Powieść współscenarzysty Imperium robotów: Bunt człowieka oparta na tym filmie – jeszcze przed polską premierą! Przebój filmowy w kinach Kiedy ludzkość upada, powstają bohaterowie. Jeden chłopak rzuca wyzwanie imperium. Trzy lata temu Ziemia została podbita przez armię robotów z odległego świata. Wprowadzają swoje prawo: 1. Nie wychodźcie z domu! 2. Przestrzegajcie poleceń robotów! Jeśli wyjdziesz z domu, dostaniesz tylko jedno ostrzeżenie, a potem zajmie się tobą ogromny Blok, Wartownik, Snajper albo latający Dron. Zginiesz zamieniony w garść popiołu. Ale Sean Flynn jest przekonany, że jego ojciec – pilot RAF-u, który walczył w wojnie z robotami – wciąż żyje. Kiedy razem ze swoją paczką odkrywa sposób, jak przełamać blokadę robotów, rozpoczyna się przygoda, która rzuci ich na pastwę potęgi LORDÓW ROBOTÓW. MARK STAY jest współautorem scenariusza filmu Imperium robotów: Bunt człowieka, który napisał razem z Jonem Wrightem. Jego niezwykła, prowadzona w zaskakującym tempie powieść jest oparta na tym brytyjskim hicie kinowym, w którym zagrali znakomici aktorzy: sir Ben Kingsley (Iron Man 3), Gillian Anderson (Z Archiwum X) i Callan McAuliff e (Wielki Gatsby). Powieść jest doskonałym uzupełnieniem filmu, rozszerza fabułę o dodatkowe wątki i postaci.
Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2015-07-21
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 336
LUDZIE KONTRA MASZYNY
Kiedy sięgałem po tę pozycję, zachęcony tytułem i sentymentem do „Terminatora”, obawiałem się kiczu. Byłem niemal pewien, że to właśnie dostanę. Zacząłem czytać i co? I przyjemne rozczarowanie – otrzymałem bowiem książkę naprawdę przyjemną, szybką i miłą w lekturze.
W niedalekiej przyszłości na Ziemię przybywają roboty. Ludzkie siły zbrojne, nie mając z nimi najmniejszych szans, szybko zostają rozgromione, mieszkańcy zaś podbici. Ale maszyny, jak twierdzą, nie maja złych zamiarów – śmierć czeka tylko tych nieposłusznych. Ich celem jest zbadanie gatunku ludzkiego, za siedem lat odejdą stąd, zostawiając wszystkich w spokoju. Przez ten czas trzeba jednak przestrzegać dwóch zasad: nie wychodzić z domu i słuchać poleceń. Trzy lata późnej grupka przyjaciół, Sean, Alex, Nathan i Connor przypadkiem odkrywają jak unieszkodliwić implanty, jakie wszczepili im Roboty. Wreszcie mogą wyjść. Wreszcie mogą zdobyć to, o czym marzą, przekonać się jaka prawda kryje się za rzekomymi masowymi zniknięciami mieszkańców, odnaleźć zaginionego ojca Seana i… Właśnie, czy mają szansę poznać cele badań maszyn i przeciwstawić się najeźdźcom?
„Imperium Robotów” to książka stricte rozrywkowa. Prosto i lekko napisane przygodowe Science Fiction dla grupy wiekowej young adult, ale pomimo tematu, który jest już zgrany do bólu, udało się autorowi nie zrobić banału. Owszem, nie jest to pozycja ambitna, nie mniej jako rozrywka sprawdza się naprawdę dobrze, a na to przecież każdy, kto po „Imperium…” sięgnie, liczy. Trochę wziął autor z „Wojny światów”, trochę z „Transformers”, sporo z „Terminatora”, nic jednak nie nachalnie, z miłym czasem puszczeniem oka do znających temat.
Nie można jednak zapomnieć o istotnym fakcie, że książka stanowi nic innego, jak adaptację filmu, którego autor jest współscenarzystą. Na tym zaś polu radzi sobie naprawdę znakomicie. W życiu czytałem nie jeden film przeniesiony na powieściowe karty, najczęściej były to jednak prawie streszczenia uzupełnione tylko o dialogi. Bez rozpisywania się, bez nawet prób stworzenia konkretnej prozy. Stay nie zadowolił się takim podejściem i stworzył powieść z prawdziwego zdarzenia, do tego nie tylko odwzorowującą poszczególne sceny, ale uzupełniającą film o zupełnie nowe sekwencje.
Kto więc lubi lekkie, przyjemne SF, z niezłym klimatem i trafionymi zwrotami akcji, śmiało może sięgnąć po „Imperium robotów”, nie zawiedzie się. A ja dziękuję wydawnictwu Amber za udostępnienie mi egzemplarza do recenzji.
Przeczytane:2015-09-11, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2015,