reklama

Jak zszedłem na psy

Ocena: 5.4 (5 głosów)

Czasem zejście na psy to najlepsze, co może się zdarzyć.

Jak to się stało, że sfrustrowany początkujący pijak zmienił się w pełnego pozytywnej energii sportowca i podróżnika? Po prostu… zszedł na psy! A może to psy przyszły do niego? W każdym razie miłość do tych niezwykłych zwierząt odmieniła jego życie. Podczas długich górskich wędrówek i wypraw na bezludne tereny autorowi na każdym kroku towarzyszył karelski pies na niedźwiedzie zwany Karelczykiem. Razem pokonali tysiące kilometrów, budując przyjaźń, która pozwala na nowo odkryć piękno otaczającego świata.
„Jak zszedłem na psy” to pełna ciepła opowieść o pokonywaniu własnych granic i walce ze słabościami. To również hołd dla najwierniejszego przyjaciela i dowód na to, jak silna może być więź człowieka ze zwierzętami – jeśli tylko odważy się otworzyć przed nimi serce.

Informacje dodatkowe o Jak zszedłem na psy:

Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2022-06-09
Kategoria: Podróżnicze
ISBN: 9788382199758
Liczba stron: 230

więcej

Kup książkę Jak zszedłem na psy

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Jak zszedłem na psy - opinie o książce

Avatar użytkownika - BiegajacyBibliot
BiegajacyBibliot
Przeczytane:2022-09-11,

Gdy skończyłem czytać książkę, poczułem z jednej strony pewien niedosyt. - Dlaczego już koniec? Ja chcę nadal wędrować z panem Tadeuszem! Ja pragnę wychodzić ciągle na szlak i przeżywać to, co on.

Ok. Nie tak zaczynam zawsze recenzję, więc wracam to utartego przeze mnie schematu, choć muszę od razu zaznaczyć, że zainteresował mnie temat psich zaprzęgów. Dlaczego? W moim rodzinnym Chotomowie mieszkał pewien, nieżyjący już człowiek, który miał taką pasję. Był nim Andrzej Wilczopolski. Nie spodziewałem się jednak, że pasja pana Tadeusza Rybczyńskiego, będzie wiązała się z Sudetami i pieszymi wyrypami po tych, jakże bliskimi mojemu sercu, górami.

Sama okładka, jak i opis z tylnej strony okładki nie sugerował, że przeniosę się myślami na szlaki, którymi i ja częściowo się poruszałem, podziwiając piękno natury. Na okładce zobaczyłem leśny dukt i w otoczeniu przepięknej, śnieżnej zimy, którego środkiem przebiegał psi zaprzęg. Z wiadomości z okładki dowiedziałem się, że sam autor przeszedł pewną życiową drogę i, tutaj zacytuję: " Jak to się stało, że z frustrowanego początkującego pijaka zmienił się w pełnego energii sportowca i podróżnika?". No właśnie, jak?

Sam autor, którego warto poznać na Instagramie jako samotny_wedrowiec, nie ma lekkiego życia. Poświęcił się swojemu niepełnosprawnemu dziecku. Jego córka, Ewa urodziła się z porażeniem mózgowym, a on chciał ją zabierać w góry na szlaki, które wcale nie są łatwe do pokonania. Jednak dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Ewa dotarła na Śnieżkę w specjalnym wózku! Ta książka jest również o niesamowitej przyjaźni, o więzi, jaka narodziła się pomiędzy autorem niniejszej lektury, a jego ukochanym psem Karelczykiem. Ich liczne wypady na górskie szlaki, noclegi w leśnej głuszy, nie raz w minusowych temperaturach, były niesamowitymi przygodami, które przeczytałem z zapartym tchem. A gdy jeszcze pan Tadeusz chodził w takich okolicach jak: Krzeszów, od którego zaczęła się moja przygoda z górami, Kłodzko, wodospad Wilczki, Góry Izerskie, Wambierzyce i Radków w Górach Stołowych, czy Karkonosze ze Śnieżką, to co ja mogę więcej dodać?

Znakomita książka o pasjach, życiowej przemianie, o miłości do bliźnich i do zwierząt. O pięknie polskich, górskich, sudeckich szlakach, o "moich" ukochanych górach.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Czytomanka
Czytomanka
Przeczytane:2022-09-11,

Historia o przemianie... a takie opowieści baaardzo lubię! Fajnie obserwować rozwój człowieka i to jak się zmienia. Szczególnie u osób, które dosięgnęły dna i potrafią tak poukładać swoje życie, żeby osiągnąć sukces.

👉 Sfrustrowany początkujący pijak zmienił się w pełnego pozytywnej energii sportowca i podróżnika. Po prostu… zszedł na psy! A może to psy przyszły do niego? W każdym razie miłość do tych niezwykłych zwierząt odmieniła jego życie. „Jak zszedłem na psy” to pełna ciepła opowieść o pokonywaniu własnych granic i walce ze słabościami. To również hołd dla najwierniejszego przyjaciela i dowód na to, jak silna może być więź człowieka ze zwierzętami.

👉 Piękna opowieść pokazująca wewnętrzną zmianę człowieka, ale też ukazująca bliskie relacje z psami. Książka była dla mnie idealne! Jest zmiana człowieka, są góry i bliskie relacje ze zwierzętami- czyli to co szanuje najbardziej w życiu; przyroda, zwierzęta i ciągła praca nad sobą. Magiczna książka.

❗ Ocena: 10/10

Link do opinii
Avatar użytkownika - LadyMakbet33
LadyMakbet33
Przeczytane:2022-06-07, Ocena: 5, Przeczytałam,

Siła niezwykłej przyjaźni
 
Cesar Millan, amerykański trener psów zwykł mawiać, iż: Zwierzęta w naszym życiu nie zjawiają się bez powodu: udzielają nam nauk o tym, jak zostać lepszym człowiekiem. Rzeczywiście, w tych słowach jest dużo racji, ponieważ dowiedziono, że istoty te mają kojący wpływ na psychikę człowieka. 

Ciekawostkę stanowi fakt, że dostrzeżono to już w XVIII wieku, kiedy dyrektor szpitala psychiatrycznego wyraził zgodę na obecność kóz, kurcząt na oddziałach. Był więc prekursorem leczenia przez kontakt z braćmi mniejszymi, wyrażał przekonanie, że pacjenci wówczas nauczą się panować nad emocjami i swoim zachowaniem. Hipoterapia to metoda najstarsza, sięga XVI wieku.

Każdy pies pojawia się w twoim życiu, żeby cię czegoś nauczyć.

Podczas II wojny światowej w amerykańskich szpitalach trzymano psy i koty-taki zabieg miał zapewnić szybszą rekonwalescencję rannym żołnierzom. Konkludując, posiadanie zwierzaka obniża poziom stresu, rozbudza empatię, poczucie odpowiedzialności oraz inne, równie ważne kompetencje społeczne. Kontakt z pupilem obniża ciśnienie krwi, może łagodzić objawy depresji, wpływa na ogólną kondycję organizmu.

O dobroczynnym wpływie czworonożnego przyjaciela, przekonał się również bohater naszej opowieści, na co dzień zmagający się z różnego rodzaju trudnościami. Historia tego człowieka jest bardzo pouczająca, potrafiącego znaleźć sobie siłę i odnaleźć na nowo sens życia. Jak dotąd było kiepsko, Tadeusz Rybczyński tropił frustrację i gorycz w alkoholu, otwarcie o tym pisze, przyznaje się do niechlubnych występków. Podobała mi się odwaga mężczyzny w przyznaniu się do popełnienia wielu błędów i licznych słabości.

I wreszcie coś w życiu narratora się zmieniło, z chwilą gdy pojawił się On. Karelczyk (karelski pies na niedźwiedzie, nordycka rasa myśliwska). Wraz z nimi przemierzamy przez piękne zakątki Polski (autor gromadził środki na rehabilitację swojej niepełnosprawnej córki): od Dolnego Śląska, aż po Podlasie. Zwiedzimy również Węgry i poznamy tamtejszą kulturę. Rybczyński poznał wielu ludzi, trafił na obojętność i zmowę milczenia, ale też obcował z tymi, którzy podzieliby się przysłowiową ostatnią kromką chleba.

Jak zszedłem na psy to mądra i wartościowa opowieść o odnajdywaniu sensu życia, przyjaźni i podróży. Pies okazał się kompanem idealnym, formą terapii, pozwalającą przewartościować dotychczasowe życie i spojrzeć z dystansem na poszczególne sprawy.

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl

Link do opinii
Avatar użytkownika - AleBabka
AleBabka
Przeczytane:2022-06-20, Ocena: 6, Przeczytałam,

Czy ja też zejdę na psy?

Właściwie to powinnam zacząć słowami autora : "masz tyle w życiu na ile się odważysz...", ale zacznę od początku.

Chciałabym bardzo zejść na psy tak jak autor książki, Tadeusz Rybczyński, choć po pierwszych stronach książki o jakże intrygującym tytule, powiedziałam do siebie - nie dam rady wziąć psa, nie dam rady pogodzić się z kolejnym odejściem. Po przeczytaniu całej książki myślę inaczej, bo jej autor dał mi niezbite argumenty, aby dać sobie szansę na przestrzeń, gdzie przyjaźń z czworonogiem może być jedną z ważniejszych. Ten szacunek do jego wiernych towarzyszy podróży widać na każdym kroku.


{Miałam kiedyś psa. Jego odejście było bardzo bolesne...Zajmuję się czasami zaprzyjaźnioną „Jadzią”, którą znam już ponad 10 lat i widzę jak ona z każdym rokiem się zmienia. Teraz jest dużo wolniejsza, szybko się męczy, ale nadal już z daleka cieszy się na mój widok i łasi się jak do członka rodziny. Tak wiernie patrzy na swoją Pańcię, jak zakochana…}


Książka jest idealną lekturą dla miłośników chodzenia po górach, po szlakach turystycznych, dla ludzi zakochanych w psach. Już wiem nawet jakim znajomym ją szczerze polecę :). Mam wrażenie, że powstała z notatek, jakie autor mógł robić po każdym przeżytym na trasie dniu, bo skąd inaczej pamiętałby z taką dokładnością tyle szczegółów. I te ważne przesłania: o niepełnosprawności dziecka, o odchodzeniu psa, Polska widziana z perspektywy napotkanych ludzi.


Nie miałam pojęcia o psach ciągnących zaprzęgi, o ich wrodzonej skłonności do pracy i do tego aby się zmęczyć, do ich żywotności i ruchliwości nie wspominając, o dominacji i dopominaniu się o uwagę/ lubią sobie poszczekać, ciche nie są :)/. Zobaczyłam Monę, Karelczyka traktowanych jak członków rodziny, zadbanych i …szczęśliwych. Karelczyk był wiernym kompanem swego Pana na tych wszystkich szlakach i drogach do przejścia, które miały niejednokrotnie ważną misję, jak chociażby wejście na wybrany szczyt z niepełnosprawną córką.


„Siedząc zamknięci w domach, widzimy tylko granice” a „wystarczy wyjść i zatrzasnąć drzwi do starego świata”.


Mam wielki szacunek do takich ludzi jak Tadeusz Rybczyński, którzy swoją postawą robią tak wiele dla osób potrzebujących. Ktoś z boku powie, że to nie jest może spektakularnie dochodowe, ale już ktoś inny dostrzeże w tym wartość, że właśnie w taki sposób można pokazać i okazać innym pomoc, zwrócić uwagę innych na ważny temat i poprosić o przyłączenie się do tej pomocy/ przykład - hulajnogą po życie dla Julki/.


W każdej opowieści perełki słowne/podoba mi się jak autor bawi się słowem/, ciekawe zasłyszane historie i legendy czy napotkany człowiek, taki, którego się zapamiętuje bo miał coś ważnego do powiedzenia. I właśnie te rozmowy ze spotkanymi ludźmi na szlakach bezcenne. Można uwierzyć w ludzi albo w nich zwątpić, jednak więcej było tych pozytywnych jak przygoda z portfelem, ostatnim piwem, czy poznanym Panem Adamem i innymi napotkanymi ludźmi. A słowa autora, że : „…gdziekolwiek by człowiek się nie znalazł, to zawsze znajdą się inne osoby, które mu pomogą” napawają optymizmem”.


Taką osobą jest na pewno żona autora, cichy bohater drugiego planu, wspierająca i martwiąca się o swojego męża. Jestem fanką jej powiedzonek, a szczególnie tych o czosnku, a od dziś jestem pewna, że gdy będę zabierała kamienie do domu z moich podróży, na pewno wspomnę jej słowa: „kamienie do Ciebie mówiły, byś zabrał je do domu?”.


Również miejsca do zapamiętania na mapie turystycznej, którą każdy tworzy dla siebie, tych ulubionych, do których się wraca. Ja odkryłam Czeskie Góry Izerskie, Sudecką droga Św. Jakuba, i małą Syberię, gdzie co krok to legendy, dzikie zwierzęta i ciekawi napotkani ludzie. Dawno się tyle nie nachodziłam czytając książkę. W pogotowiu miałam pieczątkę, aby zaliczyć autorowi trasy tam, gdzie nie było, komu jej przystawić w paszporcie turysty. Wszystkie trasy odtwarzałam w głowie, co chwilę sięgając po broszurowy przewodnik przeżyć Mony, Karelczyka i ich przewodnika. Czułam się tak, jakbym z autorem przemierzała wszystkie szlaki, ciągle w marszu. Razem z nim byłam głodna, zmęczona, wkurzona, szczęśliwa, roześmiana, a siły przyrody jakbym poznawała od nowa/ no trzy burze na raz, to był istny rollercoaster/.


Broszurowe wydanie, prawie kieszonkowe, wygodne, idealne na podróż, na szlaki, nie zawiera dużo miejsca, jakby na mały plecak napisane. Trasy podane przed każdym rozdziałem jak na tacy – tylko brać i korzystać. Dużo tych tras.Zadaniowo napisana książka, z wierną potrzebą odtworzenia przebytych tras i zadaniowy też zachwyt nad pięknymi widokami. Trochę skąpe opisy pięknych widoków, bo spodziewałam się poetyckiego oddania klimatu, ale niektórzy tak mają, że przeżywają do środka. Jednak ta cisza autora w obcowaniu z pięknem, te godzinne wpatrywanie się przed siebie, jest może wystarczające, aby wyobrazić sobie, jak tam jest w tych miejscach.


Książka rozkręca się w miarę czytania, tak jakby autor nabierał wprawy w pisaniu.


Dawno nie zapisałam tylu ciekawych cytatów:


„Dzieci są szczere do bólu – jak mama bije tatę to Morus go broni”


„Mona była pierwsza w naszym domu i to ona przyczyniła się znacznie do zmiany życia i obrania tejże drogi”


„W plecaku mam wszystko, co do życia potrzebne”


„Wszyscy jesteśmy jak Alicja po drugiej stronie lustra”
 
„Boże, znowu upadłe anioły zleciały się, by wydrzeć mą duszę”


„Obiecałem sobie kiedyś żyć pełną parą i nie zmarnować ani jednego dnia życia. Bóg raczy wiedzieć, kiedy się skończy…”

 

Jeśli chcecie poznać odpowiedzi na poniższe pytania, zapraszam do przeczytania książki:


- dlaczego żona kazała autorowi jeść czosnek?


- ile razy trzeba obejść cudowne źródełko aby mieć powodzenie w miłości/miłość gwarantowana/?


- gdzie zjeść pizze „Łzy Kargula” albo „Zemsta Pawlaka”?


- kim jest pielgrzym menel?


- kto jest psem ciapą?


- gdzie znajduje się wieczny zlewozmywak?


„Często w trudnych sytuacjach powtarzam sobie na głos słowa - jest dobrze - i jakimś cudem zawsze wracam do domu”.


AleBabka AleBabka


Ps.Chciałabym spotkać Pana Tadeusza Rybczyńskiego na swojej trasie i zapytać jak typowy zaczepiacz, dokąd tym razem wędruje, jaki cel zalicza.

 

 

Książkę otrzymałam z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl., za co serdecznie dziękuję.


”Jak zszedłem na psy” Tadeusz Rybczyński Wydawnictwo NOVAE RES

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - klaudyna96
klaudyna96
Przeczytane:2022-09-26, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,

 

Nie od dziś wiadomo, że pies potrafi odmienić ludzkie życie. Nie inaczej było w przypadku Tadeusza Rybczyńskiego - autora książki ,,Jak zszedłem na psy". Opowieść jest niejakim zapisem historii pana Tadeusza, który mimo napotykanych trudności, z podniesionym czołem i pewnym krokiem zmierza przez życie. Książka z całą pewnością dodaje otuchy, a jej główny bohater ukazuje motywującą do działania wolę walki.

,,Jak zszedłem na psy" nie jest książką stricte o psach. Głównym tematem są górskie wycieczki Pana Tadeusza, w których to psy mu towarzyszą. Sama mam psa rasy pierwotnej, przez to czworonożni przyjaciele autora wydawali mi się bardzo bliscy, a problemy, które czasami sprawiały - niezwykle znajome. Książka nie jest przeznaczona dla jednej, konkretnej grupy odbiorców, ale polecam ją szczególnie osobom, które lubują się w czytaniu literatury podróżniczej.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Niegrzeczne_lite
Niegrzeczne_lite
Przeczytane:2022-09-01, Ocena: 6, Chcę przeczytać, Recenzenckie,
Zwierzęta są z nami od zarania dziejów. Pierwotnie służyły do konsumpcji, a następnie niejednokrotnie były niezastąpioną pomocą na roli. Jednak do dziś istnieją rasy psów, których natura, choć znacznie przygaszona, za a wszelką cenę stara się dążyć do pierwotnych instynktów. Dziś, w rękach mam wspaniały reportaż, który udowadnia nam, że psy są nie tylko wspaniałymi przyjaciółmi, ale również mogą być zapalnikiem, który zmusi nas do zmiany priorytetów w naszym życiu. Tadeusz Rybczyński napisał książkę, w której pokazuje nam, że granice narzucamy sobie sami. To, czy jesteśmy w stanie coś osiągnąć, zależy wyłącznie od naszej woli i silnej dyscypliny. Z nieskrywanym wstydem przyznaje, że nim przyjął pod swój dach pierwszego psa, jego życie nie było tak kolorowe, a jego ciężar niejednokrotnie przyćmiewał radość, jaka czaiłą się za rogiem. Choroba córki zdawała się dominować ich życiem, jednak miłość do życia wygrała, a autor pokazał, że dzięki silnej woli można osiągnąć wszystko. W tym momencie chciałabym zatrzymać się na moment i podkreślić, że wiele osób, będących w pełni zdrowym, wymyśla masę pretekstów, które mają być wytłumaczeniem dla ich lenistwa. Ja również naliczam się do tej grupy i już nie wstydzę się do tego przyznać. Skoro mając dziecko, którego stan nie pozwala na samodzielne chodzenie, był w stanie zdobywać z nim szczyty, to czy ja mam prawo powiedzieć, że mnie coś stoi na przeszkodzie, aby nie zrobić tego samego? Jak widzicie, ta książka nie jest jedynie opowieścią, o mężczyźnie, który kupił psa i poszedł w góry. Jest to piękna i wzruszająca historia, pokazująca nam, jak mocno się ograniczamy. Niesie za sobą przekaz, który daje olbrzymiego kopa do działania, z którego z pewnością skorzystam. Autor opowiada o tym, jak bardzo zmieniło się jego życie, kiedy czworonożny przyjaciel zawitał do ich domu. Dalsze wydarzenia mknęły, niczym upuszczona włóczka, obierając co chwilę inny tor, lecz nieustannie dążąc do celu. Szybko przesiąknął ciasnym światem psów zaprzęgowych, nieustannie pogłębiając swoją wiedzę. Spotykał się z osobami, w których świecie zagościły husky. To nie jest rasa psów, które są dla każdego. Są to bardzo wymagające zwierzęta, które muszą dostać potężną dawkę wysiłku fizycznego, którego większość osób nie istnieje. Widząc właściciela śnieżnego pogromcy, który jest ciągnięty na rowerze przez psa w specjalnych szelkach, które nie obciążają jego stawów, bezpodstawnie osądzamy go, mówiąc, że wykorzystuje zwierzę, bądź co gorsza - krzywdzi go. Jednak nie zadajemy sobie trudu, aby poświęcić chwilę na zapoznanie się z tą rasą. Taki zabieg jest niezbędny, aby utrzymać psa w formie oraz dostarczyć mu wyczekiwanego wysiłku. Te psy mają ogromną moc, o czym autor wspomina w reportażu. Zagłębiając się w tym temacie dostrzegłam, że wiele z tych pięknych psów ląduje w schroniskach, ponieważ ich właściciele nie wzięli pod uwagę wyżej przytoczonego faktu. Jest to smutne, ale dokładnie obrazuje brak odpowiedzialności ludzkiej i chęć pokazania się przed sąsiadami. Husky to tylko jedna z ras, którą Tadeusz Rybczyński miał pod swoimi skrzydłami. Czytając książkę, niejednokrotnie wzruszyłam się, kiedy kolejne psy odchodziły z ludzkiego padołu. Zachwycałam się ich mądrością i oddaniem człowiekowi i czekałam na chwilę, w której autor opisałby podróż po ,,moich" górach. Niestety, nie doczekałam się. Dlatego zapraszam w Góry Opawskie, które swoją dostępnością sprzyjają wędrówkom rodzinnym i niejednokrotnie są trasą, którą przemierzają osoby, biorące udział w maratonach, z których dochód przeznaczony jest na szczytny cel.
Link do opinii
Avatar użytkownika - fan_kryminalow
fan_kryminalow
Przeczytane:2022-07-01, Ocena: 5, Przeczytałem, Mam,

,,Jak zszedłem na psy" autor Tadeusz Rybczyński książka z gatunku podróżniczych jakich próżno szukać u mnie. Jednak nie mogłem obok tego tytułu przejść obojętnie. Kupił mnie od razu, a następnie okładka oraz opis.

Tadeusz Rybczyński opowiada w książce o swoim życiu, pieszych wędrówkach, przygodach jakie go spotkały podczas nich, o chorobie córki, a wszystko to w towarzystwie czworonożnego przyjaciela Karelczyku - karelski pies na niedźwiedzie, a czasami kilku przyjaciół.

Ukazane jest przede wszystkim piękno Gór Izerskich. Ponadto wędrowca oprowadza nas po górskich szlakach w Czechach, na Słowacji i Węgrzech.

Książka jest bardzo krótka, bo zaledwie liczy 227 stron i jest w mniejszym bardzo poręcznym formacie, ale spotkamy w niej wiele ciepła. Szczęścia, sukcesów, a także smutku i łez. Dodatkowo każdy rozdział zawiera autentyczne zdjęcia autora ilustrujące opisywaną przygodę.

Ja już dawno zszedłem na psy. Książka trafiła do mnie i zachęciła do zabrania kolejnego czworonożnego przyjaciela w Góry Izerskie, które są dla mnie również wyjątkowe i piękne.

Polecam wszystkim kochającym góry i tym którzy w psach widzą trochę więcej niż tylko cztery łapy i ogon.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Pies
Anna Wasiak
Pies
Cienie. Po prostu magia
Katarzyna Rygiel
Cienie. Po prostu magia
Suplementy siostry Flory
Stanisław Syc
Suplementy siostry Flory
Lato drugich szans
Dagmara Zielant-Woś
Lato drugich szans
Upiór w szkole
Krzysztof Kochański
Upiór w szkole
Piwniczne chłopaki
Jakub Ćwiek
Piwniczne chłopaki
Dolina Marzeń. Przeszłość
Katarzyna Grochowska
Dolina Marzeń. Przeszłość
Szczerbata śmierć
Arkady Saulski
Szczerbata śmierć
Bez litości
Michał Larek
Bez litości
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy