Pierwszy tom miłosnej trylogii o starciu bogów i tytanów na Ziemi.
Nastoletnia Jess marzy o tym, by wreszcie odpocząć w wakacje. Na górskim obozie spotyka jednak Caydena, chłopaka o szmaragdowych oczach, któremu udaje się ją zauroczyć. Problem w tym, że Cayden to... tytan Prometeusz, któremu Zeus w każdym stuleciu pozwala stanąć do walki o śmiertelność. Czy Cayden odniesie zwycięstwo? I czy Jess zdoła ocalić swoje serce? ,,Iskra bogów" to Percy Jackson dla dziewczyn - zderzenie współczesności i mitologii, od którego nie sposób się oderwać!
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 2019-10-02
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 448
Tytuł oryginału: Götterfunke 1: Liebe mich nicht
Tłumaczenie: Edyta Kledzik
Rzeczywistość kontra mit. Ludzie przeciwko bogom. Historie Zausa i Hery oraz innych bogów zna każdy coś tam pamięta. Mytikas to całkiem inny świat. Inne prawa, zwyczaje i otoczenie. Wyobraźmy sobie zatem, że pewnego dnia na naszej drodze stają bogowie w ludzkiej postaci. Jak zareagujecie? Czy to w ogóle możliwe? A czy można zakochać się w jednym z nich i to ze wzajemnością? Czy można stać się pionkiem w niezrozumiałej grze? I czy można sterować swoim sercem?
Jessica Harper razem z przyjaciółmi wyrusza na sześciotygodniowy obóz pośród Gór Skalistych. Już w drodze na miejsce Jess i Robyn spotkają pewne nieprzewidziane wydarzenia, które są po protu niemożliwe. A może to był tylko sen? Już na miejscu okazuje się, że zieleń oczu Caydena nie jest tak obca Jess jakby tego chciała. Zajęcia podczas obozu sprawdzą Jess i wystawią ją na pokuszenie oraz przetestują jej cierpliwość. Kuzynostwo Caydena, Atena i Apollo o dziwo bardzo łatwo zaskarbią sobie przyjaźń młodej kobiety. A ona nie ma nawet przeczucia, że to wszystko to tylko jedna wielka gra. Zawody o nieśmiertelność. Kto w nich bierze udział? To tylko złudzenie? Czy to wszystko jest prawdziwe? A może już za chwilę obudzimy się ze snu?
Biorąc książkę do reki od razu zwróciłam uwagę na okładkę. Zdjęcia tego nie oddają, ale jest dużo ładniejsza w realu. I dla mnie jest dodatkowym plusem fakt, że okładka jest twarda, dzięki czemu lepiej mi się czytało. Książka "nie latała" mi w dłoniach i kartki się nie wyginały. A treść? Świetnym pomysłem były "Zapiski Hermesa". Sam pomysł na historię okazał się trafiony w punkt. Bogowie na ziemi w ludzkiej postaci. Umięśnione przystojniaki i ślicznotka. Zeus i Hera okazali się być "przystępni". Choć wszystko skrywała mgła tajemnicy to nie gubiłam się w wydarzeniach. Mamy tutaj grę i zasady znane tylko bogom. Dobro staje do walki ze złem. Główna bohaterka poznaje prawdziwą stronę swojej przyjaciółki, która mnie szokuje. Mam trochę taki niedosyt, jeśli chodzi o Josha. Zbyt skąpo opisane, bym mogła sobie wyrobić zdanie. No bo nadal nie wiem czy to jest tylko przyjaźń - może odkryję kolejna kartę w następnej części. Bohaterowie nietuzinkowi i wyjątkowi w swym rodzaju. Bardzo fajnie podglądało mi się Jess, Caydena, Robyn i pozostałych w czasie trwania tego jedynego w swoim rodzaju obozu. Było wesoło, romantycznie, z uniesieniami miłosnymi i odpoczynkiem. Nie zabrakło poza tym nuty niepewności i drżenia w oczekiwaniu na rozwiniecie sytuacji. Powiało grozą i niepewnością. Barwne opisu skutecznie przeniosły mnie oczami wyobraźni do świata stworzonego przez autorkę. Wydarzenia, jakie zafundowała swoim bohaterom skutecznie przyszpiliły moją uwag. Nie mogłam się oderwać. W miarę przekręcanych kartek napięcie rosło i pojawiało się więcej pytań niż odpowiedzi. A zakończyło się tak, że chciałabym na już przeczytać kolejny tom.
Razem z autorka zapraszam na zawody, w którym startują sami bogowie. Tu nie ma nudy. Kolejne wydarzenia podsycają temperaturę i apetyt na jeszcze.
Polecam
Romans z elementami mitologii greckiej brzmi bardzo zachęcająco. I właśnie to sprawiło, że zaciekawiła mnie historia Jess i Caydena, którą poznamy w serii „Iskra Bogów”.
Siedemnastoletnia Jessica razem ze swoją przyjaciółką Robyn, jadą na obóz. Są to ich ostatnie wspólne wakacje. Za chwilę każda z dziewczyn pójdzie w swoją stronę wybierając odpowiednią dla siebie uczelnię. Na razie jednak o tym nie myślą, najważniejsze jest tu i teraz. Podczas podróży dochodzi do gwałtownego załamania pogody. Jess ma bardzo realny sen, który zwiastuje jej śmierć. Spotyka w nim przystojnego chłopaka, wilka i przerażającą postać o czerwonych oczach. Szybko jednak o nim zapomina i próbuje cieszyć się nowym miejscem i czasem, który może spędzić z przyjaciółmi. Gdy na obozie spotyka tego samego chłopaka ze snu, zaczyna się zastanawiać czy aby na pewno spała?
Muszę powiedzieć, że pomysł na fabułę jest bardzo dobry. Połączenie romansu z postaciami z mitologii greckiej było doskonałym pomysłem. W powieści pojawiają się nam już znane z lekcji historii opowiadania, ale niektóre zostały trochę zmienione przez autorkę. Dodała ona również kilka własnych postaci i przedstawiła ich historie, ale doskonale wplatając je w mity na tyle, że trudno się zorientować, że są tylko wytworem jej wyobraźni.
Przedstawieni bohaterowie są bardzo różni. Nie polubiłam ani Jess, która nie była konsekwentna w swoich postanowieniach. Ani Caydena, który mimo lat liczonych w setkach, zachowywał się niesamowicie infantylnie.
Na plus zdecydowanie zasługuje rodzeństwo bogów: Atena i Apollo. Sposób bycia, żarty, przenikliwość oraz bijąca od nich mądrość sprawiła, że to oni uratowali tę powieść. Również Hermes, posłaniec bogów, zyskał moją sympatię. Opisywał on, dość subiektywnie, wydarzenia, które obserwował podczas zawodów. Był boskimi uszami i oczami. Jego spostrzeżenia, dość szybko nam wyjaśniły jakie zadanie stoi przed Prometeuszem. W ogóle bogowie w tej powieści zostali przedstawieni bardzo ludzko. Mają nadal boskie przymioty takie jak nieśmiertelność, piękny wygląd i bijący od nich blask, ale nie są wszechwiedzący i widać, że ludzie zostali stworzeni na ich podobieństwo.
Narracja prowadzona jest z dwóch punktów widzenia. Jednym z narratorów jest Jess, opisująca wydarzenia i towarzyszące jej przy tym emocje. Drugim jest Hermes, którego zapiski są podsumowaniem wydarzeń by móc zdać Zeusowi relację z boskich zawodów, których Cayden jest graczem. Dzięki takiemu rozwiązaniu powieść czyta się bardzo szybko, a odpowiedzi na nurtujące nas pytania pojawiają się w odpowiednim czasie.
„Iskra bogów” to całkiem przyjemna powieść dla młodzieży, jednak wątpię, aby zadowoliła starszego czytelnika. Przedstawiona historia zyskuje dzięki wykorzystaniu w niej mitologii greckiej. Postacie drugoplanowe o wiele bardziej przypadły mi do gustu i uważam, że to właśnie Apollo i Atena ratują całą powieść. Cayden i Jess zachowują się jak typowi nastolatkowie. Są infantylni i reagują przesadnie emocjonalnie. W sytuacji dziewczyny można to jeszcze zrozumieć, jednak sposób bycia Prometeusza pozostawia wiele do życzenia. Książka w mojej ocenie wypadła słabo. Miała potencjał, ale nie został on niestety wykorzystany.
Jess marzy tylko o tym by nareszcie odpocząć. Ma trudną sytuację w domu i te wakacje nareszcie mają być dla niej okazją, by się zrelaksować. Jednak już sama podróż pokaże jej, że odpoczynku w tym miejscu nie zazna. Wraz z przyjaciółką poznają innych obozowiczów, a pewna trójka mocno zawróci im w głowie. Kim są te osoby? Jakie zadanie do spełnienia ma Cayden?
Kolejna książka z motywem bogów greckich, przeznaczenia i przygód. Bałam się, że może to być powielanie schematów i ponowne spotkanie z dziećmi ludzi i bogów. Jednak zostałam miło zaskoczona, ponieważ tutaj mamy trochę inaczej ten temat wykorzystany. Ale już tłumaczę o co chodzi.
Caydan to tak naprawdę Prometeusz, który raz na sto lat może przystąpić do pewnego zakładu i jeżeli go wygra, to stanie się śmiertelny. Pomimo wielu niepowodzeń, nadal nie traci nadziei. Tym razem ma plan, który może się udać. Jess za to nie lata za chłopakami, chce się skupić na odpoczynku i w sumie nauce, którą sobie wybrała. Jej życie zaczyna się komplikować, gdy na drodze zaczynają pojawiać się dziwne postacie i mówić jeszcze dziwniejsze rzeczy...
Ogólnie przyznam, że książka bardzo miło mnie zaskoczyła. Wciągnęłam się od niej od samego początku i z wielkim zainteresowaniem śledziłam dalsze losy bohaterów. To historia, która w inny sposób wykorzystuje motyw mitologii greckiej, co bardzo mnie cieszy!
Co do bohaterów zaś, to mam mieszane uczucia, każda postać miała dobre i złe cechy i ciężko mi jednoznacznie wskazać, którą lubiłam, a którą nie. Zaczynając od Jess to osoba, która nie ma lekko, w młodym wieku ma wiele na głowie. Z drugiej zaś strony sama sobie zaprzecza, mówi jedno robi drugie. Cayden za to często mnie irytował. Rozumiałam jego postępowanie, ale kurde bez przesady, igrał sobie z uczuć innych i perfidnie to wykorzystywał. Jednak jeśli mam powiedzieć kogo najbardziej polubiłam to chyba Apolla i Atenę. To postacie, które miały dość ważny udział w całej tej historii, ale były najbardziej "ludzkie" jeśli mogę to tak określić. Byli zabawni, śmieszni i potrafili zachować się odpowiednio do sytuacji.
Książka z początku dość wolno się rozkręca, jest bardzo dużo szczegółowych opisów, co czasami irytowało, ale z czasem robiło się lepiej. Gdy akcja się rozkręciła, ciężko było się wtedy oderwać. Dla mnie dodatkowym plusem była zmienna narracja, która pomagała jeszcze lepiej zrozumieć całą fabułę.
Podsumowując to książka ciekawa i na swój sposób oryginalna. Wciągająca, humorystyczna, pełna przygód i mitologia w tle. Serdecznie mogę Wam ją polecić, chociaż podejrzewam, że bardziej spodoba się młodszym osobom. Jednak mi też przypadła go gustu i będę wyczekiwać kolejnego tomu!
Ostatnio coraz częściej wpadają w moje ręce książki, które wzorowane są na mitologii. Tym razem trafiłam na historię miłosną, w roli głównej z greckim bogiem. I przyznać muszę, że mam mieszane uczucia wobec tej książki.
"Nie kochaj mnie" to książka, którą bardzo szybko pochłonęłam i podobały mi się elementy mitologii, które w niej występowały, ale sam wątek tych wielokątów miłosnych doprowadzał mnie do nerwicy, naprawdę. I właśnie przez to sama nie wiem, co mam myśleć o tej książce, bo szybko się ją czyta i ciekawi, ale wątek miłosny całkowicie ją psuje.
Jeśli chodzi o trójkąty w książkach, nie mam do z nimi problemu, mogą być, ale gdy dostaję to w takim wykonaniu jak tutaj, to jednak nie mogę siedzieć cicho. Zacznijmy od tego, że wszystko kręci się wokół zadufanego w sobie Prometeusza, który niby jest kreowany na postać o dobrym sercu, stwórcę ludzi, ale tak naprawdę ma ich w nosie, bo doprowadza ich do cierpienia.
Prometeusz sam nie wie, czego chce. Skacze sobie z kwiatka na kwiatek. Najpierw mamy Melissę, później Robyn i Jess. I ja rozumiem, że to bóg, który niesamowicie wygląda, ale dziewczyny pokazane w tej powieści maja papkę w głowie zamiast mózgu. Wszystkie o niego rywalizują i skaczą wokół niego, co dla mnie jest żenujące. Niemniej jednak najbardziej zawiodłam się na Jess i Robyn. Generalnie Robyn to postać, której zachowanie jest do przewidzenia, ale to jak potraktowała Camerona, na rzecz Caydena vel Posejdona i swoją przyjaciółkę Jess, którą zna od dzieciństwa, to totalna słabizna i znienawidziłam tę postać na maksa. Jest ona typową gwiazdeczką, księżniczką, która musi mieć wszystko i wcale nie jest miła, bije z niej zawiść.
Jess natomiast jest dla mnie ciapą. Po pierwsze lata za Robyn, która po niej, że tak to ujmę "ciśnie", obraża ją, mówi jej w prost, że jest brzydka i nie zasługuje na kogoś tak przystojnego jak Cayden, a po drugie lata za Prometeuszem, który niby ją chce, ale poprzez swoją misję, która i tak jest już stracona, robi jej nadzieje, idzie do Robyn, znowu wraca i znów ją zostawia. Dla mnie to niezrozumiałe, złe i dziwne.
Nie podoba mi się w tej książce traktowanie dziewczyn jak lalki, które na widok przystojnego mężczyzny od razu się ślinią i tracą głowę. I naprawdę każda z dziewczyn została tak potraktowana, nawet kobieta, która jest nauczycielką na obozie i ma swojego mężczyznę. Dla mnie to mega słabe, że autorka stawia na zdrady i traktowanie kobiet jak bezmózgie zombie.
Wątek misji Prometeusza był fajny, ale został na wejściu zdeptany i bez sensu prowadzony do końca. No bo niby miała zostać wybrana dziewczyna, która będzie mu się opierać, jednak wszystkie się na niego rzucały, a Robyn szczególnie. Nie rozumiem więc nadal idei tego wątku.
To co mi się podoba w tej książce, to elementy, które niezwiązane są z tym wielokątem miłosnym. Fajnie wykreowane są postaci bogów i istot, które pochodzą z ich świata. Polubiłam Zeusa, Atenę, Herę czy też Apolla. Również podobały mi się wstawki i przemyślenia Hermesa, który mnie rozbawiał zachowywaniem się jak taka plotkara.
Kolejnym ciekawym elementem jest wprowadzenie do historii brata Prometeusza, którego czarny charakter lubię, bo jest bardzo wyraźny. Do tego tajemnica związana z Jess jest bardzo ciekawa. Wilki Apolla również zrobiły na mnie wrażenie.
Generalnie wszystkie elementy powieści, które niezwiązane są z tym, jak dla mnie, żałosnym wielokątem miłosnym, są bardzo ciekawe i dzięki nim nie odłożyłam tej książki.
Czy sięgnę po drugą część? Muszę to dokładnie przemyśleć. Z jednej strony ciekawi mnie, co będzie dalej, ale z drugiej strony wizja wielokątu miłosnego mnie nie zachęca.
Vianne wraca do Brocéliande, ale niestety nie jest to szczęśliwy powrót do krainy dzieciństwa, na który z utęsknieniem czekała. Wszystko się zmieniło:...
Oto czary w eleganckim, głównie kobiecym wydaniu. Siostrzeństwo. Szukanie siebie. Walka dobra ze złem. Dwaj mężczyźni. Wśród elementów fabuły typowych...
Przeczytane:2021-05-22, Ocena: 5, Przeczytałam,
Jess na obozie górskim, na który dociera z opóźnieniem ze swoją przyjaciółką Robyn, poznaje przystojnego Caydena. Od pierwszego spotkania ma wrażenie, że już go wcześniej gdzieś widziała i te myśli ciągle zaprzątają jej głowę. Oczywiście Jess ulega jego urokowi, nie mając pojęcia, że jest to tytan Prometeusz, który co sto lat wraca na Ziemię, aby wykonać swoją misję. Dziewczyna niespodziewanie zostaje wciągnięta w intrygi pomiędzy bogami, a całej sytuacji dodatkowo nie ułatwia jej uczucie do Caydena. Czy chłopak chce ją tylko wykorzystać do własnych celów, czy być może on również poczuł coś do tej wyjątkowej, jak się okazało, dziewczyny ?
Na okładce książki możemy przeczytać, że „Iskra bogów” to Percy Jackson dla dziewcząt i muszę się z tym zgodzić. Obok niezwykle romantycznego, ale też burzliwego wątku miłosnego odnajdziemy w tej książce niezwykłą przygodę, która naprawdę porywa.
Autorka bardzo dobrze scaliła i wymieszała ze sobą dwa światy, ten boski – mitologiczny z tym ziemskim i zwyczajnym. Postacie wykreowane były w moim odczuciu bardzo dobrze. Mogłam wczuć się w rozterki i ból Jess, ale także rozumieć przesłanki kierujące zachowaniem Caydena. Każda postać miała konkretną rolę do odegrania, ale żadna nie była traktowana po macoszemu.
Bardzo spodobał mi się sam pomysł przeniknięcia się tych dwóch światów i mimo, że autorka dodała do historii bogów kilka rzeczy od siebie, to jako mitologicznemu laikowi, zupełnie mi to nie przeszkadzało. Dzięki tej powieści mogłam sobie przypomnieć pewne wątki z mitologii, o których już dawno nie pamiętałam.
Poza tym była to również piękna, ale trudna historia miłosna, która będzie miała swoją kontynuację w kolejnym tomie. Jednak to nie jedyne, co otrzymałam, gdyż sama przygoda, wokół której kręciła się cała opowieść była fantastyczna i wciągająca. Mimo, że książka do najcieńszych nie należy to przeczytałam ją w dwa dni, gdyż tak bardzo chciałam poznać zakończenie. Jak to jednak w trylogiach bywa nie wszystko zostało do końca wyjaśnione, a odpowiedzi z pewnością znajdziemy w kolejnych częściach.
Nie ukrywam, że w pewnych momentach podczas lektury zakręciła mi się łezka w oku, co może oznaczać, że emocje zostały zbudowane naprawdę na najwyższym poziomie. A uczucia bohaterów nie pozostały bez wpływu na czytelnika.
Dla mnie to naprawdę bardzo dobra, lekka, momentami humorystyczna opowieść, przy której bardzo dobrze się bawiłam i już nie mogę się doczekać sięgnięcia po kolejny tom.
Za egzemplarz do recenzji bardzo dziękuję wydawnictwu Media Rodzina.