Anglojęzyczny debiut utalentowanego niderlandzkiego autora literatury grozy, zdobywcy Nagrody Hugo nominowanego także do World Fantasy Award.
Ktokolwiek się tu urodził, jest skazany, by zostać tu aż do śmierci.
Ktokolwiek się tu osiedli, już nigdy nie opuści tego miejsca.
Miasteczko Black Spring w malowniczej dolinie rzeki Hudson mogłoby być nie lada atrakcją turystyczną, gdyby nie to, że nocami nawiedza je upiorne widmo. To wiedźma Black Rock, siedemnastowieczne truchło kobiety, której oczy i usta zaszyto. Ślepa i niema wałęsa się po ulicach, wchodzi do wybranych domów. Tam staje przy dziecięcych łóżkach, pogrążona w czuwaniu aż do samego rana. Wszyscy wiedzą, że jeśli wiedźma kiedykolwiek otworzy oczy, konsekwencje będą straszliwe.
Starszyzna nałożyła na miasto swoistą kwarantannę – korzystają z najnowocześniejszych technik nadzoru, więc nic i nikt nie może wydostać się z Black Spring, a to, że jest nawiedzone, musi pozostać ściśle strzeżoną tajemnicą. Ale młodzi mają już dość przymusowego zamknięcia, sfrustrowani łamią rygorystyczne reguły i ujawniają straszliwą prawdę. Odważny, lecz nieroztropny czyn sprawia, że do łask powracają mroczne praktyki rodem z najgłębszych mroków średniowiecza.
Przerażająca opowieść o upiornej klątwie ciążącej nad małym amerykańskim miasteczkiem i jego mieszkańcami.
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2022-09-07
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 448
Recenzja „Hex”
„Przyzwyczaicie sie do tego – powiedział. – Kiedyś uważałem Black Spring za celę śmierci, a teraz odbieram to miasto jako małą stajenkę z zakratowanymi drzwiami. Od czasu do czasu wolno ci wsunąć palec między kraty, ale tylko dlatego, żebyś mógł się przekonać, że twój palec sympatycznie obrasta tłuszczykiem”.
„Hex” to powieść której ostatnie wydanie miało premierę w 2022r. Jej autorem jest Thomas Olde Heuvelt. Ten Holenderski autor swoją pierwszą powieść wydal już jako 19 latek. W 2015 roku dostał nagrodę Hugo Award. W 2016r. Odniósł międzynarodowy sukces z książką „Hex” która została wydana w 25 krajach.
Black Rock to miasteczko z pozoru normalne, jednak mieszkańcy tego miejsca skrywają mroczną tajemnicę. Tylko oni są świadomi tego co się dzieje i za wszelką cenę próbują chronić zarówno siebie jak i tajemnice którą chronią. W miasteczku bowiem przebywa również wiedźma. Pojawia się ona gdzie chce i kiedy chce, a wygląda przerażająco, gdyż jest ona dosłownie siedemnastowiecznym truchłem kobiety z zaszytymi oczami i ustami. Próby dotknięcia wiedźmy, a co dopiero rozszycia jej oczu czy ust są stanowczo zakazane, a dozór nad tym sprawuje Hex. Oni pilnują by nikt z poza miasta nie dowiedział się o wiedźmie, jak również nadzorują bezpieczeństwo mieszkańców i samej wiedźmy. Co się stanie gdy młodzi ludzie pozbawieni wielu możliwości w swoim życiu, zaczną testować granice?
„Hex” to jeden z niewielu horrorów których byłam ciekawa. Szczerze mówiąc wciągnął mnie od pierwszej strony i mimo iż to nie była książka w stylu „jump scare” to trzymała mnie ona w napięciu. Naprawdę było mi szkoda mieszkańców miasteczka, którzy mimo rutyny dnia musieli się zmierzać z sytuacją o której nie mogli rozmawiać z bliskimi z poza miasta. Książka jednak mimo miłego zaciekawienia na początku lekko mnie zawiodła na końcu. Liczyłam na nagłe rozwiązanie sprawy, a mam wrażenie że ciągnęło się to w nieskończoność, a i tak na sam koniec czuje pewnego rodzaju niedosyt gdyż uważam, że nie wszystko zostało wytłumaczone.
Black Spring malownicze miasteczko, czy miejsce grozy? A może jedno i drugie?
Wiedźma Black Rock, a raczej jej siedemnastowieczne truchło, której oczy i uszy zaszyto wałęsa się po ulicach i wchodzi do wybranych domów. To tam staje nad dziecięcymi łóżeczkami i czuwa do rana, jednak gdy otworzy usta konsekwencje będę straszne. To dlatego miasteczko jest pilnie strzeżone i nikt nie może go opuścić. Nikt nie może się dowiedzieć o tym co się tam dzieje. Jednak młodzi ludzie mają dosyć ciszy i wyjawiają prawdę co niesie za sobą konsekwencje iście z mroków średniowiecza.
„Hex” to powieść, która bardzo mnie zaskoczyła i to w pozytywnym znaczeniu. Czytając „Echo” autora miałam początkowo dość mieszane uczucia, chociaż koniec końcom cała powieść się obroniła. Tutaj zostałam wciągnięta w wir wydarzeń od samego początku i ciężko było mi się oderwać od lektury. Thomasa Olde Heuvelt miał bardzo ciekawy pomysł na fabułę, a jego wykonanie okazało się być genialne.
O wiedźmach i czarownicach jest wiele książek, ale prawda jest taka, że żadna z nich jakoś szczególnie mi się nie podobała. Jednak „Hex” to coś zdecydowanie coś innego. Jest to naprawdę dobry horror o czarownicach, gdzie czuć świetny klimacik. Otrzymujemy od autora grozę, sceny które faktycznie potrafią przerazić i czarownicę, która na długom zapada w pamięci. Czytając książkę wieczorem będzie ona z całą pewnością działać wyobraźnię. Być może znajdą się i tacy co powiedzą, że nie jest to typowy horror i czegoś w nim brakuje. Jednak mnie on zdecydowanie kupuje. Miłą odskocznią jest umiejscowienie świata czarownic w obecnych czasach. Sprawia to, że lekturę znacznie lepiej się odbiera, a czytelnik ma możliwość bardziej wczuć się w akcje.
Jeżeli chcecie jakieś odskoczni. Macie ochotę na lekturę o czarownicach, ale w innym klimacie niż dotychczas to „Hex” będzie dla Was. Mnie ta książka zaskoczyła i spędziłam z nią naprawdę miły czas.
,,HEX" to świetny horror, którego akcja została osadzona w interesującej lokalizacji (uwielbiam motyw odizolowanych, nawiedzonych miejsc), pisarz wykreował złożonych i niejednoznacznych bohaterów oraz świetnie budował napięcie. Jeśli szukacie przerażającego horroru z czarownicą w roli głównej, to zdecydowanie powinniście sięgnąć po ten tytuł.
WIEDŹMA XXI WIEKU
,,HEX" zachwycał się Stephen King. George R.R. Martin, kolejny świetny pisarz, też powieść chwalił. A ja doceniłem prozę Thomsa Olde Heuvelta jeszcze zanim ta pierwsza wydana w naszym rodzimym języku powieść zagościła na naszych sklepowych półkach, bo za sprawą opowiadań. No i doceniam ją nadal. A ,,Hex" to zdecydowanie jeden z jej jaśniejszych punktów i naprawdę dobra powieść wprowadzająca powiew świeżości do skostniałego podgatunku horroru o czarownicach.
Katherine van Wyler została zabita w siedemnastym wieku. Taki już los wiedźmy. Można by pomyśleć, że to koniec. Bynajmniej.
W roku 2012 wiedzą o tym doskonale mieszkańcy miasteczka Black Spring, dla nich bowiem jej zjawa stała się codziennością. Uciążliwą, niechcianą, ale jednak codziennością, z którą jakoś muszą sobie radzić. I radzą. A że nie mogą uciec z tych okolic, a na pewno nie na dłużej, ani też uciec od wiedźmy, wymyślili tytułowe HEX - aplikację, która umożliwia im unikanie kobiety. A jednocześnie oni sami chronią przed nią cały świat, unikając i zniechęcając przyjezdnych. Ale w końcu młodzież wpada na pomysł, by ujawnić jej istnienie i pokazać wszystkim prawdę. A wtedy zaczyna się prawdziwy koszmar...
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2022/09/hex-thomas-olde-heuvelt.html
"Muszę przyznać, iż dzieło Thomasa Olde Huevelta – holenderskiego powieściopisarza, autora pięciu powieści i wielu opowiadań fantastycznych – wywarło na mnie duże wrażenie. Stworzył on bowiem historię, która potrafi człowiekiem naprawdę wstrząsnąć. I to nie tyle za sprawą jej paranormalnego aspektu w postaci wiedźmy i rzuconej przez nią klątwy, ale przede wszystkim tego, w jaki sposób ludzie zachowują się w obliczu ekstremum, czegoś, czego nie rozumieją i z czym nie potrafią sobie w żaden sposób poradzić."
Całość: http://magicznyswiatksiazki.pl/hex-thomas-olde-heuvelt/
Każdy, albo prawie każdy, pisarz chciałby zaistnieć na rynku anglojęzycznym. Nie ma w tym nic dziwnego ani nagannego. Wydanie książki w języku angielskim to miliony potencjalnych, nowych czytelników, a kto wie, może nawet szansa na ekranizację? Autorzy są więc w stanie zgodzić się na wiele, by tylko zobaczyć swoje dzieło przetłumaczone na język Szekspira. Niestety, wiedzą o tym także wydawcy i wymuszają na pisarzach daleko idące zmiany. Gdyby chodziło o drobne poprawki, nie byłoby problemu. W końcu, nawet kolejne wydania w języku ojczystym potrafią się od siebie różnić. Każdy z pewnością chociaż raz w życiu widział książkę opatrzoną inskrypcją „wydanie drugie, rozszerzone i poprawione”. Usunięcie drobnych niedoróbek wychodzi często (choć nie zawsze) dziełu na zdrowie. Gdybyż zawsze tak było... Nieuchronnie rodzi się jednak pytanie o granicę zmian, po przekroczeniu której poprawiona powieść jest już całkiem innym dziełem. Niekoniecznie lepszym.
Granicę tę z pewnością przekroczył Thomas Olde Heuvelt. Sam przyznaje w posłowiu, że w zasadzie napisał „Hexa” od nowa. Wedle jego własnych słów, wprowadził tyle poprawek, że książka powinna nosić tytuł „Hex 2.0”. Zmienił praktycznie wszystko. Na początek przeniósł miejsce akcji z Holandii do USA. Potem, dostosował psychikę i poczynania bohaterów – wszak Amerykanie to nie Holendrzy; inaczej myślą, inaczej się zachowują. I wisienka na torcie – zmienił zakończenie, bo to, które wymyślił w oryginale było zbyt mało amerykańskie. Tak przerobiony tekst przetłumaczono z niderlandzkiego na angielski, a potem z angielskiego na polski. Ile wspólnego produkt finalny ma z oryginałem doprawdy ciężko powiedzieć. Mam jednak uzasadnione podejrzenia, graniczące z pewnością, że dostaliśmy produkt wysoko przetworzony, pełen ulepszaczy, spulchniaczy, konserwantów i innych wypychaczy, w którym oryginalnego tekstu jest tyle ile wołowiny w hamburgerze u Macdonalda. A szkoda.
Szkoda z wielu powodów. Po pierwsza – szkoda fajnych pomysłów, które w wersji anglojęzycznej zostały bardzo mocno rozwodnione. Założenia, leżące u podstawy fabuły nie są może super-odkrywcze, ale podane zostały w postaci jeszcze literacko niezajeżdżonej na śmierć. A to już dużo. Główne założenie: każda rzecz, nawet najdziwniejsza i najbardziej przerażająca, z czasem staje się tylko męczącą niedogodnością, z którą trzeba sobie jakoś radzić prowadzi do ciekawych zachowań. Jak zachowają się ludzie gdy we współczesnym miasteczku rozgości się na dobre czarownica sprzed trzystu lat. Jakie wymyślą sztuczki by ograniczyć jej wpływ na codzienne życie. Czy da się pogodzić te dwa, jakże odmienne światy? Co będzie, gdy ktoś niepokorny naruszy kruchą równowagę?
Niestety, „ulepszenia” sprawiły, że rzecz, która rozpoczyna się dość oryginalnie, bardzo szybko traci indywidualność. „Holenderskość”, wyróżniająca „Hexa” spośród zalewu innych horrorów zastąpiona zostaje amerykańską sztampą. W rezultacie dostajemy do ręki powieść, która jest niczym domek na przedmieściach zbudowany z gotowych prefabrykatów: można w nim wygodnie mieszkać, ale brak mu indywidualizmu.
„Hex” zaczyna się niemalże humorystycznie. Jest to czarny humor, rodem z „Rodziny Adamsów”, jednak atmosfera dość szybko zagęszcza się. Po humorze nie zostaje ani śladu, mamy jedynie horror na amerykańskim przedmieściu. Brzmi znajomo i trąci kalką? Niestety, im dalej w las, tym więcej kalek i tym mniej oryginalnych pomysłów. Co więcej są to kalki pozlepiane czasami na siłę. Tak jakby autor miał pomysł na ciekawe sceny i nie chciał ich zmarnować wciskając niekiedy na siłę. Co z tego, że ten czy inny fragment jest naprawdę okrutny, jeśli widać, że przyłatano go nieco na siłę?
„Amerykańskość” powieści przejawia się nie tylko w rozwiązaniach fabularnych, ale także w kreowaniu postaci. Zbyt często bohaterowie zachowują się zgodnie ze schematem. Bez trudu można odgadnąć, które postaci mają oryginalne, holenderskie korzenie, a które dorobiono/przerobiono potem, biorąc za wzór nie własne obserwacje, a schematy pochodzące z amerykańskich filmów.
Żeby było jasne. „Hex” nie jest powieścią złą. Można ją bez bólu, a nawet z pewną dozą przyjemności, przeczytać. Książka nie ma żadnych rażących, dyskwalifikujących wad. Jest po prostu przeciętna. Takich samych są setki. Osoby sporadycznie czytające horrory czasu mogą nawet odczuć sporą satysfakcję z lektury lecz znawcy tego typu literatury mogą się poczuć rozczarowani wtórnością dzieła.
Wyczekiwana powieść niderlandzkiego młodego pisarza, którego debiutancką książkę sam Stephen King uznał za genialną. Wyprawa w alpy, która zamieniła się...
Błyskotliwy horror, stanowiący połączenie klimatu niesamowitości z okultystyczną tajemnicą z przeszłości Ktokolwiek się tutaj urodzi, musi już tu pozostać...
Przeczytane:2022-11-06, Ocena: 5, Przeczytałam,
"Magia funkcjonuje w umysłach tych, którzy w nią wierzą"
Czarownice kojarzą nam się z okresem średniowiecza, postrzeganym często jako czas zabobonów, ciemnoty i dominacji kościoła. To wtedy najliczniej płonęły stosy odbierając życie niewinnym kobietom.
Thomas Olde Heuvelt, w którego twórczości już zdążyłam się rozsmakować podczas lektury „Echa”, zdecydował się umieścić postać wiedźmy w czasach współczesnych. Ta potworna zjawa towarzyszy mieszkańcom Black Spring od ponad 300 lat, więc jej, pojawiające się tu i ówdzie, zakute w łańcuchy truchło nie budzi zbytnich emocji. Dopóki jej oczy i usta pozostają zaszyte wydaje się przewidywalna i nieszkodliwa, a oni mogą czuć się bezpieczni.
Ich życie biegnie tu jednak nieco inaczej, koncentrując się na chronieniu tajemnicy wiedźmy przed światem, a miasteczko staje się ich wygodnym, ale jednak więzieniem, którego nie mogą opuścić. Nie wszyscy są gotowi się z tym pogodzić, szczególnie młodych ciągnie w szeroki świat. Czy mogą jednak zrobić cokolwiek, by zmienić zastany porządek? I czy ktokolwiek jest w stanie przewidzieć konsekwencje?
Napięcie stopniowo narasta, a czytelnik czeka na nieuniknione. Bo zachowanie wiedźmy zaczyna się zmieniać, podobnie jak mieszkańców miasteczka. Czy to zło w niej uśpione zaczyna się uwalniać rzutując na lokalną społeczność? A może to oni sami działaniem siły wyższej usprawiedliwiają coraz bardziej drastyczne decyzje i coraz okrutniejsze czyny?
Jak łatwo rzucić oskarżenia, ulec niemożliwej do opanowania sugestii tłumu, usprawiedliwić własne bestialstwo, rozmyć odpowiedzialność? Kogo tak naprawdę mieszkańcy powinni się obawiać? Wiedźmy, czy siebie nawzajem?
Autor ukazuje istotę ludzkiej natury, która mimo upływu setek lat, oświecenia i postępu technologicznego ulega wciąż tym samym mechanizmom, a tkwiący w niej mrok czeka jedynie na sygnał, by wypłynąć na powierzchnię. Sposób, w jaki autor obnaża charakter człowieka przeraża bardziej, niż postać wiedźmy, może dlatego, że tak bezkompromisowo pokazuje, jacy jesteśmy naprawdę.