Wydawnictwo: HarperCollins Polska
Data wydania: 2016-04-27
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 272
Wszyscy pragniemy żyć w dostatku finansowym. Niniejsza lektura pokazuje, że w życiu nie zawsze układa się tak jakbyśmy tego chcieli. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkiego tego, co spotyka nas w życiu.
Nie inaczej jest z bohaterami w tej książce. Poznajemy pięcioro zupełnie różnych osób, których dzieli różnica pokoleń, doświadczenie życiowe oraz poglądy. Jest Weronika - zwolniona z pracy "dziewczyna korpo"; Kinga - szara myszka z prowincji, która marzy o własnej kolekcji ubrań; Leon - właściciel lombardu, którego wcześniejszy interes zniszczyła konkurencja; Łucja - emerytka, która bardzo chce być jeszcze komuś potrzebna i Damian - windykator, singiel, który nie liczy się z nikim, myśli że pieniądze dadzą mu szczęście. Jednak mimo tych różnic, wszyscy mają ten sam cel - chcą być szczęśliwymi ludźmi. Łączy ich kryzys gospodarczy. Będą musieli zmierzyć się z różnymi problemami ekonomicznymi i społecznymi. Bałam się, że autorka przedstawi te historie odrębnie, ale zostałam mile zaskoczona. Wszystkie te osoby spotykają się i tworzą tzw. grupę wsparcia. Po licznych życiowych niepowodzeniach są sfrustrowani, zmęczeni i bezradni. Jednak starają się wspólnie rozwiązać swoje problemy, nie tylko te finansowe, ale i uczuciowe. Czy to im się uda?
"Od dziecka kazano ludziom czegoś pragnąć. Jakby jakaś niewidzialna ręka krótko po urodzeniu wszczepiła pod skórę czip poczucia niedosytu. Odtąd dawał o sobie znać przez całe życie, nie pozwalając na choćby chwilę ciszy nieskażonej chciwymi myślami.
Więcej. Bardziej. Jeszcze.
Mieć. Być. Czuć.
Pipiip. Pipiip. Pipiip
Kolejna myśl, kolejny plan, kolejny dzień, który należy rozliczyć z wyniku."
Problematyka powieści nie należy do najłatwiejszych. Kryzys finansowy, umowy śmieciowe, wyścig szczurów, brak pracy, odstawienie na boczny tor ludzi starszych, niska emerytura i ciągłe odkładanie na potem założenia rodziny - wiele z tych tematów były dla mnie świeżym powiewem w literaturze. Autorka zaskakuje trafną analizą ludzkich zachowań. Robi to z humorem, w niewymuszony sposób, bez zadęcia i patosu, posługując się lekkim językiem. W niejednym bohaterze możemy przejrzeć się niczym w lustrze. A jeszcze bardziej wzmaga ten efekt to, że każda z postaci jest narratorem powieści. Widzimy więc wszystko ich oczami. Dodam iż najbardziej zachwyciła mnie Łucja, która mimo swojego wieku, miała najwięcej energii z całej piątki bohaterów.
"Te zakupy nie wynikały z potrzeby, nie chodzi też o ładną zdobycz czy dobrą jakość. Liczyła się cena. Tani zakup dawał to nieporównywane z niczym uczucie satysfakcji i przekonania o własnej zaradności, pozwalającej triumfować nad tymi, którzy kupowali drożej."
HOTEL Bankrut" to wiarygodna, a zarazem gorzka opowieść, choć dająca nadzieję, w której doskonale widać to, co spotyka wielu z nas na co dzień. To książka o budowaniu przyjaźni, o starości, która przeszkadza, o samotności, tęsknocie, porzuceniu, wyrzutach sumienia, cynizmie i wyrachowaniu, o nagłej chorobie, o zawiedzionych marzeniach i nadziejach. Treść i przesłanie książki zmuszają do wielu przemyśleń i refleksji. Kredyty, odsetki, życie ponad miarę - nie dajmy zapętlić się w sytuację, z której czasem może nie być już wyjścia...
W tzw. kryzysowy dołek w dzisiejszych czasach jest bardzo łatwo wpaść, z wydostaniem się z niego jest już znacznie gorzej. Czegoś takiego na własnej skórze doświadczyła czwórka bohaterów w najnowszej książce autorstwa Magdaleny Żelazowskiej. Można porównać ich do rozbitków, którzy ze wszystkich sił pragną uratować się przed utonięciem i dopłynąć do portu o jakże miłej nazwie "Szczęście".
Leon miał żonę z którą tworzył szczęśliwe i kochające się małżeństwo. Żyli dostatnio prowadząc osiedlowy sklep spożywczy. Dopóki obok nie został otworzony supermarket. Chyba nie muszę mówić, jaki finał miała to nierówna walka między małym przedsiębiorcą a wielką siecią sklepów, która kusi klientów niskimi cenami, ale za to jakość towaru jest znacznie gorsza. Mężczyzna stracił nie tylko jedyne źródło utrzymania, jego małżeństwo również przestało istnieć. Na chwilę obecną prowadzi lombard i wiedzie samotne życie.
Gdy jesteś nagle wzywana/y do gabinetu przez swojego szefa przeczuwasz, że ta wizyta może się źle dla ciebie skończyć. Nie zawsze tak musi być, ale w przypadku Weroniki tak właśnie było. Traci pracę, bardzo dobrze płatną pracę. Niestety kredyt we frankach pozostał...
Kinga z bólem serca rozstaje się z ojcem i rodzinnymi stronami. Z nadzieją wyjeżdża do większego miasta. Po przyjeździe zatrudnia się w sklepie odzieżowym na tzw. umowę śmieciową. Dziewczyna od zawsze interesowała się modą i marzy o zawodzie projektantki.
Łucja jest już na emeryturze, ale chciałaby jeszcze do niej dorobić. Tym bardziej, że zdrowie dopisuje i czuje się na siłach więc warto to wykorzystać. Jak się okazuje znalezienie pracy nie jest już takie łatwe. Kilka lat temu wyglądało to zupełnie inaczej. Cieszyła się gdy została przyjęta na stanowisko recepcjonistki. Jednak ta radość nie trwała długo, w dużej mierze przyczyniła się do tego rodzina kobiety, która już jakiś czas temu przestała się nią interesować...
Czym kierujemy się przy wyborze danej książki? Przede wszystkim czytamy krótkie streszczenie na odwrocie. Lubimy gdy okładka jest ciekawie zaprojektowana. Ja osobiście zwracam uwagę także na tytuł. Ma dla mnie duże znaczenie, a bywa z nimi problem. Czasami potrafią zmylić czytelnika. W przypadku najnowszej książki autorstwa Magdaleny Żelazowskiej takiego problemu na szczęście nie ma.
Przyznam się bez bicia, że to głównie tytuł przykuł moją uwagę i zachęcił do sięgnięcia właśnie po tę książkę. Trudno sobie wyobrazić, że gdzieś naprawdę istnieje hotel o takiej nazwie. Nie przeczę jest intrygująca, ale z drugiej strony nie kojarzy nam się zbyt miło, a wręcz przeciwnie.
Pani Magdalena podarowała nam, czytelnikom świetnie napisaną powieść. I teraz mam mały problem z określeniem jej gatunku. Czy jest to powieść obyczajowa, a może raczej społeczna. Chyba najlepiej będzie jak dokonam połączenia. Według mnie jest to rewelacyjnie napisana powieść społeczno - obyczajowa.
W książce mamy do czynienia z czterema różniącymi się od siebie historiami. Z pewnością na szczególną uwagę zasługuje sposób w jaki zostały napisane. Pisarka posiada w sobie olbrzymi kunszt literacki oraz doskonałe oko obserwacyjne. Pisarka po raz kolejny postanowiła skupić się trudnej problematyce. Nagła utrata pracy lub jej brak. Długoletnie marzenia, które czekają na spełnienie. Tęsknota za najbliższymi. Jak widzimy nie są to tematy lekkie i przyjemne, a jednak zostały przedstawione właśnie w ten sposób. Pesymistyczny początek może troszkę zniechęcić, ale gdy wgłębimy się w treść nie będziemy mogli oderwać się od lektury. Z olbrzymią dozą ciekawości śledziłam losy naszej czwórki kryzysowych rozbitków. Jeśli chodzi o kreacje bohaterów, gdybym miała wybrać jedną postać, którą wyjątkowo polubiłam byłaby to Wiktoria. Kobieta z charakterem, ale jednocześnie bardzo uczuciowa i wrażliwa.
"Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego". To krótkie motto idealnie oddaje klimat książki. Obcy ludzie nagle stają się dla siebie bardzo bliscy. Wzajemnie się wspierają i liczą na to, że i do nich kiedyś uśmiechnie się szczęście. Ale na daną chwilę jednego są pewni, warto czytać ogłoszenia...
Są książki, których czasami nieco się obawia. Po przeczytaniu krótkiego opisu, ma się mieszane uczucia, czy dana historia przypadnie do gustu. Jednak najlepiej jest wtedy, gdy okazuje się, że wszelkie wątpliwości były niepotrzebne, bo tak bardzo zostaliśmy wciągnięci do książkowego świata. Tak było w przypadku "Hotel Bankrut" Magdaleny Żelazowskiej. Początkowo bałam się, że nie będę potrafiła wprowadzić się w całą historię głównie ze względu na dużą ilość bohaterów i tego, że ich losy są opowiadane naprzemiennie. Jednak kiedy zaczęłam przekładać kolejne i kolejne strony, wciągnęłam się w tę książkę bez reszty. To świetna lektura pokazująca tak naprawdę samo życie. Do bólu autentyczna i uświadamiająca człowiekowi, że w dobie kryzysu ekonomicznego, nic nie jest łatwe. Cieszę się, że mogłam sięgnąć po "Hotel Bankrut".
Tak, jak już wspomniałam, czytelnik spotyka się tutaj z historią kilku bohaterów. Początkowo odosobnieni, z czasem ich losy zaczynają się ze sobą łączyć. Jest zatem Leon - właściciel lombardu, który przed laty prowadził wraz z żoną osiedlowy sklep spożywczy, lecz w momencie pojawienia się supermarketów - zbankrutował. Weronika z kolei to bohaterka, której pozornie poukładane życie nagle rozsypuje się w momencie, gdy traci pracę. Jest także Kinga - pracująca na śmieciowej umowie i mająca marzenie o zostaniu projektantką mody oraz Łucja - emerytowana kobieta, zapomniana przez rodzinę, wiąże koniec z końcem... Ich losy splatają się, kiedy Leon postanawia wynająć pokoje w swoim mieszkaniu, w których zamieszkują oczywiście trzy wspomniane kobiety. Jak zatem potoczą się dalej ich losy? Jakie jeszcze przeciwności spotkają na swojej drodze? Czy uda im się wyjść z kryzysu i poukładać własne życie? Odpowiedzi na te, jak i wiele innych pytań znajdziecie w książce Magdaleny Żelazkowskiej.
Zacznę od tego, że po raz kolejny wydawnictwo zachwyciło mnie okładką. Jest świetna i zdecydowanie wpada w oko na tyle, że pewnie gdybym zobaczyła tę książkę na półce w księgarni, mimowolnie bym po nią sięgnęła. Jednak przechodząc do samej historii, muszę przyznać, że mi się podobała. Obawiałam się, że skupienie się na kryzysie ekonomicznym - w tym przypadku głównie na tym, co dzieje się w Łodzi, bo to właśnie to miasto stanowi tło dla wszystkich wydarzeń - sprawi, że ciężko będzie mi przebrnąć przez tę książkę. Nic bardziej mylnego. Historie bohaterów zostały świetnie zarysowane, a wszelkie opisy sytuacji mieszają się z wieloma fragmentami, które są niezwykle trafne w odniesieniu do ludzkiej egzystencji w dobie dzisiejszych czasów. To, jak już wspomniałam, bardzo autentyczna książka, pokazująca wszystko takim, jakie jest. Uświadamia, że chcąc założyć własną działalność, zawsze trzeba liczyć się z ryzykiem, że coś może pójść nie tak. Pokazuje, że życie młodych ludzi wcale nie jest tak kolorowe - każdy ma swoje ambicje i marzenia, lecz niewielu udaje się je spełnić, a większość zgadza się na "jakieś tam" życie. To także książka,w której widać jak często w dzisiejszych czasach zapomina się o swoich rodzicach - gdy się starzeją, zostają nagle sami, zapomniani przez resztę rodziny. To jednak też książka, która w jakimś sensie daje nadzieję na to, że mimo przeciwności losu, kiedyś w końcu wszystko się ułoży i nawet gdy jest źle, zawsze istnieją opcje, które trzeba łapać i wykorzystywać by było lepiej. Polecam zatem każdemu tę książkę, bo ma w sobie to, co najważniejsze - prawdę.
Jeśli chodzi o bohaterów, każdy z nich został wykreowany niezwykle ciekawie. Mają oni zarówno swoje zalety, jak i wady, a mimo to są w stanie wspólnie mieszkać. Szczególnie polubiłam Łucję. Ta starsza kobieta miała w sobie mnóstwo ciepła i empatii. Ciekawą postacią była też Kinga, mająca swoją pasję i marzenia, lecz mimo to w zderzeniu z rzeczywistością zdaje sobie sprawę, że nie jest łatwo spełnić swoje cele. Również Weronika i Leon posiadali pewne cechy charakteru, które dało się lubić, chociaż oni momentami lekko mnie irytowali. Oprócz tej czwórki bohaterów, ciekawą postacią jest jeszcze Damian - chociaż ten typ działał mi na nerwy i to bardzo. Tak czy siak, autorka świetnie wykreowała swoje postaci.
Podsumowując, polecam tę książkę każdemu, bo chociaż porusza trudne tematy, to zostały one przekazane w sposób przystępny czytelnikowi. Poza tym ta autentyczność sprawia, że całość czyta się w mgnieniu oka i kiedy już wsiąknie się w życie bohaterów, trudno jest z niego potem wyjść. Dlatego też jeżeli macie ochotę na kawał dobrej, polskiej literatury, z czystym sercem mogę polecić Wam książkę Magdaleny Żelazowskiej.
Na początku idzie jak po maśle. Kończysz dobre studia i pełen entuzjazmu trafiasz na rynek pracy. Szybko trafia Ci się świetna oferta i chociaż spędzasz w biurze prawie cały swój czas, nie narzekasz. W końcu na tym polega dorosłość. Jesteś też rozsądny. Po co płacić komuś, skoro możesz wziąć kredyt i być na swoim? Decydujesz się na najlepsze, ale też bardzo drogie mieszkanie. I wszystko jest w porządku. Do pewnego momentu. Zostajesz zwolniony. Jesteś nieszczęśliwy, spłukany i niepotrzebny. To koniec. A może jednak... początek?
„Damian obrócił w palcach błyszczącą dwuzłotówkę i zawiesił ją nad wyciągniętą ręką Ducha – Oszukujesz.
– Ja?! – oburzył się Duch.
– Przecież zarabiasz, a nie pracujesz!
– Biorę tylko tyle, ile naprawdę potrzebuję. Nic ponadto. I tym się różnię od innych. Ja znam umiar, oni nie.”
Hotel Bankrut zaczyna się od kilku pozornie niepowiązanych historii. Po kolei poznajemy bohaterów, którym los postawił nie lada wyzwanie. Leon, właściciel lombardu, od życia nie oczekuje już nic więcej. Zna gorzki smak porażki i zrobi wszystko, by ponownie jej nie odczuć. Weronika, wzięta menadżerka, z dnia na dzień staje się bankrutką bez pracy. Kinga, zaraz po szkole, pełna marzeń i pasji, by rozpocząć karierę musi wyjechać z rodzinnego miasta. Łucja, emerytka, która nagle musi zacząć wszystko od nowa. I Damian, pracownik banku, pozbawiony skrupułów, ale czy aby na pewno? Czy poradzą sobie w obliczu kryzysu? Jak potoczą się ich losy? Czy zdani na siebie nawzajem znajdą rozwiązanie problemów, a może odmówią sobie pomocy?
Gdy zaczęłam czytać Hotel Bankrut już na samym początku byłam bardzo pozytywnie zaskoczona. Akcja dzieje się w Łodzi! A ja jestem z Łodzi! Czytanie o miejscu, w którym się mieszka, to wyższy poziom przyjemności. Manufaktura? Tak, też chodzę tam na zakupy. Łódź Kaliska nie raz była początkiem moje podróży. Zjazdowa, tak, zaopatruję się na tym rynku. No i Bałuty, też omijam je szerokim łukiem. Nie ominęło mnie kilka chwil wzruszenia, ale też przerażenia. Autorka pisze o Łodzi w sposób lekko depresyjny. Kryzys, to właśnie on napędza bohaterów, a spowalnia miasto. Brudne, szare i biedne, nie daje perspektyw, za to zachęca do bezczynności. Choć nie ze wszystkim się zgadzam, trzeba przyznać, łatwo nie jest. Sytuacja bohaterów to mniejsza lub większa tragedia. Brak pieniędzy, miłości czy inne niedostatki spędzają im sen z powiek. Łączy ich tylko jedno - są bankrutami.
Ogromnym plusem tej pozycji jest lekki, bardzo bezpośredni styl. Czytając ją nie zwraca się uwagi na poszczególne słowa, ale przeżywa wszystkie zawarte w niej emocje. Szczególnie poruszył mnie początek, podczas którego porażki czaiły się na każdym kroku, wręcz zmuszając do współczucia. Nie sposób nie polubić bohaterów, każdy na swój sposób był sympatyczny, w każdym czytelnik może odnaleźć cząstkę siebie.
„Te zakupy nie wynikały z potrzeby, nie chodzi też o ładną zdobycz czy dobrą jakość. Liczyła się cena. Tani zakup dawał to nieporównywane z niczym uczucie satysfakcji i przekonania o własnej zaradności, pozwalającej triumfować nad tymi, którzy kupowali drożej.”
W niecodzienny i pomysłowy sposób większość z bohaterów nawiązuje interakcję już po kilkudziesięciu stronach. Ich wzajemne kontakty dalekie są jednak od ideału. Przynajmniej jeśli chodzi o relacje międzyludzkie. Z perspektywy czytelnika to istny majstersztyk. Ciekawe dialogi, charakterystyczne osobowości i splot wydarzeń nieuchronnie skłaniających ich do refleksji: potrzebujemy pomocy innych!
Takie książki warto czytać, takie książki warto wydawać! Muszę przyznać, że już od dłuższego czasu wypatrywałam pozycji w tym stylu. Jest powieść obyczajowa w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie ogranicza się do jednego tematu, kilku emocji, przyjaźni czy miłości. W Hotelu, tak jak w życiu, wszystkiego jest po trochu. Jest miejsce na smutek, a też na radość, na marzenia i rozczarowania. Wydarzenia opisane w tej powieści, chociaż fikcyjne, mogły wydarzyć się naprawdę. Trafna, cyniczna ocena rzeczywistości i cięty język bohaterów to prawdziwe rarytasy. Podczas czytania nie raz wybuchałam śmiechem, kilkukrotnie też czytałam fragmenty na głos. Tak dobrze napisaną książką warto się dzielić z innymi!
„...zamykanie firmy, którą powołało się do życia, której poświęciło się najlepsze lata życia i cała duszę, można porównać do straty dziecka. Kiedy pęka serce, niezależnie od rodzaju ciosu, ból jest taki sam.”
Temat ciężkiej sytuacji na rynku zawodowym wciąż nie jest w literaturze „ograny”, chociaż w rzeczywistości towarzyszy nam każdego dnia. Nieczęsto zdarza mi się, bym w fabule nie znalazła podobieństw do innych książek. Tym razem tak było! Świeżość, lekkość i oryginalność, a do tego wciągająca, dobrze rozplanowana fabuła. Czego można chcieć więcej? Niczego! Tym razem, jako czytelnik, poczułam się w pełni zaspokojona.
Bez wahania polecam tą książkę. I to każdemu! Sposób budowania kariery, jej cena i przede wszystkim wartość, to coś, o czym nie tylko wato pisać, ale też myśleć. Hotel Bankrut pod przykrywką ciekawej fabuły, serwuje nam garść gorzkich refleksji. Czy stać Cię na nie?
Dziesięć kobiet. Dziesięć stron świata. Dziesięć niesamowitych historii, które wydarzyły się naprawdę. ,,Rzucić wszystko i wyjechać" - te...
O Nowym Jorku nakręcono setki filmów, napisano tysiące książek, opublikowano dziesiątki tysięcy artykułów. Niemal wszystko, co było tam do odkrycia zostało...
Przeczytane:2016-04-28, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,