Walka o prawdę najsłynniejszego polskiego jasnowidza
,,Żaden jasnowidz nie przyczynił się do odnalezienia zaginionego", twierdzi rzecznik prasowy policji. Media przekonują, że telepatia nie istnieje, a Kościół rzymskokatolicki uznaje jasnowidztwo za kontakt z demonami. Jak więc wytłumaczyć setki spraw rozwiązanych przez Krzysztofa Jackowskiego, które potwierdzają dokumenty i relacje funkcjonariuszy?
Tam, gdzie policja pozostaje bezradna, do akcji wkracza on. Dzięki swoim niezwykłym zdolnościom wskazuje miejsca, w których znajdują się ciała samobójców i ofiar morderstw, pomaga odnaleźć zaginionych, a nawet opisuje przebieg zbrodni, rozwikłując kryminalne zagadki po wielu latach.
W tej książce słynny jasnowidz z Człuchowa w rozmowie z funkcjonariuszem policji Krzysztofem Janoszką opowiada o tajnikach swojej pracy, głośnych sprawach, w których pomagały jego wizje, śmierci Andrzeja Leppera czy zastraszaniu przy próbie wyjaśnienia zabójstwa Piotra Jaroszewicza.
Ta lektura zadziwia, a jednocześnie wstrząsa. To niezwykłe świadectwo walki o prawdę człowieka, który nauczył się słuchać szeptu zmarłych.
***
Policja nie powinna się odcinać od współpracy z jasnowidzem. Nie wszystko, czego nie potrafimy wyjaśnić, należy odrzucić.
- Gen. Adam Rapacki, były wiceminister spraw wewnętrznych, prezes Stowarzyszenia Generałów Policji Rzeczypospolitej Polskiej
Sprawa, w której uzyskaliśmy opinię pana Krzysztofa Jackowskiego, była objęta tajemnicą śledztwa. Tymczasem wizja, o której nam powiedział w oparciu o zdjęcia zaginionego i jego rzeczy, była zgodna z naszą wersją wydarzeń, nad którą pracowaliśmy cały rok.
- Podinsp. Bogdan Michalec, szef krakowskiego Archiwum X
Krzysztof Jackowski niejednokrotnie pomógł w rozwiązaniu spraw prowadzonych przez policję. Jego dar w tym zakresie dobrze służy ludziom.
- Mł. insp. dr hab. Grzegorz Ojcewicz profesor Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, członek Polskiej Akademii Nauk
Krzysztof pomaga policji. Wielokrotnie byłem świadkiem, jak policjanci do niego dzwonili, jak podawał im tak szczegółowe informacje, o których nie miał prawa wiedzieć, że musiał to zawdzięczać po prostu swemu darowi.
- Robert Bernatowicz, dziennikarz, prezes Fundacji Nautilus
W sytuacji kiedy chęć odnalezienia zaginionego i potrzeba pomocy pokrzywdzonym wymaga niekonwencjonalnych metod, jasnowidz staje się realną potrzebą. Rzetelność autora oraz starannie i obiektywnie udokumentowane przypadki dały mi, sceptykowi, wiele do myślenia i pozwoliły inaczej spojrzeć na metody wykrywcze policji.
- Dariusz Loranty, pies na emeryturze
issuu.com/WydawnictwoSQN/docs/jasnowidz_jackowski_issuu
Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2018-01-17
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 304
Podejrzewam, że wielu z Was słyszało kiedyś o Krzysztofie Jackowskim, jasnowidzu, który współpracuje z policją i pomaga w odnalezieniu zaginionych ludzi lub ich zwłok. Opisuje przebieg zbrodni i jest w stanie rozwiązać zagadkę sprzed lat. W rozmowie z Krzysztofem Janoszką opowiada o tym, jak wygląda jego praca, zdradza, czy jasnowidzenia można się nauczyć. Wspomina najważniejsze sprawy, w których brał udział. Mówi także o tym, jak żyje się mu w Polsce.
To była jedna z najbardziej wyczekiwanych przeze mnie książek. Byłam ciekawa tego, w jaki sposób praca Krzysztofa Jackowskiego zostanie opisana.
Moim zdaniem jest to kontrowersyjna publikacja. Nie wszyscy ludzie wierzą w to, że jasnowidz faktycznie ma wizje i jego umiejętności są podważane. Jedni zarzucają mu, że jest oszustem. Drudzy są mu wdzięczni za pomoc.
Książka składa się z dwóch części, które przeplatają się ze sobą. W jednej z nich znajduje się wywiad z jasnowidzem. Pojawiają się także opinie na jego temat, wygłaszane przez ludzi związanych z policją. W drugiej możemy przeczytać o najważniejszych sprawach, w jakich Krzysztof Jackowski brał udział. O części z nich już słyszałam. I muszę przyznać, że te wspomnienia były dla mnie zdecydowanie ciekawsze niż wywiad. Dawały też sporo do myślenia. Z jednej strony podziwiam jasnowidza, ale z drugiej strony mu współczuję. Taki dar w pewnym momencie staje się przekleństwem. Jego wizje nie spływały po nim jak po kaczce. Odciskały swoje piętno, z którym mężczyzna będzie musiał żyć do końca swoich dni.
Nie jest to książka dla każdego. Jeśli nie wierzycie w to, co robi jasnowidz, nie ma sensu, żebyście sięgnęli po tę publikację, bo to będzie dla Was tylko strata czasu. Jeżeli kiedyś o nim słyszeliście i chcecie przekonać się, jak wygląda jego współpraca z policją - myślę, że możecie przeczytać Jasnowidza na policyjnym etacie. Uważam, że to będzie dla Was ciekawa propozycja.
Krzysztof Jackowski nie jest zbyt łatwym w pożyciu człowiekiem. Nie każdemu ufa, ale w sumie trudno mu się dziwić. Wiele razy był atakowany i oskarżano go o to, że zarabia na nieszczęściu innych, a on ma trochę inne cele. Jakie? O tym już musicie przekonać się sami.
Ostrzegam jednak, że pojawiają się tutaj przekleństwa, a słowa jasnowidza na temat na przykład życia w Polsce, są bardzo gorzkie. Chcę, byście mieli tego świadomość. Momentami wypowiedzi Krzysztofa Jackowskiego są przygnębiające, ale szczere. Na samym końcu znajdują się protokoły ze spraw, w których mężczyzna brał udział, więc będziecie mogli się przekonać, komu pomógł.
Książka pochłonięta w jeden wieczór. Jest ciekawa, wciągająca. Porusza kwestię jasnowidzenia.
Z jednej strony jest Pan Krzysztof Jackowski, który wielokrotnie pomógł policji w rozwiązaniu trudnych spraw. Posiada dokumentację swojej działalności, którą gromadził przez wiele lat.
Z drugiej strony barykady są ludzie, którzy kwestionują dar Pana Jackowskiego oraz policja, która korzysta z pomocy jasnowidzów, ale się do tego nie przyznaje.
Jaka jest prawda? Jak to naprawdę wygląda? Ciekawych odsyłam do lektury tej książki.
W książce umieszczone są historie zaginięć i morderstw znane z telewizji i prasy, w których udział brał Pan Jackowski. To on odegrał w nich kluczową rolę. Gdy policja była już bezsilna- on potrafił wskazać miejsce, gdzie należy szukać. To dzięki niemu wiele rodzin, mogło godnie pożegnać swoich bliskich.
W książce są też wywiady z Panem Jackowskim. W szczerej rozmowie opowiada o darze jasnowidzenia, jak wygląda wizja i co czuje w trakcie niej. Przedstawia również swoją opinię na temat m.in. samobójstwa Andrzeja Leppera i katastrofy smoleńskiej.
Zdecydowanie polecam !!!
Oczywiście wiedziałam kim jest Krzysztof Jackowski. Chyba każdy chociaż raz o nim słyszał. Jednak nie zdawałam sobie sprawy ile ten człowiek dokonał odkryć ciał i ilu rodzinom pomógł. Od razu, gdy dowiedziałam się, że ta książka ma wyjść wpisałam ja na moją listę must read. Połknęłam ją w jeden wieczór i chce więcej! Nigdy nie należałam do sceptyków, jednak teraz zdałam sobie sprawę jak to wygląda i czym jest jasnowidzenie.
,,Jasnowidza..." napisał policjant i jak na debiut jest to świetnie i przede wszystkim rzetelnie przedstawiona historia pana Jackowskiego, do którego pomocy nie chce przyznać się policja.
Książka składa się z wywiadu z Krzysztofem Jackowskim, opowiada on o wizjach, znajdowaniu ciał i pomocy policji, życiu osobistym i roli sceptyków w jego życiu,
,,Od dziecka miałem takie przeczucia pewnych zdarzeń, które w niedługim czasie się spełniały"
rozdziałow poświęconych poszczególnym odkryciom ciał i rozwiązywaniu zbrodniu czy poszukiwaniu osób, a także wywiadów z osobami, które uczestniczyły w odnajdywaniu ciał przez Jasnowidza z Człuchowa m.in. policjanci - naczelnik Wydziału Kryminalnego w Będzinie Edward Adamek czy gen. Adam Rapacki - były wiceminister spraw wewnętrznych. Każdy z pytanych nie negował udziału jasnowidzów w odnajdywaniu zwłok. Jednak polska policja definitywnie odcina się od jakiejkolwiek pomocy z jego strony, mimo iż ma on dowody w postaci wielu podziękowań od policji (one także znajdują się w tej książce).
Więc jak to wkońcu jest? Policja boi się, że zostanie wyśmiana za pomoc jasnowidza w śledztwie czy martwi się, że Polacy uznają ją za nieudolną i nieefektywną, która sama nie potrafi dojść prawdy?
Pan Krzysztof Jackowski to człowiek jak każdy inny, z tą różnicą, że ma dar. Nie jest jakimś Bogiem tylko człowiekiem z krwi i kości, który poważnie choruje na serce. Jednak zawsze stara się pomóc rodzinom zaginionych, mimo iż niejednokrotnie był wyszydzany, a jego wykłady odwoływane, a on sam nazywany był szarlatanem czy diabłem.
Dla mnie jest on wielkim człowiekiem, który przede wszystkim niesie spokój zmarłym i ich rodzinom. Jest tam gdzie zwykłe ludzkie czynniki zawodzą.
Historia Jasnowidza z Człuchowa porusza i wywołuje kontrowersje, a także stawia pytanie: komu wierzysz - sceptykom czy twardym dowodom świadczącym o tym, że jasnowidzenie istnieje...
Nauka wobec wielu zjawisk pozostaje bezradna i nie potrafi ich racjonalnie wytłumaczyć. Jednym z nich jest jasnowidzenie. Jedni, odbierają je jako formę wróżbiarstwa, odwoływanie się do Szatana czy kontakt z demonami, a inni twierdzą, że jasnowidze nie istnieje, bo...? No właśnie...co? Trafione wizje, o których czasami słyszymy w mediach, są tłumaczone zbiegiem okoliczności, przypadkiem, albo tym, że akurat dany jasnowidz miał szczęście i mu się udało. Tylko że w przypadku Pana Krzysztofa Jackowskiego owych „zbiegów okoliczności” jest za dużo.
„Pomimo rozwoju cywilizacji i ogromnego postępu materialnego świat zapłacił wysoką cenę w postaci utraty najważniejszego elementu naszego istnienia: ludzkiego ducha”. (s. 16)
Książka zawiera krótkie rozdziały, które opisują historie różnych morderstw i zaginięć. Pokazują one jaką rolę w ich wyjaśnieniu odegrał Krzysztof Jackowski. Drugą składową książki są wywiady – z samym jasnowidzem oraz funkcjonariuszami policji, którzy korzystali z jego usług. Co więcej, w całej pracy możemy znaleźć wycinki z różnych gazet, mapka (która pokazuje, z jaką dokładnością określany jest obszar, na którym należy szukać zwłok), oraz obszerna dokumentacja potwierdzająca współpracę z policją.
Książka bardzo mi się podobała, wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Bardzo ciekawy rozdział o głośniej sprawie Hannibala Lectera z Krakowa. Wywiady, również poruszają interesujące tematy, począwszy od wyjaśnienia, w jaki sposób wykonuje się wizje, po sprawy takie jak śmierć Andrzeja Leppera, katastrofa smoleńska i zaginięcie Jarosława Ziętary. Za zamieszczenie dokumentacji, również wielki plus. Uważam, że to właśnie ona może zasiać ziarno niepewności wśród racjonalistów. Mnie pomogła tylko utwierdzić się w przekonaniu, że Krzysztof Jackowski jest człowiekiem niedocenianym. Książka napisana jest prostym językiem, czyta się ją bardzo szybko.
Od zawsze interesowała mnie postać pana Krzysztofa Jackowskiego, dlatego, kiedy zobaczyłam tę książkę, wiedziałam, że muszę ją przeczytać. Nie zawiodłam się – bardzo, bardzo ciekawa. Żałuję tylko, że jest taka krótka. Mam jednak nadzieję, że owoców współpracy Janoszki z najpopularniejszym polskim jasnowidzem będzie więcej. Polecam wszystkim!
„Są rzeczy znane i nieznane, a pomiędzy nimi drzwi” — te słowa Williama Blake’a zawierają absolutną mistykę. Czy istnieją ludzie, którzy mogą zajrzeć przez dziurkę od klucza? Ile realności ma w sobie dar jasnowidzenia?
Postać Krzysztofa Jackowskiego od dawna wzbudza ogromne emocje. Jedni uważają go za cudotwórcę, drudzy za szarlatana. Gdzie leży prawda? W swej książce Jackowski stara się odpowiedzieć na nurtujące czytelnika pytania. Pomaga mu w tym jego imiennik, Krzysztof Janoszka, funkcjonariusz policji. Wspólnie przedstawiają sprawy, które Jackowski rozwiązał. Potwierdzają to nie tylko własnymi słowami, również obszernym zbiorem dokumentów. „Jasnowidz z Człuchowa” mówi o swojej pracy, wspominając najciekawsze, ale też najbardziej tragiczne zagadki kryminalne. Mamy okazję przyjrzeć się jego działaniom od podszewki, gdy opowiada o swych początkach, o odkrywaniu daru. Porusza także kwestie polityczne, dzieląc się opiniami dotyczącymi, między innymi, śmierci Andrzeja Leppera, katastrofy pod Smoleńskiem. Jackowski przyznaje, że nadal trudno mu zdefiniować jasnowidzenie, jednak próbuje przybliżyć genezę, co możemy obserwować na kartach książki…
O Krzysztofie Jackowskim po raz pierwszy usłyszałam jakieś dziesięć lat temu, wtedy zaczęłam rozwijać moje pasję, czyli zjawiska nadprzyrodzone. Fundacja Nautilus z pewnością jest znana wielbicielom tematu, to dobre źródło informacji. To tam natknęłam się na nazwisko jasnowidza, z zaciekawieniem czytając jego wypowiedzi, śledząc drogę zawodową. Chociaż ciężko mi określić, czy „zawód” można uznać za odpowiedni wyraz. Szczerze się ucieszyłam, gdy zauważyłam zapowiedź książki o Jackowskim. Stwierdziłam, że to świetny moment, aby móc poszerzyć swoją wiedzę. Nie ukrywam — przez ten cały czas nie zdołałam zająć stanowiska w kwestii Jackowskiego. Trafiłam na mnóstwo uzasadnień, pełno kontrargumentów, co w końcu wprowadziło mnie w niezły chaos. Doszłam do wniosku, iż najlepiej będzie oddać głos samemu zainteresowanemu. To była dobra decyzja, gdyż finalnie otworzono mi oczy. Lekturę skończyłam już stosunkowo dawno, ale zamierzam do niej wrócić.
Publikacja została skonstruowana w intrygującej formie. Opisy zbrodni przeplatają się z rozmowami, dzięki czemu lepiej dajemy się ponieść atmosferze. A ta bywa przerażająca. W niektóre historie aż strach uwierzyć, brzmią niczym scenariusz serialu kryminalnego. Niestety, są prawdziwe. W pewnych chwilach policja miała związane ręce, wówczas kontaktowano się z Krzysztofem Jackowskim. Niewielu funkcjonariuszy chce się do tego przyznać, twardo stojąc po stronie logiki. Jednak pomoc jasnowidza jest niezaprzeczalnym faktem. Sporo komisariatów potwierdziło jego udział w danych akcjach, a książkę zasypano dowodami w postaci skanów — dyplomy, oświadczenia… Pozornie dostateczna liczba, by przekonać sceptyków. Ale to nie takie proste.
Jackowski odnajduje głównie ciała zaginionych, lecz zdarzało mu się też uratować żywych. Jak podkreśla, to sprawia satysfakcję. Zazwyczaj wie o szczegółach, których nie ma prawa znać. Skąd się to bierze? Dedukcja? Racjonaliści uważają, że to łut szczęścia. Osobiście przestałam wierzyć w przypadki, jest ich zwyczajnie za dużo. Papier wszystko przyjmie, aczkolwiek w tej pozycji trudno mówić o przekłamaniu. Nad całością przecież czuwał Krzysztof Janoszka, dokładnie drążący szczegóły z każdej strony, bo rozumie, że istnieje awers, rewers oraz rant.
Publikację napisano w bardzo przystępny sposób. Pozbawiona typowo policyjnego języka, czyta się szybko i łatwo. Ogromny plus za mnogość tematów. Krzysztof Jackowski wypada ludzko, jest jak każdy z nas, po prostu widzi więcej. Dlaczego? To chyba pozostanie zagadką. Za ważny aspekt uznaję wypowiedź o Jarosławie Ziętarze. To jedna ze zbrodni, która od dawna nie daje mi spokoju. Czułam, że ktoś musiał w rozwikłanie tajemnicy zaangażować jasnowidza. W końcu wyczerpano wszelkie możliwe środki. I nie myliłam się, Jackowski miał wizję — z tą opinią nikt się nie liczył, oprócz załamanego ojca Ziętary. Jasnowidza otacza wielu wrogów. Często grożono jemu i jego bliskim…
Myślę, że warto przeczytać tę książkę, choćby po to, aby wyrobić sobie zdanie, nie tylko o Jackowskim, ale jasnowidzeniu ogółem. Na samą lekturę wystarczy poświęcić zaledwie jeden wieczór, lecz jestem przekonana, iż kolejne dni upłyną Wam pod znakiem sporych przemyśleń. Nie bójcie się ich — muszą być fascynujące, skoro dotyczą tak rozległej i interesującej dziedziny.
Krzysztofa Jackowskiego śmiało można nazwać narodowym jasnowidzem. Ciągle obecny w mediach, angażuje się w nagłośnione sprawy ludzi, którzy zaginęli. Oficjalne stanowisko policji przekonuje, że „Żaden jasnowidz nie przyczynił się do odnalezienia zaginionego”. Media utwierdzają, że zjawiska nadprzyrodzone czy telepatia nie istnieją, że to wbrew ludzkiemu rozsądkowi. Kościół katolicki kategoryzuje jasnowidztwo jako zło i kontakt z demonami. A co jeśli istnieją dowody, dokumenty czy relacje funkcjonariuszy, które potwierdzają że jednak Jackowski te sprawy rozwiązał, a przynajmniej naprowadził policję na właściwy tor? Jak to jest, jasnowidz pomaga czy przeszkadza?
Krzysztof Janoszka, wykształcony młody policjant, napisał pracę dyplomową która została nagrodzona. Od początku zafascynowany udziałem jasnowidzów w policyjnej pracy, a prywatnie pasjonat parapsychologii. Próbował nawet zorganizować spotkanie z Jackowskim na uczelni, na co zgody nie wyraziły jej władze.
Książka podzielona jest na kilka części. Do głosu dochodzi Jackowski, który opowiada o tajnikach swojej pracy, głośnych sprawach (mordy, zaginięcia), w których pomagały jego wizje, wspomina śmierć Andrzeja Leppera czy katastrofę smoleńską, wtrąca prywatne przemyślenia i wpływ osobistych wydarzeń na pracę (tak, dla niego jasnowidz=etat). Niektóre z opowieści mrożą krew w żyłach! Jest też wywiad rzeka Janoszki z Jackowskim, gdzie poruszają sprawy ważne (życie-śmierć, przemijanie, trudy pracy jasnowidza). Łatwo zauważyć można sporą sympatię między dwojgiem a także duże zaufanie. Janoszka rozmawia również z funkcjonariuszami (niektórymi w spoczynku), którzy potwierdzają udział Jackowskiego w rozwiązaniu spraw. Książkę kończą dokumenty, gromadzone latami przez Jackowskiego (wnioskuję, że jest to jedynie ich fragment). Każdy z nich w jakimś stopniu uwiarygadnia tezę jasnowidza, zebrane robią wrażenie.
Czyta się szybko. Nie ma tu bogatych opisów, słownictwo jest proste i zrozumiałe, i choć dużo o policji, brak ich specyficznego żargonu. Nie jest celem książki przekonać niedowiarków czy wskazać drogę poszukującym. Odniosłam wrażenie, że to trochę próba rozliczenia z tym co było, zwrócenie uwagi, szczypta pragnienia sławy. Ciekawa pozycja, myślę że dla wszystkich – co podkreśla dedykacja („[…] racjonalistom, sceptykom oraz zwykłym ignorantom”).
Czy wierzę? Czy Jackowski i Janoszka mnie przekonali? Szczerze - nie wiem. Pewnie gdybym znalazła się w sytuacji, gdy ktoś mi bliski zaginął, sięgałabym po wszystkie metody, nawet te nie do końca konwencjonalne. Ważne jest, że dzięki tym umiejętnościom wiele rodzin może zaznać spokoju.
CO SIĘ NIE ŚNIŁO FILOZOFOM
Ten pierwszy nazywa się Krzysztof Janoszka; jest policjantem. Nie takim zwykłym, bo napisał monografię o handlu dziećmi w Polsce, ukończył Uniwersytet Warszawski i współpracuje z brytyjskim Society for Psychical Research. Ten drugi nazywa się Krzysztof Jackowski; jest jasnowidzem. To telepata wyjaśniający przypadki morderstw czy zaginięć; brał udział w „Eksperymencie jasnowidz” Polsatu, a nawet wygrał japoński turniej jasnowidzów. Jednego i drugiego Krzysztofa – poza imieniem – łączy praca dla policji. Z tym, że ten pierwszy robi to oficjalnie i z błogosławieństwem wszelakich instytucji, ten drugi niby jest konsultantem i współpracownikiem, ale większość policyjnej „wierchuszki” odżegnuje się od tego, jakoby jasnowidz kiedykolwiek organom ścigania pomagał. Jak to więc jest? Pomaga, przeszkadza, jest skuteczny czy nie? Ano, poczytajmy, skoro spod pióra (albo też komputerowej klawiatury) tych dwóch panów wyszła książka „Jasnowidz na policyjnym etacie” (wydawnictwo SQN, 2018).
Co mi się najbardziej w tej książce podoba, to sposób jej „skonstruowania”. Opisy spraw wyjaśnianych przez jasnowidza przeplatane są wywiadami z nim, z policjantami, którym pomagał, a na końcu mamy całkiem pokaźną dokumentację, że pan Jackowski z policją jednak współpracował. Mała rzecz, a cieszy – nikt nam nie karze wierzyć na słowo, że coś się zdarzyło; lepiej: mamy na to papier, podpis i pieczątki. Przy czytaniu takiej, a nie innej książki, nie do końca jest ważny styl, piękno metafory czy niesamowicie długie i szczegółowe (oraz znienawidzone przez większość licealistów) opisy przyrody a’la Orzeszkowa. Tu ważne jest to, CO jest napisane, niż JAK. A opisana jest prosta, policyjna robota: jest ciało (o ile jest, bo czasami go nie ma), trzeba wyjaśnić dlaczego jest martwe, w jaki sposób i przez kogo pozbawione życia. A kiedy organa ścigania stoją pod ścianą i dalej ani kroku, czasami decydują się na kontakt z jasnowidzem. W końcu nie mają nic do stracenia: pomóc może i pomoże, zaszkodzić już chyba nie zaszkodzi… To chyba najkrótszy, najbardziej ogólny opis tego, o czym jest „Jasnowidz”.
Jestem pasjonatką kryminałów, o czym wspominałam nie raz. Myślałam, że najbardziej zainteresują mnie opisy przypadków, kiedy pan Krzysztof dość precyzyjnie wskazał miejsce ukrycia ciała albo narzędzie zbrodni. A tu niespodzianka. Najbardziej w „Jasnowidzu” ciekawiły mnie rozmowy. No bo dobrze, jest jakiś człowiek, który coś potrafi. To coś jest jednak na tyle niebanalne, że dużo osób mu nie wierzy, odsądza od czci i wiary i hejtuje gdzie może. Jak wygląda życie w takiej sytuacji? Czy czasami nie ma dość: siebie, daru, ludzi, świata? Jak żyć i funkcjonować w rzeczywistości, w której ludźmi steruje technologia, a dusza to wstydliwe słowo? Czy odczuwa satysfakcję z pomocy innym? Jak to robi? Czy zawsze mu się udaje? I najciekawsze chyba pytanie: czy jest odosobnionym przypadkiem, czy można taki talent znaleźć w co trzecim z nas? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań są w tej właśnie książce. Jasnowidz, nie jasnowidz, też przecież człowiek. I to człowiek, który całkiem ciekawie mówi i patrzy na rzeczywistość.
Nie jest moim celem roztrząsać tu pytania, czy ten człowiek mówi prawdę, czy nie; czy ma dar, czy może sprytnie manipuluje. Przeczytajcie, a sami wyrobicie sobie pogląd na tę sprawę. Ja swój już mam. Na koniec napiszę tylko tyle: gdyby w moim osobistym interesie leżało odnalezienie zaginionego członka rodziny, nie wahałabym się poprosić o pomoc policji, szamanów z Syberii, cyganki wróżące z ręki, ani jasnowidza. Najważniejszy jest cel, a tu celem jest spokój kogoś, kto w końcu dowiaduje się prawdy, choćby nie wiem jak bolesna ona była. Panie Krzysztofie, dziękuję, że ten spokój zapewnił pan wielu ludziom. Nieważne, co mówią, ważne, że czasami się udaje.
Można wierzyć lub wątpić w zdolności Krzysztofa Jackowskiego, ale nie ulega wątpliwości, że pomógł rozwikłać wiele spraw zaginięć.
Książkę tę dedykujemy racjonalistom,
sceptykom oraz zwykłym ignorantom… (s. 5)
Niby wierzę w różne parapsychologiczne sprawy, lecz nie do końca. Na co dzień kieruję się logiką i empirią, intuicja też daje o sobie znać, ale… nigdy nie byłam świadkiem zdarzenia związanego z parapsychologią, stąd też wynika mój mały sceptycyzm. I choćby z racji tej dedykacji również do mnie skierowana jest książka Krzysztofa Janoszki i Krzysztofa Jackowskiego Jasnowidz na policyjnym etacie.
Cały człowiek zbudowany jest w istocie z informacji. (s. 37)
Krzysztof Jackowski, jasnowidz z Człuchowa, znany jest w Polsce od lat. Ma wielu zwolenników, jak i wrogów. Jednak dla niego liczy się co innego – znaleźć osobę, żywą lub martwą. Niewiele potrzebuje do pracy – zdjęcie, jakąś część garderoby. Najlepiej by było, gdyby znajdował się we własnym domu przy biurku, lecz wizje miał już w różnych miejscach, choćby w warszawskich Złotych Tarasach. Ma on swój sposób wyczuwania energii zaginionej osoby, po części widać to na zdjęciu rozpoczynający rozdział z opisem sprawy. Jednak nie wszystkich spraw pan Krzysztof się podejmuje…
Nie ma pan pojęcia, jaka we mnie rodzi się radość, gdy odnajdę trupa. (s. 26)
Dla zwykłego człowieka może to wydawać się dziwne, ale nie dla jasnowidza. On w ten sposób otrzymuje dowód na potwierdzenie prawdziwości swej wizji. W dodatku co jakiś czas musi mieć nowego trupa, bo inaczej wizje przestaną się mu pojawiać, a talent tego charyzmatycznego, wyjątkowego człowieka jest ogromny. Jasnowidz z Człuchowa na różne sposoby dowiaduje się o efektach swojej pracy, a teraz w dobie Internetu jest to bardzo proste. Lecz ta największa radość jest wtedy, gdy uda mu się odnaleźć żywe osoby. I taka sprawa została przedstawiona w książce, i to z mojego województwa!
On poda nam puzzle, które my mieliśmy ułożyć. (s. 100)
Tak mniej więcej wygląda pomoc jasnowidza w odbiorze policji czy rodzin osób zaginionych. Luźne skojarzenia, dokładne opisy miejsc, szczegółowe rysunki, mapy, plany, zapisy treści wizji to owe puzzle, które policjanci na podstawie dotychczas ustalonych danych w trakcie dochodzenia mają szansę odnaleźć zaginioną osobę. Mają szansę, bowiem nie zawsze sprawa ma „szczęśliwe” zakończenie.
Wykrywalność zawsze była najważniejsza. (s. 64)
Sceptycyzm policji ma poniekąd rację bytu. Policjanci są uczeni, szkoleni tak, aby opierać się na znalezionych dowodach, kierować się logiką w postępowaniu śledczym. Jednak często bywa tak, że w pewnym momencie stają w miejscu i umarzają śledztwo. Na szczęście są wśród nich tacy policjanci, który dążą do rozwiązania sprawy za wszelką cenę – skoro wyczerpały się standardowe środki i metody wykrycia zabójcy, to można sięgnąć po niekonwencjonalne. Prawo tego nie zabrania, a skoro nie zabrania… Generalnie dla policji liczy się wykrywalność. Ale jak się okazuje nie tylko. Jest jeszcze inna strona postrzegania współpracy policji z jasnowidzem…
Wizję do niej wykonał w pokoju hotelowym w Tokio. (s. 146)
Nie tylko w naszym kraju niezwykłe umiejętności Krzysztofa Jackowskiego były wykorzystywane. Polski jasnowidz kilka razy odwiedził Kraj Kwitnącej Wiśni na zaproszenie tokijskiej telewizji Asahi. Miał wyjaśnić kilka spraw kryminalnych. Za każdym razem towarzyszyła mu kamera. Tak powstało siedem odcinków filmów, które później wyemitowano w japońskiej telewizji. Jakie zbrodnie popełniają Japończycy i jak „wygląda” sukces, dowiedzcie się sami.
Bardzo mu zależy na dokumentowaniu jego działań. (s. 57)
To prawda. Jasnowidz z Człuchowa dokumentuje efekty swojej pracy i współpracy z policją. I to od lat. Czuje ogromną wewnętrzną potrzebę udowodnienia realności zjawiska jasnowidzenia poprzez gromadzenie różnych dokumentów. W ostatnim rozdziale „Dokumentacja policyjna” znajduje się wiele zeskanowanych oficjalnych pism. Są to postanowienia o zasięgnięciu opinii, powołaniu biegłego, wezwania, potwierdzenia, podziękowania. Można je przeczytać prawie w całości, prawie gdyż dane osobowe zostały ukryte. W tejże dokumentacji znalazłam podziękowania z mego miasta powiatowego i innych z terenu mojego województwa.
Jasnowidzenie nie należy do łatwych zajęć… (s. 30)
Z wielu względów, jak się okazuje. Przemieszczanie się po całej Polsce, wygłaszanie okolicznych wykładów na uniwersytetach, udowadnianie prawdziwości jasnowidzenia czy „walka” z wrogami (młody policjant, współautor powyższej publikacji wielokrotnie bronił jasnowidza), a także z powodów takich przyziemnych, jak choćby choroba, która potrafi wyłączyć człowieka na jakiś czas z pracy. Zderzenie wizji jasnowidza ze światem rzeczywistym dla sceptyków dalej może być nieprawdą, lecz zebrana dokumentacja jasno temu przeczy – jasnowidz z Człuchowa wielokrotnie był informatorem policji. Wiarygodność opisywanych zdarzeń uderzy w czytelnika z całą mocą, jeśli odnajdzie w książce sprawę ze swoich okolic…
Jasnowidzenie jest w naszym katolickim kraju postrzegane bardzo źle, jako jakaś szarlataneria, okultyzm. (s. 139)
Książkę Jasnowidz na policyjnym etacie trudno jednoznacznie sklasyfikować. Z jednej strony to literatura faktu, z drugiej parapsychologia, z trzeciej kryminał, zaś z czwartej wywiad. Ta publikacja to swoista przeplatanka opisów wielu przypadków odnalezienia osób zaginionych, kilku wywiadów-rozmów z policjanta z jasnowidzem, wywiadów z policjantami z różnych komend, z dziennikarzem, z antropologiem, z wykładowcami WSP Szczytno, z byłym wiceministrem spraw wewnętrznych. I od razu zaznaczę jedno – Krzysztof Janoszka mimo zainteresowań parapsychologicznych, policyjnego wykształcenia i młodego wieku zachowywał dystans wobec jasnowidza. Był po prostu obiektywny i rzetelny w swej pracy.
Ja szukam skromnych, zwykłych ludzi. Niekiedy ich odnajduję, to są efekty mojej pracy. Z tego żyję i nie obchodzi mnie polityka. (s. 80)
Krzysztof Janoszka wieloaspektowo podszedł do tematu. Nie skupiał się tylko na zjawisku jasnowidzenia, lecz poruszał wiele innych tematów związanych z życiem zawodowym Krzysztofa Jackowskiego, jak i jego życiem codziennym. Czytelnicy poznają poglądy jasnowidza na media, politykę, „demokrację” itp.; dowiedzą się o śmierci Andrzeja Leppera, o zastraszaniu przy próbie wyjaśnienia zabójstwa Piotra Jaroszewicza; dowiedzą się, co się dzieje z człowiekiem po śmierci, jak to jest z duszą, a także z jakimi problemami na co dzień boryka się polski jasnowidz. Mimo tematyki związanej z parapsychologią, książka jest w moim odczuciu wyjątkowo realna. Została ona napisana językiem prostym, komunikatywnym, zaś całość wydano bardzo estetycznie i przejrzyście. Zdjęcia rozpoczynające poszczególne rozdziały publikacji przybliżają wizerunek dwóch autorów i bohaterów zarazem, dwóch Krzysztofów. Książa intryguje. Wciąga od początku zarówno dzięki opisom zjawiska jasnowidzenia, jak i wywiadom z ludźmi. Czyta się ją dobrze, szybko, a w trakcie lektury coraz szerzej otwiera się buzię z niedowierzania…
Krzysztof Jackowski niejednokrotnie pomógł w rozwiązaniu spraw prowadzonych przez policję. Jego dar w tym zakresie dobrze służy ludziom.
(s. 173)
Publikacja Krzysztofa Janoszki i Krzysztofa Jackowskiego Jasnowidz na policyjnym etacie jest niezwykła pod wieloma względami. Opatrzona treścią wizji, mapą odnalezienia ciała, bibliografią, dokumentacją policyjną jak najbardziej staje się realna, staje się w pełni literaturą faktu. Książkę polecam osobom o otwartych umysłach niezależnie od ich stopnia racjonalizmu, sceptycyzmu czy ignorancji.
Przeczytane:2018-03-02, Ocena: 5, Przeczytałam, Zmieniły właściciela, 52 książki 2018,
Z Krzysztofem Jackowskim i jego dwiema innymi książkami miałam do czynienia już parę ładnych lat temu. Gdy je czytałam miałam bardzo różne odczucia. A te wahania spowodowały, że całkiem się pogubiłam. Wierzyć? Nie wierzyć? To prawda czy fałsz? Mamienie nam oczu czy jednak realny świat tylko taki, którego nie możemy dotknąć? Bogatsza o kolejną książkę, kolejne wyznania, wręcz dowody w ciągu dalszym jedyne co mogę powiedzieć to: nie wiem co sądzę. Bo nie wiem, na prawdę.
Z jednej strony ciężko powiedzieć: "nie wierzę, bo nie widzę, nie dotknę, nie zmierzę". Bo jednak prawie każdy z nas należy do jakiejś religii, która opiera się na wierze, a nie na namacalnych rzeczach. Skoro więc umiemy uwierzyć w Boga, którego nie widzimy to dlaczego nie uwierzyć w jasnowidzenie? Pan Krzysztof ma pełno dowodów, że to co robi to prawda. Że nikogo nie oszukuje. Może moja awersja jest spowodowana tym, że na świecie jest wielu oszustów. Byli, są i będą i zawsze zepsują reputację tym, którzy robią wszystko dobrze. Jackowski ma wielu takich "wrogów", a wsadzanie go do jednego worka z wróżkami i wróżami z gazet i telewizji to już jak dla mnie przesada. On sam mówi, że nie podejmie się każdej sprawy, a im mniej o niej wie tym lepiej dla niego i dla śledztwa. Każda informacja powoduje, że zaczyna mieć jakieś ukierunkowanie - czy to swoje czy "narzucone" przez opinię innych. Mając tylko to co potrzebuje czyli jakąś rzecz należącą do ewentualnej poszukiwanej osoby ma otwarty umysł. Na to co się stało i co może przekazać mu taki człowiek - najczęściej martwy. Pan Krzysztof sam mówi, że woli szukać osób martwych, bo one nie przemieszczają i łatwiej "złapać" mu punkt zaczepienie. Osoba żywa, która zagięła może się przemieszczać i to myli. W tej chwili jest tu, za chwilę gdzie indziej i ciężko się skupić, zorientować.
Co ciekawe ta konkretna książka nie powstała z rąk samego pana Jackowskiego. Osoba, która jak by przejęła nad nią kontrolę to młody policjant. Absolwent Wydziału Bezpieczeństwa Wewnętrznego Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie oraz Centrum Nauk Sądowniczych Uniwersytetu Warszawskiego. Ma zaledwie 28 lat, został nagrodzony za najlepszą pracę dyplomową na WSP. Mowa o panu Krzysztofie Janoszce. Prywatnie i od lat jest pasjonatem parapsychologii. Interesuje go możliwość jej wykorzystania w pracy organów ścigania. To było powodem nawiązanie przez niego kontaktu z Krzysztofem Jackowskim.
Ta książka to nie tylko opisanie spraw, którymi zajmował się Jackowski. To także jego rozmowy z Janoszką, ale też rozmowy Janoszki z różnymi przedstawicielami policji, dziennikarzem, byłym wiceministrem spraw wewnętrznych z doktorem i byłym oficerem policji i wykładowcą w WSP. Te rozmowy powodują, że książka staje się realna i prawdziwa, a osoby, które się wypowiadają nie negują umiejętności Krzysztofa Jackowskiego.
Mimo to, mimo wielu podziękowań ze strony rodzin i policji udokumentowanych na piśmie większość organizacji nie przyznaje się do jakiejkolwiek współpracy z jasnowidzem. Ci, którzy się tu wypowiadali w pewien sposób to rozumieją. Wbrew temu nie chodzi o samą opinię Polaków czy całego świata: "Jak to policja sobie nie radzi i musi korzystać z czarów?". Nie. Tu chodzi o media i ich podejście. Tak zwane: "robienie z igły widły". Wyolbrzymianie i znajdywanie tylko złych stron. A przecież sam Jackowski przyznaje, że nie zawsze umie pomóc, nie zawsze potrafi. Chcieć nie znaczy móc.
Ja w dalszym ciągu stoję na rozstaju dróg i nie wiem co sądzę, co uważam, w co wierzę. Nie neguję, nie potwierdzam. Myślę, że każdy z nas musi sam odpowiedzieć sobie na pytanie czy jasnowidzenie istnieje. A książkę polecam nawet jeśli nie dla miłośników parapsychologii to jednak dla wielbicieli kryminalistyki. Sprawy tu ukazane niejednokrotnie wbijają w fotel i szokują tym, że to jednak nie wyobraźnia autora, a życie. Życie, które toczy się tuż obok nas...
Więcej na:
www.swiatmiedzystronami.blogspot.com