Jest nienaznaczona, chociaż pokryta tatuażami. Nie całkiem taka jak oni, ale też nie całkiem inna. Nie ma w Saintstone osoby bardziej niebezpiecznej od niej!
Leora zwątpiła we wszystko, co do tej pory wiedziała o sobie i swojej rodzinie. Nie jest już pewna, czy chce żyć w świecie, w którym każdy uczynek musi zostać utrwalony na skórze. Po tym, jak dowiedziała się, że w jej żyłach płynie krew nienaznaczonych, a księga upamiętniająca życie ojca została bezwzględnie spalona, postanawia poznać prawdę o swojej matce.
Czy w mieście, gdzie żyją wygnani nienaznaczeni, znajdzie pocieszenie i bezpieczeństwo? A może odkryje tam jeszcze więcej mrocznych sekretów?
Każda historia ma dwa oblicza. Zdecyduj, w które z nich chcesz uwierzyć…
Wydawnictwo: We need YA
Data wydania: 2019-02-13
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 383
Tytuł oryginału: Spark
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Maciej Studencki
Leora po incydencie, którego się dopuściła, dostaje od burmistrza Longsighta możliwość oczyszczenia swojego nazwiska ze skazy. A właściwie to nie jest możliwość, a rozkaz. Jej zadaniem jest udać się do osady nienaznaczonych i zostać szpiegiem. Dziewczyna jest niechętna, ale nie ma wyjścia. Widzi w tym jednak możliwość poznania prawdy o swojej matce.
Po dotarciu do Featherstone Leora jest zaskoczona, że nienaznaczeni nie są bestiami, jak jej to wmawiali w szkole. Wręcz przeciwnie, okazują jej dużo uprzejmości, choć nie do końca jej ufają. Poznaje ich zwyczaje i choć na początku broni się przed ich wizją prawdy, z czasem w jej pewności zaczyna się pojawiać rysa. Czy dziewczyna pozostanie wierna przekonaniom, w jakie wierzyła przez całe swoje życie? Czy naznaczeni mają rację uważając ludność Featherstone za zagrożenie?
Drugi tom serii „Księgi skór” jest skupiony na opisie społeczności, która żyje w cieniu naznaczonych. Przymierający głodem ludzie, którzy zamieszkują nieurodzajne ziemie, zmuszeni są kraść resztki i odpadki by przeżyć. Nękani przez choroby i widmo wiszącej nad nimi wojny, próbują nadal się wspierać i respektować swoje prawa. Leora jest coraz bardziej zagubiona i czuje się obco. Z początku chce jak najszybciej wykonać swoją misję i wrócić do domu. Z czasem jednak zdaje sobie sprawę, że nigdzie nie jest u siebie. Zaczyna zauważać, że obie społeczności mają ze sobą więcej wspólnego niż im wszystkim się wydaje. Zarówno naznaczeni jak i nienaznaczeni chcą dla swoich mieszkańców jak najlepiej. Nawet opowieści przekazywane z pokolenia na pokolenie są identyczne, tylko ich interpretacja jest inna. Trudno ocenić, która strona ma rację? Może żadna, a może obie?
W tej książce zdecydowanie jest więcej akcji. Wydarzenia jakie spotykają społeczność Featherstone, wpływają na dynamikę powieści. Coraz bardziej czuć rosnące napięcie pomiędzy miastami. Jednak nadal uczucia Leory są tutaj najważniejsze. Nasza bohaterka dojrzewa, jej światopogląd się zmienia. Jest rozdarta, bo nadal ma przyjaciół w Saintstone, ale i wśród nienaznaczonych ma przychylne jej osoby, które sobie ceni. Z wielkim przerażeniem obserwuje narastający konflikt.
„Iskra” pozwala nam spojrzeć na wrogów naznaczonych z zupełnie innej strony. Okazuje się, że każdy może mieć swoją wersję prawdy i w nią wierzyć, co bywa krzywdzące dla ludzi o odmiennych poglądach. Porównanie naznaczonych z nienaznaczonymi przypomina mi spory, jakie często można spotkać i w naszym społeczeństwie, choćby wśród wyznawców różnych religii. Przez to autorka daje nam do zrozumienia, że warto spojrzeć na rzeczy, których nie rozumiemy z innych punktów widzenia. A wtedy może odkryjemy, że jest więcej podobieństw między nami, niż różnic. Czytając tę część miałam wrażenie, że z kart powieści bije głębsze przesłanie, jednak nie umiem go za bardzo ubrać w słowa.
Moim zdaniem po książkę warto sięgnąć. Szczególnie warto ją polecać młodym ludziom, aby zdali sobie sprawę, że nasze poglądy mogą być krzywdzące w stosunku do innych.
Jest nienaznaczona, chociaż pokryta tatuażami. Nie całkiem taka jak oni, ale też nie całkiem inna. Nie ma w Saintstone osoby bardziej niebezpiecznej od niej!
Leora zwątpiła we wszystko, co do tej pory wiedziała o sobie i swojej rodzinie. Nie jest już pewna, czy chce żyć w świecie, w którym każdy uczynek musi zostać utrwalony na skórze. Po tym, jak dowiedziała się, że w jej żyłach płynie krew nienaznaczonych, a księga upamiętniająca życie ojca została bezwzględnie spalona, postanawia poznać prawdę o swojej matce.
Czy w mieście, gdzie żyją wygnani nienaznaczeni, znajdzie pocieszenie i bezpieczeństwo? A może odkryje tam jeszcze więcej mrocznych sekretów?
Każda historia ma dwa oblicza. Zdecyduj, w które z nich chcesz uwierzyć…
W drugim tomie poznajemy historię z nieco innej strony. Nienaznaczeni jednak nie są tak źli, a naznaczeni tak dobrzy. Dodatkowo okazuje się, że u nienaznaczonych wszystko jest inaczej. Uważam, że ten zabieg był bardzo ciekawy i ważny w kontekście całej książki.
Alice Broadway opisała w "Iskrze" przemianę bohaterki. Leora zmaga się z przeróżnymi problemami natury moralnej. Zaczyna rozumieć drugą stronę tego sporu, ale długo rozmyśla i analizuje wersje wydarzeń obu stron konfliktu.
Cieszę się, że jako czytelnik mogłam razem z główną bohaterką to wszystko przeżywać, ponieważ narracja jest pierwszoosobowa.
Uważam, że "Iskra" jest dobrą kontynuacją i czekam na kolejny tom.
„Iskra” to druga część serii. W tym świecie najważniejsze są tatuaże. Każda ważna chwila, każdy uczynek i każde potknięcie zostaje uwiecznione na skórze. Jednak istnieją również nienaznaczeni. Osoby te zostały przesiedlone i powszechnie wiadomo, że są bardzo niebezpieczne. W pierwszej części na jaw wychodzi, że Leora jest równocześnie naznaczona oraz nienaznaczona. Nie do końca wpasowuje się zarówno do jednej grupy, jak i do drugiej. Kierowana po części ciekawością, a po części przymusem zmierza do miasta, w którym żyją wygnańcy. Czy faktycznie okażą się tak bardzo niebezpieczni jak w opowieściach?
„Tusz” bardzo mi się podobał. Już ze względu na oryginalny pomysł na fabułę, ale wykonanie również było w porządku. Książka wciągała już od pierwszej strony. W „Iskrze” natomiast akcja rozwija się bardzo powoli. Później jest już znacznie ciekawiej i faktycznie zaczyna się dużo dziać, ale następuje to dopiero w drugiej połowie powieści. W tej części było dużo więcej rozważań i przemyśleń głównej bohaterki. Co ciekawe, liczne opowieści ludowe, które stanowiły dla mnie bardzo pozytywny aspekt w „Tuszu” tutaj niestety okazały się minusem. Wcześniej miało to sens, ponieważ dzięki temu czytelnik mógł lepiej poznać świat przedstawiony przez autorkę. Tutaj opowieści były nieco inne, ponieważ przedstawione z perspektywy nienaznaczonych, ale ze względu na małą ilość akcji w książce wydaje mi się, że było ich po prostu za dużo. Żałuję również, że było tutaj tak mało Obela, który jest moją ulubioną postacią w tej historii. Pojawiła się natomiast Gull, którą również bardzo polubiłam i w pewien sposób zrekompensowała brak swojego brata. Bardzo podobało mi się natomiast zaznaczenie, że istnieje więcej niż jedna prawda i każda strona ma swoją własną. Największym plusem tej części było zaskakujące zakończenie. „Iskra” podobała mi się mniej od poprzednika, natomiast nadal jestem bardzo ciekawa dalszych losów bohaterów i na pewno sięgnę po „Bliznę”.
Czytaliście pierwszy tom przygód Leory "Tusz"? - Dajcie się zabrać w podróż do krainy za murem, gdzie życie płynie w zgodzie z naturą traktowaną jak potęgę, gdzie nie ma klas, zawodów czy podziałów, a wszelkie znaki na skórze traktuje się jako objaw choroby, czy klątwy. Osoby Naznaczone są tu przeklęte. Jak więc zdobyć zaufanie ludzi, których ciała nie zdobią żadne znaki, jak odkryć komu należy się największy szacunek, kto jaką rolę pełni? Nasza bohaterka z pewnością nie będzie miała łatwego zadania. Leora nosi w sobie niesamowity potencjał jako Naznaczona tatuażami i Nienaznaczona jednocześnie, wierna tradycjom i oddana społeczności, która ją wychowywała, a zarazem pochodząca od buntowników, rebeliantów za murem. W drugim tomie przygód bohaterkę czeka niezwykle trudna do wykonania misja ratowania społeczności Saintstone. Leora podąży za mur by wniknąć i stać się prawowitym członkiem społeczności Nienaznaczonych, a następnie wykorzystać zaufanie obecnych w celu spiskowania i całkowitego ich unicestwienia. Potworny ciężar odpowiedzialności jakie spocznie na barkach tej bohaterki, gdyż to w dużej mierze od niej będzie zależeć cała przyszłość Saintstone. Czy Leora do końca pozostanie wierna i oddana społeczności ,która ją wychowała i dawała schronienie ? Co zrobi bohaterka, gdy okaże się, że Nienaznaczeni poza tatuażami niczym nie różnią się od zwykłych ludzi? Co jest więc prawdą, a co fikcją i kto w tym wszystkim pociąga za sznurki? Czy wszystkie z faktów jakie do tej pory jej wpajano na temat buntowniczego odłamu żyjącego za murem okażą się prawdziwe? Czy Leora pokieruje się głosem serca, który nakazuje jej by "zburzyła wszystkie mury, jakie zbudowała, by chronić się przed naszymi tradycjami i zobaczyła świat nowymi oczami".
Zastanawialiście się co byłoby gdyby każdy wasz uczynek,zawód, status społeczny i wspomnienia oznaczano tatuażami na waszym ciele? W świecie młodziutkiej Leory to codzienność, a takich jak ona nazywają naznaczonymi. W drugiej części Księgi skór bohaterka staje przed trudną decyzją, komu powinna być lojalna oraz trafia do świata całkiem innego, który zna. Świata, który przeraża ją, a jednocześnie może, jej pomóc kim naprawdę jest.
"Mała iskra buntu, wykrzesana przez jedną dziewczynę, może wkrótce rozgorzeć wielkim płomieniem."
Co w tej książce mi się podobało?
Pomysł na kontynuację tej serii jest dobry i wykorzystany w stu procentach. Akcja rozwija w ciekawy sposób, fabuła rozwija się bardzo dobrze. Można powiedzieć, że przysłowiowa “klątwa drugiego tomu” ominęła tę serię. Pojawia się też kilka ciekawych, małych wątków, które są świetnie poprowadzone.
Nowe, dobrze wykreowane postacie wnoszą do sporą dawkę świeżości. Opisy może czasem za długie i jednocześnie mało szczegółowe, ale pobudzające wyobraźnię i pozwalające wczuć się w klimat książki. Bardzo podoba mi się, przedstawienie motywu tatuaży, ich robienia i znaczenia.
A co jest nie tak?
To, co radziło wręcz w oczy, to niektóre zachowania głównej bohaterki. W sumie to jedno naiwność. Kiedy już skończyłam pierwszy tom, miałam nadzieję, że ta cecha bohaterki, zostanie zakopana. Dostałam coś kompletnie innego, autorka jeszcze bardziej uwypuklalila tę cechę i raziła mnie ona po oczach przez pół książki.
"Czasami historie, które sami sobie opowiadamy, są najbezpieczniejsze."
Od momentu, gdy skończyłam czytać Tusz, minęło już trochę czasu, jednak i tak nie mogłam dociekać się kontynuacji. Nareszcie dorwałam się do Iskry, która... Przekonajcie się sami.
Leora zostaje za karę wysłana poza granicę miasta Naznaczonych. Trafia do wioski Nienaznaczonych, a jest tam w charakterze szpiega. Większość mieszkańców wierzy w jej chęć znalezienia informacji o rodzicach, jednak są i tacy, którzy pragną jej odejścia. Jak Leora ma zdradzić Nienaznaczonych, jeśli wśród nich odnalazła swoją bratnią duszę? Jak poradzi sobie ze świadomością, że czeka ich wojna?
W poprzedniej części Leora zafascynowała mnie swoją odwagą i wiarą w to, co robi. Tutaj zdobyła mój jeszcze większy szacunek. Choć zdawała sobie sprawę z tego, jak trudno będzie mieszkać wśród obcych jej ludzi, to zgodziła się na tę szaloną wyprawę. Inaczej tego nie mogę nazwać. Ja, będąc na jej miejscu, byłabym w totalnej kropce - zgodzić się na szalony plan władzy Naznaczonych, czy też pozwolić na dożywotne wygnanie? Po prostu: wow.
Pojawiła się tu również postać Gull, Nienaznaczonej. Choć dziewczyna żyje wśród kochających i szanujących się ludzi, to bije od niej ogromny smutek i samotność. Kiedy zaprzyjaźniła się z Leorą i wyjawiała jej swoje wątpliwości i troski, mnie łamało się serce. Gull to postać, która zasługuje na morze współczucia, ale jest przy tym cholernie urocza w swojej często udawanej beztrosce.
Alice Broadway po raz drugi pokazała, że pisać to ona potrafi, ale także porządnie namieszać. W Iskrze czytelnicy mogą poznać bliżej historię Nienaznaczonych, ich opowieści, sposób życia, a także zmartwienia. Myślę, że jest to dobra równowaga dla części pierwszej, gdzie poznawaliśmy Naznaczonych, czyli tych dobrych od podszewki.
Jestem również pod wrażeniem tego, że autorka wykreowała taki świat, gdzie dwie społeczności zostały przedstawione w najmniejszych szczegółach, włączając w to ich całą historię oraz przekazywane legendy. W dodatku te dwie grupy otwarcie planują konflikt między sobą. Szczerze mówiąc, ja już dawno bym się pogubiła, próbując wykreować taki świat.
Tak, jak poprzedni tom, książkę tę czytało mi się bardzo szybko, na co z pewnością wpłynęła lekkość, z jaką pisze Broadway. Przerzucając ostatnią stronę, żałowałam, że powieść ta nie ma więcej stron. Bo oczywiście zakończenie zostawiło we mnie mnóstwo pytań i żądam odpowiedzi na nie już teraz, natychmiast.
Standardowo, jeśli szukacie dobrej powieści młodzieżowej z elementami fantastyki oraz dystopii, to jak najbardziej polecam Wam sięgnąć po książki Alice Broadway. Wiem, że sporo osób nie podziela mojego zdania, ale warto samemu wyrobić sobie opinię na temat tej historii. Drogie wydawnictwo We need YA - czekam na trzeci tom.
Powiem Wam szczerze, kończąc pierwszy tom spodziewałam się, że akcja będzie kierowała się podobnie jak Igrzyska Śmierci, Niezgodna czy Więzień labiryntu. Niestety to się sprawdziło... Jednak mimo tego naprawdę się w tą historię wciągnęłam i teraz wyczekuję trzeciego tomu!
W tej części poznajemy Nienaznaczonych, ich zwyczaje, wierzenia i podejście do życia. Leora przekona się, że nie wszystko co mówiono jej w szkole i domu było prawdą. Będzie musiała podjąć trudne decyzje, które nie raz złamią serce. Co mi bardzo przypadło do gustu to inne wersje baśni! W Tuszu poznajemy wersję naznaczonych o jednej cudownej siostrze, a drugiej okrutnej. Nienaznaczeni widzą to trochę inaczej i to mi niesamowicie przypadło do gustu. Niby te same historie, ale zupełnie inne wersje i znaczenie. Dziewczyna będzie musiała mocno się zastanowić, które z nich są prawdziwe i w które warto wierzyć.
Co do bohaterów to poznajemy ich naprawdę mnóstwo. Każda postać jest inna i na swój sposób ciekawa. Leora jako bohaterka nie była zła, je postępowanie było zrozumiałe, a przez to przewidywalne do bólu i cieszę się, że ta przewidywalność została później wykorzystana. Co do nowych postaci to bardzo polubiłam Ruth i Gull oraz jej rodziców. Sana była dla mnie postacią zbyt tajemniczą by jednoznacznie określić czy przypadła mi do gustu.
Co jeszcze bardzo spodobało mi się w tej powieści to większe poruszenie tematu biologicznej matki dziewczyny. W końcu dowiadujemy się na ten temat odrobinę więcej i te informacje mocno wpływają na główną bohaterkę.
Styl pisania jest lekki i przyjemny. Książkę czyta się bardzo szybko i od połowy ciężko się oderwać. Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na ten świat i w tym tomie mocno go rozwinęła. Stopniowała podawanie informacji, a po skończeniu książki chce się aby więcej!
Podsumowując Iskra to świetna kontynuacja. Autorka na szczęście nie popadła w syndrom drugiego tomu i ta książka wyszła jeszcze lepiej od poprzedniej! Ja serdecznie Wam polecam tę książkę i już z niecierpliwością wyczekuję wielkiego finału!
Drzewo genealogiczne. Chyba nie ma w naszym kraju młodego człowieka, który nie przeszedł przez proces jego tworzenia na jakimś etapie edukacji. Teoretycznie przykry obowiązek, gdyż trzeba nad nim spędzić trochę czasu, by uporządkować wszystkie informacje i zaprezentować je w czytelny i schludny sposób, lecz w praktyce wygląda to zupełnie inaczej. Właśnie dzięki temu zadaniu dostaje się możliwość zgłębienia swojej historii. Wystarczy wspomnieć o tym projekcie dziadkom, a ci – skorzy do pomocy w uzupełnieniu niektórych danych – przekazują nam opowieści związane z naszymi przodkami, które są w stanie wzbudzić naszą ciekawość. Sama nieraz siedziałam z rozdziawioną buzią, chłonąc coraz to nowsze opowieści i żałując, że lada moment będę zmuszona opuścić „przeszłościową” przystań i powrócić do rzeczywistości.
Zagłębienie się w swojej korzenie pozwala w jakiś sposób poznać samego siebie. Odkryć, po kim odziedziczyliśmy poszczególne cechy wyglądu czy charakteru, kto również czuł fascynację daną pasją. Tylko jak tego dokonać, gdy nikt w najbliższym otoczeniu nie jest w stanie udzielić nam wsparcia w tej małej misji?
TO KTO – DO JASNEJ, CIASNEJ – MA RACJĘ W TYM SPORZE?
Leorze, głównej bohaterce „Iskry”, nikt nie nakazał tworzenia drzewa genealogicznego, jednakże zgotowane przez nieobliczalny los przeżycia sprawiły, że postanowiła poznać swoje korzenie, mając dość spoglądania na przeszłość rodziny przez pryzmat niedomówień. W jej przypadku to nie lada wyzwanie. Aby móc coś zdziałać, poturbowana emocjonalnie dziewczyna musiałaby porzucić swoje dotychczasowe, pozornie dobrze znane życie w pełnym dobrobytu Saintstone, by wyruszyć w nieznane, na terytorium odwiecznego wroga. Nikt o zdrowych zmysłach nie zdecydowałby się na taki drastyczny krok, wiedząc doskonale, że ta wyprawa może nie posiadać szczęśliwego zakończenia. Przecież przez lata naznaczeni wysłuchiwali przekazywanych z pokolenia na pokolenie baśni, gdzie w każdej z nich ludzie pozbawieni tatuaży charakteryzowali się brutalnością, ociekającą mrokiem aurą oraz – przede wszystkim – nieprzewidywalnością. Także, kiedy już ktoś odważy się odbyć tak ryzykowną wyprawę, powinien przygotować się na nią nie tylko fizycznie, ale również psychicznie. Pozwolić oddalić od siebie widmo rychłego przeistoczenia się w „pokarm dla robactwa” i spróbować ułożyć plan prowadzący ku powodzeniu misji. Oczywiście możecie już teraz się domyślić, że Leora nie otrzymała dodatkowego czasu na tego typu rozwiązanie. Brutalnie pchnięto ją w stronę nienaznaczonych, nie zważając na to, że w ten oto sposób wystawiają jednego ze swoich na liczne niebezpieczeństwa... Dziewczyna wyczuwała swój rychły koniec, jednak jakież opanowało ją zdumienie, kiedy mieszkańcy Featherstone w żaden sposób nie przypominali słynnych krwiożerczych istot, przed którymi ostrzegano ją od maleńkości. To totalnie zbiło ją z tropu. Tym samym, wraz z Leorą odkrywałam prawdziwe oblicze „dzikusów”, mogąc wreszcie poznać ich od tej właściwej, nieprzerysowanej strony. Przyznam, że jak przy naznaczonych, ukazanych w „Tuszu”, czułam ich przywiązanie do baśni (które w jakimś stopniu można porównać do przypowieści biblijnych), tak nienaznaczeni trzymali się ich niczym topielec rzuconego koła ratunkowego, czcząc je ponad wszystko. Można stwierdzić, że praktycznie nimi oddychali! Dodawało to całej scenerii magicznych właściwości. Pochłaniały mnie one bez reszty i pozwalały na odczuwanie pewnego rodzaju chciwości. Pragnęłam odczuć na własnej skórze tę wylewającą się ze stron sielankę, jakiej brakuje w naszych czasach.
Wiadomo jednak, że wszystko, co piękne i kolorowe, prędzej czy później odchodzi do lamusa, a jego miejsce zajmuje pokaźna, trująca uroczą atmosferę rodzina paskudztw. Alice Broadway nie bała się podnieść ręki na swoich bohaterów, co nadawało całej scenerii dramatyzmu, gdzie niejednokrotnie odczuwałam współczucie. Ubolewałam nad tym, że fikcyjni bohaterowie muszą użerać się z przykrymi niespodziankami od losu. Dodatkowo „Iskra” została ubezpieczona w wór wypełniony aż po brzegi tajemnicami, które także odgrywały główne albo epizodyczne role w całym tym zamieszaniu. Przyznam, że na stopniowe odkrywanie sekretów reagowałam z mniejszym lub większym zaskoczeniem. Nie trudno było części z nich się domyślić, bo jednak w jakimś stopniu ta historia miewa przebłyski przewidywalności, aczkolwiek zdarzały się takie chwile, gdy czułam się nieźle wyrolowana. Autorka umiejętnie wplotła tutaj nić intryg, przez co zdarzało się, że nie wiedziałam, dokąd poprowadzą mnie kolejne poszlaki.
Było trochę pochlebstw i czułych słówek, także przyszedł czas na wyciągnięcie patelni zza pazuchy i oddanie paru bolesnych ciosów. Jeden z nich poleci w stronę zachowania nienaznaczonych względem Leory. Tak, wiem – zachwalałam panującą u nich atmosferę (nawet sobie rzeknę, że wydają mi się znacznie lepiej przedstawieni niż wytatuowani), jednak w jakimś stopniu czułam się zawiedziona. Zabrzmi to okrutnie, ale spodziewałam się po nich, iż przygotują dla „nowej”, przybyłej z wrogich terenów wiele przykrych niespodzianek. Chociaż odczuwałam od nich bijącą niechęć do niej i wyraźnie widziałam, że mieli do niej ograniczone zaufanie, to jednak brakowało znacznie większej dawki antypatii. Nie obraziłabym się, gdyby uprzykrzano jej – w sposób anonimowy – życie pomiędzy nimi. Po prostu liczyłam nie tylko na zapędzenie Leory w emocjonalną ślepą uliczkę, ale również zagwarantowanie jej stanu, gdzie ziemia osuwałaby się jej spod nóg i wystarczyłby jeden nieprzemyślany ruch, by wpaść w przepaść, a wraz z tym – rozbudzić drzemiącą w nienaznaczonych agresję, którą by skierowali właśnie na nią.
JEDNA DZIEWCZYNA, DWA OBLICZA – DO KTÓREGO JEJ BLIŻEJ?
Ciężko jest się pogodzić z łatką „nowej” osoby w zżytej grupie, kiedy ta traktuje cię jak zbędny, niechciany balast. A gdy do tego dochodzą osobiste problemy w postaci zatracenia własnego „ja”, poziom trudności wzrasta do maksimum. Leora, choć zdawała się zdeterminowana w dążeniu do odkrycia prawdy o swojej matce, nie umiała ukryć swojego zagubienia. Na każdym kroku widziałam, jak próbuje poukładać sobie cały mętlik w głowie, starając się nikomu nie podpaść, by nienaznaczeni nie znaleźli kolejnych powodów do tego, by czym prędzej wyrzucić ją za granice Featherstone. Wyraźnie widziałam, jak stara się walczyć z przeszłością, jednak ta dawała o sobie znać w najmniej odpowiednich momentach, co owocowało nieprzyjemnymi konsekwencjami. Wyraźnie widziałam, jak rozłąka z bliskimi spędzała jej sen z powiek, a świadomość tego, że w każdym momencie coś może im się „przez przypadek” wydarzyć, dorzucały jej cierpień. Na szczęście mogła liczyć na wsparcie sympatycznej, zamkniętej w sobie Gull oraz kilku członków starszyzny, którzy otoczyli ją opieką, próbując przekazać jej istotną wiedzę. To właśnie dzięki nim zrozumiała, czym tak właściwie jest prawdziwa przyjaźń. Z całego serca pokochałam Ruth. Traktowała dziewczynę jak własną wnuczkę, czym mnie wzruszyła bez reszty. Wystarczyła tylko jedna rozmowa z nią, abym zapragnęła, by została moją babcią! Natomiast, co się tyczy brata Gull, Fenna... Ugh, nawet nie przypuszczacie, ile razy miałam ochotę kopnąć go w ten uparty tyłek. Podobno młodzi mają otwarte umysły na nowości i szybciej dostosowują się do zmian, jednak ten uparcie trzymał się swoich racji, nie pozwalając sobie poznać i zrozumieć stanowiska Leory. Z drugiej jednak strony, można go zrozumieć. Przecież główna bohaterka również przez wiele lat wierzyła w to, co opowiadali – poprzez baśnie i miejskie legendy – wysoko postawieni urzędnicy państwowi, nie pozwalając sobie na chwilę zwątpienia w ich tok rozumowania. Dopiero stanięcie twarzą w twarz z nagą prawdą otworzyło jej oczy. Cóż... w jakimś stopniu można to określić jednym stwierdzeniem: „trafił swój na swego”!
Alice Broadway ponownie wprowadziła mnie w ten dystopijno-baśniowy świat bez zbędnych zachęt, bo wystarczyła chwila, bym ponownie dała porwać się jej wyobraźni. Przewracałam strony z prędkością światła (no dobra... może trochę przesadziłam, ale i tak pochłaniałam je w dość szybkim tempie), byle tylko chłonąć to, co dla nas – czytelników – wyczarowała. Autorce udało załatać się fabularne luki, które powstały w „Tuszu”, tym samym uzbrajając „Iskrę” w kolejne, gdzie czułam się lekko zdekoncentrowana. Ubzdurałam sobie, że „Księgi skór” będą się składać jedynie z dwóch tomów, także czułam się mile zaskoczona tym, że czeka mnie w niedalekiej przyszłości spotkanie z kolejnym tomem. To dobra wiadomość, biorąc pod uwagę to, że poprzez historię Leory, Alice Broadway wyraźnie podkreśla, jak niewiele trzeba, abyśmy myśleli stereotypowo, nie pozwalając sobie na otworzenie umysłu na nową wiedzę. Wystarczy podążać latami za czyjąś prawdą, by zamknąć się na inne bodźce, traktując je z pewną dozą wrogości. A to jest niezdrowe, bo tym samym zatracamy umiejętność posiadania własnego zdania oraz – co najważniejsze – gubimy po drodze własne „ja”.
Podsumowując, jeżeli nie wierzycie, że baśniowość oraz dystopijne klimaty nie mogą iść z sobą w parze, wesoło wymachując przy tym rękoma, to chyba jeszcze nie poznaliście magicznej trylogii „Księgi skór”. Alice Broadway ponownie oczarowuje, niemal bezczelnie bawiąc się emocjami czytelnika. I choć zdarza jej się zabłądzić i popełniać błędy, nie da się przejść obojętnie obok jej lekkiego pióra i magnetycznej wyobraźni!
Po zakończeniu pierwszego tomu byłam przekonana, że w końcu akcja ruszy z kopyta. Tymczasem wydarzenia z poprzedniego tomu zakończyły się jak szkolna pogadanka u dyrektora na dywaniku. Rozczarowałam się. Akcja "Iskry" nadal płynie powoli i spokojnie, bez żadnych szczególnych zwrotów akcji. W tym tomie poznajemy drugą stronę lustra, czyli świat nienaznaczonych. Podoba mi się to, szczególnie, że ten lud nie jest taki jakim go nam opisywano. Poznajemy ich wierzenia, tryb życia, historie i baśnie, bardziej brutalne od tych już nam znanych. Leora zostaje postawiona przed trudnym wyborem. Nie do końca wie, która stronę ma obrać przez co rzucane są jej pod nogi różne przeszkody. Mocno mnie przez to irytuje. Naszczescie ogarnia się w miarę szybko i zaczyna używać rozumu. Większość tego tomu to opis życia nienaznaczonych. Dopiero gdy zbliżamy się do końca tomu akcja się rozkręca ale i urywa w najważniejszym momencie. Dosyć skuteczny zabieg by czytelnik szybko sięgnął po kolejny tom ale mając w pamięci taka sytuację z pierwszym tomem, do kolejnego podchodzę już sceptycznie. Wydarzenia drugiego tomu na swoją obronę mają to, iż pojawił się tu pewien spisek. Gdy już mi się wydawało, że wiem kto za tym stoi, autorka nieźle mnie zaskoczyła. Tego zdecydowanie się nie spodziewałam i to mnie cieszy. Liczę na to, że jeszcze mnie czymś zakończy. Co do stylu pisania autorki nadal jest on zachowany w sposób prosty, zrozumiały, pełen cudownych historii i baśni. To zdecydowanie ratuje całość książki.
Tym razem poznajemy świat z perspektywy nienaznaczonych, czyli osób bez tatuaży upamiętniających ważne wydarzenia w życiu.
Alice Broadway tworzy swój magiczny świat, który nie traci nic ze swej magii. Jednak robi rzecz fantastyczną, tworzy kolejną, alternatywną rzeczywistość. W kontraście powstają nienaznaczeni, a wraz z nimi inna historia, inne wierzenia i legendy. Wraz z Leorą w Tuszu (pierwsza część) poznawaliśmy jej wiarę i baśnie, które ją stworzyły, teraz zaproszeni zostajemy do wymiennego świata, gdzie poznajemy inną wersję pierwotnych opowieści. Bohaterka ma duże wyzwanie przed sobą, bo nowe światło jakie rzuca pobyt w nowym miejscu, jest całkiem odmienne od tego co znała przez całe życie. W wątpliwość podawana jest rola nienaznaczonych i ich okrucieństwo - co może zauważyć na co dzień. Dodatkowo poznaje historię, która nie jest tak kolorowa jak ją jej przedstawiano.
W dalszym ciągu spotykamy charakterystyczne i dopracowane postacie, których problemy poruszają i pomagają czytelnikowi się z nimi utożsamić. Uczucia, rozterki i prywatne dylematy postaci są namacalne. Kolejnym zabiegiem jest przemiana odbioru bohaterów. W Tuszu na wstępie wiedzieliśmy, kto jest kim i co osiągnął. Tym razem każda postać jest zagadką i poznajemy ją przy dłuższym obcowaniu. Jeśli było mało zmian, to okazuje się, że te postacie, które opiekują się główną bohaterką i stają się jej przyjaciółmi, pod koniec ukazują jeszcze inne oblicze.
Leora stanie pośrodku, jest postacią, która łączy oba światy i w pewnym momencie, czy tego chce czy nie będzie musiała wybrać i powowiedzieć się, za jedną ze stron.
Podoba mi się jak poprowadzony jest wątek pobytu w Featherstone i poznawania go. Nic nie jest podane na tacy. W pewnym momencie czuć napięcie i zaczyna ono narastać z każdą stroną. Zagrożenie jawi się czytelnikowi jako prawdziwe i namacalne. Kulminacyjny moment, to zakończenie książki. Ponownie autorka żongluje zwrotami akcji i dorzuca taką ilość wątków niezakończonych i intrygujących, że nie ma innej opcji jak wziąć od razu zwieńczenie sagi pt. Blizna.
W "Iskrze" poznajemy razem z Leorą drugie oblicze historii, czyli świat Nienaznaczonych. Z początku Leora zostaje wysłana do Featherstone aby szpiegować dla burmistrza Longsighta, co z czasem staje się dla niej uciążliwe. Robi wszystko żeby poznać prawdziwą historię swoich rodziców i podążyć właściwą drogą. Musi tylko dokonać właściwego wyboru.
Powiem szczerze, że wersja historii wg Nienaznaczonych podoba mi się bardziej choć jest mroczniejsza i okrutniejsza. Dodaje to smaku całej historii, która sama w sobie nadal jest nudna... Niby jest tylko odrobinę dłuższa od pierwszego tomu ale wydaje się jakby ciągnęła się przez wieczność. Autorka uwielbia spiskować. Tajemnica goni tajemnicę i czytajac tylko czekamy na wielkie 'bum'?, które mam nadzieję w będzie chociaż w 3 Tomie, bo do tej pory okreslilabym końcowe plotwisty jako 'pyk'.. . ? niby się ich nie spodziewamy ale jak już się pojawią to takie meh...
Nadal na plus oceniam wplatanie baśni, które jak już wspomniałam, są mroczniejszą wersją tych, które poznaliśmy w pierwszym Tomie. To one wyszły autorce najlepiej.
Oceniam ten Tom na 2?/5?
Raczej sięgnę po zakończenie serii, bo jestem trochę ciekawa jak to się zakończy i czekam na to wielkie 'bum' ? ale chyba nie w najbliższym czasie.
Początek czytało mi się dość ciężko, ponieważ był nudny. Na szczęście w połowie książka się rozkręca.
Bestsellerowa seria Alice Broadway udowadnia, że nic nie jest takim, jakim wydaje się na pierwszy rzut oka. To ty musisz zdecydować, komu zaufasz i wziąć...
Oszałamiający debiut! Alice Broadway po mistrzowsku łączy fantastykę z tajemnicą i utopią. Każde zachowanie, każdy uczynek, każda ważna chwila zostawia...
Przeczytane:2020-07-05,
Po zaskakującym zakończeniu Tuszu, przychodzi czas na Iskrę. Jest to bezpośrednia kontynuacja zdarzeń z poprzedniego tomu.
Leora dostaje misję od burmistrza, ma szpiegować nienaznaczonych. W tym celu udaje się do ich wioski i pod pozorem wygnania ubiega się u nich o azyl. Nienaznaczeni początkowo nie są do niej przychylnie nastawieni, nie podoba im się to, że ma tatuaże oraz nie chcą się dzielić i tak już małą ilością jedzenia. Jednakże przyjmują dziewczynę do siebie. Dają jej jednak ultimatum. Jeżeli zauważą, że nie jest względem nich szczera lub przekazuje informacje, nie będzie mogła dłużej z nimi przebywać. Leora przyjmuje warunki.
Dziewczyna poznaje zwyczaje nienaznaczonych. Pracuje razem z nimi i dowiaduje się o misji, która może zagrozić jej prawdziwemu miastu. Podczas pierwszego spotkania z informatorem przekazuje mu wszystkie informacje. Jednak z biegiem czasu zaczyna żałować tej decyzji i nie stawia się na kolejne spotkanie.
Nauka u nienaznaczonych daje Leorze więcej pytań niż odpowiedzi. Dziwi się ona, że historie, które tak dobrze zna są całkowicie różne od tych samych opowieści u nienaznaczonych. Nie wie już, której stronie wierzyć. Chce jednocześnie bronić naznaczonych i nienaznaczonych, jednakże zauważa, że nienaznaczeni są na gorszej pozycji. Brak jedzenia i broni sprawia, że dziewczyna staje po ich stronie w konflikcie, ale czy zostanie z nimi na dobre...
Lektura tej książki była dla mnie przyjemnością. Poznajemy tutaj wraz z Leorą, historię, tradycje i zwyczaje drugiej strony konfliktu. Trzeba jednak ustawić filtr na uzyskane informacje, bo nie wszystko okazuje się takie jakim jest na prawdę. Te niespodziewane zwroty akcji, które są zastosowane na końcu książki sprawiają, że chce się szybko sięgnąć po bliznę. Jestem ciekawa jak zakończy się ta historia. Dotychczasowe wydarzenia zapowiadają jednak mnóstwo akcji i emocji.
Jeżeli podobał Ci się Tusz, to Iskra Cię pochłonie. Nie jest to książka tylko dla młodzieży. Starszy czytelnik również może zostać wciągnięty w tę magiczną historię. Przykładem jestem chociażby ja sama.