dwie zupełnie różne kobiety, chociaż bardzo do siebie podobne. Dwie historie, dwie ścieżki. I Los, który przecież lubi płatać figle i splątywać to, co wydaje się do siebie nie pasować.
Lubię czas od czasu sięgnąć po klasykę literatury. Ostatnio mam jakieś szczęście do trafiania na lektury opowiadające o trudnych decyzjach i przede wszystkim o tym, jak społeczeństwo patrzyło na kobiety, które postanowiły wyrwać się poza ustalony schemat. Ciekawe doświadczenie.
Mówiłam to już milion razy, ostatni raz pisałam o tym całkiem niedawno, ale... nie wyobrażam sobie żyć w czasach, gdy płeć uznawana za słabszą ma mniejsze możliwości niż mężczyźni. Że ktokolwiek mógłby zabronić mi pójścia do pracy, decydowania o tym, w co chcę się ubrać czy do jakiego lokalu wyjść. To po prostu przekracza moje pojęcie - prosić mężczyznę o pieniądze na nowy ciuch? Dziś brzmi jak niedorzeczność, kiedyś była to - mniej lub bardziej - smutna konieczność. Zależy oczywiście dla kogo.
W Kądzieli stykamy się z kilkoma postaciami kobiecymi, jednak na przód wysuwa się wspomniana pani Taida, którą uznaję za swoisty fundament tej powieści oraz Stasia. Obie panie ciężką pracą dążyły do tego, czego pragnęły. Stasia, choć od młodości dzika, w jakiś sposób ujęła seniorkę za serce - głównie właśnie przez wzgląd na nieustępliwy charakter. A młodsza z tego duetu z kolei widziała w Taidzie mentorkę, niemalże wzór do naśladowania. Ani jedna, ani druga nie poddała się w trakcie swej podróży do celu. Aż ciężko byłoby nie podziwiać tak silnych oraz intrygujących postaci kobiecych.
Mimo niewielkiej objętości książki nie pochłonęłam na raz. Treść wymagała skupienia, a i mnie w trakcie lektury nachodziły różne przemyślenia (część z nich umieściłam na początku tej recenzji), zmuszając mnie do odkładania pozycji na bok na jakiś czas. Mimo tego Kądziel mnie pochłonęła, liczyłam (wbrew sobie!) na szczęśliwe zakończenie, szczególnie dla Stasi, która w swym dążeniu do ukończenia studiów medycznych często zapominała o sobie i swoim własnym zdrowiu. Z całego serca pragnęłam, by pokazała wszystkim tym, którzy ją wyśmiewali, na co ją stać.
Czy muszę Was jeszcze zachęcać do sięgnęcia po tę pozycję?