Skrzący się energią i humorem pamiętnik odzwierciedla niezwykłą drogę życiową skrzypaczki i jej wytrwałość w dążeniu do celu. Właśnie swojej determinacji, niezależności w podejmowaniu decyzji i wyjątkowemu entuzjazmowi Lindsey Stirling zawdzięcza realizację życiowej pasji i... swoją pozycję najlepszej blogerki 2015 roku według rankingu Forbesa. Wciągająca opowieść jest świadectwem tego, że nie ma jednej recepty na sukces i niezależnie od tego, co mówią inni, czasami dobrze jest być jedynym piratem na imprezie!
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2016-06-02
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 296
Tytuł oryginału: The Only Pirate at the Party
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Jerzy Bandel
„Dobry generał jest w okopach ze swoimi żołnierzami, czyż nie?”. Str. 188
Niejednokrotnie wspominałam, że uwielbiam czytać biografie. Jeżeli tylko nadarza się okazja, to bez wahania sięgam po ten typ literatury. Tutaj dodatkowym bodźcem, który zachęcił mnie do poznania książki Jedyny pirat na imprezie jest to, że bardzo lubię repertuar Lindsey Stirling, lubię nie tylko słuchać, ale przede wszystkim oglądać jej występy. Wcześniej nie znałam żadnych szczegółów z jej życia prywatnego. Tak jak większość z Was podziwiam jej talent na kanale YouTube. Może kiedyś będzie mi dane zobaczyć jej występ na żywo, kto wie?
„Od czasu do czasu chciałabym nie być jedyną dziewczyną w jednoczęściowym kostiumie na basenie, jedyną która ma sukienkę z długimi rękawami na czerwonym dywanie, jedyną trzeźwą występującą na koncercie, jedynym piratem na imprezie. Nie dlatego, że nie postrzegam tych postaw jako wartościowe, ale dlatego, że czasem bycie innym ma wiele wspólnego z byciem samotnym, a bycie samotnym jest męczące”. Str. 243
Do rzeczy! Kim jest Lindsey Stirling większość osób czytających tę recenzję z pewnością wie kim jest ta młoda kobieta. Tym którzy wcześniej nie słyszeli o artystce, to pokrótce napiszę, że to bardzo utalentowana dziewczyna, przez większość nazywana tańczącą skrzypaczką, która pisze i gra własne piosenki. Swoją przygodę z nauką gry na skrzypcach zaczęła w wieku 6 lat. Z czasem, gdy dorastała, sama gra jej nie zadowalała, dlatego zaczęła grać hip-hop i przy okazji… tańczyć. Na scenie tworzy niesamowite show. Lindsey to drobna dziewczyna z charakterystycznymi włosami, których nigdy nie może ujarzmić, z ubiorem scenicznym własnego wykonania, i pozytywną energią powodującą, że kiedy oglądam jej występy, mam wrażenie jakbym patrzyła na elfa biegającego na scenie. Każdy widzi ją uśmiechnięta, ale mało kto wie, że Lindsey musiała wiele poświęcić, aby stać się tym, kim jest obecnie. Również niewiele osób wie, że choruje na zaburzenia odżywiania.
„(…) gdyby ktoś się zastanawiał, tworzę sztukę dla samej sztuki… i dla własnej satysfakcji, bo jestem artystycznym potworem”. Str. 254
Wracając do książki, podzielona jest na trzy części. W pierwszej autorka opisuje swoje dzieciństwo i dorastanie, w drugiej jak stopniowo wspinała się po szczeblach kariery zawodowej, natomiast w trzeciej przeczytacie o karierze muzycznej, fanach, zespole, po prostu o byciu sławnym. Książka wzbogacona jest o liczne zdjęcia z prywatnej kolekcji Lindsey, napisana jest bardzo lekkim językiem, tak że czytając, nawet nie zauważamy, jak szybko przebiegamy przez kolejne strony i docieramy do końca. Lektura jako swego rodzaju pamiętnik opisuje jedne z najważniejszych momentów w życiu artystki, które miały wpływ na to kim jest obecnie. Nie są to jakieś brednie, lecz bardzo interesujące spostrzeżenia i wspomnienia.
„Hej, zwolnisz, jak umrzesz, na razie jest czas, żeby przyspieszyć!”. Str. 66
Ta książka niesie ze sobą również wiele emocji. Niejednokrotnie podczas lektury uśmiechnęłam się, czułam również współczucie, czasami łza się zakręciła w oku. Ta książka jest jak sama artystka – przepełniona pozytywną energią. Dzięki niej zobaczycie, że Lindsey jest zwykłą dziewczyną, szczerą i bardzo otwartą, wiecznie uśmiechnięta, pełną determinacji, walczącą z całych sił o swoje marzenia, kochająca to, co robi, a swoją pasję cały czas stara się rozwijać. Niejednokrotnie ktoś rzucał jej kłody pod nogi, ale ona ciągle się podnosił i stawała się tylko silniejsza, tak jakby mówiła „ja wam wszystkim pokażę, jeszcze o mnie usłyszycie!” – i pokazała.
„(…) kocham to, co robię, ale są takie chwile, gdy nawet ja czuję się wypalona”. Str. 76
Jedyny pirat na imprezie to bardzo dobra lektura, w której Lindsey otworzyła się nie tylko przed czytelnikami, ale przed swoimi fanami. Pokazała, że należy walczyć o swoje marzenie i nie poddawać się. Mimo że jest filigranowa, to udowodniła, że ma ogromne pokłady energii i jest osobą charakterną. To lektura o determinacji, odwadze, wierze i marzeniach. Zdecydowanie jest to książka godna polecenia. Opowiada o życiu zwykłej dziewczyny, a nie gwiazdy show-biznesu. Polecam fanon twórczości Lindsey oraz osobom, które podobnie jak ja lubią sięgać po autobiografie.
„Moje pierwsze skrzypce były zrobione z kartonu – nie miały mostka ani strun i nie wydawały żadnego dźwięku – było to po prostu pudełko po płatkach z rolką po papierze toaletowym przyczepioną do jednego końca”. Str. 51
Z reguły nie sięgam po biografie. Czasami jakaś trafi w moje ręce, jednak nie wyszukuję ich. Zazwyczaj takie książki napisane są nieprzyjemnym dla mnie językiem i w pewnym momencie czytanie ich przestaje być dla mnie przyjemnością. Kiedy pewnego dnia ujrzałam Jedynego pirata na imprezie, nie mogłam uwierzyć! Lindsey Stirling uwielbiam, albo raczej kocham jej muzykę. Samej bowiem artystki nie znałam i właściwie niewiele o niej wiedziałam. Ot tyle, że jest niesamowita w tym co robi, dzięki czemu zyskała miano najlepszej youtuberki 2015. Przeczytanie tej książki stało się dla mnie koniecznością! Zanim jednak przejdę do opinii na jej temat, zapytam: znacie artystkę? Moje pierwsze spotkanie z nią miało miejsce kilka lat temu, dzięki utworowi Shadows. Jeżeli o Lindsey nie słyszeliście (albo nie słyszeliście samej Lindsey i jej magicznych skrzypiec), polecam najpierw obejrzeć filmik i wsłuchać się w jej muzykę. Podobało się? Ja się w tym utworze na długi czas zakochałam. Miałam na jego punkcie fioła do tego stopnia, że ustawiłam go jako budzik w telefonie. W tym momencie wiedziałam już, że Lindsey musi być szalenie żywą, zwariowaną, kreatywną i niezwykle utalentowaną osobą. Przejdźmy do samej książki. Jej treść podzielona jest na trzy części. Pierwsza, opowiada o dzieciństwie i najmłodszych latach. Kolejna dotyczy okresu młodzieńczego, czasów licealnych, pierwszych miłości, związków, przyjaźni. Ten moment prędzej, czy później dosięga każdego. Ostatnia część dotyczy już kariery dziewczyny. Życie w trasie i za kulisami. Jego pozytywy i wynikające problemy. Nigdy nie zdarzyło mi się pochłonąć w tak szybkim tempie biografii! Nigdy! Język jakim posługuje się Lindsey jest prosty i bardzo łatwy w odbiorze. Autorka nie próbuje udawać nawet w książce kogoś, kim nie jest. Pisze tak, jak czuje. Tak, jak jest naprawdę. Spędzając z lekturą kilka godzin i słuchając w tle muzyki Lindsey Stirling miałam wrażenie, jakbym była obok niej. Miałam wrażenie, jakbym słuchała, jak sama opowiada mi historię swojego życia, przygrywając po cichu na skrzypcach. Kiedyś nawet mi się śniło, że poznałam ją naprawdę! To był piękny sen, prawie tak piękny, jak muzyka, którą tworzy. Po pewnym czasie, trafiłam na jej kolejny utwór. Mocniejszy, bardziej wyrazisty. Utwór, który pokazał mi, że wszystko jest możliwe, a każdy cel, który sobie postawię, może zostać zrealizowany. Mam tutaj na myśli Crystallize. Właśnie o tym jest ta książka. O spełnianiu marzeń i osiąganiu postawionych sobie celów. Lindsey nie było łatwo. Na swojej drodze trafiała na wiele przeszkód, jednak wiara w siebie, ciężka praca i wytrwałość potrafią zdziałać cuda. Jeśli do tego wszystkiego ma się wsparcie ze strony najbliższych, to sukces gwarantowany. Artystka pokazuje, że do spełniania marzeń nie ma jednej prostej drogi. Nie istnieje łatwy sposób, na przebrnięcie przez życie. Nie ma też skutecznego przepisu na sukces. W życiu nie ma nic za darmo. Aby osiągnąć "coś", należy sobie na to zapracować. Lindsey się to udało, choć sama ma nadzieję, że najpiękniejsze rozdziały jej książki, są jeszcze przed nią. To, co nie do końca przypadło mi do gustu, to okładka, która zdecydowania mogłaby być ciekawsza oraz szata graficzna wewnątrz książki. Otóż, w środku znajdziemy naprawdę sporą ilość zdjęć z życia prywatnego artystki. Wszystkie są czarno białe, przez co niezbyt wyraźne. Biorąc pod uwagę fakt, jak barwną i wyróżniającą się osobą jest Lindsey, zdjęcia aż się proszą, aby wydać je w kolorze! Na koniec, chciałabym Wam, moi drodzy zaproponować przesłuchanie jeszcze jednego utworu, który mam nadzieję, przeniesie Was, tak jak mnie do innego świata. Jedyny pirat na imprezie to książka, którą zdecydowanie polecam wszystkim fanom Lindsey Stirling. Polecam ją również każdemu, kto potrzebuje motywacji, aby uwierzyć, że wszyscy możemy spełniać swoje marzenia - należy w nie uwierzyć i zacząć pracować, aby mogły się spełnić.
http://krainaksiazkazwana.blogspot.com
Artystyczny potwór.
,,Gdyby ktoś się zastanawiał, tworzę sztukę dla samej sztuki... i dla własnej satysfakcji, bo jestem artystycznym potworem." - Lindsey Stirling mówi o sobie, że jest ,,artystycznym potworem". Może to i prawda, ale jedno jest pewne - ta dziewczyna ma talent i ogromną siłę, która pomogła jej spełnić jedno ze swoich największych marzeń. W jej autobiografii czytamy, że stanie się tańcząca skrzypaczką wcale nie było łatwe, a los nie raz jej podrzucił kłody pod nogi. Lindsey Stirling z pomocą swojej siostry Brooke stworzyła przepiękną powieść o wytrwaniu w dążeniu do celu, do spełnienia marzeń, o wierze i jej potędze. Prawdziwa gratka dla fanów tej utalentowanej dziewczyny.
,,Powód, dla którego ludzie zawsze próbowali mi wmówić, że nie odniosę sukcesu, jest właśnie powodem, dla którego go odniosłam: bo jestem inna."
Lindsey Stirling to trzydziestoletnia skrzypaczka. Uczestniczyła w piątej edycji America's Got Talent. Udało jej się dotrzeć do ćwierćfinału. Na swoich koncertach tworzy niesamowite show tańcząc i grając na skrzypcach jednocześnie.
,,Moje życie to wahadło, buja się w tę i z powrotem. Ale ,,w tę" jest równie dobre jak ,,z powrotem". Czasem tylko potrzebuję trochę czasu, żeby sobie to uświadomić."
Zapewne znajdą się takie osoby, które nie słyszały wcześniej o Lindsey Stirling. Ale ta dziewczyna to osoba, którą warto mieć za idola. Czytając ,,Jedyny pirat na imprezie" dużo się o niej dowiedziałam, o jej drodze do sławy, o wzlotach upadkach. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta dziewczyna tyle przeszła. W wywiadach nie dowiemy się tego wszystkiego, co Lindsey zdradza nam w książce.
Po przeczytaniu książki Lindsey Stirling stała się dla mnie kimś więcej niż tylko tańczącą skrzypaczką. Przyznam się szczerze, że nie znałam jej biografii tak dokładnie. Owszem jej muzyka i pasja do tego co robi zachwycały mnie, gdy oglądałam jej filmiki, jednak to jak otworzyła się przed milionami czytelników sprawiło, że zaczęłam patrzeć na nią nieco pod innym kątem. Ta dziewczyna przeszła wiele, ale osiągnęła to co zamierzała. Spełniła przynajmniej jedno ze swoich największych marzeń. Nie poddała się, a wiara w to co robi, wiara w siebie i wiara w Boga sprawiły, że miała siłę do pokonywania przeszkód. To kobieta z charakterem, która mimo porażek uśmiechała się, nie dawała poznać, że coś jest nie tak.
,,Demon chce, byśmy uwierzyli, że jesteśmy zbyt słabi, zbyt smutni, że jest za późno, ale to przeklęty kłamca, więc nie powinniście wierzyć w ani jedno jego słowo."
Często tak jest, że towarzyszy nam uśmiech na twarzy, ale w środku jesteśmy rozsypani, puści, załamani. Stirling wspomina, że nie raz miała trudne sytuacje, choćby jej problemy z zaburzeniami odżywiania. Zawsze podkreśla, że najważniejsza jest dla niej wiara, miłość i rodzina. Rodzina to jej ostoja, powrót do normalnego życia. Choć życie w trasie często bywa przewrotne, to wśród swoje ekipy ma zaufanych przyjaciół, którzy tworzą jej namiastkę rodziny, gdy tej prawdziwej nie ma przy niej. Lindsey nie da się nie lubić - to osóbka o wielkim sercu, sympatyczna i zarażająca pozytywnymi emocjami.
,,Ustalanie granic i tworzenie odpowiedniego środowiska pracy i życia prywatnego było moim zadaniem - a w moim przypadku akurat te dwie przestrzenie często się pokrywają."
,,Jedyny pirat na imprezie" to książka zaliczana do autobiografii i faktycznie nią jest, jednak ja podczas czytania nie czułam się jakbym czytała czyjś życiorys. Lindsey i Brooke tak skonstruowały całą książkę, że wyszła z tego fantastyczna opowieść o sile, odwadze, determinacji i wierze. Lindsey zachęca do spełniania marzeń, bo nie ma nic piękniejszego jak robić to co się kocha. Choć na początku jest ciężko, to nie powinniśmy się poddawać. Powinniśmy iść przez życie z podniesioną głową, nie reagować na złośliwości ze strony otoczenia. Lindsey pokazuje, że jej się udało i każdemu może się udać.
,,Chcę spędzać więcej czasu, żyjąc teraźniejszością. Tylko ona istnieje naprawdę. Jeżeli będę zbytnio zajmować się rozpamiętywaniem przeszłości albo planowaniem przyszłości, jakieś wspaniałe momenty mogą mi uciec, zanim zdążę je przeżyć. Nie chcę później oglądać się za siebie i widzieć, że przeszły mi koło nosa."
W książce prócz szczegółów z życia Lindsey Stirling znajdziemy również zdjęcia z prywatnej kolekcji skrzypaczki oraz z jej koncertów. Nie każdy widział wcześniej te zdjęcia, a niektóre są naprawdę przezabawne. Bo właśnie Lindsey to taka przezabawna osóbka, która powinna być idolem dla wielu osób. Nie mówię, że każdy ma brać z niej przykład - wiadomo, że każdemu zdarzają się złe decyzje, ale Lindsey ma również te dobre i godne naśladowania kroki. Już ta silna wiara, która, jak wspomina, zawsze jej towarzyszyła, jest czymś czego będę jej zazdrościć. Do końca wierzyć, tak szczerze wierzyć, to coś pięknego.
,,Jedyny pirat na imprezie" to książka godna polecenia. Z całego serca zachęcam byście po nią sięgnęli. To przyjemna lektura, która opowiada o życiu prostej, skromnej dziewczyny, której marzenia się spełniły dzięki ciężkiej pracy, sile i wierze. Fani Lindsey Stirling będą zachwyceni, a ci którzy jeszcze o niej nie słyszeli, będą mieli okazję poznać ją najpierw od strony życiowej, potem, mam nadzieję, że od tej muzycznej. Szczerze polecam!
Jak często próbowaliśmy spełnić swoje marzenia? Niektórzy twierdzą, że los się do nich uśmiechnie i czekają na cud, gdy inni próbują wspomóc szczęście i robią wszystko, byle tylko uzyskać oczekiwany efekt. Niestety bywa tak, że nasze losy potoczą się inaczej. Marzenie jest już na wyciągnięcie ręki, kiedy prosta droga zamienia się w wyboistą, a rzucane pod nogi kłody są na tyle ciężkie, iż nie jesteśmy w stanie ich podnieść. W tym momencie większość się poddaje i stara się zapomnieć o planach, gdy ci nieliczni dalej walczą. Nawet wzywają innych do pomocy. A gdy udaje się pokonać przeszkody - wracają na wytyczoną przez siebie ścieżkę.
Tak samo było z Lindsey Stirling.
Niewielka ciałem, ale wielka duszą dziewczyna udowodniła całemu światu, że na scenie znajdzie się miejsce dla szalonej tańczącej skrzypaczki. Pokonała trudną drogę, gdzie zdarzały się chwile zwątpienia, ale powiedzenie ,,po burzy zawsze wychodzi słońce" okazało się prawdziwe i po każdym upadku udawało jej się podnieść.
Tym razem nie nagrała dla nas kolejnej wspaniałej płyty. Odłożyła na chwilę skrzypce i zatopiła się w pisaniu, by przekazać nam do rąk skrawek swego życia. [Jedyny pirat na imprezie] - jej niewinnie wyglądające dziecko posiadające bogate wnętrze.
Czy jesteś na tyle odważny, by rozpocząć przygodę z panną Stirling? Jak odbierzesz jej zwierzenia?
Bo warto wierzyć w siebie do samego końca. I ona to zrobiła!
Jak tylko dowiedziałam się, że Lindsey Stirling wydała swoją książkę moją głowę zaprzątała tylko jedna myśl - muszę ją mieć! Odkąd usłyszałam piosenkę [Crystallize] zaczęłam uważnie śledzić poczynania tej skrzypaczki i nawet byłam gotowa zakupić [Jedynego pirata na imprezie] w oryginale, ale przed moją niezręczną batalią z językiem angielskim uratowało mnie wydawnictwo Feeria young. Niezmiernie ucieszyła mnie ta nowina, że wzięli pod swe skrzydła tę autobiografię, a gdy Bluszczowe Recenzje uzyskały patronat nad tym tytułem - oszalałam z radości! Tylko czy to było dobre posunięcie? Czy okazałam się godna noszenia stroju pirata? A może moje wyobrażenia zrzuciły mnie z mostku i zostałam pożarta przez krwiożercze rekiny?
,,Zawsze znajdzie się ktoś, kto mi mówi, żebym ,,zwolniła". Czy to chodzi o jazdę samochodem, mówienie, czy życie, to słowo cały czas wisi mi nad głową. Czasem ustępuję, ale jakiś głos szepcze mi do ucha: ,,Hej, zwolnisz, jak umrzesz, na razie jest czas, żeby przyśpieszyć!" Ten głos zawsze ma rację."
Chociaż mogłoby mi się wydawać, że znam Lindsey Stirling doskonale, bo wystarczy puścić fragment jakiejkolwiek piosenki tej artystki, a ja - bez mrugnięcia okiem - podam dokładny tytuł. Ta publikacja oświeciła mnie, że wcześniej znałam ją od muzycznej strony i dopiero tutaj ukazała ona swoją prawdziwą twarz.
Skrzypaczka odważyła się i otworzyła szerzej, domknięte do tej pory, drzwi prowadzące do jej prywatności. Dopuszcza nas do siebie i pozwala każdemu zainteresowanemu jej osobą poznać ją bliżej poprzez oprowadzenie po swoim życiu. Krok po kroku ukazuje spore skrawki siebie i rodziny Stirling. Wszystko zaczyna się od dzieciństwa skrzypaczki, które praktycznie nie różniło się niczym od naszego. Tak samo jak my zbaczała batalie z rodzeństwem, miała odmienne zdanie niż rodzice oraz co rusz rozmyślała, jak mile spędzić czas z przyjaciółmi. Ogromnie bawiły mnie pierwsze próby zarobienia przez Lindsey pieniędzy poprzez sprzedawanie lemoniady (która prędzej doprowadziłaby człowieka do cukrzycy, niżeli zaspokoiła pragnienie), jednak najbardziej zaskoczyła mnie jej determinacja związana z samodzielnym uszyciem sobie stroju na Halloween. Panna Stirling dopięła swego i ukończyła swoje, wcześniej zaplanowane, dzieło. Jej zawziętość była widoczna na każdym kroku, a w połączeniu ze sprytem ukazywały silne dziewczę gotowe walczyć o swoje. A jej największym marzeniem było występowanie na scenie. Tylko jeszcze wtedy nie wiedziała, że będzie wystawiona na ciężką próbę.
Z przerażeniem czytałam o jej problemach zdrowotnych, które niszczyły nie tylko organizm, ale również kontakty z rodziną i przyjaciółmi. Miałam łzy w oczach, bo nie przypuszczałam, że ta kochająca cały świat dziewczyna mogła zamykać się w sobie i unikać ludzi, wykręcając się coraz to gorszymi wymówkami. Ucieszył mnie jednak fakt, że w najgorszych momentach mogła liczyć na wsparcie bliskich. Jej mama okazała się prawdziwym aniołem stróżem i nie pozwoliła córce przegrać z chorobą. Z ogromną ulgą czytałam, jak życie Lindsey zmienia się na lepsze. Chociaż dalej było pełne wzlotów i upadków, ale żaden inny fragment nie doprowadził mnie do aż tak ogromnej rozpaczy. Ja wręcz płakałam i jeszcze miałam łzy w oczach, kiedy skrzypaczka zmieniła kierunek zwierzeń i poprowadziła mnie za rękę w nieco inne życie - przeznaczone tylko dla nielicznych. Od tego momentu już tylko mogłam zazdrościć, jak ze zwyczajnej dziewczyny z sąsiedztwa zamieniła się w rozchwytywaną gwiazdę estrady, która nadal pozostawała sobą. Pochwalę ją również za to, że jest świadoma swoich wad i jawnie się do tego przyznaje. Bo przecież nikt nie jest idealny, prawda?
,,Z początku martwiłam się, że znienawidzę jeżdżenie w trasy, bo lubię stałość. Jestem typem domatorki. Nie wiedziałam jednak, że poza podróżowaniem wszystko w trasie jest niezwykle stałe. To jak w Dniu Świstaka. Każdego dnia pracuję z tymi samymi ludźmi, jem to samo, daję ten sam występ. Jedynie wolna niedziela czyni tydzień tygodniem. Poza tym wszystko zamienia się w szereg dni, które są niemalże identyczne. Uwielbiam to."
Przyznam szczerze, że miałam pewne obawy co do kunsztu pisarskiego Lindsey Stirling, ale już od pierwszej strony wiedziałam, że czeka mnie niesamowita przygoda. Skrzypaczka zawarła w tej książce całą siebie, co widać w każdym najmniejszym zdaniu. Do swojego pamiętnika przemyciła swoje słynne poczucie humoru, a energia oplata czytelnika i nie dopuszcza do przeczytania tego wszystkiego bez wyczuwania emocji. Żeby jednak nie męczyć ludzi jedynie opowieściami możemy także podziwiać zdjęcia z prywatnych albumów rodziny Stirling i obserwować nie tylko zmiany psychiczne Lindsey, ale również fizyczne. Dodatkowo znajdziecie pod nimi komentarze potrafiące wywołać szeroki uśmiech na twarzy!
[Jedyny pirat na imprezie] to nie tylko pamiętnik rozchwytywanej skrzypaczki i najlepszej youtuberki. To także przekaz dla wszystkich tych, którzy czekają, aż ich marzenia same się spełnią. Można tak trwać latami, gdy swojemu szczęściu trzeba pomóc. Trzeba przewidzieć wzloty i upadki, ale są one potrzebne, by nas motywować do działania. Walczmy o siebie i swoje szczęście!
Z serii ,,rozkminy bluszczyny": Możecie uważać mnie za narcyza, ale nadal nie mogę się napatrzeć na tylną okładkę, gdzie widnieje logo naszego bloga. Ten patronat to nasz ogromny sukces, a dla mnie - fanki talentu Lindsey Stirling - ogromne wyróżnienie!
Podsumowując:
[Jedyny pirat na imprezie] to obowiązkowa lektura dla każdego fana twórczości Lindsey Stirling, który chce poznać jeszcze bliżej swoją idolkę. Nawet nie dostrzeżecie, kiedy wejdziecie do jej szalonego świata i utkwicie w nim na długo. Pomogą ci w tym niebanalne historie z życia autorki, przepiękne zdjęcia oraz sama możliwość odkrycia wielu tajemnic (które już nie będą tajemnicami, ale to można wyciąć). Dlatego też nie zwlekajcie i udajcie się do księgarni i zakupcie tę książkę, a później czytajcie ją w akompaniamencie twórczości szalonej skrzypaczki. A jeżeli jeszcze nie poznaliście tego szalonego skrzata - nadróbcie straty!
Warto wydać na tę publikację swoje ostatnie pieniądze!
Kiedy byłam dzieckiem, chciałam zostać pokemonem. Dokładnie tak, oczy Was nie mylą. Uwielbiałem te małe, różnorodne stworzonka i razem z kuzynem często je udawaliśmy. Właśnie w takich chwilach wyobraźnia pozwalała na spełnienie prostego, dziecięcego marzenia. Była magią, dzięki której byłam kim tylko zechciałam. Power Rangers? Nie ma problemu. Piosenkarka? Szczotka podkradziona z łazienki. Panna młoda? Nic trudnego, należało tylko dyskretnie pożyczyć firankę, po czym ułożyć ją na plecach (ewentualnie na głowie – dla mnie wystarczyły po prostu plecy, żeby welon ciągnął się po podłodze). Raz byłam nawet księdzem – komunikanty z wafelków może i nie były okrągłe, ale spełniały swoją funkcję.
Parę lat temu to właśnie marzenia były dla mnie wszystkim. Nie liczyła się wtedy szkoła ani obowiązki domowe. Byłam ja i mój świat, w którym uwielbiałam tonąć. Jednak z czasem wszystko staje się trudniejsze. Im jesteśmy starsi, tym więcej rozumiemy i mamy do zrobienia. Marzenia oddalają się na drugi plan, ważniejsza jest szkoła czy też praca.
Dlatego też tak ważne jest, aby o swoje marzenia walczyć. Nie pozwólcie, aby zatonęły w oceanie dorosłości i szarej rzeczywistości. Stańcie się piratami, kapitanami na swoim statku życia, czujnie obserwującymi majaczące gdzieś na horyzoncie cele. Wywieście flagi, łapcie wiatr w żagle i razem z Lindsey Stirling brnijcie ku marzeniom! A wtedy już na pewno nie będziecie jedynym piratem na naszej imprezie!
Jednak jak wiadomo, w oceanie czyha na nas wiele niebezpieczeństw. Krwiożercze rekiny, zwodnicze góry lodowe, które pokonały nawet Titanica, hordy niekoniecznie przyjaznych piratów. Czy [Jedyny pirat na imprezie] zdał test i szczęśliwie dopłynął do celu z zadowoloną załogą? Czy może nie potrafił zbytnio bronić się przed niebezpieczeństwami, tonąc przy pierwszej lepszej okazji?
Zapewne nie będzie dla Was dużym zaskoczeniem, jeśli poinformuję, że fascynacją Lindsey Stirling zaraziła mnie Ivy. Zaczęło się to niedługo po rozpoczęciu naszej prawdziwej znajomości (czytaj: w momencie, kiedy zaczęłyśmy w miarę regularnie ze sobą rozmawiać). Cóż mogłam powiedzieć jeszcze parę dni wcześniej? Że lubię pannę Stirling, ale nie uwielbiam jej, nie słucham jej utworów każdego dnia i nie zachwycam się nad nimi za każdym razem. Kiedyś po prostu miałam krótki okres, w którym kochałam tę skrzypaczkę. Czas minął, a ja zapomniałam o Lindsey. A przynajmniej do czasu, kiedy dowiedziałam się o jej autobiografii. Nawet nie zgadniecie, kto mnie o niej poinformował…
Nigdy nie miałam ochoty zagłębiać się w życiu kogoś znanego. Nie pociągały mnie biografie sławnych osób, nie czułam potrzeby zagłębiania się w ich życie tylko po to, aby wiedzieć o tej personie więcej. Co ciekawe, z dziełem Stirling było inaczej. Od początku moje serce mówiło mi, że będzie to coś wartego uwagi. Coś, czego nie mogłam przegapić. Nakręciłam się na ten tytuł. Zaczęłam wyczekiwać go podobnie jak Ivy. Byłam wniebowzięta, kiedy po raz pierwszy przyjrzałam się z bliska okładce (i oczywiście cudownym patronatom, gdzie znalazły się Bluszczowe Recenzje – wciąż nie mogę uwierzyć w to, że to przecież my!). Ucieszyłam się jeszcze bardziej na widok sporej ilości zdjęć – już wtedy miałam pewność, że lektura nie będzie nudna.
I cóż więcej mogę powiedzieć? Nie była.
Muszę szczerze przyznać, że chwilami miałam wrażenie, jakbym czytała normalną książkę, a nie autobiografię. Nie mogłam zdać sobie sprawy z tego, że to przecież autobiografia, która zawsze kojarzyła mi się z czymś niezmierni nudnym! Przy [Jedynym piracie na imprezie] było kompletnie inaczej. Autorka wciągnęła mnie do swojego świata i przedstawiła go tak, że nie chciałam jej opuszczać. Podzieliła się swoimi wspomnieniami oraz sekretami, odsłoniła część siebie. W książce tej nie była sławną skrzypaczką. Była człowiekiem. Miała swoje problemy, miała marzenia, w które chwilami wątpiła, robiła błędy jak każdy z nas. Patrząc na Lindsey, którą widzimy w teledyskach, nie myślimy o tym, jaka jest ani jaką miała przeszłość. Widzimy ją jako kogoś popularnego, nie jako człowieka.
Z kolei podczas lektury autobiografii panny Stirling mamy zupełnie odwrotne wrażenie. Chwilami miałam ochotę jeszcze raz spojrzeć na autorkę, ze zdziwieniem myśląc: „czy to na pewno jej historia? Nie pomyliłam książek?”. Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona niektórymi faktami z jej życia i sytuacjami, które przed nami ujawniła. Co jakiś czas na moich ustach wykwitał szeroki uśmiech po przeczytaniu niektórych uwag Lindsey czy jej wspomnień. Dodatkowo styl był na tyle lekki, prosty i przystępny, że pozwalał pochłonąć [Jedynego pirata na imprezie] w mgnieniu oka!
Sama lektura nie jest tylko pamiętnikiem, mającym na celu przekazanie faktów o pannie Stirling. Autorka napełnia nas energią rozpierającą jej ciało sprawia, że zarażamy nią innych. Ponadto zawiera w swoim tekście niesamowity przekaz, który czyni tę książkę wręcz magiczną. Smutek, dobry humor, wspaniałe rady – zatrzymajcie się w księgarni właśnie przy półce z autobiografią Lindsey, bo jeśli tego szukacie, to trafiliście do celu!
Muszę również przyznać, że cała wydawnicza ekipa pracująca przy tej książce spisała się znakomicie. Nie zauważyłam ani jednego błędu, a sam egzemplarz prezentuje się pięknie – zarówno w środku, jak i na zewnątrz. Należałoby również pogratulować tłumaczowi, Jerzemu Bandelowi, który wykonał swoją pracę znakomicie. Właśnie takich ludzi potrzebujemy! Nic, tylko dziękować za tak świetne wydanie tak świetnej pozycji!
Podsumowując:
[Jedyny pirat na imprezie] to świetna pozycja nie tylko dla fanów Lindsey Stirling, ale praktycznie dla każdego z nas. Przy tak wspaniałym kunszcie pisarskim okraszonym świetnym, nienaciąganym humorem nie można źle się bawić! Lektura sprawiła, że polubiłam skrzypaczkę jeszcze bardziej niż wcześniej. Tym samym zrozumiałam, że do spełnienia marzeń trzeba dążyć, nawet jeśli los rzuca ci kłody pod nogi. Przenieś się na morza oceanu, wyrusz swoim statkiem na bezkresne morze, dąż wytrwale do celu, a na końcu trasy będzie na ciebie czekać prawdziwy skarb…
Piracka impreza wciąż trwa – czy zechcesz dołączyć?
recenzja zamieszczona również na http://bluszczowe-recenzje.blogspot.com/
Właśnie zakończyłam czytać tę pozycję i musze przyznać, że na początku sięgnęłam po nią bez żadnego przekonania. Stwierdziłam, że zacznę i jak mnie nie zainteresuje to po prostu odstawię lub oddam komuś zainteresowanemu.
Przyznaję, mocno się zdziwiłam. Nie dość, że zaintrygowała mnie to pochłonęłam ją w jeden dzień tak byłam ciekawa co dalej!
A teraz k woli wyjaśnienia. Nie wiedziałam o czym czytam, tzn nie byłam świadoma, kim jest autorka, czym się zajmuje, z jakimi problemami się boryka oprócz tego co wyczytałam na okładce. W trakcie czytania odniosłam wrażenie, że to fantastyczna osoba, ze świeżym spojrzeniem na świat , ludzi i życie, chodząca energia ze wspaniałymi pomysłami!
Gdy dotarłam do połowy gdzie autorka opisuje udział w Mam Talent niezwłocznie sięgnęłam po wujka Google'a by zaczerpnąć dodatkowej wiedzy na jej temat . To pozwoliło mi być bliżej"niej" , pozwoliło bardziej przeżywać to co sama napisała w książce.
Jestem pod ogromnym wrażeniem i poraz któryś chciałoby się rzec:" nie oceniaj książki po okładce".